niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 20

Harry

Delikatnym ruchem odgarnąłem kosmyk zabłąkanych włosów z jej delikatnej twarzy. Wpatrywałem się w śpiącą Lottie od kilkunastu jeśli nie od kilkudziesięciu minut. Nie mogłem, nie chciałem, nie potrafiłem oderwać wzorku od jej spokojnej twarzy. Co jakiś czas uśmiechała się leciutko przez sen mrucząc coś pod nosem. Śniła o czymś dobrym. Cieszyłem się z tego powodu niczym małe dziecko z nowej zabawki. Skoro śniła o czymś lepszym niż to całe gówno znaczyło to iż jest w lepszym świecie. Znaczyło to, że jest daleko od tej chorej i przerażającej rzeczywistości, która otaczała zarówno mnie jak i ją.
Powinienem czuć się winny, prawda? W końcu to przeze mnie jej życie stało się piekłem i jedynym wielkim kłamstwem. Pomogłem Louisowi zniszczyć tą piękną i niewinną osobę. Pomogłem zrobić z niej wrak człowieka. Pomogłem, choć tego nie chciałem. Pomogłem choć walczyłem. Bez sensu, prawda? Tak bardzo chcę cofnąć czas. Tak bardzo chcę cofnąć swoje słowa. Nigdy nie chciałem jej okłamywać, a wychodzi na to, że prawie każde moje słowa są kłamstwem. Ja jestem kłamstwem. Nie powinno mnie tutaj być. Nie powinienem leżeć obok niej. Nie powinienem jej kochać. Nie powinienem. Chciałbym przestać ale nie potrafię.
Kocham ją dziś, jutro i na zawsze.
Zobaczyłem jak jej rzęsy lekko drgnęły. Wiedziałem, że to znak by wyjść, lecz nie mogłem. Nie mogłem się ruszyć. Patrzyłem jak jej powieki uchylają. W jej oczach mignęło zdziwienie kiedy mnie zobaczyła. Zajęło jej chwilę by domyślić się jak się tu znalazłem. Nadal się nie poruszyłem. Wpatrywaliśmy się w siebie sekundy, sekundy, które dla mnie były jak minuty. Ile bym dał by było jak wcześniej, wtedy kiedy przyjechała. Mogłem nie dać omotać się przyjacielowi. Od kiedy jestem tak łatwowierny? Dlaczego nie zatrzymałem tego w odpowiednim czasie? Dlaczego nie powiedziałem 'nie'?
Nigdy nie zrozumiem czemu jest więcej pytań niż odpowiedzi.
- Możesz stąd wyjść?- Zapytała nie pewnym lecz stanowczym głosem.
- Chciałem jeszcze z tobą porozmawiać.- Powiedziałem, było to prawdą. Jeszcze raz chciałem spróbować. Jeszcze raz zawalczyć.
- Wczoraj sobie wszystko wyjaśniliśmy Harry, ja Cię nienawidzę. Zrujnowałeś mi życie. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.- Jej spokojny głos zarwał się na końcu. Po jej policzku spłynęła łza. Natychmiast starłem ją swoją dłonią. Przez chwilę trzymałem dłoń na jej ciepłym policzku. Powoli przysuwałem się czekając na reakcję. Nie ruszyła się, nawet nie drgnęła. Nasze twarze dzieliły milimetry. Poczułem coś dziwnego w brzuchu. Satysfakcja wzrosła gdy dotknąłem jej ust. Pocałowałem ją najczulej jak mogłem. Skoro nie mogłem jej powiedzieć jak się z tym czuję to mogę jej to pokazać. Po krótkim pocałunku odsunąłem się od niej. Lottie spuściła głowę. Byłem ciekawy czy to coś zmieni.
- Nadal sądzisz, że nic do mnie nie czujesz? Nadal nie chcesz mieć ze mną niczego wspólnego?- Zapytałem delikatnym głosem.
- Wyjdź.- Szepnęła. Jej załamany głos powodował, że miałem ochotę się popłakać.
- Co?
- Powiedziałam wyjdź! Nie chcę Cię widzieć!- Krzyknęła. Dopiero teraz zauważyłem jej zalane łzami policzki. Wysunąłem dłoń by znowu je zetrzeć, ale ona tylko ją odtrąciła.
- Powiedziałam wyjdź stąd.- Syknęła surowo. Wstałem i udałem się w kierunku drzwi. Znowu wszystko spieprzyłem.

Lottie

Z lekkim strachem przyglądałam się wykwalifikowanej pielęgniarce, która zmieniała kroplówkę Danielowi. Nie wiem jak on to zrobił ale nie skrzywił się ani razu podczas wyciągania starej igły i wkładania nowej. On tylko cały czas wpatrywał się we mnie z tym swoim durnowatym uśmieszkiem na twarzy.
- Dobra teraz mamy spokój na jakiś czas.- Powiedział Daniel gdy pielęgniarka wyszła z sali zostawiając nas całkiem samych. I właśnie tego się obawiałam. od mojego przyjścia tutaj co chwilę ktoś tutaj przychodził za co byłam wdzięczna, ale teraz zostaliśmy sami i doskonale zdawałam sobie sprawę, że przyszedł czas na poważną rozmowę.
- Taaa. Też się cieszę.- Odpowiedziałam i usiadłam na brzegu łóżka, na którym leżał chłopak. Starałam się uśmiechnąć byleby pokazać, że jest ze mną wszystko w porządku.
- Jezu jaki entuzjazm. Nic tylko skakać z radości.- Daniel przewrócił oczami i podniósł się z lekkim trudem na rękach.- A teraz jak na spowiedzi. Co się wczoraj stało Lottie?
- Nic.- Zaprzeczyłam szybko co było moim błędem. Zmarszczyłam nos i zaczęłam się bawić prześcieradłem starając się zapomnieć o tym, że chłopak cały czas wpatruję się we mnie.
- Tak na pewno ci uwierzyłem.- Uśmiechnęłam się lekko pod nosem słysząc jego sarkastyczny ton.- Lottie, proszę cię powiedz mi. Jestem twoim przyjacielem, pamiętasz?
- Ja nie mam przyjaciół.- Odparłam cicho. Nie czuję jakbym miała u swego boku osobę, którą mogłabym nazwać przyjacielem. Fakt są osoby, które zawsze mi pomogą, które mi ufają, które są dla mnie dobre. Ale czy jesteśmy przyjaciółmi? Czy ja im ufam? Tego nie wiem.
- Co za bzdura! Oczywiście, że masz. A jeden z nich leży przed tobą do połowy nagi z dziurą w brzuchu.
- Nie żartuj sobie dobrze?
- Lottie całe życie to jeden wielki żart.- Daniel chwycił mnie za rękę.- Powiedz mi kochanie co się wczoraj stało. Pomogę ci.
- Wszystkie jest takie skomplikowane. Harry jak i Zayn powiedzieli, że mnie kochają. Perrie dowiedziała się, że Louis mnie nienawidzi za to ten idiota przeszedł na jakiś nowy etap krzywdzenia mnie. I jeszcze wiesz co? Niedawno powiedział mi, że to nie on mnie skrzywdził tylko 'oni'. I jeszcze rozwalił związek Perrie i Zayn'a dlatego, że jak stwierdził chciał go chronić. Ja na prawdę nie rozumiem tego chłopaka. Co on ma jakieś zachwiania emocjonalne?
- Wow powoli. Kiedy Zayn i Harry powiedzieli ci, że cię kochają?- Westchnęłam i wstałam z łóżka podchodząc do okna.
- Zayn wtedy gdy przywieźli cię do szpitala, a Harry gdy przesłuchiwała cię policja. Najlepsze jest to, że oni się o mnie pobili co trochę mnie cieszy bo wiesz: pobili się o MNIE, ale z drugiej strony martwię się tym, że rozwalam ich przyjaźń, a co najgorsze zespół.- Dopiero teraz gdy to powiedziałam doszły do mnie wszystkie wydarzenia jakie miały miejsce w najbliższym czasie. Wszystkie kłótnie, spory, słowa. To wszystko było prawdziwe.
- Przepraszam ale nie mam pojęcia co mam ci odpowiedzieć.- Spojrzałam na Daniela i uśmiechnęłam się lekko.
- Nie dziwię ci się. Skoro ja nawet nie wiem co mam myśleć to co dopiero ty... Ale wiesz mam do ciebie jedną malutką prośbę.- Znów usiadłam obok niego na łóżku.- Nie dokładaj mi problemów, dobra?
- Dobrze, postaram się być grzeczny.- Zaśmialiśmy się oboje, a ja poczułam lekką ulgę. Miałam wrażenie, że właśnie teraz zaczyna się wszystko układać i może być dobrze.

Smutna odchodziłam od szpitala. Nie chciałam iść, ale musiałam. Czy to normalne, że wygania się osoby odwiedzające z powodu długiego przebywania w szpitalu? I znowu muszę wracać do domu. Postanowiłam, że się przejdę. Szłam ulicą, która wydawała mi się bez końca. W tej chwili pożałowałam, że nie pojechałam taksówką. Zaczęło się powoli ściemniać.
 Przyspieszyłam, nie mam ochoty mieć więcej kłopotów. W oddali zobaczyłam mój cel. Jeszcze szybciej przebierałam nogami, by jak najwcześniej być w domu. Chce wreszcie wejść, zjeść coś i poleniuchować na kanapie. Pod domem zobaczyłam tylko dwie fanki. Dziwnee... Otworzyłam furtkę i czym prędzej dotarłam do drzwi. Szybko je otworzyłam i  zamknęłam. Odetchnęłam z ulgą, Wreszcie w domu. Nagle dobiegły mnie dzikie wrzaski, czyżby przyszło więcej fanek? Uchyliłam drzwi i zobaczyłam...Louisa? Co on tu robi? Po chwili szarpnęłam za klamkę usiłując zamknąć drzwi. Lecz uniemożliwiła mi to czyjaś stopa.
- Nie zamyka się gościom drzwi przed nosem.- Zauważył słusznie Louis.
- Ty nigdy nie będziesz moim gościem.- Syknęłam z największym jadem w głosie jaki udało mi się wydobyć.
- Huh... co tak ostro Lottie? Ja w sprawach pokojowych.- Powiedział łagodnie uśmiechając się zadziornie. Dupek.
- Taa? Od kiedy? Do Wigilii jeszcze trochę czasu, nie ma szans na cuda.- Odpwoiedziałam złowrogo. On nigdy się nie zmieni, już się raz o tym przekonałam.
- Po prostu mnie do cholery wpuść.- Warknął zaciskając pięści. Co on taki nerwowy? Dziwi mi się, że tak go potraktowałam?
- No ty chyba sobie żartujesz! Po tym co mi zrobiłeś mam cię zaprosić i porozmawiamy przy herbatce i ciasteczkach?- Zapytałam sarkastycznie. On chyba nie mówi poważnie.
- Nikt nie mówił o ciasteczkach i herbacie Lottie, mam coś co cię zainteresuje.- Prychnęłam na jego odpowiedź.
- Niby co?- Zapytałam. Byłam ciekawa co mi powie.
- Najpierw mnie wpuść.- Z niechęcią otworzyłam szerzej drzwi wpuszczając go do środka. Zamknęłam za nim drzwi kiedy on podążył do salonu.
- To gdzie herbata i ciastka?- Zapytał zadziornie. Czy on jest taki głupi czy udaje?
- Konkrety.- Powiedziałam i usiadłam na kanapie. Zaczęłam bawić się rąbkiem koszulki. Widziałam jak przewrócił oczami. 
- A może byś tak poprosiła, co? Ja jestem miły, więc dlaczego ty nie możesz być?- Uniosłam głowę i zaczęłam się śmiać.
- Ja mam być miła? Dla ciebie? Proszę cię Louis bo mnie brzuch ze śmiechu rozboli. Po tym wszystkim co mi zrobiłeś nie powinnam się nawet do ciebie odzywać. I na prawdę lepiej już sobie idź.- Nie bałam się go. Na prawdę. Po rozmowie z Danielem czułam się silniejsza niż kiedykolwiek i wiedziałam, nie byłam pewna, że w tej chwili nie grozi mi nic ze strony Louisa.
- Na prawdę chcesz abym sobie poszedł?- Zapytał, a ja przewróciłam oczami mając już dość obecności bruneta.
- W sumie? To tak.- Odpowiedziałam i chciałam ominąć chłopaka, ale ten chwycił mnie za rękę i posadził na kanapie siadając obok.
- Posłuchaj mnie ty głupia, uparta kretynko...- Wyszarpnęłam rękę z uścisku Louisa ale nie wstałam.- Ostatnio leżałem sobie i myślałem czy aby ci czegoś nie powiedzieć. No i w końcu doszedłem do wniosku, że muszę być dobrym przyjacielem więc ci powiem.
- Louis! Kurwa konkrety!
- Nie krzycz na mnie bo się stresuję!- Brunet przeczesał włosy palcami.- Harry i Perrie mają sekret. Taki trochę intymny sekret.- Spojrzał na mnie krzywiąc się lekko.- W styczniu gdy Zayn pojechał do rodziców my zrobiliśmy sobie taką maciupeńką imprezę no i każdy się upił. Nie wiem jak i kiedy ale Perrie i Harry zaczęli się całować a potem poszli do góry i... I no wiesz co się tam działo.- Mój wzrok był utkwiony w chłopaku. Po woli docierały do mnie jego słowa. Perrie i Harry razem? Przecież...   
Zrobiłem to dlatego, że chcę chronić Zayn'a.
- O Boże...- Wyszeptałam i zakryłam sobie usta dłonią. Wszystkie te słodkie słówka, wszystkie uściski, wszystkie uśmiechy... Ostrożność Perrie w stosunku do Harry'ego. Zauważyłam, że stara się ona nie przebywać w jednym pomieszczeniu ze Styles'em ale sądziłam, że po prostu go nie lubi, a tak na prawdę unikała go bo...
- Sorry ale musiałem ci powiedzieć. Nie dlatego, że chciałem ci dopiec za tą sprawę z Perrie, a dlatego, że powinnaś wiedzieć o tym nim pozwolisz aby Harry namieszał ci w życiu.
- On już to zrobił.- Odpowiedziałam mu i spojrzałam w jego oczy. Był dla mnie miły ponieważ chciał być dobrym przyjacielem. My się nie przyjaźnimy.- Wiesz, że Harry nigdy ci nie wybaczy tego, że mi wszystko powiedziałeś, prawda?
- Wiem ale mimo wszystko nadal sądzę, że dobrze zrobiłem. No a teraz już sobie pójdę bo robi się za bardzo rozczulająco.- Louis wstał i poklepał mnie niezdarnie po ramieniu.- Poradzisz sobie Lottie. Cześć.- Pokiwałam głową nie patrząc na niego. Za dużo, kurwa za dużo. 
 Jestem żałosna, wyszedł a ja płaczę. Znowu płaczę. Nie lubię tego uczucia kiedy nie mogę zmienić swojego życia. Usłyszałam piski na zewnątrz i otwierane drzwi. Kroki uświadomiły mnie, że to nie złodziej lecz Perrie. Uśmiechnięta weszła do salonu. Spojrzałam na nią opuchniętymi i czerwonymi oczami. Jej mina zmieniła się diametralnie.
- Co się stało Lottie?- Spytała przejęta kierując się do mnie.
- Czemu mi nie powiedziałaś Perrie?- Zadałam jej pytanie załamanym głosem. Czy moje życie to jedno wielkie kłamstwo?
--------------------------------------------------------------------------

 Sieeemka :D Niestety rozdział trochę później :( To przez pewnego samolubnego pana zwanego "Ksawery". Was też przeleciał? XD Duuużo się dzieje, co nie? Domyślilibyście się, że nasza kochana Perrie zrobiła TO z Harrym? Ja też nie xd Mam nadzieję, że się podoba i przez moje okropne pisanie nie ubyło czytelników :c

Irish Cat♥

Hi! Co tam, co tam? Ile kilogramów przybyło po 6 grudnia, co? Rozdział z jednodniowym opóźnieniem ale to wina Ksawerego i filmiku, który oglądałyśmy: buhahaha a więc ten, proszę o komentarze bo to na prawdę pomaga :d Mam nadzieję, że wam również spodoba się rozdział i przyznaję się bez bicia: to ja tak namieszałam z Harrym i Perrie: SORRY :D
A i dziś bez Pauli :(
Kamila♥

9 komentarzy:

  1. Tak, tak pan Ksawery też nas przeleciał xd

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wiem o co chodzi z tym ksawery. A zresztą zawsze byłam zacofana z nowościami więc to norma . A co do rozdziału . Jedno wielkie OMG !!! Uwielbiam was <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ten huragan co był nad Polską nazywa się Ksawery. :D

      Usuń
  3. wow ! nigdy bym nie powiedziała że Perrie i Harry!!!! wow dzieje sie

    OdpowiedzUsuń
  4. Perrie i Harry? Biedny Zayn,albo i nie bo wolę go z Lottie :P Nom,mnie Ksawery też przeleciał xD Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam Was do Libster Award :) Więcej na http://it-happens-fanfiction.blogspot.com/

      Usuń
  5. super, spodziewałam się wszystkiego ale nie Perrie i Harrego... uwielbiam to opowiadanie :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Super dawaj jak najszybciej następny ^_~

    OdpowiedzUsuń
  7. suuuuper rozdział a tak wgl to szok! Harry z Perrie? tego to się nie spodziewałam no ale zobaczymy co bd dalej <3 już się nie mogę doczekać

    OdpowiedzUsuń