wtorek, 29 października 2013

Smutna wiadomość

Hej. Jak wiecie pisałam tego bloga wraz z Magdą, która niestety musiała nas opuścić. Ma bardzo dużo nauki i brak jej czasu na pisanie. A więc żegnamy Magdę ogromny HUUUUUUGIEM ♥ Dobra do sedna. Chodzi o to, że poszukuję osoby do pomocy przy blogu, który założyłam z Magdą: BLOG Jeśli miałaś, masz bądź chcesz mieć styczność z pisaniem proszę cię (jeżeli oczywiście chcesz prowadzić ze mną bloga) wyślij na mój e-mail: kamila-maciejewska123@wp.pl jakiś kawałek swej twórczości. I jeszcze coś. Czy chciałby ktoś pomóc mi z tym blogiem? Jeżeli tak to również cię proszę o wysłani mi próbki swojego tekstu na e-mail.
Sama postaram się dodać rozdział najpóźniej w sobotę, który napiszę sama lub z którąś z dziewczyn, jeżeli takowe się zgłoszą. A więc! Czekam!I jeszcze raz: Żegnaj Magda, mam nadzieję, że jeszcze coś razem napiszemy! :*
Kamila♥

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 14

Budziłam się po woli przecierając oczy dłonią.
 Gdy tylko otworzyłam oczy w mojej głowie coś 'eksplodowało' i fala bólu zalała moje ciało. Jęknęłam cicho i znów zamknęłam oczy mając nadzieję, że to przyniesie mi chwilową ulgę.
- Lottie? Nie śpisz?- Otworzyłam po woli oczy usłyszawszy cichy szept Zayn'a. Podparłam się na łokciach i spojrzałam na siedzącego w fotelu bruneta.
- Przed chwilą się obudziłam.- Odparłam i usiadłam na miękkim materacu rozmasowując dłońmi skronie.
- Boli cię głowa?- Pokiwałam głową w odpowiedzi.- Zaraz przyniosę ci jakieś tabletki, dobrze?
- Nie. Nie trzeba zaraz mi przejdzie.- Wymusiłam uśmiech i odgarnęłam z czoła włosy, które po chwili opadłby na moje oczy.- Czy ty całą noc spędziłeś na tym fotelu?
- Teoretycznie to tylko połowę.- Mrugnął do mnie.- Rozmawiałem z Perrie, prosiła abyśmy rano wrócili do domu.- Dodał spokojnie obserwując moją reakcję. 
Westchnęłam i spuściłam głowę przełykając zdenerwowana ślinę.   
- Ale to dzisiaj rano czy jutro rano?- Zapytałam cicho i spojrzałam na Zayn'a. Chłopak uśmiechnął się do mnie i rozparł z westchnieniem w fotelu. 
- Nie chcesz tam wracać.- Bardziej stwierdził niż zapytał.
- To nie tak, że nie chce. Ja po prostu... Nie wiem czy mam siły na konfrontację z Louisem.- Wyznałam. Dopiero po kilku sekundach doszło do mnie to, że przecież on mi nie wierzy. Nie wierzy, że Louis jest wrednym dupkiem, który za cel wybrał sobie uprzykrzanie mi życia. Miodzio. 
- Wiesz... Louis potrafi nie raz dopiec człowiekowi ale...
- Ale na pewno nie jest taki jak sądzę. Słyszałam to już nie raz Zayn, od ciebie jak i od Perrie. Nie musisz się powtarzać.- Przerwałam mu gwałtownie. 
- Lottie to nie tak. Ja po prostu znam Louisa i nie mogę sobie wyobrazić żeby on był zdolny do nienawidzenia kogoś.- Spojrzałam w jego oczy i zdusiłam w sobie sarkastyczną odpowiedź.   
- Jeżeli mamy jechać to jedźmy.- Odpowiedziałam i wstałam z łóżka wzdychając zmęczona całym swoim życiem. 
***

Chciałam biec ale coś trzymało mnie w miejscu. Spojrzałam w dół, na swoje nogi i zauważyłam, że wspina się po nich jakaś czarna maź uniemożliwiająca mi poruszanie się. Chciałam krzyknąć ale zamiast tego z moich ust wydobył się cichy skowyt. Zachwiałam się przez co upadłam na ręce, które też zaczęła pokrywać ciemna maź. Starałam się wyciągnąć choć jedną rękę, ale nie przyniosło to żadnego skutku.
- Zawsze sądziłem, że ładnie ci w czerni.- Podniosłam głowę i ujrzałam, stojącego przede mną Louisa. Jak zwykle na jego twarzy gościł pewny uśmieszek.
- Co się dzieje? Co to jest?- Szeptałam i zaczęłam kaszleć czując smród mazi, która po woli pięła się coraz wyżej.
- Zginiesz. To się właśnie dzieje.- Louis ukucnął obok mnie i odgarnął z mojej twarzy blond kosmyk włosów.- Wreszcie znikniesz z naszego życia i wszystko wróci do normy.- Dodał i pocałował mnie w policzek gdzie po chwili pojawiła się czarna macka. 
Louis wyprostował się rzucił mi ostatnie, pełne pogardy spojrzenie i odszedł w stronę białych drzwi.
- Nie!- Wrzasnęłam nim czarna maź wśliznęła mi się do ust, nosa, uszu i oczu pochłaniając mnie całą.

Otworzyłam gwałtownie oczy i wyprostowałam się. Pas bezpieczeństwa przyciągnął mnie z powrotem do siedzenia wrzynając mi się w ramię.
- Lottie?- Lekko zdezorientowana spojrzałam na siedzącego obok mnie Zayn'a. Odetchnęłam z ulgą przypominając sobie, że znajduję się w samochodzie. Bezpieczna. 
- Daleko jeszcze do domu?- Zapytałam i rozmasowałam bolące ramię. Mój wzrok spoczął na korku przed nami.
- Gdyby nie korek pewnie byśmy już tam byli.- Mulat westchnął i wygodniej rozparł się w siedzeniu.
- Coś się tam stało? Czy to po prostu następny urok wielkiego miasta?- Zayn mimo zmęczenia malującego się na jego twarzy uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Wielkie miasta mają dużo uroków lepszych niż kilometrowe korki. Ale tak serio to podobno był tam jakiś wypadek.- Wytłumaczył mi i zaczął szukać w radiu stacji, która puszczałaby jakąś muzykę, a nie same wiadomości.
- Myślisz, że Perrie będzie na mnie zła?- Zapytałam po kilkuminutowej ciszy, która zapadła między nami. 
- Na ciebie? Niby za co?- Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi. 
Wyjrzałam za szybę na śpieszących się ludzi. Każdy z nich gdzieś zmierzał, szedł gdzieś gdzie ktoś na niego czekał.
 Może ta rozmawiająca kobieta przez telefon ma męża i dzieci, które czekają na nią w domu?
 Może ten mężczyzna w garniturze niosący w ręce teczkę jest sam bo za bardzo oddał się pracy?
 Może te starsze małżeństwo właśnie dziś zaśnie przy sobie po raz ostatni? Niby każdy z nas ma wyznaczoną dla siebie ścieżkę, a co by było gdybym chciała ją zmienić? Może chciałabym cofnąć się w czasie i nigdy nie przyjeżdżać do Londynu? 
***
Wysiadłam z samochodu i ze spuszczoną głową skierowałam się w stronę wejścia. Byłam bardzo ciekawa czy Zayn poszedł do fanek stojących przed domem, ale nie byłam w stanie się obejrzeć. Nacisnęłam klamkę, a drzwi ustąpiły mi z cichym skrzypnięciem i już po chwili znalazłam się w ciepłym korytarzu. 
- Perrie?- Zawołałam i ruszyłam w stronę salonu. Zajrzałam do środka i ujrzałam siedzącą tam blondynkę wraz z Harrym.
- Lottie! Tak bardzo się martwiłam.- Perrie wstała i chciała do mnie podejść ale gdy ja zrobiłam krok w tył ona zatrzymała się zdziwiona moim zachowaniem.
- Jestem zmęczona. Pójdę do siebie.- Powiedziałam cicho cały czas patrząc na Harry'ego. Wycofałam się po woli do korytarza, a potem zaczęłam wspinać się po schodach rozpinając po drodze bluzę Zayn'a, którą mi pożyczył gdy zobaczył jak się trzęsę. 
Gdy miałam nacisnąć klamkę od mojego pokoju zostałam odwrócona szybkim ruchem, i przyciśnięta do ściany. Nim zdążyłam krzyknąć czyjeś usta spotkały się z moimi. Najpierw nachalny pocałunek, który miał zachęcić mnie do kontynuacji stawał się co raz bardziej namiętny i osobisty.
Tylko jedna osoba potrafiła tak całować.
Mimowolnie wplotłam swoje palce w loki Harry'ego i pociągnęłam za nie lekko, a usta bruneta przywarły jeszcze bardziej do moich. 
- Przepraszam.- Wyszeptał gdy odsunął się ode mnie. Mój wzrok spoczął na jego lekko rozchylonych, czerwonych wargach. Tak bardzo pragnęłam znów poczuć ich smak, ale wiedziałam, że to jest złe i nie mogę dać ponieść się emocją.
- Już na to za późno.- Odpowiedziałam mu i odepchnęłam lekko od siebie po czym odwróciłam się tyłem i otworzyłam sobie drzwi od pokoju. Nim odgrodziłam się od niego spojrzałam w jego oczy, w których krył się strach i niepokój.- Spieprzyłeś to Harry. Spieprzyłeś to wszystko.- Dodałam i zamknęłam drzwi nim chłopak zdążył się odezwać. 
Oparłam się plecami o drzwi i zjechałam po nich na podłogę. Obraz zaczął mi się rozmazywać, a po chwili po moich policzkach zaczęły płynąć słone łzy, które pokazywały to jaka jestem słaba i naiwna. 
Nie rozumiem co takiego jest w tym chłopaku co tak mnie do niego ciągnie. Dlaczego nie mogę wyrzucić go ze swojej głowy? Dlaczego nie mogę pozbyć się uczucia pustki, gdy jestem z daleka od niego? Chciałabym go znienawidzić. Zapomnieć. Kochasz go. Kocham? Co to w ogóle znaczy? 
Chodzi o te dziwne uczucie w brzuchu? 
O uśmiech na twarzy na widok 'tej' osoby? 
Miłość to tylko pojęcie względne. Nigdy nie kochałam kogoś innego oprócz rodziny. 
Czy to jest takie same uczucie?
A może to coś silniejszego, intensywniejszego? 
Albo po prostu to jakiś wymysł, i każdy się chwyta tej miłości, bo nie chce być sam. Ty też nie chcesz. 
***
- Proszę.- Powiedziałam i odłożyłam książkę wcześniej zaznaczając stronę, na której skończyłam czytać. Drzwi otworzyły się, a do środka wszedł dumnym krokiem Louis. 
- Dawno nie rozmawialiśmy, prawda Lottie?- Brunet usiadł na brzegu łóżka i zmierzył mnie wzrokiem. Na pewno nie prezentowałam się pięknie w rozciągniętej bluzie i szarych leginsach. 
- Taa i te dawno było najpiękniejszym okresem mojego życia.- Odpowiedziałam mu nie kryjąc arogancji i niechęci do niego.
- Och dlaczego jesteś dla mnie taka nie miła? Ranisz moje uczucia.- Louis przyłożył sobie ręce to klatki piersiowej tam gdzie znajdowało się serce.
- Najpierw trzeba je mieć.
- Uważaj Lottie. Chyba zapomniałaś z kim rozmawiasz. Wiesz, że potrafię być nie miły chyba nie chcesz abym się taki stał, prawda?
- Nigdy nie zapominam jakim egoistą i socjopatą jesteś.- Odpowiedziałam i wzięłam do ręki książkę i znów zaczęłam czytać.
- Na prawdę jesteś aż taka głupia?- Książka wyleciała z moich rąk za sprawą uderzenia Louisa. Kiedyś bym pewnie krzyknęła przerażona, ale teraz tylko spojrzałam na niego obojętnie.
- Skończyłeś? Zajęta jestem.- Chciałam schylić się po lekturę, ale Louis przycisnął mnie do łóżka umiejscawiając moje obie ręce ponad moją głową.
- Jesteś taka... Naiwna. I głupia.- Brunet przechylił głowę w bok uważnie obserwując moją twarz.
-Naiwna? Bo co? Dałam się zwieść Harry'emu? Myślałam, że tutaj na prawdę zacznę żyć? Ja to wiem Louis.
- Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi.- Chłopak zmrużył oczy.- Wiesz... Gdy pojechaliście z Harrym nad te wasze jeziorko bardzo byłem ciekaw co trzymasz w swoim pokoiku. I wiesz co? Najbardziej spodobał mi się twój zeszycik, który ukryłaś pod poduszką.- Zaczęłam się szarpać przez co Louis powiększył swój nacisk na moje nadgarstki.
- Ty chuju.- Powiedziałam nie myśląc nad konsekwencjami. To co się potem stało... Byłam raczej przygotowana na jakiś krzyk, lub uderzenie mnie w twarz, ale Louis zaczął się śmiać. Tak prawdziwie.
- Och już kiedyś mnie tak nazwałaś.- Louis najwyraźniej zauważył moje zdziwienie.- Na weselu. Spiłaś się tak bardzo, że zrobiłaś się dość wylewna.- Wytłumaczył mi i zszedł ze mnie.- Perrie coś od ciebie chciała.- Dodał i jak gdyby nigdy nic wyszedł z pokoju.
Zeszłam na dół i od razu skierowałam się do salonu zastając tam Zayn'a, Perrie, Harry'ego i Louisa. 
- Perrie? O co chodzi?- Zapytałam gdy zobaczyłam ich zdenerwowane miny. Harry spuścił głowę na dół, a Louis szepnął coś do niego. 
- A więc Harry teraz powiesz nam co się wydarzyło nad jeziorem?- Perrie wstała z kanapy wyraźnie zaniepokojona i zdenerwowana. Wciągnęłam głęboko powietrze i spojrzałam przerażona na Zayn'a.
- Nie chce tego słuchać.- Powiedziałam, ale mimo wszystko nie ruszyłam się z miejsca. Nie mogłam.
- A więc...- Zaczął Harry i podniósł lekko głowę ale nie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem.- Rozmawiałem z Lottie i powiedziałem jej, że... No, że coś do niej czuję. Byłem pewny, że ona też coś do mnie czuję ale... Ona zaczęła się śmiać i...- Harry spojrzał na mnie z wyraźnym smutkiem na twarzy.- Powiedziała mi, że jestem żałosny, i że kocha kogoś innego.
- Co ty pieprzysz?!- Krzyknęłam zdenerwowana. Nie spodziewałam się tego. Nie po nim. Już prędzej pomyślałabym, że Liam lub Niall mogą coś takiego zrobić.
- Powiedziała ci kogo kocha?- Louis przytulał Harry'ego niby w pocieszającym geście ale doskonale wiedziała, że oni po prostu grają. Udają przed Perrie i Zayn'em, tylko jeszcze nie wiedziałam czemu to robią.
- Tak. Powiedziała, że... Że kocha Zayn'a.- Moje oczy zrobiły się dwa razy większe, a oddech uwiązł w gardle. 
- Ona co zrobiła?- Perrie stanęła obok Harry'ego i Louisa patrząc na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- Powiedziała, że kocha Zayn'a, a on ją.
- Nie prawda!- Krzyknęłam, a Harry znów spuścił głowę.- No powiedz im! Powiedz co zrobiłeś razem z Louisem! No dalej! Na co czekasz?!- Łzy wypełniły moje oczy, po to by po kilku sekundach spłynąć po moich policzkach nie pierwszy dziś raz. 
- Skoro to nie jest prawdą to możecie oczywiście zaprzeczyć, prawda?- Louis wstał z fotela i stanął z założonymi na piersi rękoma.
- Oczywiście, że możemy. Nie kocham Zayn'a. A przynajmniej nie w takim sensie jak myślicie.- Zaprzeczyłam od razu i spojrzałam na siedzącego cicho Zayn'a.- No dalej. Powiedz im.- Ponagliłam go.
- Lottie, ja...
- No powiedz!- Krzyknęłam.
- Nie mogę.- Wyszeptał i schował twarz w dłoniach. Mój wzrok od razu spoczął na stojącej Perrie.
----------------------------------------------------------
Hej. Przepraszam, że nie dodałam w piątek ale nie miałam kiedy go skończyć. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba mimo tego, że jest krótki :D Zaskoczone? Bo ja bardzo :P To co? Liczymy na wasze komentarze iiiiii. I nie wiem kiedy pojawi się następny więc ten, czekajcie :* Pa! 
Kamila ♥
Magda :*

piątek, 11 października 2013

Rozdział 13

- Nie, nie Lottie źle mnie zrozumiałaś. Ja… Chce cię bardzo ale…- Uciąłem gdy jej niebieskie oczy napotkały mój wzrok. Dasz radę.- Lottie ja muszę ci się do czegoś przyznać.

Bezradność. To jest to co właśnie czułam. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nie wiedziałam czy mam krzyczeć, płakać, roześmiać się. Nigdy nie byłam w podobnej sytuacji i nawet przez głowę mi nie przeszło, że kiedyś się w niej znajdę.
- Lottie proszę cię odezwij się. Krzycz, uderz mnie, cokolwiek.- Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że cały czas wpatruję się w jego zielone, błyszczące oczy.
- Wyjdź.- Powiedziałam spokojnie, cały czas utrzymując z nim kontakt wzrokowy. Czułam, że się rozpadam, czułam, że się poddaję. 
Oczy zaczęły mnie piec gdy siłą powstrzymywałam łzy. Nie mogłam płakać. Nie przy nim.
- Proszę cię, daj mi to...
- Wynocha! Jesteś taki sam jak on!- Wrzasnęłam przerywając mu w połowie zdania. Gdy mrugnęłam pierwsze słone kropelki wypłynęły z moich oczy, płynąc w dół po ciepłych policzkach. 
- Przepraszam, na prawdę przepraszam.- Wyszeptał i wyszedł z pokoju zamykając za sobą cicho drzwi.
Wściekła chwyciłam stojący na etażerce wazon i rzuciłam nim w drewniane drzwi, za którymi zniknął zielonooki debil. Chciałam krzyczeć, wyżyć się na czymś lub kimś. Jeszcze przed chwilą nie wiedziałam jak mam się zachować, co mam zrobić. A teraz?
 Usiadłam na podłodze opierając się plecami o łóżko. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej i objęłam je rękoma. Łzy mimowolnie spływały po mojej twarzy skapując potem na bluzkę. Założyłem się. Te słowa cały czas rozbrzmiewały w mojej głowie nie pozwalając mi zrozumieć co właściwie się stało. Co takiego zrobiłam, że teraz wszyscy chcą mnie zniszczyć. Czym im zawiniłam? Nie potrafiłam tego zrozumieć. I właściwie nie to było najgorsze. Najgorsze było to, że ja mu zaufałam. Zaufałam Harry'emu, a on to po prostu wykorzystał żeby wygrać jakiś pieprzony zakład. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego aż tak bardzo on i Louis mnie nienawidzą. 
Telefon, który cały czas spoczywał w mojej kieszeni zaczął wibrować co doprowadzało mnie do frustracji. Gdy zaczął dzwonić drugi raz wyciągnęłam go z kieszeni i odrzuciłam połączenie nawet nie patrząc na to kto próbuję nawiązać ze mną kontakt. Po zaledwie kilku sekundach urządzenie znów zaczęło wibrować w mojej dłoni dlatego przejechałam palcem po ekranie i przyłożyłam urządzenie do ucha.
- Lottie! Dlaczego do cholery nie odbierasz?- Rozgniewany i zmartwiony głos Zayn'a, rozbrzmiał po drugiej stronie.
- Bo nie mam ochoty na rozmowy. Czego chcesz?- Wiem, że byłam niemiła w stosunku do niego co było nie fair ponieważ on zawsze był uprzejmy co do mojej osoby ale w tej chwili na prawdę nie miałam ochoty na jakiekolwiek rozmowy.
- Lottie? Wszystko w porządku? Dlaczego Harry nie odbiera telefonu?- Czułam jak moją głową wypełniają najróżniejsze scenariusze tego co w tej chwili może robić brunet.
- Nie wiem i szczerze to mało mnie to obchodzi.- Odparłam mijając się z prawdą. Oczywiście, że obchodziło mnie to co Harry w tej chwili robi ale wiem, ze powinno być inaczej. Właśnie powinno.
- Co się stało? I nie mówi mi, że nic bo serio się wścieknę. Louis od waszego wyjazdu chodzi jakiś zadowolony i mówi, że po waszym powrocie wszystko się zmieni. Perrie jest na mnie wściekła o to, że niby jej nie wieżę. Więc proszę cię chociaż kurwa ty powiedz mi o co chodzi i co się stało.- Jego ton głosu brzmiał groźnie i ani trochę przyjaźnie.

- Nie, nie Lottie źle mnie zrozumiałaś. Ja… Chce cię bardzo ale…- Uciął gdy moje niebieskie oczy napotkały jego wzrok. - Lottie ja muszę ci się do czegoś przyznać.- Obserwowałam jak jego mięśnie napinają się o rozluźniają, jak jego szczęka zaciska się i rozluźnia.
- Harry? Wszystko w porządku?- Zapytałam i położyłam dłoń na jego ramieniu chcąc go jakoś uspokoić.
- Nie zasługuję na to abyś mnie dotykała.- Powiedział i ściągnął delikatnie moją dłoń.- Jestem chujem, Lottie.
- Przestań.- Przerwałam mu momentalnie.- Przestań tak o sobie mówić.- Dodałam spokojniej i chwyciłam jego smutną twarz w moje dłonie.- Jesteś cudownym chłopakiem Harry.
- No właśnie nie. Jestem kretynem, Lottie. I tak bardzo cię przepraszam. Gdybym wiedział... Boże gdybym był choć trochę mądrzejszy.
- Harry proszę cię powiedz wreszcie o co chodzi bo zaczynam się bać. Serio.- Moje serce przyspieszyło na tyle, że słyszałam jak krew krąży w moich żyłach coraz większym ciśnieniem.
- Gdy do nas przyjechałaś... Louis do mnie zadzwonił i złożył pewną propozycję. Ja na początku nie chciałem się zgodzić dopóki cię nie zobaczyłem. Potem... Jakoś tak samo wyszło, że się zgodziłem.
- Na co się zgodziłeś? Jaką propozycję złożył ci Louis?
- Zgodziłem się na... On chciał się założyć. Chciał się założyć o ciebie. Wygra ten, który pierwszy się z tobą prześpi.- Wyszeptał i spuścił głowę na dół. Moje ręce zsunęły się z jego twarzy i zawisły bezwładnie wzdłuż mojego ciała.

- Zayn... Możesz po mnie przyjechać? Proszę?- Wychlipałam i zaniosłam się płaczem, który wyrywał pojedyncze szlochy z mojego ciała.  
- Boże Lottie, ty płaczesz? Jezu oczywiście, zaraz będę tylko powiedz mi gdzie jesteście.
- Nie wiem Zayn. Wiem tylko tyle, że to jest jakieś jezioro na obrzeżach miasta nie wiem gdzie dokładnie to jest.- Pociągnęłam nosem i spojrzałam przerażona na drzwi, za którymi coś skrzypnęło. 
- Dowiem się gdzie to jest i przyjadę po ciebie, dobrze?- Nie odpowiedziałam tylko przerwałam połączenie i rzuciłam telefon na podłogę obok mnie. 
Łzy cały czas spływały po mojej twarzy ale nie przejmowałam się tym w jakimś wielkim stopniu. Było mi wszystko jedno czy będę płakać czy nie. 
***

Siedziałam przez cały czas w pokoju użalając się nad swoim nędznym losem. Harry starał się dostać do pokoju, w którym się zamknęłam ale na szczęście mu się to nie udało. Jakąś godzinę temu dostałam SMS-a, od Zayn’a, że Louis powiedział mu gdzie jesteśmy i już po mnie jedzie. Szczerze, to miałam nadzieję, że Perrie też przyjedzie. Może i byłyśmy pokłócone ale to właśnie jej w tej chwili potrzebowałam najbardziej. Potrzebowałam tego aby mnie przytuliła, powiedziała, że w końcu wszystko będzie dobrze i nie powinnam się martwić. Tak potrzebowałam kłamstwa bo tylko to może jakoś pomóc.

Usłyszałam jak ktoś wchodzi po schodach i mocniej ścisnęłam poduszkę przygotowując się na następne pełne skruchy słowa Harry’ego.

- Lottie, to ja Zayn. Proszę otwórz.- Poderwałam się z miejsca gdy usłyszałam głos mulata. Podeszłam do drzwi i położyłam dłoń na klamce. Co jeżeli jest z nim Harry?

Wolną ręką przekręciłam klucz w zamku po czym nacisnęłam klamkę. Otworzyłam drzwi i zmrużyłam oczy przed jasnym światłem z korytarza.

- Wchodź.- Powiedziałam cicho i odsunęłam się z przejścia. Zayn wszedł posłusznie do pomieszczenia, a gdy znowu zamknęłam drzwi, pokój ogarnęła ciemność. 
- Lottie powiesz mi co się do cholery stało?- Zayn odwrócił się w moją stronę i mimo ciemności byłam pewna, że wpatruję się on w moją twarz. 
Bez żadnego słowa wyjaśnienia przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy chcąc zapomnieć choć na chwilę o otaczającej mnie rzeczywistości, która nie była taka kolorowa, jakbym chciała. 
- Przyjechała z tobą Perrie?- Zapytałam nadal wtulona w jego ciało. Zayn nie był mi dłużny. Jego silne ręce oplatały mnie w pasie trzymając blisko siebie.
-  Nie. My tak jakby się pokłóciliśmy i... No wiesz została w domu.- Odpowiedział mi. Odsunęłam się od niego na kilka centymetrów i spojrzałam z dołu na jego skąpaną w ciemności twarz.
- Pokłóciliście się przeze mnie?- Zadałam następne pytanie czując narastającą panikę. Nie chciałam aby oni się kłócili, a tym bardziej przez kogoś takiego jak ja. 
- Nie. Nie przez ciebie.- Nie wiem dlaczego ale wydawało mi się, że on kłamie. Zayn przeważnie utrzymywał kontakt wzrokowy z osobami, z którymi rozmawiał, a teraz jego oczy były skierowane na okno, po lewej stronie.
- Proszę nie okłamuj mnie. Tylko nie ty.- Znów się do niego przytuliłam.- Proszę. Nie ty.- Wyszeptałam i starałam się zwalczyć cisnące się do oczu łzy. Na daremno. 
- Nie okłamuję cię Lottie. Nigdy bym tego nie zrobił.- Zayn zaczął głaskać mnie po plecach w uspokajającym geście, ale ja raczej zrobiłam się bardziej senna niż spokojna.
- Możesz mnie stąd zabrać? Proszę?
- Oczywiście. Po to tu jestem. Weźmiemy tylko twoją torbę i możemy jechać, dobrze?- Gdy Malik odsunął się ode mnie zadrżałam i poczułam się jakby pusta bez jego ciepłego ciała przy swoim.
Zayn podniósł moją torbę stojącą w rogu pokoju i podszedł do mnie oplatając moje ramiona swoją ręką. Otwarł drzwi i przepuścił mnie pierwszą po ty by po chwili iść ze mną ramię w ramię po schodach. 
Gdy ujrzałam siedzącego przed kominkiem Harry'ego zadrżałam, a przytulający mnie Zayn na pewno to poczuł co mogę wywnioskować ze spojrzenia, jakie mi posłał.  
- Lottie proszę cię daj mi to wszystko wytłumaczyć.- Harry podniósł się z fotela i ze smutkiem wymalowanym na twarzy zrobił kilka kroków w naszą stronę ale ostatecznie zatrzymał się i wpatrywał we mnie.
- Tu nie ma nic do tłumaczenia. Wszystko jest jasne.- Odpowiedziałam i nie czekając na Zayn'a ruszyłam w stronę wyjścia. Gdzieś głęboko w sobie miałam nadzieję, że Harry zacznie krzyczeć, błagać abym została i wysłuchała tego co ma mi do powiedzenia ale on tylko stał. Stał i patrzył jak Zayn zamyka za sobą drzwi odgradzając mnie od niego. 
Przez ciemność jaka ogarniała drogę nie wiedziałam gdzie jesteśmy, jak daleko odjechaliśmy od jeziora i  czy zbliżamy się do domu. 
- Lottie czy Harry zrobił ci coś na co ty nie wyrażałaś zgody?- Zayn cały czas wpatrywał się w drogę walcząc z chęcią spojrzenia na mnie.
- Tak ale to nie jest to co myślisz.- Odpowiedziałam cicho i rozparłam się w fotelu kładąc głowę na zagłówek.
- Powiesz mi co się tam stało?- Czy ci powiem? Kiedyś pewnie tak. Na pewno nie teraz. Nie chcę o tym myśleć, a co dopiero mówić. 
- Jestem śpiąca.- Wyszeptałam i pozwoliłam swoim powiekom opaść. Zayn włączył radio, a ja zaczęłam wsłuchiwać się w ciche i spokojne słowa piosenki: One nights so loveless, love, I hope it made you feel good. Knowing how much I adored you*.   

Zayn.

Ułożyłem Lottie w łóżku i przykryłem kocem nie chcąc jej budzić aby się przebrała w piżamę. Wiedziałem, że jest zmęczona więc nie chciałem męczyć jej jeszcze bardziej. Sam ściągnąłem jedynie swoją skórzana kurtkę, którą powiesiłem na oparciu fotela, na którym po chwili usiadłem. 
Śpiąca blondynka wymamrotała przez sen imię bruneta, a we mnie się zagotowało. Nie wiem co Harry jej zrobił ale wiem, że to na pewno nie była błahostka. Poznałem Lottie na tyle dobrze iż wiem, że nie łatwo ją skrzywdzić, a Harry'emu najwyraźniej się to udało co niestety mnie niepokoiło.
Telefon znajdujący się w mojej kieszeni zaczął wibrować, a ja pośpiesznie go wyciągnąłem z obawy, że może on obudzić Lottie. 
- Halo?- Zapytałem i wstałem z trudem z fotela. Zmęczenie dawało o sobie znać ale mimo wszystko byłem zdeterminowany aby czuwać przy blondynce. 
- Zayn? Gdzie jesteś? Martwię się.- Zamknąłem oczy usłyszawszy w słuchawce zmartwiony głos Perrie.
- Nie musisz. Jestem w hotelu z...- Urwałem i spojrzałem na Lottie.-... Z Lottie.- Dokończyłem i przetarłem kark ręką.
- Z Lottie? A ona nie powinna być z Harrym?- Teraz zmartwienie ustąpiło ale nastąpiło zdziwienie i mogę się założyć, że potem przyjdzie czas na złość i ''bukiet'' przekleństw.
- Powinna ale coś... Po prostu poprosiła mnie abym po nią przyjechał i zabrał stamtąd. Poprztykali się o coś z Harrym. Do jutra im przyjedzie.- Powiedziałem od niechcenia. Do jutra. Aha, już to widzę.
- I zadzwoniła do ciebie... A nie do mnie?- Doskonale zdawałem sobie sprawę, że Perrie czuję się teraz zdradzona i oszukana, ale nawet nie poczułem się z tego powodu smutny. Już nie. 
 - Właściwie to ja zadzwoniłem do niej. Dobra Pezz nie ważne. Jestem zmęczony chciałbym się położyć.
- Tak, tak dobrze. Rozumiem. Zayn proszę cię wróć z samego rana do domu. Razem z Lottie.- Pokiwałem głową, chociaż ona nie mogła tego zobaczyć i przerwałem połączenie. Nie miałem pojęcia co mam jej powiedzieć więc to wydawało się najlepszym rozwiązaniem.
Wróciłem na swój fotel i utkwiłem swój wzrok w spokojne śpiącej Lottie. Taka piękna, taka naiwna. 

Perrie.

Zeszłam na dół kierując się w stronę kuchni. Zapaliłam tylko jedną lampkę nie chcąc za bardzo porazić swoich oczu. Z lodówki wyciągnęłam karton z sokiem, a z szafki szklankę. Nalałam sobie trochę pomarańczowej cieczy i zaczęłam wpatrywać się w szklankę, która po woli zaczęła pokrywać się małymi kropelkami wody. 
- Perrie?- Poniosłam głowę do góry słysząc cichy i zachrypnięty głos Louisa. Uśmiechnęłam się do niego lekko i upiłam trochę soku. 
- Cześć Louis.- Przywitałam się miło nie patrząc na niego. Przetarłam twarz dłońmi czując zmęczenie ale mimo wszystko nie mogłam zasnąć. Nie bez niego.
- Dlaczego nie śpisz?- Brunet przysiadł się do mnie i również nalał sobie soku ale on w porównaniu do mnie wypił wszystko od razu. 
- Nie mogę zasnąć. Odzwyczaiłam się od spania samej i tak jakoś mi dziwnie.- Wzruszyłam ramionami ze smutnym uśmiechem na ustach.
- Sama? A gdzie twój rycerz na ośle?- Chłopak trącił mnie lekko ramieniem, a ja zakołysałam się na wysokim krześle.
- Pokłóciliśmy się, a potem pojechał po Lottie. Są teraz w jakimś hotelu. Razem.- Nieświadomie ścisnęłam mocniej szklankę trzymaną w dłoniach. Najwyraźniej Louis to zauważył ponieważ wyciągnął mi szkło z dłoni.
- Jesteś zazdrosna? O Lottie? Proszę cię. Gdyby to była jakaś nasza super sąsiadka z cyckami do ziemi to jeszcze mógłbym to zrozumieć, ale Lottie?
- No wiem, wiem. Ale nic na to nie poradzę. Zayn bardzo ją lubi, a ona jego też więc...- Znów wzruszyłam ramionami czując się coraz głupiej.
- Posłuchaj mnie Perrie. Lottie to twoja kuzynka i ona bardzo cię kocha. Na pewno nie odbiłaby ci Zayn'a, uwierz mi. Wiem, że ona mnie nie lubi i z chęcią dowiedziałbym się dlaczego ale to nie działa w dwie strony. Moim zdaniem Lottie jest miłą i pogodną dziewczyną, która nie odbija chłopaków swoim kuzynkom. A po za tym Harry ma coś do Lottie więc wiesz. Nie ma szans.- Spojrzałam na Louis'a i uśmiechnęłam się do niego. Louis może nie należał do najmądrzejszych osób, ale za to był bardzo pomocny. Nie rozumiem dlaczego ona go nie lubi.
-------------------------------------------------------
* Nocami tak bez miłosnymi, ukochany, mam nadzieję, że sprawiło to, że poczułeś się lepiej, wiedzą jak bardzo cię uwielbiałam.

Hej. Miałam poprawić wszystko wczoraj ale od rana do południa nie miałam czasu, a potem brat wyciągnął mnie ze swoimi przyjaciółmi do kina i wróciłam coś koło drugiej sooo. Trochę późno. Mam nadzieję, że rozdział przypadł wam do gustu, i że nie musieliście długo czekać. Przypominam, że możecie zadawać pytania bohaterom:http://ask.fm/LottieSmithX
Zapraszam również na swojego bloga:  http://cichy-dzwiek-samotnosci.blogspot.com/ 
Dziękuję bardzo i do zobaczenia! :*
Kamila♥
Magda :*