niedziela, 7 grudnia 2014

Epilog

Oboje znajdowali się w innych pomieszczeniach, ale czuli swoją obecność co zdecydowanie polepszało ich nastój. Nie widzieli się, ale wiedzieli, że zobaczą się już za chwilę. Dziwne prawda?
Minęło już sporo czasu od przyjazdu normalnej Charlotte do Londynu. Zwykła prosta dziewczyna, która marzyła o nowym życiu dostała je wraz z kilkom innymi niespodziankami, których zdecydowanie się nie spodziewała. Nie sądziła, że znajdzie miłość, że będzie miała dwójkę cudownych dzieci oraz, że zdobędzie grono wspaniałych przyjaciół. Mimo tych wszystkich przeciwności losu, kłótni i chwil żalu każdy był teraz szczęśliwy.
- Harry! - krzyknęła zdenerwowana dziewczyna, a chłopak siedzący w salonie westchnął, ale posłusznie wstał z kanapy i skierował się do kuchni, w której stała jego żona z założonymi rękami na biodrach.
- Tak kochanie? - Harry odezwał się miłym głosem chcąc jakoś poprawić swoją sytuację. Nie wiedział co takiego znów zrobił, ale zdawał sobie sprawę, że na pewno coś musiał wykonać źle. Znowu.
- Powiedz mi proszę czy ja muszę narysować ci instrukcję obrazkową? - zapytała i spojrzała na niego spod uniesionych wysoko brwi. Przez głowę Harry'ego przeleciała myśl, że jego żona wygląda pięknie.
- Zależy do czego miałaby ona być - powiedział powoli i rozejrzał się dyskretnie po kuchni sprawdzając czy może przez przypadek nie rozwalił szafki gdy szukał pojemników na śniadanie dla dzieci.
- Do używania mózgu - dogryzła mu dziewczyna, a on wywrócił oczami co doprowadziło Lottie do szału. - Nie wywracaj na mnie oczami! Ja już nie wiem jak mam do ciebie dotrzeć - dodała mocniejszym tonem głosu, co zaniepokoiło chłopaka. Musiał nieźle narozrabiać jeżeli jego zwykle spokojna żona zaczynała krzyczeć.
- O co chodzi? - zapytał cicho i był gotów do szybkiej ucieczki z kuchni gdyby na przykład Lottie postanowiła nauczyć ścierkę latać.
- O co chodzi? - ton głosu Lottie był wprost przepełniony ironią. - Ile razy mam ci powtarzać żebyś zakręcał mleko i chował je z powrotem do lodówki?
Gdy Harry usłyszał powód zdenerwowania Lottie patrzył na nią przez chwilę w ciszy aż nie wytrzymał i zaczął się śmiać. Głośno i szczerze.
Lottie natomiast nie widziała powodów do śmiechu. Od dobrego roku wałkowała cały czas ten sam temat. Dla niej to było oczywiste, że jeżeli wyciąga się mleko to potem zakręca się butelkę i chowa z powrotem do lodówki, ale najwyraźniej do jej męża to nie docierało.
- Przepraszam skarbie, że popełniłem ten okropny błąd. Obiecuję, że od teraz będę chować wszystko co wyciągnę z lodówki - gdy Lottie spojrzała na jego uśmiechniętą twarz nie mogła nic poradzić na ciche westchnienie, które uciekło z jej ust.
Mogła udawać wściekłą czy zdenerwowaną, ale Harry doskonale zdawał sobie sprawę, że jego mały błąd został mu już wybaczony.
- Nieraz mam wrażenie, że mam trójkę dzieci, a nie dwójkę - powiedziała gdy chłopak przygarnął ją w swoje ramiona. Uwielbiał to robić i był pewny, że nigdy mu się to nie znudzi. Zresztą Lottie również uwielbiała gdy ręce Harry'ego oplatały ją w pasie i mocno trzymały przy jego umięśnionym ciele.
- Możemy zrobić sobie jeszcze jedno dziecko - Lottie podniosła głowę do góry i spojrzała na jego piękną twarz przyozdobioną delikatnym aczkolwiek szczerym uśmiechem.
- Pomyślimy jeszcze nad tym - odparła, a potem wspięła się na palce i złożyła subtelny pocałunek na ustach człowieka, którego kochała ponad życie.
- Fuuuj. Jensen mama gryzie tatę po twarzy! - tuż za przytuloną dwójkę rozległ się zdegustowany krzyk małej dziewczynki.
Lottie jak i Harry spojrzeli na ich mniejszą kopię z uśmiechami. Dziewczynka była bardzo podobna do Lottie, ale brązowe loczki odziedziczyła po Harrym.
Tuż obok małej Annie pojawił się straszy od niej chłopczyk, który położył ręce na jej ramionach i uśmiechnął się do swoich rodziców.
- Czytałem o tym w internecie. To się nazywa kanibalizm - odparł chłopak i obserwował jak jego rodzice zaczynają się śmiać. Każdy wiedział, że mimo swojego młodego wieku Jensen był bardzo inteligentnym dzieckiem i strasznie ciekawskim co nieraz wprawiało wszystkich w zakłopotanie gdy chłopiec zadał jakieś niewygodne pytanie.
- Kanibalami jesteście wy bo na nas żerujecie - powiedział Harry i podszedł do dwójki malców po czym przybił piątkę z Jensenem, a małą Annie wziął na ręce całując ją w policzek. - Kto zagra ze mną w 'You can dance'?
Lottie obserwowała całą sytuację z uśmiechem na ustach i poszła do salonu tuż za swoim mężem i dziećmi. Patrzyła jak Harry odsuwa kanapę robiąc więcej miejsca, a Annie przytula swojego pluszaka, którego dostała od wujka Louisa. Jensen natomiast poprawiał jej kiteczki, które odstawały po obu stronach jej głowy.

Spoglądałam na nich i mimo tego, że widziałam ich każdego dnia nie mogłam przestać się uśmiechać. To normalne prawda? Kochać kogoś do tego stopnia, że uśmiech sam pojawia się na czyjejś twarzy. Ja właśnie tak ich kochałam. A oni kochali tak mnie. Co do tego nie miałam wątpliwości.
Wszystko potoczyło się idealnie i była pewna, że nasze życie będzie spokojne. I nawet cały świat, który nas obserwuje nie zepsuje tego co zbudowałam wraz z Harrym. 
Nigdy nie pomyślałabym, że ja normalna Charlotte Smith nie zyska tylko i wyłącznie swojej nowej, prawdziwej rodziny. Ja- odnalazłam jeszcze siebie. Tą prawdziwą Charlotte Styles. 

The End.  
---------------------------------------------------------------------------
A więc... To już. Koniec. Blog dobiegł końca i jest mi teraz smutno bo zżyłam się z wami. 
Nie wiem co mam tutaj napisać, po prostu wielka pustka w głowie. Pisząc tego bloga najpierw sama, a potem z Magdą i na sam koniec z Julką doświadczyłam wiele ciekawych rzeczy i dużo się nauczyłam. Dziewczyny dużo mnie nauczyły. 
Kamila♥

 Hołd składajcie Kamili. Przyznaje się bez bicia, że ona wszystko napisała. Przepraszam, jest świetne i absbhsjzwidjd. Trudno będzie się rozstać z Lottie i Harrym i Zaynem i wszystkimi :'(( Będę tęsknić ;-; Mam nadzieje, ze widzimy się na nowym blogu ;^;
Irish Cat♥

DZIĘKUJEMY WAM ZA WSZYSTKIE WEJŚCIA, KTÓRYCH BYŁO AŻ: 80393
ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE, KTÓRYCH NAZBIERAŁO SIĘ: 693
DZIĘKUJEMY WAM ZA TEN CZAS GDY BYŁYŚCIE NIE TYLKO Z NASZYMI BOHATERAMI, ALE RÓWNIEŻ I Z NAMI. 
DZIĘKUJEMY WSZYSTKIM OBSERWUJĄCYM JAK I TYM ANONIMOM.
KOCHAMY WAS WSZYSTKICH
DZIĘKUJEMY! 
Jeżeli nadal macie ochotę z nami przeżywać różne historię zapraszamy na naszego bloga który już nie długo wystartuje z całkiem inną historią

poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 50

Wpatrywałam się zawzięcie w list, leżący tuż na przeciwko mnie mając nadzieje, że może jakimś cudem zdania przekształcą się nadając listowi całkowicie inną formę. Nie mogłam uwierzyć, że on to zrobił. Myślałam, że to tylko puste groźby, które nigdy nie zostaną spełnione. 
Badania wykonane na zlecenie sądu rodzinnego w sprawie...
Moje oczy raz za razem przeskakiwały od początku zdania do końca. Mój umysł nie przyswajał do siebie myśli, że to dzieje się naprawdę. 
Zdenerwowana chwyciłam telefon leżący tuż obok mnie i od razu wybrałam jego numer czując jak moje serce zaczyna bić coraz szybciej ze zdenerwowania. 
Cierpliwie czekałam aż sygnał oczekiwania zmieni się w jego głos, ale po chwili czekania włączyła się sekretarka, która wprawiła mnie w jeszcze większą wściekłość.
- Dlaczego musisz wszystko niszczyć? - zapytałam i rozłączyłam się odrzucając od siebie telefon, który spadł z łóżka. 
Oparłam ręce na kolanach i ukryłam twarz w dłoniach. Wszystko było dobrze. Relacje między mną a Harrym stały się niemal idealne, Jensen nie miał nawrotów choroby, przez co wreszcie mogłam odetchnąć z ulgą. Wszystko zaczynało się układać, ale oczywiście Zayn musiał coś zniszczyć. Prawdopodobnie robił to nieświadomie lub chciał pokazać, że dopnie on swego nie zważając na to, że może pozostawić po swoich działaniach naprawdę przykre wspomnienia.
- Lottie? Śpisz? - drzwi od pokoju uchyliły się lekko, a do środka zajrzał Harry, który uśmiechnął się gdy zobaczył, że siedzę na łóżku całkowicie rozbudzona. - Niall zabrał Jena do ogrodu więc mamy chwilę spokoju - uśmiechnęłam się sztucznie do chłopaka i starając się powstrzymać drżenie rąk zaczęłam składać list.
- Pójdę coś ugotować. Pewnie jesteście głodni - powiedziałam i wstałam z łóżka, ale gdy chciałam wyjść z pokoju Harry chwycił mnie delikatnie za rękę i zmusił do spojrzenia sobie w oczy.
- Aniołku co się dzieje? - zapytał, a ja westchnęłam walcząc sama ze sobą. Doskonale wiedziałam, że powinnam mu powiedzieć, ale bałam się jego reakcji. Relacje pomiędzy nim, a Zayn'em i tak były już kiepskie więc nie chciałam pogarszać sytuacji. 
- Głowa mnie trochę boli. Zaraz wezmę tabletkę i mi przejdzie - wymusiłam uśmiech i pocałowałam go w policzek zabierając rękę z jego uścisku. 
Gdy wyszłam z pokoju oparłam się o ścianę i wzięłam kilka głębokich oddechów. Musiałam się uspokoić i wziąć w garść. 
Zeszłam ze schodów i nim skierowałam się do kuchni wyjrzałam przez drzwi tarasowe czy aby Jensen jest odpowiednio ubrany na dzisiejszą pogodę. Harry jak i chłopcy naprawdę dbają o Jena, ale i im zdarza się zapomnieć, że chłopiec jest jeszcze mały i nie może długo przebywać na dworze, a tym bardziej ubrany w jakieś cienkie ciuszki. 
Weszłam do kuchni i otwarłam lodówkę zastanawiając się co ja mam im ugotować. Sobie na pewno zrobię jakąś sałatkę, ale chłopcy nie są zbyt chętni do jedzenia tego co ja. 
Usłyszałam jak Harry zbiega ze schodów i akurat jak się odwróciłam, wszedł on do kuchni ze wściekłą miną. 
- Powiesz mi co to kurwa jest? - zapytał i położył na blat list, który zostawiłam na górze. Miałam wielką ochotę zapaść się pod ziemię ze względu na swoją głupotę. 
- Harry ja... To nic takiego - powiedziałam i spuściłam głowę starając się zignorować jego wściekłe spojrzenie.
- Nic takiego? Lottie ko kurwy doskonale wiedziałaś, że zamierzam adoptować Jena, i nic mi nie powiedziałaś o planach Zayn'a? - westchnęłam po czym zamknęłam lodówkę zdając sobie sprawę, że czeka mnie trudna rozmowa z Harrym.
- Ja... Jak on mi o tym powiedział to myślałam, że... Sądziłam, że próbuje mnie tylko nastraszyć. Nie wiedziałam, że on mówił serio - moje wytłumaczenie był cholernie żałosne, ale wymyślanie kolejnych kłamstw nie miało sensu. 
- Mogłaś mi o tym powiedzieć. Porozmawiałbym z nim o tym wszystkim, ale ty jak zawsze wszystko ukryłaś - słowa Harry'ego sprawiały mi ogromny ból, ale miał rację.
- Przepraszam - wyszeptałam i usiadłam na stołku barowym, kładąc ręce na blacie. Harry odetchnął głęboko i ominąwszy wyspę kuchenną stanął za mną przytulając się do moich pleców.
- Nie skarbie. To ja przepraszam - chłopak złożył delikatny pocałunek na mojej głowie. - Rozumiem dlaczego nic mi nie powiedziałaś - dodał, a ja zmarszczyłam zdziwiona brwi i odwróciłam się do niego.
- Naprawdę to rozumiesz? - zapytałam zdziwiona i chwyciłam jego dłonie. Nadal byłam w wielkim zdumieniu jak bardzo duże dłonie posiada Harry.
- Nie - odparł i uśmiechnął się w moją stronę. - Ale bardzo cię kocham i wiem, że miałaś jakiś podwód dlaczego to przede mną zataiłaś, ale mimo wszystko proszę cię abyś mówiła mi o wszystkim.
- Będę - odpowiedziałam i przytuliłam się mocno do niego.
***
~Muzyka~ 
Wpatrywałam się w leżącego obok mnie Harry'ego, który spokojnie spał. Tuż obok niego leżał Jensen, który machał wesoło nóżkami i co jakiś czas przekręcał główkę spoglądając z ciekawością na Harry'ego.
Nie wiem dlaczego, ale cały czas myślałam o dniu kiedy postanowiłam zamieszkać razem z Zayn'em. Pamiętam dokładnie każde uczucie jakie towarzyszyło mi tamtego dnia. Pamiętam jak Zayn namawiał mnie do mieszkania, które pokochałam od razu.
A najbardziej w mojej pamięci utkwiła chwila gdy wróciliśmy zabrać nasze rzeczy. Moment, w którym otwarłam drzwi od pokoju i go ujrzałam. To mnie zniszczyło.


[...] A najgorszą częścią z tego wszystkiego był Harry, klęczący w środku tego bałaganu. Płakał, co mogłam wywnioskować po jego trzęsących się ramionach. 
- Harry? - zapytałam cicho. Chłopak podniósł głowę do góry ukazując mi swoje czerwone oczy oraz łzy na policzkach.
- Lottie... - wyszeptał i wstał chwiejąc się delikatnie. - Wróciłaś. Tak bardzo się bałem, że już cię nigdy nie zobaczę. Bałem się, że cię straciłem.
- Bo straciłeś - może i zachowywałam się jak bezduszna suka, ale nie potrafiłam inaczej. Jakąś godzinę temu marzyłam o tym, aby to Harry kupował ze mną mieszkanie, a teraz mam ochotę skrzywdzić go równie mocno co on mnie.
- Nie mów tak - pokręcił głową jakby chciał pozbyć się moich słów ze swoich myśli. - Nie mogę cię stracić. Przecież on... Przecież on powiedział, że wszystko będzie dobrze.
- Jesteś pijany? - zapytałam widząc dziwne zachowanie Harry'ego. Na prawdę liczyłam na przeczącą odpowiedź, no bo serio kto miałby ochotę użerać się z pijanym Harrym? 
- Tak. Nie. Nie wiem. Może. Boże Lottie tak bardzo chciałem cię zobaczyć.
- No i zobaczyłeś. A teraz wyjdź. Muszę się spakować - ominęłam go i zaczęłam zbierać wszystkie rzeczy po czym bez składania wpychałam je do torby, którą przyniosłam wraz ze sobą.
- Co ty robisz?
- Jak to co? Nie widać? Pakuję się - chciałam się do niego nie odzywać. Chciałam go zignorować lecz nie umiałam tego zrobić. Naprawdę. Coś kazało mi mu odpowiadać nawet jeżeli moje wypowiedzi miały brzmieć wrednie.
- Ale po co? Myślałem, że... Myślałem, że wrócisz tutaj. Do nas. Do mnie - wyprostowałam się i spojrzałam na niego. 
- Do was? Do ciebie? Kpisz sobie ze mnie Harry? Sądzisz, że po tym wszystkim co mi zrobiłeś chciałabym tutaj zamieszkać? Patrzeć na ciebie i przypominać sobie o tym co mi zrobiłeś? Jesteś żałosny - w jego oczach na nowo zamigotały łzy, a mnie ścisnęło serce. Daj spokój. Ty też przez niego płakałaś. 
- Wiem Lottie. Wiem jestem żałosny i jestem idiotą, ale proszę cię. Nie, wręcz błagam nie wyprowadzaj się. Zostań tutaj - to jak do mnie mówił zrobiło na mnie wrażenie. Naprawdę. 
W mojej głowie zrodziła się myśl aby rzucić to wszystko w cholerę i zostać tutaj. Z nim. Może wtedy udałoby mi się uporać z tymi wszystkimi uczuciami? Może udałoby mi się nawet wybaczyć mu te wszystkie kłamstwa?

Gdybym wtedy wiedziała jak bardzo moje słowa zaciążą na moim życiu nigdy bym tego nie powiedziała. Nie dałabym mu powodu do cierpienia. Nie pozwoliłabym aby myślał o sobie w zły sposób. 
Mój wzrok spadł na jego rękę. Widziałam delikatne, bladoróżowe blizny. Pamiątki po czymś co było wielką głupotą ze strony mojego anioła. Wiedziałam, że to moja wina. Spowodowałam, że ktoś tak piękny i idealny jak Harry postanowił uciec z tego świata pozostawiając mnie samą. 
Wolał uciec, niż walczyć. 

[...] Gdy kołdra zsunęła się z jego ręki dojrzałam biały bandaż okalający jego nadgarstek. O Boże. Ten widok jakby wyzwolił ze mnie tą najwrażliwszą część. Nie mogłam już opanować swojego szlochania czy łez wydobywających się z moich oczu. 
- Co ty zrobiłeś Harry - wyszeptałam i ostrożnie odgarnęłam kilka loków z jego twarzy. Jego skóra była przeraźliwie zimna i pewnie gdyby nie pikanie jakiejś maszyny pomyślałabym, że... Że odszedł. - Miałeś być szczęśliwy. Miałeś o mnie zapomnieć - dodałam i spuściłam głowę patrząc na nasze dłonie. Jego palce były o wiele dłuższe od moich, ale mimo wszystko splot naszych dłoni wydawał się wprost idealny.
My wydawaliśmy się idealni choć wcale tak nie było.
- Zapomniałem. Na chwilę - podniosłam głowę i zobaczyłam jak Harry po woli otwiera oczy. Nie były już takie same. Ta zieleń, która mnie inspirowała wydawała się tak strasznie odległa.
- Jesteś głupi - powiedziałam i zacisnęłam powieki chcąc zatrzymać jakoś łzy. - Jesteś... Jak mogłeś to zrobić?! Jak mogłeś być taki egoistyczny?! Dlaczego... - pokręciłam głową i po prostu siedziałam przy nim. Czułam jego wzrok na sobie, ale mimo wszystko nie spojrzałam na niego.
Harry jako jedyny po mojej przeprowadzce nie chciał mnie zniszczyć. Przynajmniej tak myślałam, ale potem gdy dowiedziałam się o tym zakładzie straciłam cały szacunek do niego. I nawet teraz gdy tylko pomyślę o tym co zrobił czuję ten rozrywający ból w środku, czuję jak zatracam się w czymś nieodgadnionym.
Wydaję mi się, że już wtedy miałam świadomość, że moja uczucia do Harry'ego są silniejsze niż bym chciała. Wydaję mi się, że gdy Harry przyznał mi się do tego co zrobił, ja przyznałam się sama sobie, że jednak go kocham. I zapewne byłabym z nim. Pewnie wybaczyłabym mu to wszystko co zrobił i pozwoliłabym sobie zapomnieć, ale pojawił się Zayn.


- Lottie - wciągnęłam gwałtownie powietrze i zamrugałam kilka razy gdy głos Harry'ego przedarł się przez kurtynę niezbyt przyjemnych wspomnień. 
- Mówiłeś coś? - starałam się uśmiechnąć, ale sama wiedziałam, że nie wyszło mi to nawet w najmniejszym stopniu dlatego uważając na Jena podparłam się na rękach i usiadłam na skraju łóżka.
- Ej kochanie co jest? - Harry wstał, okrążył łóżko i ukucnął naprzeciwko mnie chwytając moje dłonie i uśmiechając się do mnie.
- Myślałam nad czymś - odpowiedziałam i westchnęłam po czym wyswobodziłam rękę z jego uścisku i przejechałam palcami po bliznach na jego nadgarstku. 
- Skarbie proszę cię...
- Zamknij się - przerwałam mu gwałtownie. - To moja wina prawda? To przeze mnie chciałeś się zabić.
- Nie wiem dlaczego chciałem to zrobić - spojrzałam na jego twarz, kolejny raz z rzędu zachwycając się jego cudownym wyglądem. 
- Kocham cię Harry - przejechałam palcem po jego wargach uśmiechając się lekko gdy jego oczy zamknęły się pod moim dotykiem. 
Nagle Harry wstał wprawiając mnie w wielkie zadziwienie. Z uwagą obserwowałam go jak zdenerwowany przeszukiwał kieszenie kurtki, która leżała na fotelu. Brunet zaczął coś szeptać pod nosem aż wreszcie na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech gdy najwyraźniej znalazł to czego szukał. Nawet nie zdążyłam zobaczyć co to takiego ponieważ Harry od razu schował ręce za plecami i bardzo po woli zaczął iść w moją stronę. 
- A więc... Chciałem to zrobić na naszej randce, ale jakoś nie było kiedy - nerwowy śmiech uleciał z jego ust. - Wiesz, że cię kocham. Bardzo, bardzo mocno, zresztą Jensena również. Może ci się wydawać, że to wszystko dzieje się tak szybko, ale po co czekać skoro oboje się kochamy - Harry stanął na przeciwko mnie, a potem uklęknął. - Wszyscy chcą ukraść mi dziewczynę... Ale narzeczonej mi chyba nie ukradną co nie? - Harry wyciągnął zza pleców czarne, aksamitne pudełko, które otworzył trzęsącymi się dłońmi. 
Moim oczom ukazał się mały, srebrny pierścionek, który był przyozdobiony trzema czarnymi kamieniami, które połyskiwały w słabym świetle lampy. -Wyjdź za mnie Charlotte.
 ----------------------------------------------------------------------
A więc... Takim o to sposobem kończymy opowiadanie. To był ostatni rozdział, który niestety wyszedł okropnie za co was PRZEPRASZAM i mam nadzieję, że Epilog wyjdzie lepiej i was zaskoczy. 
Wypadałoby wytłumaczyć dlaczego tak długo nie było rozdziału... 
A więc niezbyt wiem jak mam to wytłumaczyć. Po prostu nastał taki okres czasu gdzie mój tato znów musiał iść do szpitala, ja sama też prawdopodobnie niedługo tam wyląduje, a jeszcze mój były chłopak wraz ze swoją nową dziewczyną postanowili uprzykrzać mi życie. Serio ja nawet nie zauważyłam kiedy zleciał październik. 
A co do Julki to ona też ma strasznie poważne problemy w domu i naprawdę nie dziwię się, że sama nic nie napisała. 
To tyle. Niedługo Epilog i powiemy sobie cześć.
Kochamy was! 
Kamila♥
Irish Cat♥

niedziela, 21 września 2014

Rozdział 49 +18

Szłam tuż za Harrym nie mówiąc ani słowa nie chcąc jeszcze bardziej go zdenerwować. Zdawałam sobie sprawę, że moje zachowanie na naszej wspólnej kolacji miało wiele do życzenia, ale po prostu nie mogłam znieść obecności dziewczyny, która najwyraźniej bardzo lubiła Harry'ego. To miał być nasz wieczór, a nie Harry'ego i całkiem obcej dla mnie dziewczyny. 
Mógł być na mnie zły ponieważ zachowałam się okropnie, ale mimo wszystko to ja byłam tak jakby poszkodowana. Obydwoje całkowicie mnie zignorowali, dlatego siedziałam przez cały wieczór w ciszy i mogłam tylko słuchać ich śmiechu. Randka- idealna. 
Harry otwarł drzwi od pokoju hotelowego, w którym mieliśmy spędzić dzisiejszą noc. Chłopaki zaplanowali wszystko. Idealna kolacja przy świecach, a potem noc w jednym z najlepszych hoteli. Niestety nie wszystko szło według ich planu.
Weszłam od razu za Harrym po czym zamknęłam drzwi i oparłam się o nie obserwując jak chłopak ściąga marynarkę i rzuca ją na ogromne dwuosobowe łóżko. Następnie zaczął odpinać guziki swojej koszuli, aż wreszcie ją z siebie ściągnął. 
- Jesteś na mnie zły? - postanowiłam wreszcie się odezwać i zacząć naszą rozmowę najgłupszym pytaniem, jakie mogłam w tej chwili zadać. 
- Domyśl się - odparł i otwarł drzwi do łazienki, gdzie zniknął pozostawiając mnie całkowicie samą. Westchnęłam zmęczona i podeszłam do łóżka podnosząc z niego koszulę Harry'ego i składając ją dokładnie. To samo zrobiłam z marynarką. 
Nie wiedząc co mam ze sobą zrobić wyciągnęłam telefon z torebki i wybrałam numer do Liam'a denerwując się z sekundy na sekundę coraz bardziej gdy cały czas słyszałam sygnały oznajmiający iż połączenie wciąż jest nawiązywane. 
- Lottie? Coś się stało? - tuż po odebraniu Liam zadał mi pytanie, które to ja miałam zadać.
- Właśnie chciałam zapytać o to samo. Długo nie odbierałeś, coś nie tak z Jenem? Mam wracać? - nie zdążyłam usłyszeć odpowiedzi od chłopaka ponieważ coś za mną trzasnęło dlatego odwróciłam się gwałtownie i zostałam przywitana przez wściekłego Harry'ego. 
- Ze mną nie chciałaś rozmawiać, a z kimś innym już chcesz? - Styles podszedł do mnie szybkim krokiem i wyrwał mi telefon z dłoni przerywając połączenie. 
- Co z tobą nie tak? - zapytałam podniesionym tonem głosu i spojrzałam w oczy Harry'ego całkowicie zdezorientowana jego dziwnym zachowaniem.
- Co ze mną jest nie tak?! - krzyknął sarkastycznie wymachując rekami. - To ty cały czas jesteś jakaś obrażona na cały świat! Nic ci nie pasuje!
Nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Tak bardzo chciałam mu powiedzieć, że to ona zaczęła, ale wyobrażałam sobie jak żałośnie to brzmi. Prowokowała mnie, nie wytrzymałam. Cały czas skupiała jego uwagę na sobie. Wredna małpa. Ale oczywiście Harry był tak w nią zapatrzony, że nie zauważył jej zachowania tylko moje. To boli. Cholernie boli.
- Mi nic nie pasuje? - odkrzyknęłam. - To ty mnie olewałeś przez całą tą pseudorandke!
Jego mina zrobiła się jeszcze bardziej złowroga.
- Czyli to teraz pseudorandka?! Powinnaś być wdzięczna, że cię w ogóle gdzieś zabrałem!
- Wolałabym zostać w domu niż spędzać czas z tobą i tą dziewczyną! - żadne z nas nie kontrolowało swoich słów i mimo tego, że ja raniłam jego, a on mnie - żadne z nas nie zamierzało przestać.
- To było trzeba zostać! Przynajmniej spędziłbym miły wieczór! - po jego słowach z moich ust wyrwał się tylko zduszony szloch i nic więcej. Żadne słowa, które miałyby go ugodzić niczym nóż prosto w serce. Nie potrafiłam mu odpowiedzieć bo prawdopodobnie miał rację.
Nie chciałam przy nim płakać, dlatego powstrzymując łzy ruszyłam w stronę łazienki, z której Harry przed chwilą wyszedł. Nie spojrzałam na niego, gdy go mijałam ani gdy zamykałam drzwi. Zdawałam sobie sprawę z tego, że wtedy przegrałabym ze swoim smutkiem i łzy potoczyłyby się po moich policzkach na widok jego wściekłej twarzy.
Oparłam się o drzwi i pozwoliłam aby moje ciało zjechało wzdłuż nich. Usiadłam na zimnych płytkach i zaczęłam płakać. Z bezsilności, żalu, smutku i złości. Wiedziałam, że ja również jestem winna zaistniałej przed chwilą sytuacji, ale nie mogłam wziąć całej winy na siebie. To Harry zaczął. To on mnie ignorował cały wieczór.
~Muzyka~
- Lottie otwórz drzwi - Harry zapukał kilka razy w drewnianą powierzchnię i miałam wrażenie, że oparł na niej głowę jakby nasłuchując jakiegokolwiek ruchu z mojej strony. - Przepraszam kochanie. Nie powinienem na ciebie krzyczeć - zacisnęłam mocno powieki gdy jego smutny ton głosu zaczął rozrywać moje serce.
- Zostaw mnie - powiedziałam dość cicho, ale i tak wiedziałam, że on usłyszał. Mogłam to wywnioskować po westchnięciu, które wydostało się z jego ust.
- Lottie proszę otwórz drzwi. Chcę z tobą porozmawiać - starałam się go zignorować, ale moje ciało jakby całkowicie odłączyło się od mojego umysłu ponieważ wstałam z podłogi i otwarłam drzwi. Tak po prostu się poddałam. - Przepraszam skarbie - zauważyłam nagłą zmianę w posturze Harry'ego, gdy dostrzegł łzy na moich policzkach jak i w oczach.
Nim zdążyłam się zorientować co się dzieje silne ramiona Harry'ego oplotły moje ciało i przyciągnęły mnie do jego rozgrzanej klatki piersiowej.
- Nie krzycz więcej na mnie - wydusiłam z siebie cicho szlochając. - Proszę - dodałam i spojrzałam na niego. Jego twarz była pogrążona w smutku, a oczy były wypełnione samym żalem i poczuciem winy.
- Nie będę - chłopak ucałował mnie w czubek głowy, a potem w policzek przez co lekko się uśmiechnęłam. - Obiecuję - dodał i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
Stanęłam na palcach aby oddać pocałunek, a Harry schylił się jeszcze bardziej ułatwiając sprawę. Tęskniłam za nim. Wiem, że to dziwne ponieważ widywałam go każdego dnia, ale dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo jak i Harry byliśmy pochłonięci sprawą z Zayn'em, z moim dzieckiem. Nie mieliśmy czasu dla siebie ponieważ cały czas poświęcaliśmy go komuś innemu.
- Brakowało mi tego - odparł Harry gdy odsunęliśmy się od siebie aby zaczerpnąć powietrza. Uśmiechnęłam się ponieważ miałam wrażenie, że nawet nasze myśli były takie same.
- Mi też - powiedziałam i przytuliłam się do niego starając się uspokoić moje rozszalałe serce. Tylko przy nim biło ono kilka razy szybciej powodując, że stawałam się przy nim lekko zdenerwowana i onieśmielona.
- Kocham cię - spojrzałam na jego twarz i znów go pocałowałam. To nie pierwszy raz gdy Harry wyznał mi miłość, i chociaż wiedziałam, że on oczekuje tego samego ode mnie nie potrafiłam mu tego powiedzieć. Jeszcze nie.
Chłopak podniósł mnie lekko do góry nie przerywając pocałunku, a ja instynktownie oplotłam go nogami w pasie aby nie spaść.
Nie wiem jakim cudem Harry zorientował się gdzie jest łóżko, ale już po chwili na nim leżałam, a Styles podparł się na rękach i zawisł nade mną bacznie obserwując moją twarz.
- Jesteś piękny - odezwałam się po kilku sekundach ciszy i wyciągnęłam rękę dotykając dłonią jego rozgrzanego policzka. Harry zamknął oczy i wtulił się w moją rękę delikatnie się uśmiechając. - Mój własny anioł - wyszeptałam i dopiero wtedy chłopak otwarł oczy i pozwolił ujrzeć mi tą głęboką zieleń, która skrywała wiele uczuć jak i sekretów.
- Moja własna anielica - odparł, nachylił się nade mną pocierając swoim nosem o mój przez co zachichotałam i skrzywiłam się lekko przez łaskotanie jego loków. Harry zaśmiał się z mojej miny, a potem umieścił swoją twarz w zagłębieniu pomiędzy moim ramieniem a szyją. Jego usta zassały moją wrażliwą skórę, a ja przymknęłam oczy czując ciarki, które rozeszły się po całym moim ciele niczym stado maleńkich mróweczek.
- Och - mój oddech lekko przyspieszył, a głowa wbiła się w poduszkę gdy język Harry'ego przejechał po świeżo zrobionej malince. Nie widziałam jego twarzy, ale byłam pewna, że uśmiecha się on całkowicie zadowolony z siebie.
- Pięknie pachniesz - usłyszałam jego cichy szept tuż przy moim uchu i przez jego ciepły oddech po moim ciele znów rozeszły się przyjemne dreszcze.
- D... Dziękuje - odpowiedziałam z trudem i z wielką ochotą pozwoliłam aby jego usta znów złączyły się z moimi w bardzo intymnym i namiętnym pocałunku.
Przeniosłam swoje ręce na kark Harry'ego, a on westchnął w moje usta błądząc jedną ręką wzdłuż mojego ciała. Poczułam jak jego zwinne palce podnoszą materiał mojej sukienki odsłaniając coraz to więcej mojej nogi. W tej chwili wcale mi to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie chciałam więcej.
Brunet odsunął się ode mnie i chwycił mnie za rękę tym samym podnosząc mnie do pozycji siedzącej. Podczas gdy jego palce starały się odpiąć zamek z tyłu sukienki, ja przez cały czas wpatrywałam się w jego oczy zakochując się w nim z sekundy na sekundę coraz bardziej. 
Pozwoliłam mu całkowicie rozpiąć moją sukienkę, a potem delikatnie zsunąć ją z moich ramiona odsłaniając moje ramiona, potem klatkę piersiową i brzuch. Zaśmiałam się cicho gdy zauważyłam jak wzrok Harry'ego zatrzymuje się na moich piersiach. Przewidywalny.
Podniosłam swoją rękę i z lekkim wahaniem przyłożyłam ją w miejsce gdzie biło serce Harry'ego. Pod delikatną strukturą skóry wyczułam silne i szybkie bicia, które były przeznaczone dla mnie. Tylko i wyłącznie. Na moje usta wkradł się uśmiech gdy pod moimi palcami pojawiła się gęsia skórka spowodowana delikatnymi ruchami moich palców, w górę i w dół.
- Koniec tego - głos Harry'ego był wypełniony napięciem, które podnieciło mnie najbardziej. Z lekką pomocą chłopaka uniosłam biodra do góry, a on ściągnął moją sukienkę do końca pozostawiając mnie jedynie w samej bieliźnie.
Z uśmiechem na ustach zaczęłam odpinać guzik od jego spodni, a potem pocałowałam jego obojczyk i lekko przygryzłam jego skórę.
Dłonie Harry'ego naparły na moje ramiona zmuszając mnie abym z powrotem położyła się na łóżku. Sam skończył ściągać swoje spodnie dzięki czemu obydwoje zostaliśmy tylko i wyłącznie w bieliźnie. Jego wzrok błądził po moim ciele, a tuż za nim podążały jego spragnione mojego dotyku dłonie. Byłam prawie naga, ale nie czułam się jakoś skrępowana czy onieśmielona.
Harry umiejscowił się pomiędzy moimi nogami napierając swoim kroczem na moje przez co jęknęłam cicho. Usta chłopaka odnalazły moje wrażliwe miejsce tuż przy złączeniu się żuchwy z szyją przez co wciągnęłam głęboko powietrze i wypuściłam je postrzępionymi oddechami. Nie zdążyłam nawet zauważyć kiedy biodra Harry'ego zaczęły się poruszać przez rozpraszające pocałunki składane na moim ciele. Dopiero gdy mocniej przywarł swoim ciałem do mojego poczułam nagłą potrzebę zbliżenia się do niego jeszcze bardziej. Musiałam poczuć jego dłonie na całym swoim ciele i to było takie naglące i intensywne jakby właśnie od tej jednej czynności zależało całe moje życie.
- Harry - wyszeptałam cicho gdy jego dłoń zaczęła ciągnąć w dół gumkę od moich majtek. Nie chciałam aby przestawał i najwyraźniej ton mojego głosu to zdradził ponieważ jego ruchy stały się o wiele szybsze.
Gdy udało się mu pozbyć mnie dolnej części bielizny, jego noga rozszerzyła moje dzięki czemu jego sprawna dłoń dotknęła mojego najwrażliwszego miejsca. Jęknęłam płaczliwie gdy palce Harry'ego zaczęły zataczać malutkie kółeczka na mojej łechtaczce.
- Spokojnie kochanie - głos Harry'ego był przepełniony rozbawieniem z powodu mojej desperacji i potrzeby jego dotyku. Jemu mogło być wesoło, ale ja czułam się całkowicie zdesperowana i pozbyta jakiejkolwiek samokontroli.
Zamknęłam momentalnie oczy gdy jego palce przycisnęły się do wrażliwego miejsca wysyłając po moim ciele miliony dreszczy, a potem znów zaczął nimi poruszać tyle, że szybciej. O wiele.
Nie wiedząc zbytnio co mam zrobić ze swoimi rękoma zaczepiłam palcami o satynową pościel i westchnęłam gdy poczułam jak jeden z jego długich palców wsuwa się we mnie. Delikatnie, aczkolwiek głęboko.
- Boże Harry - powiedziałam gdy zaczął poruszać swoją ręką i całować moją szyję zostawiając po sobie kilka małych, ale bardzo widocznych znaczków. Chwyciłam jego ramię i po woli zaczęłam kierować się coraz niżej przejeżdżając palcami po wytatuowanym motylu na jego brzuchu, aż dotarłam do tasiemki ciemnych bokserek. Pociągnęłam materiał w dół odsłaniając Harry'ego całkowicie. Spojrzałam w dół i zaczerpnęłam głęboko powietrza po czym chwyciłam w rękę penisa bruneta i zaczęłam nią poruszać.
Harry jęknął tuż przy mojej szyi i przestał poruszać swoją ręką, po chwili wyciągając ze mnie palec. Nie wiedziałam co chce zrobić dopóki nie odsunął się ode mnie i nachylił się po swoje spodnie wyciągając z kieszeni portfel.
- Jak zawsze przygotowany - powiedział i wyciągnął srebrne opakowanie uśmiechając się do mnie zadziornie. Parsknęłam śmiechem rozbawiona jego zachowaniem jak i mimiką twarzy.
Podczas gdy on zakładał prezerwatywę ja lekko zażenowana spoglądałam na sufit i zaciskałam w dłoniach kołdrę.
- Zgasić światło? - usłyszałam jego ciche pytanie. Pokiwałam delikatnie głową nie będąc w stanie wypowiedzieć ani słowa. 
Gdy on wstał z łóżka ja wyciągnęłam rękę i włączyłam małą lampkę stojącą na szafce. W pokoju odrazu zrobiło się ciemniej, a łóżko zostało pogrążone w pomarańczowej poświcie tworząc dziwne cienie na moim prawie nagim ciele.
Nie spuszczałam wzroku z twarzy Harry'ego gdy znalazł się nade mną całując mnie w kącik ust wywołując u mnie uśmiech.
- Jesteś piękna Charlotte - powiedział i potarł swoim penisem o moje wejście. Zamknęłam oczy i zaledwie po kilku sekundach poczułam jak Harry napiera swoim ciałem na moje wchodząc we mnie po woli, aż do samego końca.
- O mój Boże - wyrwało mi się i chwyciłam mocno rękę Harry'ego. Fakt, że uprawiałam już seks z Zayn'em i urodziłam dziecko powinien jakoś przygotować mnie na to dziwne uczucie wypełnienia, ale wcale tak nie było. Czułam się lekko rozciągnięta, ale to było przyjemne.
- Wszystko dobrze? - otwarłam oczy i napotkałam pełen troski wzrok Harry'ego. - Mogę się poruszyć? - zapytał, a ja skinęłam głową i westchnęłam gdy jego biodra wykonały ruch w tył, a potem znów w przód.
Harry zamknął oczy przytłoczony przyjemnością jaka była wypisana na jego twarzy, ale nadal powoli poruszał biodrami.

Zayn

Patrzyłem na mojego syna z uśmiechem na ustach. Wyciągnąłem rękę w jego stronę i chwyciłem malutką piąstkę potrząsając delikatnie jego rączką. Jensen wpatrywał się we mnie takimi samymi oczami jakie mam ja. Był do mnie podobny pod kilkoma względami, ale to właśnie oczy przykuwały największą uwagę.
Byłem niemal pewien, że uśmiech natomiast odziedziczył po Lottie. Piękny, szczery i uroczy.
-  Zayn? - odwróciłem się i ujrzałem Louisa opierającego się o framugę drzwi. Spoglądał na mnie z lekkim uśmiechem, a po chwili ruszył w moją stronę.
- Zaraz będę jechał do siebie - powiedziałem i poprawiłem poduszkę Jensena tak aby przez przypadek chłopiec nie uderzył się główką w belki łóżeczka.
- Możesz zostać na noc. W ogóle możesz do nas wrócić - uśmiechnąłem się pod nosem słysząc słowa przyjaciela.
- Dzięki, ale Perrie została sama z Millie, a mała ostatnio daje nam w nocy popalić. Perrie prawie wcale nie śpi - wytłumaczyłem mu i wyprostowałem się.
- Ty i Perrie to tak na poważnie? - zapytał i włączył karuzelę zawieszoną tuż nad łóżeczkiem. Kolorowe samochodziki zaczęły się poruszać, a cicha melodyjka wypełniła cały pokój.
- Nie wiem. Chyba tak - odparłem i ruszyłem w stronę wyjścia. - Ach Louis sądzę, że będzie lepiej jeżeli ani Harry ani Lottie nie dowiedzą się o mojej obecności tutaj - dodałem i skinąłem do niego głową na pożegnanie.  

Lottie

Otwarłam oczy i dotknęłam dłonią policzka Harry'ego czując rozrywającą mnie od środka radość. Wszystkie smutki poszły w zapomnienie i nawet wizja okropnej randki zdążyła rozpłynąć się w odmętach radości.
- Co ty mi robisz kobieto - zaśmiałam się cicho na słowa Harry'ego i wściubiłam palec w miejsce gdzie znajdował się jego dołeczek.
- Myślałam, że śpisz - oznajmiłam i ziewnęłam cicho jeszcze mocniej przytulając się do ciepłego ciała mojego chłopaka.
- Nie jestem śpiący, czego nie można powiedzieć o tobie - ręka Harry'ego jeszcze mocniej przyciągnęła mnie do jego ciała jakby on sam bał się, że zaraz ucieknę.
- Ten dzień był strasznie długi - odparłam i zamknęłam oczy. - To był nasz pierwszy raz - dodałam po chwili ciszy sennym już głosem.
- Chciałbym być twoim pierwszym i ostatnim - Harry ucałował mnie w czubek głowy przez co stałam się jeszcze bardziej zmęczona.  Jakby to było możliwe.
- Jesteś moim ostatnim - powiedziałam ściszonym głosem.
- Ale nie pierwszym.
- Kocham cię Harry - wyszeptałam i pozwoliłam sobie odpłynąć w krainę snu.
------------------------------------------
Hej :) Rozdział długo oczekiwany (mamy nadzieję). Chyba was zaskoczyłyśmy co nie? A więc to był PRZED ostatni rozdział, został jeszcze 50 i EPILOG. Mamy nadzieję, że zostaniecie z nami na sam koniec ;_;  Nie ma co tu dużo gadać... Liczymy na wasze komentarze. Kochamy was!
Kamila♥
Irish Cat♥

niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 48

Na dworze zaczynało świtać, poświata słońca bardzo po woli i stopniowo rozjaśniała niebo, a ja nadal siedziałam nie wykonując żadnego ruchu. Obudziłam się coś około trzeciej nad ranem  i od tego czasu nie robię nic innego jak siedzenie przez łóżeczkiem Jena i wpatrywanie się w jego klatkę piersiową. Byłam cholernie przerażona gdy po otwarciu oczu zobaczyłam, że Harry śpi spokojnie tuż obok mnie i nikt nie pilnuje tego czy Jensen oddycha. Skoro on sam nie był wstanie go przypilnować mógł mnie obudzić.
Przetarłam oczy ręką i wstałam z krzesła podchodząc do szafy. Wyciągnęłam z niej czarne rurki, szarą koszulkę z rękawem trzy czwarte oraz czarny sweterek. Nie mogłam siedzieć bezczynnie dlatego postanowiłam wyjść z małym na spacer doskonale zdając sobie sprawę, z tego, że w późniejszych godzinach nie będzie to możliwe przez wszystkie fanki chłopaków jak i paparazzi, którzy zaczęli na nas polować.
Ściągnęłam z siebie piżamę i od razu zaczęłam ubierać na siebie przygotowane ciuchy. Starając się nie obudzić Jena założyłam mu na główkę czapeczkę i chwyciłam kocyk z łóżeczka. Jedną ręką trzymałam chłopca, a drugą otwarłam ostrożnie drzwi i zostawiłam je lekko uchylone po czym zeszłam ze schodów. Tuż przy drzwiach stał wózek, do którego wsadziłam Jensena i od razu przykryłam go kocykiem nie chcąc aby maluch zmarzł.
Bez żadnych problemów szłam chodnikiem w stronę parku raz na jakiś czas spoglądając do wózka. Nie chciałam aby Jensen już się obudził ponieważ doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że tak małe dziecko jak on potrzebuje dużo snu, którego niestety ostatnio nie miał za dużo.
Skręciłam za rogiem widząc w oddali mnóstwo krzaków, dróg i drzew. Gdzie nie gdzie znajdywały się kolorowe kwiaty, które sprawiały, że ładniej to wyglądało. Weszłam bramą do parku i z uśmiechem wyobrażałam sobie jak za parę lat Jen już będzie umiał chodzić.
Będzie biegał i wesoło krzyczał.
Będzie trzymał mnie za rękę i się uśmiechał.
Będzie szczęśliwy, a ja razem z nim.
O ile dalej będziemy mieszkać w Londynie. Planuję się przeprowadzić, ale to w dalekiej przyszłości. Na razie chcę zostać tutaj, w Londynie z Harrym. Z nim jestem szczęśliwa i mam nadzieję, że to się nie zmieni. Świetnie zajmuje się Jensenem i traktuje go jak syna. Boję się, że w przyszłości będę musiała wyjawić prawdę Jenowi o tym, że Zayn jest jego biologicznym ojcem.
 Nie martwiłabym się tym tak bardzo, gdyby nie fakt, że Zayn mógłby chcieć mi go odebrać. Harry miał rację, za bardzo obawiam się przyszłości i za dużo o niej myślę. Niestety nie mogę na to nic poradzić. Przyszłość wcale nie jest tak daleko jak nam się wydaje. Patrzyłam się jak klatka piersiowa Jena miarowo się podnosi i opuszcza. Poruszył się i odkrył nóżkę więc to poprawiłam i go okryłam. Bałam się, że jest mu zimno. Sama poprawiłam swój sweter ponieważ zerwał się wiatr i przeszedł mnie dreszcz. Moje włosy poleciały w różne strony i ograniczył mi widoczność zasłaniając oczy. Poprawiłam je i popatrzyłam przed siebie. Nie daleko był Zayn, który miał na sobie czapkę jak i okulary, dzięki którym miał nadzieję, że nikt go nie rozpozna. Tuż przed sobą pchał wózek, machając do mnie ręką. Uśmiechnęłam się niezręcznie i odmachałam mu. On był ostatnią osobą, której się tutaj spodziewałam, ale i tak był lepszy niż moja kuzynka. Gdy pojawił się obok mnie przywitał się i zaproponował byśmy razem spacerowali. Zgodziłam się i tak oto od paru minut szliśmy obok siebie w niezręcznej ciszy.
- Więc... - zaczął brunet. - Jak u ciebie?
Odchrząknęłam i włożyłam włosy za ucho.
- Dobrze - odpowiedziałam prosto nie wiedząc co powiedzieć. Gdybym mu powiedziała o moich obawach związku z chorobą Jena mogłoby to się źle dla mnie skończyć. - A u ciebie, Perrie i Misty?
- Millie - poprawił mnie Zayn. Kiwnęłam głową czekając na dalszą jego wypowiedź. - Też dobrze, Millie jest urocza.
Znów pokiwałam głową i zagryzłam wargę, no bo kurczę. Naprawdę nie mam ochoty z nim rozmawiać.
- Trochę chłodno nie uważasz? - zapytał.
- Taa, chyba będziemy się zbierać - powiedziałam cicho i spojrzałam na małego, który zaczął mrugać oczkami i po chwili zaczął płakać. Westchnęłam i wzięłam go na ręce. Pobujałam go chwilę tuląc do siebie i nuciłam kołysankę.
- Poczekaj - spojrzałam na Zayn'a i odłożyłam Jena do wózka przykrywając go kocykiem. Wyciągnęłam z torby przyczepionej do wózka misia i położyłam tuż obok jego małej główki.
- Zayn muszę już iść. Mały pewnie jest głodny więc muszę...
- Powiesz mu kiedyś? - przerwał mi i spojrzał na swojego syna. Tak to dziecko Zayn'a i nieważne jakie bajki bym wymyślała to każdy i tak zna prawdę.
- O czym? - zapytałam udając, że nie mam pojęcia o co chodzi. Niestety doskonale zdawałam sobie sprawę o co chodzi, tylko że ta myśl mnie przerażała.
- Nie udawaj głupiej Lottie. Dobrze wiesz o co mi chodzi - Zayn tracił cierpliwość i zaczynał się robić zły.
- Nie wiem Zayn. Harry... On chce uznać Jena jako swojego syna i... Tak będzie chyba lepiej - nie myślałam o tym co mówię. Harry nigdy nie powiedział, że uzna Jensena, ale w tej chwili nie widziałam innego wyjścia z sytuacji.
- Nie Lottie. Nie zgodzę się na to. Harry może być przyszywanym ojcem Jena, ale to ja będę wpisany jako jego biologiczny ojciec. I albo załatwimy to między sobą, albo pójdę z tym do sądu - otwarłam buzię zdziwiona jego słowami, ale nie wypowiedziałam ani jednego słowa. Do sądu? Co do cholery... 
- Żartujesz tak? - zapytałam w końcu i nie mogłam powstrzymać nerwowego uśmiechu, który cisnął się na moje usta. Nie potrafiłam uwierzyć, w to że Zayn byłby zdolny do czegoś takiego.
- Nie, mówię całkiem poważnie - odparł i zajrzał do Millie gdy ta zaczęła cicho popłakiwać. - Muszę już iść. Pamiętaj o tym co mówiłem. Daj znać jak już się zastanowicie - bez żadnego pożegnania odszedł mówiąc coś po cichu do swojej córki.
***
Spoglądałam na te wszystkie fanki zgromadzone pod domem nie mogąc uwierzyć, że zamiast być w szkole stały tutaj i krzyczały jako bardzo kochają chłopaków. To było cudowne, że tak się im oddawały, ale moim zdaniem to było również trochę... Chore. Powinny zadbać o swoją przyszłość, powinny być w szkole, a nie sterczeć pod domem i denerwować wszystkich sąsiadów naokoło.
- Co jest skarbie? - ciepłe i silne ręce Harry'ego oplotły mnie w talii, tym samy przytulając mnie do stabilnego ciała chłopaka.
- Nic. Tak sobie patrzę - odpowiedziałam i oparłam głowę o ramię Harry'ego. Ten natomiast pocałował mnie w czoło i jeszcze ciaśniej oplótł rękoma.
- Nie długo będzie spokojniej. Dziewczyny zawsze omijają pierwsze dni szkoły, ale potem już chodzą tam regularnie - pokiwałam głową rozumiejąc słowa chłopaka.
- Byłam rano z Jensenem w parku - powiedziałam po chwili ciszy. Zamknęłam oczy czując się całkiem zrelaksowana w obecności Harry'ego.
- Spotkałaś jakieś fanki? Powiedziały ci coś? - Harry odwrócił mnie twarzą do siebie i wpatrywał się w moje oczy z oczekiwaniem na odpowiedź.
- Nie. Zamiast nich spotkałam Zayn'a - odpowiedziałam i dotknęłam dłonią policzka Harry'ego uśmiechając się lekko.
Wspięłam się na palce i delikatnie musnęłam usta bruneta swoimi. Ten w odpowiedzi na mój ruch nachylił się lekko i pogłębił pocałunek sprawiając, że moje serce zabiło kilka razy szybciej, a w brzuchu poczułam jakby latające motylki, które właśnie teraz obudziły się do życia. Po chwili przerwał pocałunek i uśmiechnął się do mnie.
- Mówił coś? - jego głos był opanowany, ale jego mięśnie lekko się napięły.
- Nic konkretnego - wymamrotałam. Nie odezwałam się więcej ukazując mu, że temat zakończony. 
- Mam nadzieję. Jeśli będzie czegoś próbował to nie ręczę za siebie - dodał i pocałował mnie w czubek głowy
Westchnęłam i oderwałam się od niego idąc w stronę kuchni. Sięgnęłam po szklankę i nalałam do niej wody, po czym się jej napiłam. Opierałam się o blat obserwując w totalnej ciszy wszystkie meble kuchenne. Nie było w nich nic ciekawego, ale podobały mi się. Zawsze lubiłam proste rzeczy, nie bardzo ozdobne. Gdy już wypiłam całą wodę, szklankę wstawiłam do zlewu. Oblizałam usta i wyszłam z kuchni do salonu. Rozejrzałam się nie miając bladego pojęcia co ze sobą zrobić. Harry'ego nie było więc, pewnie był z Jenem lub śpi. Mam nadzieję, że to pierwsze. Ruszyłam w stronę pokoju, gdzie prawdopodobnie znajduje się brunet, ale w ostatniej chwili się rozmyśliłam, ponieważ poczułam, że robi mi się niedobrze. Podbiegłam do łazienki i pochyliłam się nad toaletą zwracając do niej. Wytarłam buzię papierem i wrzuciłam go do toalety spuszczając wodę. Wstałam i umyłam zęby, by nie czuć już tego okropnego smaku. Odwróciłam się i zauważyłam Harry'ego stojącego w drzwiach.
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał zszokowany. Pewnie widział co się tu stało.
- Źle się poczułam, nie zrobiłam tego specjalnie - posłałam mu wymuszony uśmiech. Widać było, że mu ulżyło. Wyminęłam go nie gasząc za sobą światła, bo nawet go nie zapalałam. - Jak z Jenem?
- Emm dobrze. Niall się z nim bawi - odpowiedział i objął mnie ramieniem, całując w głowę. Uśmiechnęłam się pod nosem na ten czuły gest.
- Nie uważasz, że chłopcy zbyt często pilnują Jena? - zapytałam gdy usiedliśmy razem w salonie. Przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej i oparłam się o Harry'ego pozwalając, aby jego ręka znów oplotła mnie w talii.
- Czy ja wiem? Skoro chcą się z nim bawić to niech to robią - odparł i wyciągnął przed siebie nogi kładąc je na stoliku. 
- Zdemoralizują nam go - stwierdziłam i zaśmiałam się cicho wraz z Harrym. 
- Louis powiedział, że dzisiaj mamy wieczór i noc dla siebie - spojrzałam zdziwiona na Harry'ego, czekając na dalszy ciąg. - Wyganiają nas na randkę, a sami zajmą się Jenem. Znaczy przyjdzie jeszcze Eleanor z Danielle tak na wszelki wypadek - dodał i uśmiechnął się do mnie.
- Randka? - zapytałam nie dowierzając. 
Nie byłam jeszcze na ani jednej randce z Harrym, dlatego z jednej strony ten pomysł bardzo mi się podobał, ale z drugiej byłam przerażona co może z tego wyniknąć.
Ciąg dalszy nastąpi...
---------------------------------------------------------------
Hej. Nie wiem co tu dużo mówić. Rozdział nie zadowala ani długością, ani treścią, aczkolwiek w następnym będzie wieeeeeeele niespodzianek i mamy nadzieję, że będziecie równie mocno zachwycone co my :)
Ach i życzymy wam  miłego rozpoczęcia roku szkolnego :( :)

 Kamila♥
Irish Cat♥
 
Dajemy wam jeszcze zwiastun naszego nowego bloga. Wpadnijcie, skomentujcie, zaobserwujcie :*


poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Nowy blog!

A więc dziś wreszcie założyłyśmy nowego bloga! Jeeeeej :D W sumie jest tam tylko zwiastun oraz bohaterowie (po prawej stronie w kolumnie), ale nie długo dodamy fabułę oraz prolog. Mamy nadzieję, że będziecie czytać nasze nowe opowiadanie :)
Jeżeli ktoś jeszcze nie przeczytał rozdziału to dosyłamy o post niżej :D

NOWY BLOG

niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 47

Chodziłam zdenerwowana w te i z powrotem czekając aż wreszcie lekarz, którzy zajmował się moim synkiem przyjdzie powiadomić mnie o wynikach badań, które Jensen ma robione już od dobrej godziny. Gdy Harry powiedział mi, że z Jenem jest coś nie tak od razu podeszłam do łóżeczka małego i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. 
Mały zaczął robić się siny, a jego klata piersiowa nie poruszała się wcale. Przestał oddychać, a ja razem z nim. Na szczęście Harry był na tyle trzeźwy, że od razu udzielił małemu pierwszej pomocy, a mi nakazał zadzwonić po karetkę. Oczywiście wzbudziliśmy wielkie zainteresowanie, przecież nie codziennie do domu One Direction przyjeżdża pogotowie, ale w tej chwili plotki wcale mnie nie obchodziły. 
- Ugh ledwo co można tam przejść - powiedział Harry i podał mi kubek z wodą. W szpitalu pojawiło się mnóstwo paparazzi, którzy nie szczędzili sobie krzyków, a niektórzy z nich byli na tyle bezczelni aby wkradać się do budynku i nachodzić pacjentów wypytując ich o nas. 
Dlatego prawie cała ochrona szpitala została poproszona o pomoc w powstrzymaniu natrętnych ludzi, a ochroniarze chłopaków są już w drodze do szpitala wraz z Zayn'em. Prawdopodobnie nie zawiadamiałabym Zayn'a o stanie Jena, ale lekarz prosił aby ojciec dziecka zjawił się w szpitalu wraz ze swoją książeczką zdrowia. Byłam przerażona ponieważ nie miałam pojęcia co się dzieje z moim dzieckiem. 
- Dlaczego to tak długo trwa? - zapytałam, ale nikt nie udzielił mi odpowiedzi. Byłam zdziwiona gdy chłopcy przyjechali do szpitala chwilę po nas. Naprawdę nie sądziłam, że zrobią coś takiego, i jeszcze teraz siedzą tutaj ze mną i Harry'm i widać, że martwią się równie mocno co ja i on. 
- Spokojnie Lottie. Na pewno wszystko będzie dobrze - brunet przyciągnął mnie do siebie w mocnym uścisku i zaczął pocierać moje plecy podczas gdy ja oparłam się czołem  o jego klatkę piersiową i zamknęłam oczy.
- On nie oddychał Harry. Gdyby nie ty... - zamilkłam i pokręciłam głową nie mogąc sobie wyobrazić jak wielką stratę poniosłabym jeżeli Jensen by umarł. Nie poradziłabym sobie z tym uczuciem pustki i rozdarcia. Umarłabym wtedy wraz z nim.
- Przestań. Nawet tak nie mów. Jensen'owi nic nie będzie, zobaczysz. W końcu ma najsilniejszą mamę na świecie - Harry odsunął mnie od siebie na długość rąk i spojrzał mi w oczy będąc pewnym swoich słów.
- Tak bardzo się boję - wyszeptałam i poczułam jak łzy zbierają się w moich oczach i po chwili niebezpiecznie balansują na moich rzęsach, aby po chwili spłynąć po moich bladych i zmarzniętych policzkach. 
- Wiem kochanie. Wiem - powiedział i znów mnie przytulił. Gdzieś za sobą słyszałam jak ktoś biegnie w naszą stronę, a potem głos Zayn'a witającego się z chłopakami. Nadal stałam wtulona w Harry'ego chcąc choć przez chwilę zapomnieć gdzie tak naprawdę się znajduję. 
- Co mu się stało? Co jest mojemu synowi? - wiem, ze Zayn pytał o to mnie, ale mimo wszystko nie potrafiłam puścić Harry'ego i wyjaśnić wszystko Zayn'owi.
- Jen przestał na chwilę oddychać - wyjaśnił brunet i mocniej objął mnie rękoma, zapewne czując jak przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz wywołany jego słowami. 
- Ale... Jak to oddychać? - w głosie Zayn słyszałam takie samo niedowierzanie jak w głosach wszystkich osób, jakie musieliśmy poinformować dlaczego mój synek się tutaj znajduje. 
- A skąd my to możemy wiedzieć? Chciałem go... 
- Pani Smith? - Harry'emu przerwał lekarz, który od razu swoim jednym pytaniem zmusił mnie do odsunięcia się od bruneta i stanięcia tuż przed niego z nadzieją, iż powie mi, że z moim dzieckiem jest wszystko w porządku. 
- Co z moim synkiem? - zapytałam i westchnęłam gdy starszy mężczyzna z okularami na nosie zaczął przeglądać jakieś kartki, aby potem znów spojrzeć na mnie i Harry'ego trzymającego mocno moją dłoń. 
- Pani syn miał tak zwany bezdech senny. Objawia się on chwilowym zanikiem oddychania przez spadek ciśnienia w górnych drogach oddechowych, mięśnie gardła stają się wiotkie przez co zapada się podniebienie - po wyjaśnieniu lekarza moje serce zaczęło bić kilka razy szybciej, a nowe łzy zgromadziły się w kącikach oczu.
- O mój Boże - wyszeptałam i znów przytuliłam się do Harry'ego nie mogąc znieść myśli, że mój malutki synek może cierpieć na coś tak poważnego. Przecież on jest jeszcze na to za mały. 
- A jak to się leczy? No bo da się to wyleczyć prawda? - znów zdrowy rozsądek poprowadził Harry'ego do zadania mądrego pytania, które krążyło gdzieś po moich myślach, ale nie byłam wstanie go zadać. 
- Oczywiście, że da. W niektórych przypadkach, bezdechów można pozbyć się obniżając masę ciała, zaprzestając palenia papierosów i pica alkoholu, oraz odstawiając niektóre leki, co w tym przypadku jest niemożliwe ponieważ dziecko ma zaledwie miesiąc. Możemy poddać pani synka zabiegom laryngologicznym, aczkolwiek najpierw proponowałbym leczenie protezą powietrza. Nie sądzę aby chciała pani tak bardzo stresować dziecko wizytami w szpitalu i mnóstwem zastrzyków, które niestety musiałby przyjąć - odsunęłam się od Harry'ego i otarłam policzki spoglądając na lekarza. 
- Na czym ma polegać to leczenie tą protezą powietrza? Czy to ma być jakaś operacja? - zapytałam i poczułam jak Harry głaszcze moje plecy w pocieszającym geście. 
- Nie, nie. Proteza powietrza to taka maska, która zakłada się na twarz i przez rurkę zamieszczoną w maszynie przepływa powietrze pod właściwym ciśnieniem przez co ciśnienie w drogach oddechowych nie spada - pokiwałam mechanicznie głową niezawile z tego rozumiejąc.
- Jak długo on będzie musiał mieć tą protezę? - tym razem to Zayn zadał pytanie i stanął z mojej prawej strony łapiąc mnie za rękę. On był najwyraźniej tak samo zdenerwowany jak ja. 
- Na razie założymy mu ją na dzisiejszą noc i będziemy go obserwować. Sądzę, że jutro zostanie wypisany do domu i oczywiście damy państwu jeden z aparatu i gdybym w razie następnego bezdechu założą mu ją państwo co od razu przywróci normalny oddech. Aczkolwiek istnieje również taka możliwość iż atak był jednorazowy i więcej już taka sytuacja nie będzie miała miejsca dlatego nie radziłbym od razu zakładać maski. Już nie raz miałem takie przypadki, że dziecko przechodziło przez jeden atak, a potem już nigdy taka sytuacja nie miała miejsca - lekarz uśmiechnął się do nas pocieszająco. - Proszę się nie martwić, z małym wszystko będzie w porządku, to silny chłopak.
- Dziękuję panie doktorze - powiedziałam i przetarłam twarz dłońmi. - Mogę do niego wejść? - zapytałam.
- Tak oczywiście, tylko prosiłbym aby ojciec dziecka poszedł ze mną. Muszę sprawdzić pana książeczkę i przebyte choroby - lekarz przez cały czas patrzył na Harry'ego, a gdy Zayn zawiadomił go, że to on jest ojcem mężczyzna trochę się zmieszał, ale odszedł z Zayn'em już nic więcej nie mówiąc. 
Wraz z Harrym, skierowałam się do sali, w której znajdował się mój synek. Musiałam go zobaczyć, przytulić i przekonać się, że wszystko z nim w porządku. 
W pokoju znajdowały się trzy pielęgniarki, które najwyraźniej skończyły nakładać Jensenowi maskę ponieważ sprzątały jakieś papierki starając się nie hałasować.
- Malutki właśnie usnął - poinformowała nas prawdopodobnie najstarsza z całej trójki. Każda z nich uśmiechnęła się przyjaźnie w naszą stronę. 
- Mogę go wziąć na ręce z tym czymś? - zapytałam i wskazałam na maskę, z której wychodziła długa rura, która była przyczepiona do jakiejś małej maszyny, która nie wydobywała z siebie żadnego dźwięku. 
- Oczywiście, że tak - odpowiedziała mi ta sama kobieta i poklepała mnie po ramieniu. - Macie pięknego i silnego synka. Wszystko będzie z nim w porządku - dodała jeszcze i wyszła z sali wraz ze swoimi koleżankami.
Ja natomiast podeszłam niepewnie do łóżeczka i zagryzłam wargę gdy zobaczyłam malutką twarzyczkę Jena w masce, która pomagała mu prawidłowo oddychać. Delikatnie wsunęłam dłonie pod jego plecki i uniosłam go od góry siadając na krześle po czym ułożyłam Jena w swoich ramionach tak aby nadal mógł spokojnie spać. 
- Mój malutki... - wyszeptałam i pocałowałam go w czoło znów płacząc. Nie potrafiłam powstrzymać emocji buzujących we mnie. Byłam strasznie szczęśliwa, że z moim synkiem wszystko w porządku, ale mimo wszystko nadal trochę się bałam bo co jeżeli te bezdechy nie ustąpią? Czeka go jakaś operacja? Będzie musiał żyć z tą protezą powietrza do końca życia? 
- Lottie, skarbie proszę nie płacz. Słyszałaś lekarza. Z małym wszystko dobrze. Nic mu nie będzie - Harry ukucnął przede mną i otarł łzy z moich policzków. 
- Harry, a co jeżeli to nie ustąpi? Co wtedy? - zapytałam cichym głosem. Miałam wrażenie, że Harry również rozmyślał nad tym co stanie się dalej. Co jeżeli mój synek jest poważnie chory?
- Jeżeli tak się stanie to wtedy znajdę najlepszych lekarzy aby wyleczyli naszego synka - Harry dotknął mojej dłoni i pocałował czoło Jena. Naszego synka. 
Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się do niego lekko. Bacznie obserwowałam jak poszedł na drugą stronę sali, wziął sobie krzesło i przystawił je tuż obok mojego.
- Daj mi go - powiedział, a ja posłusznie oddałam mu małego poprawiając koszulkę, która podwinęła się mu do góry. - Spróbuj się przespać - westchnęłam cicho i oparłam głowę na ramieniu Harry'ego cały czas obserwując jak porusza się klatka piersiowa Jena.
- Boje się - wyznałam po kilku minutach ciszy. Nie widziałam sensu aby ukrywać przed Harrym to co czuję ponieważ od i tak odkryłby co tak naprawdę czuję.
- Ja też skarbie, ale damy sobie radę - poczułam jak Harry jedną ręką oplata moje ciało. - Kocham cię Lottie.
***
Było coś około godziny dziesiątej gdy wraz z Harrym i Jensenem opuściliśmy szpital wyjściem dla służby. Nie chcieliśmy aby te wszystkie krzyki różnych ludzi obudziły małego, a na pewno tak by się stało. Oboje z Harrym przeszliśmy szybki kurs zakładania maski do oddychania w razie kolejnego ataku Jena, który mam nadzieje nie nastąpi.
Koło domu było pełno fanek, które gdy tylko zobaczyły Harry'ego wychodzącego z samochodu wraz z nosidełkiem zaczęły krzyczeć jeszcze głośniej niż wcześniej. Szybko pokonaliśmy z Harrym dystans do domu po czym odgrodziliśmy się od krzyczących fanek.
- Och już jesteście. Zrobiliśmy wam śniadanie zaraz przyniesiemy - Niall i Liam powitali nas już w korytarzu od razu powiadamiając nas o swoich planach. Spojrzałam zdziwiona na bruneta, a on tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się lekko.
- Pójdę rozebrać Jena i zaraz przyjdę - powiedział Harry po czym pocałował mnie w czoło i odszedł mówiąc coś do mojego synka, który cały czas był przypięty do nosidełka.
Nie widząc innego wyjścia skierowałam się do jadali, w której każdy z chłopaków coś robił. Stanęłam zdziwiona w drzwiach i przyglądałam się Louis'owi, który nakrywał do stołu starając się poukładać równo łyżeczki do herbaty.
- Pomóc ci? - zapytałam i najwyraźniej mój głos go przestraszył ponieważ podskoczył nieznacznie i przeklną pod nosem 
- Nie, nie trzeba. Usiądź sobie - odparł i wskazał głową na krzesło, obok którego stało siodełko dla małego dziecka. Nie miałam takiego. Całkiem zbita z tropu usiadłam na krześle i przyglądałam się jak chłopcy ze zdenerwowaniem przynoszą wszystko co zrobili.
- Lottie jeśli chcesz to ja mogę... - do jadalni wszedł Harry z Jenem na rękach. Przystanął zdziwiony widokiem, który przed sobą zastał. - Co tu się do kurwy dzieje? - zapytał.
- Nie przeklinaj - powiedziałam i wstałam odbierając od niego chłopca. Posadziłam go na siodełku i od razu przypięłam pasami aby czasem nie wypadł. - Gdzie jest butelka? - zapytałam, a Styles podał mi butelkę i usiadł obok Jena nic więcej nie mówiąc.
W nocy Jen obudził się i był wyraźnie głodny, i gdy chciałam go nakarmić pielęgniarki poradziły mi abym zaczęła karmić go butelką ponieważ przy bezdechu mleko z witaminami jest lepsze dla takiego maluszka.
- Emm kupiliście to mleko, o które prosił Harry? - zapytałam gdy weszłam do kuchni. Nie uzyskałam odpowiedzi po prostu Liam podał mi już gotową butelkę wypełnioną białą cieczą.
- Nie wiem czy takie może być. Znaczy czy nie jest za gorące - brunet podrapał się po głowie i uśmiechnął  do mnie niezręcznie. Odstawiłam pustą butelkę na blat i podeszłam do zlewu podwijając rękaw bluzki po czym wylałam trochę mleka na nadgarstek.
- Jest idealne. Dziękuję - odparłam i z uśmiechem na ustach wyszłam z kuchni kierując się do jadalni, gdzie Harry i Lou robili jakieś głupie miny do Jena, który przyglądał się im z obojętnością.
- Mogę go nakarmić? - zapytał Harry i wyciągnął rękę po butelkę. Podałam mu ją i obserwowałam jak ostrożnie wyciąga Jena z siodełka, układa go sobie na rękach po czym wkłada mu do buźki smoczek. - Jakie to fajne - odparł po chwili i zaczął się śmiać. 
- Brzmisz jak psychopata.
Jak Harry już nakarmił Jena oddał go chłopakom, którzy zaoferowali, że zaopiekują się nim w czasie gdy my zjemy śniadanie. Oni siedzieli z małym w salonie, a my siedzieliśmy w jadalni przy stole jedząc śniadanie w formie kanapek z szynką i papryką, która starannie była ułożona na chlebie z masłem. 
Chłopcy się postarali. Dostałam czkawki i Harry miał naprawdę niezły ubaw. Ja nie widziałam w tym nic śmiesznego. Gdy już skończyłam jeść i wypiłam herbatę, zrobiłam się strasznie zmęczona. 
Naprawdę bałam się o Jensena i, że coś mu się stanie. Choć wszyscy zapewniali, że to nie groźne i, że wszystko będzie dobrze to jednak nadal istniała możliwość, że coś pójdzie nie tak, prawda? A ja tak cholernie bałam się tej możliwości.
- O czym myślisz kochanie? - zapytał brunet patrząc na mnie ze ściągniętymi brwiami. Kochaniekochaniekochanie.
- Och, o tym, że coś może pójść nie tak - wyznałam i skrzywiłam się.
- Spokojnie Lottie, lekarze zapewniali, że wyzdrowieje to znaczy, że wyzdrowieje - powiedział, ale widać było, że sam nie jest pewien tego co mówi. Widać, że mu też zależy na Jensenie. Traktuje go jak swoje dziecko. Powinnam się cieszyć, ale nie w takiej chwili. - Proszę uśmiechnij się, dla mnie.
Westchnęłam podnosząc nasze kubki i talerze po czym poszłam do kuchni i włożyłam je do zlewu. Puściłam wodę i wzięłam gąbkę, na której był płyn. Zaczęłam myć naczynia. Gdy już były czyste włożyłam je do suszarki. Czyjeś ręce oplotły mnie w talii, a czyjaś głowa spoczęła na moim ramieniu. Wiedziałam, że to Harry. Jego usta zaczęły wędrować po mojej szyjii.
- Harry naprawdę nie jestem w nastroju - szepnęłam do niego próbując wydostać się z uścisku.
- Chcę żebyś się tylko uśmiechnęła - powiedział. Odwróciłam się i zrobiłam co chciał. Również się uśmiechnął, i połączył nasze usta, oddałam krótki pocałunek. Przytuliłam się do niego i poczułam się bezpieczna. 

Odsunęliśmy się od siebie i poszliśmy do salonu gdzie siedział Niall z Liam'em opiekując się moim dzieckiem. Spojrzeli się na nas i wrócili do zabawy z Jenem. Usiedliśmy na kanapie. Zaczęliśmy rozmawiać. Podczas tego ziewnęłam parę razy więc Harry zaproponował, żebym poszła spać. Po upewnieniu się, że Jen będzie miał zapewnioną opiekę skorzystałam z jego rady i poszłam do pokoju. 
Harry
Udało mi się znieść na dół kilka zabawek Jena jak i kocyk nim Lottie zasnęła. Nie chciałem jej budzić, a wiedziałem, że pewnie tak się stanie gdy coś przez przypadek mi spadnie. 
Rozłożyłem na kanapie koc, na którym położyłem Jensena i zacząłem machać grzechotką przez co mały zaczął podnosić rączki do góry i co jakiś czas się uśmiechał.
- Dobrze sobie radzisz. Jako ojciec - spojrzałem zdezorientowany na chłopaków, całkowicie zapominając o ich obecności. Louis przysiadł się tuż obok Jena i wziął go na ręce. 
- Nie żartuj sobie ze mnie. Jestem cholernie przerażony za każdym razem gdy muszę go wziąć na ręce - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Starałem się być pewny siebie i cały czas pamiętać o słowach mamy, gdy pytałem się jej jak mam postępować z tak małym dzieckiem. 
- Nie widać tego po tobie - tym razem Niall postanowił wygłosić swoje zdanie. 
- I dobrze. Nie chcę aby Lottie zaczęła przejmować się tym, że nie wiem jak mam poradzić sobie z naszym dzieckiem - powiedziałem i zamarłem gdy doszło do mnie to co powiedziałem. Znowu.
- Wow stary nieźle cię wzięło - Louis poklepał mnie po ramieniu i starał się ukryć swój uśmiech. Moje dziecko.
----------------------------------------------------------------------------------------
Hej :D Jezu jaka jestem najarana. Niby coraz bliżej końca bo tylko 3 rozdziały i epilog, ale potem nowy blog i NOUGPNDSPIDBNPDS. Gdy dzisiaj zobaczyłam szablon myślałam, że umrę. Jest G-E-N-I-A-L-N-Y. 
Dobra a co do rozdziału to mam nadzieję, że wam się spodoba bo tak fajnie mi się go pisało :) To chyba all... ACH dziękuję za wszystkie komentarze :* Kocham was! 
Kamila♥

Hej jak wam mijają wakacje :)
Irish Cat♥ 

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 46

~Muzyka~
Czułam jego usta na mojej szyi, dłonie na talii i ten magnetyczny dotyk, który wyzwalał we mnie wszystko co najgorsze i najlepsze zarazem. Nie mogłam zbytnio skupić swoich rozbieganych myśli przez to jak delikatnie się ze mną obchodził. Nie potrafiłam skupić swojej egzystencji aby oprzeć się temu magnetycznemu uczuciu. Chciałam, aczkolwiek nie mogłam.
Jego palce wślizgnęły się pod moją koszulkę wywołując u mnie gęsią skórkę, a usta starannie zassały skórę tuż obok obojczyka, tworząc małą malinkę. Nie potrafiłam powstrzymać miękkiego jęknięcia, które wydostało się z moich rozchylonych ust. Oczywistym faktem było, że to wszystko co się w tej chwili między nami dzieje zajdzie na jeszcze dalszy tor, niż w tej chwili i z jednej strony wcale tego, nie chciałam, a z drugiej pragnęłam jak niczego innego.
Zaplątałam palce w jego włosy i odciągnęłam jego głowę od mojej skóry chcąc spojrzeć na jego twarz. W jego magiczne oczy. Nadal zadziwiała mnie ich nieopisana głębia. 
Widziałam, że chciał coś powiedzieć dlatego przyłożyłam palec do jego rozchylonych ust nakazując mu tym samym zachowanie ciszy. Nie chciałam aby którekolwiek z nas, się w tej chwili odzywało. Dobrze było tak jak jest. Nie potrzebne były żadne słowa, które mogłyby zniszczyć coś co zbudowało się między nami.
Przyłożyłam dłoń do jego rozgrzanego policzka i uśmiechnęłam się delikatnie gdy jego wzrok spoczął na moich ustach, które odebrały dzisiaj od niego tak wiele pocałunków świadczących o naszej wzajemnej słabości jak i oddaniu.
Nie mogłam się powstrzymać od spojrzenia na jego rozchylone wargi. Jego usta uformowały się w uśmiech, a potem wyszeptał do mnie bezgłośnie: Kocham cię. Odpowiedziałam mu tym samym i wtedy go pocałowałam. Pozwoliłam mu aby zrobił ze mną to co chciał i wcale nie miałam zamiaru tego żałować. Nie miałam zamiaru żałować już żadnej z podejmowanych przeze mnie decyzji.
- Tak bardzo...

Płacz dziecka wyrwał mnie ze snu gwałtownie i bezlitośnie. Zdezorientowana podniosłam się z łóżka i po zapaleniu małej lampki stojącej na etażerce, wstałam i podeszłam do łóżeczka, w którym znajdował się mój synek. Chłopiec musiał płakać już jakiś czas ponieważ jego malutka twarzyczka była cała czerwona, a łezki wsiąkały w poduszeczkę. 
- Hej maluszku nie płacz - powiedziałam i wzięłam Jena na ręce po czym zaczęłam go kołysać i chodzić po pokoju starając się go uspokoić. Mój wzrok padł na łóżko, w którym nie widziałam Harry'ego. Pamiętam, że kładłam się spać sama ponieważ Harry postanowił porozmawiać z chłopakami. Tak znów mieszkałam z prawie całym One Direction. 
Spojrzałam na chłopca, na moich rękach, który zaczął się już uspokajać przez co moje bicie serca również zaczęło wracać do normy. Nie lubiłam tego uczucia gdy moje własne dziecko płakało, a ja nie mogłam zrobić nic więcej oprócz kołysania go na rękach.
Gdy wreszcie Jensen znów usnął odłożyłam go delikatnie do łóżeczka i wyszłam z pokoju pozostawiając drzwi otwarte w razie gdyby maluch znów zaczął płakać. 
Zeszłam po cichu po schodach nie zapalając nawet światła i od razu skierowałam się do kuchni w celu napicia się wody. Dopiero tam zapaliłam światło i przetarłam zmęczone oczy po czym wyciągnęłam butelkę wody z lodówki oraz szklankę z szafki. Zimna ciecz rozlała się po całym przedmiocie od razu tworząc malutkie kropelki rosy po zewnętrznej stronie szklanki. 
Zmęczona usiadła na krześle przystawionym do blatu i upiłam zimnej wody. Miałam wrażenie, że lot do Londynu zmęczył mnie bardziej niż wszystko przez co przeszłam w domu. 
- Jezu Lottie - podniosłam głowę do góry i ujrzałam Liam'a stojącego w progu kuchni. Chłopak chwycił się za serce i odetchnął głęboko. - Wystraszyłaś mnie - dodał po chwili i usiadł na przeciwko mnie nalewając sobie wody. 
- Sorki - powiedziałam cicho i westchnęłam. - Wiesz może gdzie jest Harry? Nie ma go u mnie w pokoju - zapytałam i spojrzałam na bruneta, który był wyraźnie zmęczony. 
- Śpi w salonie. Zresztą jak reszta. Gadaliśmy trochę wieczorem, potem włączyliśmy sobie mecz i jakoś każdy zasnął - wytłumaczył mi i nie zaprzestał wpatrywania się we mnie. - Pewnie powinienem zaczekać z tym aż będziemy wszyscy razem, ale... Przepraszam Lottie. Za swoje zachowanie, za zachowanie chłopaków. Oceniliśmy cię z góry i... To nie było miłe - byłam na tyle zszokowana jego słowami, że nie potrafiłam wydusić z siebie żadnego słowa.
- To... Em... Ja... Przeprosiny przyjęte - wydusiłam wreszcie i wtedy do moich uszu dobiegł płacz Jena. Westchnęłam pod nosem i wstałam z krzesła.
- Coś mu jest? Znaczy słyszałem wcześniej jak płakał - Liam zatrzymał mnie jeszcze na chwilę. Jego głos brzmiał jakby chłopak się martwił.
- Nie wiem. Wydaje mi się, że to przez lot. Dobranoc Liam - odpowiedziałam i pożegnałam się z chłopakiem udając się na górę.
****
 Leżałam spokojnie na łóżku od paru minut po tym jak się przebudziłam. Mój organizm po prostu sam zdecydował, że pora wstać. Podeszłam do łóżka małego i pogładziłam go po policzku. Jego klatka piersiowa miarowo się poruszała, a usta były lekko rozchylone. Póki nie potrafi mówić jest spokojnym dzieckiem. Nagle usłyszałam krzyki z dołu. Jen powoli otworzył oczy i zaczął płakać. Wzięłam go na ręce i zaczęłam nim kołysać. Powoli się uspokajał, ale nie mogłam go zostawić samego więc poszłam na dół razem z nim.
 - Możecie być ciszej? Obudziliście Jen'a - oznajmiłam schodząc i nie patrząc do kogo mówię. Dopiero gdy podniosłam głowę spostrzegłam kto zaszczycił nas swoją obecnością. W drzwiach stał Zayn, który był wypychany przez Harry'ego.
- Co on tu robi? - zapytałam patrząc na Harry'ego.
- Chciałem zobaczyć swojego syna - powiedział Zayn. Harry spojrzał na niego wrogim wzrokiem.
- Po co? Mówiłam, że nie chcę mieć z tobą nic do czynienia - wymamrotałam nie będąc pewna swoich słów. Nie widziałam już sensu aby znów mówić mu, że to nie jego dziecko. Każdy i tak zna prawdę.
- Chcesz przekonać mnie czy siebie? - zapytał sarkastycznie Zayn. Nic nie odpowiedziałam.
- Możemy po prostu pogadać? - zapytał brunet. Pokiwałam głowa siadając na kanapie. Popatrzyłam na Harry'ego, który ze złością spoglądał na Zayn'a.
- Nie zasługujesz nawet na to by z nią gadać - rzucił w jego stronę. Postanowiłam tego nie komentować.
- Jak ci się wiedzie? - zapytał mnie. Mam odpowiedzieć szczerze?
- Jest dobrze, a tobie?
- Też, Perrie urodziła dziewczynkę Millie - mimowolnie skrzywiłam się kiedy to powiedział.
- Perrie wymyśliła imię? - zapytałam chodź już znałam odpowiedz. Tylko ona mogła tak skrzywdzić dziecko.
- Taaa. Dość oryginalne co nie? - Zayn zaśmiał się cicho pod nosem i podrapał w kark spoglądając na Harry'ego. Od razu zrozumiałam o co mu chodzi.
- Harry weź proszę przebierz Jen'a - powiedziałam i wstałam aby podać Harry'emu dziecko. On natomiast wziął je ode mnie, ale z dość dużą niechęcią opuścił salon mierząc się z Zayn'em spojrzeniem.
- Już myślałem, że nigdy stąd nie wyjdzie - chłopak jakby po odejściu swojego byłego przyjaciela poczuł się swobodniej ponieważ teraz bez obawy spoglądał mi w oczy, uśmiechając się lekko.
- Zayn ja... Posłuchaj wiem, że to wszystko się strasznie pokomplikowało, ale... Po prostu proszę cię nie psuj tego co udało mi się zbudować. Nie psuj moich relacji z Harrym - powiedziałam obawiając się reakcji Zayn'a na moje słowa. Mogłam zabrzmieć strasznie egoistycznie, ale musiałam postawić sprawę jasno, nawet jeżeli moje słowa miałby kogoś skrzywdzić.
- A więc... Wybrałaś jego? - zapytał cicho pochylając się w moją stronę. Wstrzymałam na chwilę oddech po czym westchnęłam przeciągle.
- Nie Zayn. Po prostu to od samego początku był Harry - odparłam i spuściłam na dół głowę. Mimo mojej przygody z Zayn'em, tak naprawdę to Harry'ego kochałam od samego początku. Od jego głupiego zakładu, od tych wszystkich kłamstw. Po prostu... Był tylko on.
- Harry jest wielkim szczęściarzem mając ciebie - spojrzałam na niego i miałam ochotę się rozpłakać. Nie dlatego, że on miał odejść. Tylko dlatego, że go skrzywdziłam, i to nie raz.
- Kiedyś to ktoś powie tak o tobie - uśmiechnęłam się lekko w jego stronę, a on nachylił się ku mnie jeszcze bardziej.
Byłam pewna tego, że chce mnie pocałować dlatego przekręciłam głowę tak, że jego usta wylądowały na moim policzku.
- Żegnaj Lottie - powiedział lekko speszony po czym wstał i udał się do wyjścia. Zacisnęłam mocno powieki i również wstałam.
- Zayn poczekaj - powiedziałam, a chłopak zatrzymał się w korytarzu. - Chcę... Proszę cię abyś postarał się naprawić swoje relację z Harrym. W końcu jesteście... Byliście przyjaciółmi - wytłumaczyłam, a on uśmiechnął się lekko.
- Postaram się to naprawić - odparł i wyszedł, a ja nie zamierzałam go zatrzymywać bo niby po co.
***
Posprzątałam po kolacji i ruszyłam w stronę schodów. Dzisiaj zjedliśmy wszyscy razem posiłek i było naprawdę miło mimo kilku wrednych komentarzy Lou. Cieszyłam się, że sytuacja między mną, a chłopakami poprawia się ponieważ wiązałam dość poważne plany z Harrym.
Drzwi od mojego pokoju były otwarte dlatego z lekkim zdziwieniem zajrzałam do środka. Nad łóżeczkiem Jen'a stała czwórka dorosłych facetów i każdy z nich miał ogromny uśmiech na twarzy.
- Zobaczycie nauczę go tak grać w piłkę, że nikt go nie pokona - powiedział Lou i zaczął machać misiem przed twarzą chłopca. 
- Najpierw trzeba nauczyć go chodzić - odezwałam się i weszłam do pokoju. Miałam wrażenie, że wystraszyłam każdego po kolei.
- Sam się nauczy - odparł Niall i zaczął robić jakieś głupie miny. Spojrzałam na niego i sama się uśmiechnęłam po czym przeciągle ziewnęłam.
- Co jest skarbie? Jesteś zmęczona? - Harry objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w jego ciało zamykając oczy i uśmiechając się pod nosem.
- Taa to był długi dzień - odpowiedziałam i mimo zmęczenia nie chciałam aby ten dzień się kończył. Czułam się niesamowicie bezpieczna i szczęśliwa.
- Dobra wynocha, jutro sobie na niego popatrzycie - Harry wygonił swoich przyjaciół z pokoju zamykając za nimi drzwi na klucz.
Uśmiechnęłam się do niego wdzięczna po czym podeszłam do komody w celu wyszukania jakieś czystej bielizny.
- Lottie? - zapytał cicho Harry.
- Hmm?
- Skarbie z Jensenem jest coś nie tak - powiedział, a ja odwróciłam się w jego stronę, a moje serce zaczęło bić szybciej na widok przerażonej twarzy Harry'ego.  
---------------------------
Heeeeej :D A więc no. Jest rozdział, który mi się podoba. Mam wiadomości dla was:
1. DO KOŃCA TEGO BLOGA ZOSTAŁO NAM ZALEDWIE 4 ROZDZIAŁY + EPILOG.
2. NA 10000000% BĘDZIEMY PISAŁY NASTĘPNE OPOWIADANIE, KTÓRE MOIM ZDANIEM BĘDZIE GENIALNE I JUŻ NIE MOGĘ SIĘ GO DOCZEKAĆ WIĘC JEŻELI JEST KTOŚ CHĘTNY CZYTAĆ NASZE INNE WYPOCINY CAŁKIEM RÓŻNIĄCE SIĘ DO TEGO BLOGA TO... BARDZO SIĘ Z TEGO CIESZĘ. 
P.S. DZIĘKUJEMY ZA WASZE WSZYSTKIE KOMENTARZE- ONE BARDZO NAM POMOGŁY SIĘ ZEBRAĆ :*
 Kamila♥ 

Hej, nie chce mi się nic pisać więc tylko zapytam sie jak mijają wakacje i czy rozdział się podoba? :) 
Irish Cat♥