niedziela, 14 kwietnia 2013

Furious - Louis Tomlinson fanfiction

Zapraszamy Was do oglądnięcia trailer'a "Furious" czyli fanfiction opowiadające o historii Louisa Tomlinsona: http://www.youtube.com/watch?v=qPVFM_HEWo0&feature=youtu.be

Tutaj jest link do opowiadania: http://furious-fanfiction.blogspot.com/
Zaczniemy je pisać po dodaniu epiologu na bloga I miss you, I hate you, I love you, co niestety nastąpi niedługo.

UWAGA!
GŁÓWNA POSTAĆ W TEJ HISTORII NIE MA ŻADNEGO ODZWIERCIEDLENIA W RZECZYWISTEJ POSTACI LOUIS'A TOMLINSONA'A, OPRÓCZ WYGLĄDU.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 2

Powolnym krokiem schodziłam po przyjemnie chłodnych, drewnianych schodach. Nie było słychać nic, oprócz moich cichych kroków. Zeskoczyłam z trzech ostatnich schodków, niczym małe dziecko, powodując, że po salonie rozniósł się cichy huk. Podrapałam się po głowie, próbując sobie przypomnieć którędy szkło się do kuchni. Zaryzykowałam i skręciłam w prawo, a już po chwili stałam w pomieszczeniu do którego miałam zamiar trafić. Nad kuchennej szafce stał zegarek, wskazujący godzinę 11:07. Na myśl od razu nasunęły mi się dwa pytania. Pierwsze: "Jak to możliwe, że spałam aż tak długo?" i drugie: "Gdzie jest Perrie, Zayn i ich przyjaciel Louis, który miał przyjechać?"
- Perrie! - krzyknęłam, a po domu rozniosło się echo - Zayn! Jest ktoś w domu?! - na moje pytanie odpowiedziała mi jedynie cisza - Super... - powiedziałam sama do siebie
Wyjęłam z kieszeni dopasowanych jeansów mój telefon i w kontaktach wyszukałam numer kuzynki. Oparłam się o blat stołu, po czym przyłożyłam telefon do ucha.
- Hej Lottie! - niemal momentalnie usłyszałam radosny głos
- Hej. Am... Gdzie jesteście? Bo niedawno się obudziłam i nie zastałam nikogo w domu. - od razu powiedziałam o co mi chodziło
- A no tak. Nie chciałam Cię budzić, bo wychodziłam dość wcześnie. Aktualnie jestem z dziewczynami w galerii na podpisywaniu płyt. Teraz mamy małą przerwę. Jeśli chodzi o Zayna to pewnie pojechał po Louisa na lotnisko, więc za niedługo wróci. - wytłumaczyła mi
- Dobra. To ja na niego poczekam. - poinformowałam dziewczynę
- Ja jakby co wrócę popołudniu. - powiedziała pośpiesznie, po czym się rozłączyła
Po wciśnięciu telefonu do zbyt ciasnej kieszeni podeszłam do lodówki, po czym niepewnie ją otworzyłam. Mimo iż znajdowało się tam bardzo dużo, różnorodnego jedzenia przez pierwsze dwie minuty nie brałam nic, bojąc się że chłopcy, a zwłaszcza Nialler mogliby się obrazić, że wzięłam coś co oni chcieli zjeść. Ostatecznie zaryzykowałam i wyjęłam jakiegoś pączka. Może nie był pierwszej świeżości, ale jeszcze nadawał się do spożycia. Ze względu na to, że na wierzchu nigdzie nie dostrzegłam czystych talerzy, a nie chciałam szukać po szafkach, jadłam pączka nad blatem. Gdy już zaspokoiłam swój głód, dokładnie wytarłam blat na którym były okruszki pączka, po czym nalałam sobie soku pomarańczowego do szklanki. Pijąc go, poczułam wibracje w kieszeni, oznaczające, że ktoś próbuje się ze mną skontaktować. Po wyjęciu telefonu, zobaczyłam na wyświetlaczu "Caroline babcia Smith". Na mojej twarzy od razu zagościł szczery uśmiech.
- Cześć babciu! - wykrzyknęłam do telefonu
- Lottie kochanie! Co tam u Ciebie? Doleciałaś już do tego Londynu? Jak Ci się podoba? I co tam u Perrie? - kobieta zasypywała mnie pytaniami
- Doleciałam wczoraj popołudniu. - poinformowałam ją - Jak na razie za dużo nie widziałam, więc jeszcze nie ma mi się co podobać. A u Perrie po staremu. Właśnie jest z całym Little Mix na podpisywaniu płyt.
- To się nudzisz pewnie sama...
Porozmawiałam z babci tylko jakieś dziesięć minut, gdyż usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Po pożegnaniu się z kobietą, wyszłam z pomieszczenia w którym się znajdowałam do salonu gdzie postanowiłam poczekać. Po może nie całej minucie zobaczyłam Zayna'a, a także Louisa ciągnącego za sobą dwie duże walizki. Ten drugi był ewidentnie na coś zły.
- Hej Lottie. - Zayn się ciepło uśmiechnął w moim kierunku, a ja podeszłam bliżej - Poznaj Louisa.
- Cześć. Jestem Lottie. - nieśmiało wyciągnęłam rękę w kierunku bruneta. On z to zmierzył mnie od stóp do głowy, po czym spojrzał na mnie z pogardą. Tak jakbym była kimś gorszym.
- Louis, Louis Tomlinson. - uścisnął moją dłoń, po czym spoglądając na mnie ostatni raz wzrokiem przepełnionym zniesmaczeniem, odszedł, pozostawiając walizki na środku salonu.
Nie rozumiałam jego zachowania. Od razu zauważyłam, że ocenił mnie z góry.
Popatrzyłam na Zayna, który był ewidentnie zaskoczony zachowaniem przyjaciela.
- Nie przejmuj się nim. Ma gorszy dzień... Przejdzie mu. - widziałam, że sam nie wierzy w to co mów
- Przyzwyczaiłam się już, że ludzie mnie tak traktują. - starałam się, by ton mojego głosu brzmiał obojętnie, mimo iż wewnątrz toczyłam walkę, aby się nie rozpłakać. Uśmiechnęłam się delikatnie do czarnowłosego, po czym poszłam na górę. Pierwsze co zrobiłam, to rzuciłam się na miękkie łóżko. Wiedziałam, że nie mogę mu pokazać, że się przejmuję. Mama mnie nauczyła, że mam się nie przejmować opinią innych. Podeszłam do jednej, jeszcze nie rozpakowanej walizki i po otwarciu jej z dna wygrzebałam mój notes. Nikt nigdy go nie przeczytał i nikt go już nie przeczyta. Wiele osób w takich notesach zapisuje swoje sekrety, opisuje co się działo. Ja do tego zwykłego zeszytu przelewam emocje, za pomocą pisania piosenek. Nie wiem czemu, ale to mi pomaga. Najpierw je piszę na podstawie moich odczuć, a później tworzę do nich muzykę. Każda z tych piosenek jest prosto z mojego serca. Gdyby ktoś znalazł ten zeszyt i przeczytał go, było by to niemal to samo co czytanie w moich myślach. Dlatego NIKT nigdy nie usłyszy tych piosenek.
Otworzyłam zeszyt gdzieś mniej, więcej w środku, po czym zaczęłam pisać to co mi przyszło do głowy.

"Mama, mama, mama stworzyła mnie taką jaką jestem.
Ona powiedziała mi, że muszę patrzyć na świat z podniesioną głową do góry.

I ja, I ja straciłam za dużo czasu patrząc w lustro
I nienawidząc siebie, ale teraz podoba mi się to co widzę.

Wiem, wiem, że nigdy nie będę perfekcyjna.
Wiem, wiem, ale pracuję nad tym.
Dalej, dalej, ubierz swoje buty.
Nowa ty"


Po wypisaniu tych kilku, może dla niektórych bezsensownych zdań, podpisałam się na kartce, jak to mam w zwyczaju. Zawsze napisanie jakiejś piosenki, poprawiało mi samopoczucie. Mimo iż w głowie miałam już kolejne wersy jakie bym mogła dopisać na tej kartce, postanowiłam dokończyć ją kiedy indziej.
Włożyłam zeszyt pod poduszkę, po czym musiałam się upewnić, że go nie widać. Podeszłam do toaletki, aby związać włosy w kucyka. Gdy już to zrobiłam wyjęłam z walizki luźną granatową bluzę z kapturem i okulary przeciwsłoneczne. Może i całe niebo było w chmurach, ale ja miałam zamiar wyjść z tego domu w taki sposób aby ludzie nie zobaczyli mojej twarzy. Nikt z ludzi z twittera nie wie, że jestem kuzynką Perrie Edwards, a teraz także i z nią mieszkam. Wszyscy myślą, że jestem zwykłą Mixer i Directioner, której marzeniem jest poślubienie jednego z "pięciu bogów seksu".
Miałam już wychodzić, ale zapomniałam, że nie wzięłam żadnych butów. Po wyrzuceniu wszystkich rzeczy z torby, udało mi się znaleźć białe trampki. Od razu założyłam ja na stopy, a bluzę przełożyłam przez głowę. Z okularami w ręce wyszłam z pokoju. Idąc w kierunku schodów usłyszałam głośny śmiech z jednych drzwi. Nie chciałam podsłuchiwać, ale jednak coś mnie kusiło aby to zrobić.
- Taaa... Nie nasz świat Harry. - ponownie się zaśmiał - Nie... Nie mówię, ze jest brzydka, ale po po prostu nie pasuje do Nas. Nie wiem jak ty, ale ja nie mam zamiaru się z nią zaprzyjaźnić...
Nie chciałam już dużej tego słuchać, więc odeszłam. Zbiegłam po schodach, zwracają uwagę Zayna siedzącego, a raczej rozwalonego na kanapie, oglądającego telewizję.
- Wychodzę na spacer. - oznajmiłam, ubierając okulary przeciwsłoneczne i kaptur na głowę
Chłopak nie zdążył nic powiedzieć bo zniknęłam za drzwiami. Zanim zdążyłam się obrócić usłyszałam piski. Speszona, spuściłam głowę i przeszłam kilka kroków. Słyszałam jak fanki chłopców zadawały pytania, kim jestem, czy mogą sobie zrobić ze mną zdjęcie. Nawet nie wiedzą kim jestem, a proszą mnie o zdjęcie. Przekręciłam klucz w zamku w metalowych drzwiczkach w ogrodzeniu, a one się otwarły. Nie zwracając uwagi na fanki ominęłam je i dalej ze spuszczoną głową przyśpieszyłam kroku. Gdy byłam już pewna, że żadna dziewczyna za mną nie idzie zdjęłam kaptur, a następnie okulary które włożyłam do kieszeni. Chodziłam po różnych ulicach bardzo bogatej dzielnicy w poszukiwaniu przystanku autobusowego. Postanowiłam pojechać do centrum Londynu. Miałam nadzieję, że w autobusie nikt nie będzie sprawdzał czy aby wszyscy pasażerowie mają bilety, gdyż ja nie miałam przy sobie żadnych dokumentów ani pieniędzy. Gdy tylko znalazłam przystanek okazało się, że na autobus będę musiała czekać niecałe pięć minut. Równo o tej samej godzinie, o której miał przyjechać mój środek transportu, pod przystanek podjechał piętrowy, czerwony autobus identyczny jak na zdjęciach. Wraz z kilkoma innymi osobami wsiadłam do pojazdu, po czym weszłam schodkami na górę gdzie usiadłam na jednym z kilku wolnych miejsc. Całą drogę moja głowa była odwrócona w stronę szyby. Na mojej twarzy zagościł gigantyczny uśmiech gdy z daleka ujrzałam London Eye. Momentalnie poderwałam się z miejsca i zbiegłam po schodkach. Gdy tylko drzwi się otworzyły wyleciałam z autobusu ja poparzona. Podbiegłam kawałek tak aby stać blisko ogromnego diabelskiego młynu. Już chciałam ustawić się w kolejce, gdy przypomniałam sobie, że nie mam grosza przy duszy. Tylko Charlotte Alice Smith jest taka inteligentna, że wybiera się na zwiedzanie Londynu bez pieniędzy. Postanowiłam pójść do parku tuż obok. Przynajmniej tam się nie płaci za wstęp. Gdy siedziałam już na ciemnobrązowej, drewnianej ławce, rozmyślając o sensu życia, usłyszałam głośny grzmot. Spokojnie Lottie, to na pewno w cale nie jest burza. Spojrzałam w górę aby zobaczyć jak wygląda niebo. Lottie nie panikuj, przecież nie zawsze z czarnych chmur pada deszcz. Mimo iż pocieszałam sama siebie w myślach, dobrze wiedziałam co się święci. No, ale czego ja się spodziewałam przyjeżdżając do Londynu. Po sekundzie spadła na mnie pierwsza krople.
- Cholera. - powiedziałam cicho sama do siebie
Szybko weszłam na internet na telefonie, aby sprawdzić gdzie Little Mix podpisują teraz płyty. Po chwili przeczytałam, że na Brent Cross. Zanim bym tam doszła minęło by około czterdzieści minut. Podniosłam się z ławki gdyż zaczęło padać coraz bardziej. Obok mnie co chwile przebiegali jacyś ludzie którzy zasłaniali się przed deszczem jakby miał im coś zrobić. Powolnym krokiem zaczęłam iść w stronę przystanku. Całe moje ubranie, jak i włosy było coraz bardziej mokre. Natomiast tenisówki, które niecałą godzinę temu były białe, teraz były całe brudne. Gdy przechodziłam przez ulicę, po raz kolejny tego dnia poczułam wibracje w mojej kieszeni. Gdy wyjęłam telefon okazało się, że dzwoni jakiś nieznany numer. Zignorowałam to, że ktoś się próbuje ze mną skontaktować i ponownie schowałam telefon. Moje buty i tak były już całkowicie przemoczone, więc skakałam sobie po kałużach. Teraz była ulewa. Wszyscy ludzie, którzy teraz stali w korku patrzyli na mnie jak na idiotkę. Gdy podchodziłam już pod przystanek, zobaczyłam, że mój autobus odjeżdża.
- Stop! Zatrzymaj się! - krzyczałam jak jakaś niedorozwinięta
Jakimś cudem, okazało się, że kierowca mnie zobaczył i na mnie poczekał. Szybko wbiegłam do pojazdu. Zobaczyłam, że wszyscy ludzie patrzą na mnie, dość dziwnym wzrokiem.
- Dzień dobry? - bardziej zapytałam niż powiedziałam
Nikt mi nie odpowiedział, ale za to kilka osób się zaśmiało. Postanowiłam postać w autobusie, bo gdy tylko bym usiadła zmoczyłabym całe siedzenie. Wyjęłam telefon z kieszeni i weszłam na twittera. Szybko wystukałam tweeta "Tylko ja jestem taka inteligentna, żeby wyjść w Londynie z domu bez parasola" , po czym wysłałam go. Zaczęłam pisać z kilkoma osobami naraz i pewnie robiłabym to całą podróż gdyby nie to, że po jakiś 20 minutach ktoś stanął obok mnie.
- Nie jest ci zimno? - usłyszałam ochrypły głos nad moim uchem
Podniosłam głowę, po czym zobaczyłam jakiegoś chłopaka z ciemnymi włosami i czekoladowymi oczami.
- Nie. Jest mi gorąco. Naprawdę. Cała się pocę. - odpowiedziałam sarkastycznie, bo naprawdę trzęsłam się z zimna. Popatrzyłam na chłopaka uśmiechają się delikatnie, po czym przeniosłam wzrok po raz kolejny na telefon. Całe moje ubrania były całkowicie przemoczone, jak i włosy. Mogę się założyć, że mój makijaż się cały rozmazał mimo iż używam kosmetyków wodoodpornych. Chłopak zaśmiał się cicho.
- Skąd jesteś? Masz nietutejszy akcent. - nie wiem czemu ten chłopak w ogóle ze mną rozmawiał
- Z Ameryki - odpowiedziałam, śmiejąc się przy okazji z tego co napisała do mnie jedna z dziewczyn na twitterze
- Zawsze chciałem zamieszkać w Ameryce - wyznał, uśmiechając się delikatnie
- Uwierz, że nie chciałbyś. - odpowiedziałam obojętnym głosem, wystukując kolejne głupie zdania na telefonie
- Czemu? - chłopak ewidentnie chciał podtrzymać rozmowę
Gdy podniosłam głowę zobaczyłam, że za chwilę będę musiała wysiąść. Niestety deszcz nie ustał i ciągle padało. Na dodatek co chwile było słychać grzmoty, a na niebie pojawiały się pioruny. Z ostrożności postanowiłam schować telefon.
- Zależy gdzie. Na przykład w Californi jest świetnie, ale w Virgini nie da się wytrzymać. Dla ludzi tam liczą się tylko pieniądze. - podeszłam pod drzwi i nacisnęłam przycisk
Jak się okazało chłopak wysiadł na tym samym przystanku. Podczas kiedy ja rozglądałam się, w celu znalezienia drogi do domu, on zawzięcie o czymś opowiadał, gestykulując przy tym rękoma.
- Przeprasza, że Ci przerywam, ale nie wiesz może gdzie znajduje się dom One Direction?
- Kolejna fanka? - zapytał przewracając oczami - Mieszkają na tej samej ulicy co ja. Tam się nie da mieszkać. Nawet sobie nie wyobrażasz jak piszczą gdy któryś z nich wyjdzie na ulicę. - jego usta przybrały kształt podkowy - A po co tam chcesz iść?
- Am... - zmieszałam się lekko - Jestem fanką.
Chłopak zgodził się zaprowadzić mnie pod same drzwi. Na szczęście okazało się, że ma ze sobą parasol, pod którym szliśmy razem. Całą drogę brunet, którego imienia nawet nie znam opowiadał mi o jego życiu. Gdy już zaczęłam rozpoznawać ulicę ubrałam kaptur, a na nos wsunęłam okulary. Lekko się zdziwił, ale wytłumaczyłam to, tym że mam problemy z oczami. Chłopak odprowadził mnie pod samą bramę. Przez aurę pogodową nie było tam żadnych dziewczyn. Gdy nieznajomy zniknął z pola widzenia, wyjęłam z kieszeni klucze i szybko otworzyłam bramkę. Po ścieżce z kostki brukowej podeszłam do drzwi i również je otworzyłam kluczem. Podczas zdejmowania moich całych przemokniętych tenisówek na korytarz wbiegł Zayn.
- Lottie! Gdzie ty byłaś? - Zayn od razu zapytał spanikowany - Jesteś cała mokra. - podszedł do mnie i zaczął ściągać moją bluzę. Podniosłam ręce do góry, aby mu to ułatwić.
- Przepraszam. - powiedziałam cicho, widząc jak chłopak się denerwował
- Nic się nie stało, ale następnym razem odbieraj telefony. - uśmiechnął się ciepło - Leć się przebrać w coś suchego, a ja Ci zrobię herbatę. - nakazał chłopak, ciągnąc mnie za rękę do salonu
Popchnął mnie lekko w stronę schodów, a sam poszedł do kuchni. Przez to, że cała byłam mokra, zostawiałam na panelach małe kałuże. Zdenerwowana tym, że przez moje mokre skarpety ślizgam się na schodach, zdjęłam je i trzymając je w ręce doszłam do pokoju. Po zamknięciu drzwi, od razu przekręciłam je na klucz w obawie, że ktoś mógłby naruszyć moją prywatność. Dalej się trzęsąc z zimna podeszłam do sterty ubrań leżących centralnie na środku pokoju, które przed wyjściem wyrzuciłam z walizki. Wygrzebałam czystą bieliznę, czarne rurki, a także miętowy sweter. Szybko zrzuciłam z siebie przemoczone ubrania, po czym przetarłam ciało ręcznikiem , który wcześniej podniosłam z podłogi. Gdy byłam już całkowicie sucha, lekko podsuszyłam mokre włosy ręcznikiem, po czym zostawiłam je rozpuszczone. Akurat gdy się ubrałam dostałam sms'a "Herbata już czeka w salonie. Zayn xx' od tego samego numeru, który wyświetlał się gdy mój telefon dzwonił, gdy byłam w centrum. Logiczne było to, że chłopak wolał wysłać sms-a, niż krzyczeć na cały głos, nie wiedząc czy i tak to usłyszę. Przed wyjściem z pokoju wzięłam głęboki oddech z nadzieją, że Louis nie będzie dla mnie niemiły. Przekręciłam klucz w drzwiach, po czym lekko nacisnęłam metalową klamkę, popychając przy tym drzwi. Pierwszym co zobaczyłam był brunet opierający się o ścianę na przeciwko moich drzwi. Uśmiechał się zadziornie będąc pewny siebie. Wiedziałam, że nie stoi tutaj tylko po to, aby pooglądać ciemnobrązowe drzwi.
- Coś się stało? - zapytałam wymuszając uśmiech na twarzy
Chłopak zaśmiał się złośliwie, po czym popatrzył na mnie z politowaniem.
- Po co tutaj przyleciałaś? - zapytał, a ja zaskoczona lekko otworzyłam usta. - Myślisz, że jak przyjechałaś tutaj to na powitanie wpadniemy sobie w ramiona, a potem zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi? - zapytał retorycznie, spoglądając na mnie z wyższością
- Nie... - odpowiedział cicho - Liczę tylko na akceptację. - dodałam po chwili ciszy
- Możesz się przeliczyć. - syknął pod nosem idąc w kierunku schodów - Nie pasujesz do NAS. - specjalnie zaakcentował ostatnie słowo

Co z tego, że jeden mnie nie polubił... Jest jeszcze trzech...
Może oni mnie polubią...
Prawda?

___________________________________
I wreszcie udało mi się skończyć rozdział drugi :) Miałam nagłe przypływ weny i wszystko napisałam w zaledwie dwa dni.

Zadaj pytanie Lottie na asku!
Przypominam, że Lottie ma aska. Możecie zadawać zarówno jej pytania, jak i wszystkim innym osobą z opowiadania. Jeśli jednak pytanie nie jest do Lottie, pamiętajcie aby napisać do kogo je kierujecie. Np. "do Perrie: ...".
http://ask.fm/LottieSmithX

Chcę Wam również podziękować za wszystkie komentarze, które mnie bardzo motywują xx

Dużo komentarzy = wielka motywacja = szybciej rozdział

wtorek, 2 kwietnia 2013

Zadaj pytanie Lottie!

http://ask.fm/LottieSmithX

Stworzyłam aska, na którym możecie zadawać pytanie Lottie, a ona będzie Wam odpowiadać!
Oprócz tego możecie zadawać pytania innym bohaterom opowiadania.

np. "do Louisa: co myślisz o Lottie?"

Mam nadzieję, ze pozadajecie różne pytania ;)
Jeśli chodzi o nowy rozdział to pojawi się NA PEWNO w tym tygodniu xx