sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 18


- Lottie?- Zayn dotknął mojego ramienia, a ja po odwróceniu się dojrzałam lekarza, który przyjął Daniela.
- Panna Smith?- Zapytał, a ja pokiwałam głową i przełknęłam zdenerwowana ślinę. Boże proszę...


Weszłam za lekarzem do jego gabinetu. Usiadłam na krześle naprzeciwko jego biurka, i patrzyłam na jego twarz. Mężczyzna patrzył w jakąś kartkę i widać było, że nad czymś intensywnie myśli.

- Co z Danielem? - zapytałam, a serce zaczęło mi coraz szybciej bić. On musi żyć!

- Nie będę ukrywał... Nie jest najlepiej.- powiedział odkładając kartki na biurko i patrząc na mnie. - Pan Daniel ma uszkodzoną śledzionę oraz jego organizm jest osłabiony przez nadmierne spożywanie narkotyków. Czy wiedziała Pani o tym? - zapytał lekarz, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Przecież w tej chwili mogą zamknąć Daniela i mnie..

- Nie. - odpowiedziałam nagle, nie zastanawiając się dłużej.

- Policja została już o tym poinformowana i gdy tylko Pan Daniel lepiej się poczuję, zostanie przesłuchany.. - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie.

- Czy można do niego wejść? - zapytałam, a mężczyzna pokiwał tylko głową.

Szybko opuściłam gabinet lekarza i skierowałam się do sali Daniela.

- Lottie? - zapytali Zayn i Harry na raz wstając z krzeseł.

Pokazałam im tylko ruchem ręki, aby nic nie mówili i nie robili. Otworzyłam drzwi do sali mojego przyjaciela i weszłam do środka. Nadal był nieprzytomny. Lepiej wygląda jak się uśmiecha i gada. Złapałam jego rękę, która spadała z łóżka i zaczęłam myśleć, czy jakbym do niego mówiła, to usłyszałby mnie. Kiedyś na lekcji mówili, że niektórzy słyszą. Warto spróbować.

- Daniel! Głupku! Widzisz do czego doszło? Gdyby nie to, że zostałeś dilerem, tego wszystkiego by nie było.. Nie byłbyś postrzelony, nie byłoby Cię teraz w szpitalu, byłbyś zdrowy, a na dodatek nie czekałaby na Ciebie policja pod drzwiami. Tego chcesz? Właśnie tego? Jejku, jaka ja głupia jestem. Zamiast Cię pocieszać i mówić, że będzie dobrze, to jeszcze Cie dobijam. Ale wiesz co, nie martw się, zawsze z Tobą będę. Nawet jak Cie zamkną w tym głupim więzieniu, co mam nadzieję, że się nie stanie. - mówiłam, ale po chwili przerwał mi hałas na korytarzu. Wyszłam przed salę i zobaczyłam czterech policjantów, który rozmawiali z lekarzem, który prowadzi Daniela. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Zamknęłam drzwi i znowu usiadłam przy łóżku Daniela. Złapałam za rękę i dałam buziaka w policzek, a w tej chwili on poruszył ręką, a po chwili otworzył powieki.

- Daniel! - krzyknęłam i mocno go przytuliłam.

- Też się cieszę, że cię widzę Lottie. - powiedział, gdy go puściłam.

Chłopak podparł się na łokciach i popatrzył na mnie.

- Co jest? - zapytał po chwili, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć.. Twój organizm jest osłabiony przez narkotyki, a na zewnątrz czeka policja.. Czy to normalnie brzmi? Nie, ale moje życie nie jest normalne..

- Lottie, co się stało? - zapytał łapiąc mnie kciukiem za brodę, powodując tym podniesienie mojej głowy i skierowanie moich oczu, abym na niego patrzyła.

- Bo.. Daniel.. Masz osłabiony organizm, a na zewnątrz czeka policja.. - powiedziałam i znowu spuściłam głowę.

- Boisz się? - zapytał, a ja pokiwałam głową. - Nie bój się. Zawsze będę przy Tobie, a policja pewnie jest ze względu na to, ze zostałem postrzelony. - dodał.

W tej samej chwili do sali wszedł lekarz z dwoma policjantami.

- Panno Smith, proszę opuścić salę. - powiedział lekarz.

Popatrzyłam na Daniela, a ten uśmiechnął się do mnie uroczo. Wstałam i wyszłam na korytarz. Zobaczyłam Harrego podchodzącego do mnie

- Lottie, możemy porozmawiać? Wiem, że to nie odpowiedni moment, ale proszę... - zaczepił mnie Harry. Szczerze? Nie miałam ochoty rozmawiać z nikim, a zwłaszcza z nim. Wiedziałam, że musimy porozmawiać. Pokiwałam głową tym samym zgadzając się i ruszyłam za zielonookim.

Jeszcze bardziej docisnęłam bluzę do mojego ciała. Z tego całego stresu nie zauważyłam jak bardo zmarzłam.

Nagle Harry zatrzymał się, a ja poleciałam na jego muskularne ciało. Może tego nie widziałam, ale wiedziałam, że jego kąciki ust uniosły się do góry. Odwrócił się zwracając na mnie swoją uwagę. Nie myliłam się, uśmiech gościł na jego twarzy. Dopóki nie zauważył mojej smutnej miny.- Lottie ja wiem, zrobiłem źle. Skrzywdziłem cię, ale daj mi to wytłumaczyć - próbował mnie przekonać. Nie chciałam tego słuchać.

- Uwierz mi napra... - nie było dane mu dokończyć, gdyż mu przerwałam krzykiem.

- Nie! Nie chce słuchać twoich cholernych tłumaczeń! Cały czas mnie oszukiwałeś, zależało ci tylko na jednym! Nie wiedziałeś co czułam - ostatnie słowa wyszeptałam chowając twarz w ręce. Czułam jak łzy formowały się na mojej twarzy tworząc malutki wodospad.

- A myślisz, że co ja czułem? Myślisz, że nie cierpiałem? Że cieszyłem się z tego co zrobiłem? Lottie do cholery ja cię kocham! - otarłam łzy i spojrzałam na niego, jego oczy były szkliste i wyglądał jakby miał się rozpłakać. Czy on powiedział, że mnie kocha? To takie nierealne. Wcześniej nikt mnie nie lubił a co dopiero kochał. A teraz? Cały ten wyjazd przysporzył mi cierpienia, ale też szczęścia. Czy można kochać i nienawidzić na raz? Jeśli tak to jestem doskonałym przykładem.

- Nie może być - usłyszałam głos. Zayn? Jak na zawołanie odwróciłam się z Harrym i popatrzyliśmy na ciemnookiego.

- Podsłuchiwałeś? - zapytałam łamliwym głosem. A co jak on usłyszał słowa Harry'ego?

- Jak mogłeś! - zignorował moje pytanie. - Myślałem, że jesteś moim przyjacielem! - krzyknął kolejny raz ciemnooki - Ty gnoju! - usłyszałam po czym jak przez mgłę widziałam jak Zayn uderza Harry'ego. Zielonooki nie był mu dłużny i oddał przyjacielowi. Czy oni się o mnie biją? Stałam jak słup soli patrząc jak okładają się po brzuchach i twarzach. Jakaś część mnie ma ochotę skakać z radości, ponieważ czuję się ważna, ale to nie istotne. O Boże! Oni się biją! Lottie zamknij się i ich powstrzymaj! Mówię do siebie. Czy to oznacza problemy psychiczne?

- Pomocy! Zayn zostaw Harry'ego! Harry zostaw Zayna! Chłopaki! - krzyczałam jak opętana. Wiem! Złapałam zielonookiego za ramiona i odsunęłam od Zayna. Objęłam jego twarz rękoma i przycisnęłam moje usta do jego. Kątem oka widziałam jak czarnooki spluwa krwią na podłogę.

- Czyli wybierasz jego? Okey, ale nie przychodź do mnie z płaczem jak znowu cię zrani. - powiedział chłodno i odszedł. Czy aby na pewno dobrze zrobiłam?

- Lottie... Czy to znaczy, że chcesz ze mną być? - Harry otarł z wargi kropelkę krwi nim ta zdążyła spłynąć po jego brodzie. Czy chce z nim być? Tak! Ale wiem, że nie mogę. Nie mogę znów pozwolić aby ktoś mnie zranił, a wiem, że prędzej czy później on to zrobi. Znów.

- Nie Harry.- Wyszeptałam i podniosłam głowę spoglądając na niego. Obraz zaczął mi się zamazywać przez napływające łzy. Za dużo płaczę. - Nie mogę z tobą być nawet jeżeli bardzo tego pragnę.- gdy mrugnęłam pierwsza łza spłynęła po moim policzku ciągnąc za sobą następne.

- Ale... Nie rozumiem. Skoro tego chcesz to dlaczego tego nie zrobisz?- Brunet dotknął dłonią mojego policzka, a ja musiałam walczyć sama ze sobą aby nie poddać się jego ciepłemu i delikatnemu dotykowi.

- Bo wiem, że prędzej czy później znów mnie zranisz. Może nawet nie świadomie ale to zrobisz.- Ściągnęłam jego dłoń z mojej twarzy.

- Nie! Obiecuję ci, że więcej tego nie zrobię.- W jego zielonych oczach zamajaczyły łzy, które łamały moje serce na jeszcze mniejsze kawałeczki. To bolało. Cholernie.

- Nie wierzę ci Harry. Przykro mi, że to wszystko kończy się w taki sposób.- Wspięłam się na palce i ucałowałam jego policzek. Uśmiechnęłam się lekko i ze spuszczoną głową odeszłam w stronę sali Daniela.
**

Perrie.


Tupałam zdenerwowana nogą czekając aż wreszcie go zobaczę. Minęło dopiero kilka dni od naszego spotkania, a ja czuję jakby jakaś część mojego życia zniknęła i miała już nie powrócić.

Gdy mała czerwona zasłonka się poruszyła, a do pomieszczenia wszedł Zayn chciałam wstać, uśmiechnąć się i przytulić go ale coś mnie zaniepokoiło. Mianowicie jego twarz. A gdy ściągnął okulary?

- Boże Zayn co ci się stało?- Wstałam i szybko do niego podeszłam oglądając dokładnie jego twarz.

- Mała sprzeczka. Dlaczego chciałaś się spotkać?- Jego głos był inny. Jakby wyprany z emocji. Nie przypominał tego Zayn'a, który całował mnie w głowę gdy byłam smutna. Wcale.

- Chciałam... Chciałam porozmawiać. O nas. Myślę, że mogę ci wybaczyć.- Spojrzałam w jego oczy i z niewiadomych przyczyn poczułam nieprzyjemny dreszcz roznoszący się po moim ciele.

- Dlaczego zmieniłaś decyzję? Ostatnim razem jak się widzieliśmy nazwałaś mnie zdradzieckim, parszywym padalcem, który leci na małolaty.

- Zmieniłam decyzję bo...- Przełknęłam zdenerwowana ślinę.- Bo cię kocham i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.- Dodałam cicho i uśmiechnęłam się lekko.

- Muszę cię rozczarować Perss.- Zayn dotknął dłonią mojego policzka ale wydawał się być przy tym obojętny. Tak jakby dotykał poduszkę, a nie dziewczynę, którą kocha.

- Nie rozumiem.- Odpowiedziałam drżącym głosem.

- Widzisz... Teraz gdy poznałaś prawdę doszedłem do wniosku, że wcale cię nie kochałem. Co najwyżej byłem tobą zauroczony.- Wytłumaczył mi i zabrał swoją rękę.

- Ale... Przecież mówiłeś, że mnie kochasz. Oświadczyłeś mi się!- W moich oczach pojawiły się łzy, a oddech uwiązł w gardle.

- Mówiłem, mówiłem. Ty też mówiłaś wiele rzeczy Perrie. Znam twoją małą słodką tajemnicę. Wiem o tym co się stało w wakacje.

- Zayn ja ci wszystko...

- Nie. Nic mi nie wytłumaczysz. Jeszcze dziś zabierz swoje rzeczy z domu Perrie. Nie chce mieć z tobą nic wspólnego.- Brunet odwrócił się do mnie tyłem i zmierzał ku wyjściu.

- Dlaczego?- Zapytałam przez co chłopak zatrzymał się.- Co takiego się stało, że doszedłeś do wniosku, że mnie nie kochasz.- Dodałam.

- Zakochałem się Perrie.- Odpowiedział mi i nasunął na nos okulary po czym zostawił mnie samą.
**

Harry


Tak po prostu? Tak po prostu, powiedziała, że mogę ją zranić.. No, ale przecież nie zrobię już tego! Przecież ja się już zmieniłem!
Wyszedłem ze szpitala i wsiadłem do samochodu. Odpaliłem go i skierowałem się w stronę domu. Włączyłem radio. Leciała jakaś piosenka, której nawet nie znałem. A może i znałem, lecz nie myślałem teraz o jakiejś głupiej piosence, która leci w radiu. Po chwili dojechałem pod dom. Jak zwykle przed bramą stały fanki, które jak tylko zobaczyły mój samochód zaczęły wykrzykiwać moje imię. Czy cieszy mnie sława? owszem, bo w ten sposób spełniam swoje marzenia, poznaje ludzi, których chciałem poznać.. Ale są też takie minusy, jak fanki, które czekają za każdym razem pod domem, ale to niej jest najgorsze, no bo przecież to dzięki nim, tacy teraz jesteśmy. Powinniśmy im dziękować, owszem, no ale proszę Was 24 na dobę stać pod naszym domem?! Następny minus to fotoreporteży.. Na każdym kroku robią nam zdjęcia, czekają na każdą naszą wpadkę, a przecież piosenkarz to też człowiek i potrzebuję trochę życia prywatnego!
Zacząłem myśleć jak dostać się do domu. Znalazłem okulary przeciwsłoneczne, które założyłem. Otworzyłem bramę przyciskiem w pilocie i zacząłem się zastanawiać, czy fani wbiegną do środka, ale nie.. Zrobili mi miejsce do przejazdu i coraz głośnie wykrzykiwali moje imię. Gdy tylko wjechałem do garażu zamknąłem znowu bramę i uśmiechnąłem się do fanów. Pomimo tego, że nie miałem ochoty i czasu to podszedłem do nich.

- Jak się macie? - zapytałem uśmiechając się w ich stronę, ale odpowiedzi nie usłyszałem, bo do moich uszu doszedł jeszcze większy krzyk niż było to możliwe.

- Harry! Jejku! Harry! Zrobisz sobie ze mną zdjęcie?! - usłyszałem krzyki dziewczyn, które były w stanie coś powiedzieć i przekrzykiwały się przez pisk innych.

- Może innym razem, dobra? - zapytałem i pomachałem im ręką, po czym skierowałem się w stronę domu.
Wszedłem do środka i zastałem Louisa, który stał metr od drzwi.

- Noo, szanowny książę, wrócił do domu. - powiedział sarkastycznie i przytulił mnie. Wiem, że nie był zły na mnie, za to że wyjechałem.
Zdjąłem buty i skierowałem się w stronę kuchni. Gdy tam dotarłem otworzyłem lodówkę i wyjąłem piwo.

- Ej, ej! Styles stało się coś? Bez powodu nie pijesz. - powiedział Lou wyrywając mi puszkę z ręki.

- Spieprzaj. - powiedziałem odbierając swoje picie.

- Mów. - powiedział i usiadł na krześle obok wysepki.

- Byłem w szpitalu, bo Lottie tam jest. Nie, wyprzedzam Twoje pytanie, którego nawet pewnie nie myślałeś zadać, nic jej nie jest. I tak pojechałem ją przeprosić, wyprzedzając jeszcze jedno Twoje pytanie. No i gdy wyznawałem jej wszystko, to wszedł Zayn no i zaczęliśmy się bić, jak widzisz. - powiedziałem zdejmując okulary przeciwsłoneczne. - No i Lottie mnie pocałowała. Zayn coś tam wybełkotał i sobie poszedł, gdy zapytałem Lottie, czy to znaczy, ze mnie kocha i będziemy razem, to ona powiedziała, że nie, bo boi się, że ją znowu zranię, nawet nieświadomy tego. - powiedziałem i walnąłem ręką o wysepkę.

- Może po prostu nie jest tego wszystkiego warta? Nie uważasz, ze jest zbyt prosta jak dla Ciebie? - zapytał Louis.

- Nie! Kocham ją! - powiedziałem i skierowałem się do swojego pokoju.

Wszedłem do środka i wziąłem słuchawki, które następnie podłączyłem do telefonu. Założyłem znaleziony przedmiot na głowę i zacząłem słuchać muzyki, co jakiś czas popijając piwo. Nagle w słuchawka usłyszałem słowa ,,Now here I go, hurt again, Cause of my curiousity, Now that it’s over, What else could it be*". Łzy same zaczęły spływać po moich policzkach. Jaki ja jestem głupi!
**

LOTTIE


- Daniel, jak się czujesz? - zapytałam z skruchą w głosie i suchymi łzami na policzkach.- Bywało lepiej, płakałaś? Coś się stało? - zadawał lawinę pytań na, które sama nie umiem odpowiedzieć. A może raczej nie chce? Co mam mu powiedzieć? "Och.. nic wielkiego tylko Zayn wyznał mi miłość potem gadał z Harrym i On też mi wyznał miłość, a Zayn to usłyszał i się pobił z Harrym. Na końcu powiedziałam Harremu, że nie chce z nim być mimo, że go kocham" ? Jakby to brzmiało!

- Martwiłam się o ciebie - skłamałam. Tak kolejny raz skłamałam. Jak się z tym czuję ? Strasznie. Dlaczego moje życie musi być takie pogmatwane? Ciągle jakieś problemy! Daniel skanował mnie wzrokiem.

- Lottie... przecież widzę, że coś się dzieje - co on jakiś wykrywacz kłamstw? A no tak to przecież Daniel!

-Ja.. po prostu... - proszę cię mój telefoniku, zadzwoń! Eureka ! Jak na zawołanie moja kieszeń zaczęła wibrować. - wybacz. - powiedziałam i wyszłam z sali na korytarz.
Sunęłam palcem po ekranie i przystawiłam aparat do ucha.

- Halo?

- Masz zostawić Harrego w spokoju - Louis.

- Louis? A może ty zostawisz mnie w spokoju, co? Mam już dość twoich gierek! - wrzasnęłam przez sprowadziłam na siebie wzrok paru starszych pań a jedna z pielęgniarek uciszyła mnie palcem.

- Chyba zapomniałaś kotku z kim rozmawiasz! - syknął do telefonu. Zdenerwował się.

- Gówno mi zrobisz  ! - krzyknęłam. Znowu ta pielęgniarka. Pokazałam jej palec "solidarności" na co zareagowała oburzoną miną. Dobrze jej tak.

- Żebyś się nie zdziwiła - warknął po czym się rozłączył. Powinnam się bać?
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* Stacie Orrico - I'm not missing you
Hej! Nowy rozdział, nowe problemy, nowe coś tam ^^  Cieszę się, że udało nam się napisać ten rozdział w trójkę chociaż ja i Paulinka musiałyśmy na chwile odpaść. Co tu pisać? Mam nadzieję, że wam się podoba i wgl. Cześć! 
 Kamila ♥  

Hej tu Irish Cat. Tym razem pisałyśmy to wszystkie trzy! YAY! ♥ Mam na dzieje, że rozdział wam się podoba. Pisałyśmy goo caaaaaały dzień a przy tym była kupa zabawy! Wiecie co? Mam marchewkę na kursorze *o* A Paula i Kami są chrzestnymi moich małych Irish Cats ♥ XD #Rozmowy na gg ♥
Irish Cat ♥

Heeejka misiaczki kochane! A więc jest następny rozdział, który napisałyśmy na razie wszystkie razem i szczerze mogę powiedzieć, ze dobrze się przy tym bawiłam, mam nadzieję, że dziewczyny też! ♥
Paulina ♥

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 17

Siedziałam grzecznie przy stole bawiąc się widelcem. Nie miałam ochoty na śniadanie, a tym bardziej na czyjeś towarzystwo ale dziewczyny nie chciały słyszeć wymówek typu: 'nie jestem głodna lub źle się czuję pójdę spać'. Tak więc byłam zmuszona na siedzenie cicho jak mysz kościelna i udawanie zainteresowanej tematem dziewczyn.
Prawda była taka, że moje myśli były całkiem gdzieś indziej. Mianowicie cały czas myślałam o Harrym jak i o Louisie. Wczoraj  przeczytałam na jakieś stronie, że Harry podobno wyjechał z Londynu i aktualnie znajduję się w swoim rodzinnym domu. Jak dla mnie jest to całkiem dziwne ponieważ nie miał powodu aby uciekać. To tchórz.
Natomiast Tomlinson zajmował moje myśli z innego powodu. Nie mogłam wyrzucić z głowy naszej ostatniej rozmowy gdzie powiedział mi, że Zayn nie może być z Perrie, i że tak na prawdę to nie on mnie skrzywdził.
- Co o tym sądzisz Lottie?- Podskoczyłam lekko na krześle i podniosłam wzrok na trzy wpatrujące się we mnie dziewczyny.
- C-co?- Zapytałam nie kojażąc pytania.
- Pytałyśmy czy idziesz z nami na zakupy.- Oznajmiła Jade.
- Ja...- Nie dane było mi dokończyć gdyż poczułam wibrację w kieszeni. Wyjęłam mój telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Daniel dzwoni. Automatycznie sunęłam palcem po ekranie.
- Cześć!
- Hej Lottie!- Na sam dźwięk jego głosu rozpromieniłam się.- Masz ochotę na niespodziankę?
- Nie lubię niespodzianek.- Jęknęłam przejeżdżając wzrokiem po uświechniętych twarzach dziewczyn. Pewnie domyśliły się kto dzwoni. Jakby to nie było oczywiste.
- Świetnie przyjdę po ciebie o 12 pa!- Oznajmił nie pytając mnie o zdanie i nie czekając na jaką kolwiek odpowiedź.
- Daniel?- Wypaliła Jessie.
- Mhm.- Mruknęłam pod nosem wracając do poprzedniego zajęcia czyli mozolnego jedzenia śniadania. Gdyby była to dyscyplina sportowa już dawno mój pokój byłby obwieszony różnymi medalami i dyplomami z tej dziedziny.
Niestety życie jest jak radio gra własne piosenki.
Jednak moje życie jest jak telenowela niby przewidywalna jednak zaskakuje za każdym razem. Kiedy udało mi się wybłagać dziewczyny by puściły mnie po zjedzeniu połowy mojego jakże pysznego śniadania poszłam się przebrać i ogarnąć, bo pewnie wyglądałam strasznie. Lecz to co zobaczyłam w lustrze było przerażające. To nie była ta sama dziewczyna co wcześniej, miała zaczerwienione oczy od płaczu i lekkie fioletowe ślady od nieprzespanej nocy. Zmieniłam się. Nie mając większej ochoty na patrzenie w lustro- przemyłam twarz tym samym ją odświeżając. Po dokładnym wyszczotkowaniu zębów ubrałam tylko jakieś czarne rurki i luźno opadającą cytrynową bluzkę, a na to ciepłą bluzę. Włosy opadały mi kaskadami na plecy i ramiona. O tym, że czas się już zbierać uświadomił mnie SMS od Daniela informujący, że czeka na dole. Nie wahając się popędziłam na dół chowając po drodze telefon do kieszeni. Po otworzeniu drzwi wpadłam w ramiona mojego przyjaciela. Mojego prawdziwego przyjaciela. Jak to pięknie brzmi 'mój przyjaciel'.
- Nie zadawaj pytań tylko idź koło mnie- Powiedział radośnie. Co on szykował?
***
Po przejściu chyba ze ''stu'' kilometrów doszliśmy na jakiś ogromny betonowy plac. Spojrzałam zdziwiona na Daniela i westchnęłam.
- Czy ciągnąłeś mnie tutaj taki kawał tylko po to by pooglądać sobie beton?- Zapytałam lekko zdenerwowana i zmierzyłam wzrokiem przyjaciela.- Zabiję cię kiedyś.- Dodałam z uśmiechem.
- Marudna dziś jesteś.- Chłopak przytulił mnie do siebie.- Poczekaj tutaj zaraz wrócę.- Dodał i odbiegł ode mnie w stronę jakiejś budki. Rozejrzałam się za czymś co mogłoby mnie zainteresować i niestety oprócz betonu, betonu i betonu nie znalazłam nic ciekawego. Otuliłam się ciaśniej bluzą drżąc lekko pod wpływem wiaterku. Poczułam przyjemne łaskotanie na nodze więc wyciągnęłam telefon z kieszeni i mimo oporu przeciągnęłam palcem po ekranie przykładając telefon do ucha.
- Tak?- Zapytałam lekko drżącym głosem. Mimo tego, że nie stałam z nim twarzą w twarz czułam dziwne zażenowanie i najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Hej Lottie. Cieszę się, że odebrałaś.- Nie wiem dlaczego ale miałam nieodparte wrażenie, że Zayn uśmiecha się w tej chwili.
- Chciałeś coś? Jestem zajęta więc jeśli mógłbyś się pośpieszyć byłabym wdzięczna.- Spuściłam głowę na dół i zaczęłam chodzić po utwardzonym podłożu.
- Ja... Lottie przede wszystkim chciałbym cię przeprosić. Nie powinienem... Nie wiem dlaczego nie zaprzeczyłem. Nie wiem dlaczego zrobiłem to co zrobiłem. Gdybym tylko mógł cofnąć czas to bym to zrobił. Przyrzekam.
- Ale nie możesz tego zrobić Zayn. Nie możesz cofnąć czasu i naprawić tego co zepsułeś, a uwierz mi zepsułeś bardzo wiele.
- Ale przecież to nie ja zacząłem ten temat! To Harry i Louis to wszystko zaczęli i nie możesz być na mnie o to zła.- Wyczułam, że się zdenerwował, ale wiecie co? Nie tylko on.
- Nie mogę? Zayn! Przy mojej kuzynce, a twojej dziewczynie teoretycznie przyznałeś, że mnie kochasz! Nie sądzisz, że to jest doby powód bym była na ciebie zła?- Dość dużo tych pytań retorycznych. 
- Kurwa Lottie! To nie tak miało być. Ty miałaś być super szczęśliwa z Harrym, ja z Perrie i wszystko miało być świetnie, a jest do dupy.
- Domyśl się kto sprawił, że jest do dupy.- Powiedziałam cicho i przerwałam połączenie nie chcąc dłużej słuchać tego jak jest mu przykro.
Czy on właśnie przed chwilą starał się wcisnąć mi kit, że to nie była jego wina? Śmieszne. Wychodzi na to, że to wszystko jest moją winą, i że to ja jestem najgorsza.
***
Siedziałam na ramię roweru i wpatrywałam się z cierpliwością w Daniela oczekują jakieś odpowiedzi z jego strony. Jak na razie doczekałam się kilku westchnień.
- Zacząłem brać udział w wyścigach gdy ukończyłem siedemnaście lat. Miałem problemy w domu, tata uwielbiał wytykać mi błędy i udowadniać, że jestem nic nie znaczącym gówniarzem. Szedłem kiedyś wieczorem wściekły i trochę podpity. Spotkałem Louisa, który szukał kogoś kto pojechałby z nim w 'pewne' miejsce za małą opłatą. Pomyślałem sobie: czemu nie? Kasa mi się przyda. Tak więc wsiadłem z nim do samochodu i pojechałem z nim w to miejsce. Na początku byłem przerażony gdy zobaczyłem tych wszystkich napakowanych gości i wiesz pełno samochodów, gdzie jeden był pewnie droższy od mojego domu. Ale gdy Louis pozwolił mi prowadzić... Fakt przegrałem wtedy ale to było coś. Potem jeździłem tam co tydzień nieraz z Tomlinsonem nie raz nie w zależności czy nie musiał się ukrywać przed reporterami. Mniejsza o to. Na każdy wyścig wypożyczałem samochód i jak wygrywałem to go oddawałem i jeszcze mi za to płacili ale jak przegrywałem.... Zawsze kończyło się to ukrytymi siniakami. Wreszcie doszło do mnie to, że nie mogę przegrywać i za każdym razem wygrywałem. Louis przestał jeździć i zaszył się w domu i dopiero gdy dowiedział się, że zacząłem handlować narkotykami odzywał się do mnie raz na jakiś czas.- Słuchałam uważnie każdego słowa bruneta i po prostu nie mogłam uwierzyć w to wszystko. Pozornie spokojny chłopak, który potrafi wywołać uśmiech na mojej twarzy nawet w najbardziej paskudny dzień- handlował narkotykami i jeździł w nielegalnych wyścigach. Bo już z tym skończył prawda?
- Daniel ale... Już tego nie robisz prawda?- Zapytałam z lekkim niepokojem. A nawet jeżeli to robi to co? Zostawisz go? 
- Chciałbym powiedzieć nie Lottie na prawdę ale nie mogę. Skończyłem z narkotykami ale nie z wyścigami.- Wytłumaczył mi spokojnie i przeczesał palcami włosy.
- Ale... Uważasz na siebie prawda?- Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, który wyrażał to jak bardzo mu ulżyło.
- Oczywiście, że tak. Ktoś przecież musi się tobą opiekować Aniołeczku.- Daniel przytulił mnie do siebie i zakołysał delikatnie przez co na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Aniołeczku? Zdajesz sobie sprawę z tego, że zabrzmiałeś jak jakiś alfons, który ma zaraz zaliczyć?- Zadarłam głowę do góry i spojrzałam na jego uśmiechniętą twarz.
- A co mam szansę?- Poruszał zabawnie brwiami, a ja uderzyłam go w ramię śmiejąc się przy tym głośno.- No co? Zapytałem tylko.
- Jesteś okropny!- Krzyknęłam starając się ukryć rozbawienie w głosie. Daniel oplótł mnie mocno w pasie i podniósł okręcając przy tym nas kilka razy w okół własnej osi.
- Ale i tak mnie kochasz prawda?- Zapytał gdy już mnie postawił na ziemi ale nadal mocno oplatał moje ciało swoimi rękoma.
- No nie wiem. Musiałabym się nad tym poważnie zastanowić.- Powiedziałam chcąc go trochę podenerwować.
- I właśnie taką ciebie lubię najbardziej. Uśmiechniętą, szczęśliwą i tak trochę wredną.- Uśmiechnęłam się lekko na jego słowa.
- To dzięki tobie taka jestem. To ty sprawiasz, że się uśmiechem, jestem szczęśliwa i trochę wredna.
- Nie Lottie. Ja to po prostu z ciebie wyciągam.- Wtuliłam się mocno w jego ciało i uśmiechnęłam pod nosem.
Ni z tego ni z owego rozległ się głośny huk. Poderwałam głowę do góry i spojrzałam przerażona na Daniela. Krzyk rozdarł powietrze. To był mój krzyk.

Harry

Siedziałem w pokoju ze spuszczoną głową. Teraz wydała się niezmiernie ciężka od natłoku myśli. A o czym tak myślałem? Zaczynając od Lottie a kończąc na przyjeździe tutaj. Jednak nie mogę uciec od problemów nawet tutaj. Dlaczego zrobiłem tak a nie inaczej? Sam nie wiedziałem. Szkoda było mi tylko Lottie, że tak ją potraktowałem. Cholera ona sobie na to nie zasłużyła.
- No i co tak tu siedzisz jak ostatni kretyn? Jedź do niej!- Podsunęła mi pomysł zdenerwowana moim nic nie robieniem Gemma. Popatrzyłem na nią.
- To nie takie łatwe.- Westchnąłem znów spuszczając głowę. Nie miałem odwagi na nią spojrzeć.
- Niewidze nic trudnego w rozmowie.- Oznajmiła. A ja nie widze nic łatwego.
- Masz racje...- Szepnąłem.
- Co? Wiesz mam ostatnio problemy ze słuchem. Mógłbyś powtórzyć? - Dobrze wiedziałem, że się ze mną droczy.
- Gemma... - Patrzyłem na nią wzrokiem 'odpuść'. Ona tylko uśmiechnęła się i powiedziała 'nie zepsuj tego, bo skopie ci tyłek tak, że przez miesiąc nie będziesz wstanie na nim usiąść'. Natychmiastowo się do niej przytuliłem.
- Dziękuję.- Powiedziałem jej podczas obejmowania. Nieodpowiedziała tylko mocniej mnie objęła.
**
Właśnie byłem w drodze do domu chłopaków. W sumie to już podchodziłem pod znaną mi furtkę. Ledwo przecisnąłem się przez sporą grupę fanek krzyczących moję imię. Nawet od jednej dostałem w twarz czarnym koronkowym stanikiem. Mam już taki.  Po zamknięciu furtki stałem pod drzwiami. Jednym ruchem ręki popchnąłem drzwi. Usłyszałem.. Tak właściwie to nic. Nie ma chłopaków? Dziwne. Pozbyłem się prawie wszystkich myśli i skupiłem się na tej jednej właściwej. Lottie. Rzuciłem bagaż na ziemie i wyszedłem z domu, a raczej wybiegłem. Tak to lepsze określenie.
Po wyminieńciu natarczywych fanek zmusiłem swoje nogi do biegu. Cel? Dom Little Mix. Drzewo, dom, drzewo, dom. Tak spędziłem bieg do Lottie. Właśnie byłem przed ich domem. Zapukać czy nie? Raz kozie śmierć. Podniosłem rękę by zapukać lecz ktoś postanowił sam je otworzyć i z impetem wpaść na mnie. Tym kimś okazała się Jessie, która miała łzy w oczach tak samo jak pozostałe dziewczyny. Miałem wymalowane zdziwienie na twarzy.
- Co się dzieje?- Zapytałem zaniepokojony.
- Lottie.. ona.. Daniel.. rower.. szpital.- Nic nie zrozumiałem z tłumaczeń Jessie. Zaraz..zaraz... SZPITAL?!
- Jedziemy.- Powiedziała stanowczo Jade.
**

Lottie

 Chodziłam po korytarzu cały czas mając w głowie jedną i tą samą scenę. Nie mogłam skupić się na niczym innym tylko na widoku krwi, krzyku i bladej twarzy Daniela. Odtwarzałam to w kółko i w kółko nie mogąc się pozbyć wrażenia, że coś jest nie tak.
Chciałam go zobaczyć. Chciałam mu powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Chciałam go okłamać. Chciałam aby to wszystko rozpłynęło się w mgle niepamięci. Chciałam. Na prawdę.
- Lottie?- Odwróciłam się w stronę biegnącego w moją stronę zmartwionego Zayn'a. Westchnęłam głęboko szykując się do konfrontacji z brunetem.
- Co ty tutaj robisz?- Zapytałam cicho i spuściłam głowę na dół czując piekące łzy w kącikach oczu.
- Dziewczyny do mnie zadzwoniły od razu po twoim telefonie.- Odpowiedział mi i palcem wskazującym uniósł moją głowę do góry.- Wszystko z tobą w porządku?
- Tak. Mi nic nie jest ale on...- Pokręciłam głową i zamknęłam oczy.
- Co tam się stało Lottie?- Zapytał brunet i przytulił mnie do siebie wywołując u mnie jakieś dziwne uczucie, które roznosiło ciepło po moim ciele.
- Nie mam pojęcia Zayn. Staliśmy tam razem, potem był jakiś huk i... On upadł, a ja nie miałam pojęcia co mam robić.- Wytłumaczyłam i pociągnęłam nosem.- Chciałabym już wiedzieć co z nim. Chciałabym już go zobaczyć.
- Zobaczysz, już niedługo.- Stojąc tak przytulona do niego bez problemu słyszałam jego bicie serca, które przyspieszyło niespodziewanie.- Lottie wiem, że to nie odpowiedni moment ale nigdy chyba się taki nie znajdzie.
- O czym ty mówisz?- Odsunęłam się od niego minimalnie i spojrzałam z dołu w jego brązowe oczy, które kiedyś wydawały mi się straszne, a teraz wyglądają na najpiękniejsze na świecie.
- Kocham cię Lottie.- Powiedział, powodując, że tym razem to moje serce zaczęło bić szybciej. Nie wiem czy z nerwów czy z radości.
- Lottie!- Czyjeś silne ramiona zamknęły mnie w szczelnym uścisku. Gdy do moich nozdrzy doszedł ten znajomy zapach poczułam ścisk z brzuchu. Harry. 
- Co ty tutaj robisz?- Zapytałam i wyswobodziłam się z jego uścisku czując lekki dyskomfort i zażenowanie jego obecnością.
- Przyjechałem z tobą porozmawiać i wtedy dziewczyny coś gadały o szpitalu i wystraszyłem się, że coś ci się mogło stać więc przyjechałem razem z nimi.- Odpowiedział mi i wskazał głową na trzy uśmiechnięte dziewczyny.
- Nie potrzebnie przyjeżdżałeś. Jak widać wszystko ze mną w porządku.- Starałam się przybrać obojętną minę i surowy ton głosu ale mimo wszystko cieszyłam się, że przyjechał tutaj sprawdzić czy wszystko ze mną w porządku.
- Lottie?- Zayn dotknął mojego ramienia, a ja po odwróceniu się dojrzałam lekarza, który przyjął Daniela.
- Panna Smith?- Zapytał, a ja pokiwałam głową i przełknęłam zdenerwowana ślinę. Boże proszę... 
-----------------------------------------------------------------------------------
Hej! Co tam, co tam? Dziś dodaję rozdział, który napisałam razem z Irish cat! Za tydzień pojawi się dzieło nasze całej trójki więc, ten no czy coś :D Mam nadzieję, że was zaskoczyłyśmy ale pozytywnie. To tyle ode mnie i dobranoc :*
Ach i liczę na wasze komentarze kurczaczki :P
Kamila♥

Hej ! Strasznie miło się pisało się ten rozdział :D Jestem zadowolona, że udało nam się to na pisać! Do tej pory jestem pełna energii! :D Szkoda, że nie było naszej trzeciej współtwórczyni :D No cóż mam nadzieję, że spodobają się wam nasze wypociny ! :D A może ktoś zgadnie jakie pisałam momenty? :D
Irish Cat <3

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 16

Mój wzrok był utkwiony w oknie, a dokładnie w małych kropelkach deszczu spływających po szybie. Co chwilę pojawiały się nowe, i znikały tak jak te wcześniejsze. Chciałabym być deszczem. Chciałabym zniknąć i po prostu przestać być. Uczucia, które roznoszą mnie od środka są cichymi mordercami. Pytania układające się w głowie wywołują u mnie chęć rozwalenia czegokolwiek byle by rozładować złość rosnąc z powodu mojej głupoty.
W nocy nie zasnęłam nawet na dziesięć minut. Cały czas myślałam i zamiast znaleźć jakieś rozwiązanie wszystko zrobiło się jeszcze bardziej skomplikowane.
Ciche pukanie rozniosło się po pokoju, a ja westchnęłam i zignorowałam 'natręta' nadal wpatrując się w spływające po szkle kropelki. Słyszałam jak któraś z dziewczyn otwiera drzwi i wchodzi do środka zamykając za sobą drewniany przedmiot.
- Nie jestem głodna, jeśli po to przyszłaś.- Odezwałam się wypranym z emocji głosem. Może nie byłam miła ale w tej chwili miałam gdzieś uprzejmość.
- Nie tylko po to.- Zatrzymałam rękę na szybie gdy do moich uszu doszedł jego głos. Po woli odwróciłam głowę i napotkałam jego spojrzenie. Mocno zacisnęłam zęby aby się nie rozpłakać.
- Co ty tutaj robisz?- Zapytałam i zeskoczyłam z parapetu stając przed Danielem. Już zapomniałam jaki jest wysoki.
- A wiesz byłem w okolicy i postanowiłem wpaść i zapytać co u ciebie.- Brunet wzruszył ramionami i włożył ręce do kieszeni swoich spodni.
- Aha, i mam uwierzyć w to, że ten ochroniarz z twarzą nietoperza cię wpuścił?- Uśmiech chciał wkraść mi się na twarz.
- Wiesz, ma się ten urok i w ogóle.- Daniel machnął ręką, jak panie w tetrze i puścił do mnie oczko. Byłam na prawdę na niego zła. Niemal wściekła, ale to on przyszedł do mnie pierwszy. Jestem pewna na 100%, że dziewczyny powiadomiły Perrie gdzie jestem. I mimo wszystko to Daniel przyszedł do mnie pierwszy. Jest twoim przyjacielem. 
- Tylko ty mi zostałeś Daniel.- Wyszeptałam będąc na skraju łez. Wiedziałam, że znów będę płakać. Wiedziałam, że znów będę wszystko rozpamiętywać ale taka chyba była kolejność rzeczy, prawda? Najpierw musi być okropnie aby potem było lepiej.
- Hej co się dzieje?- Daniel pokonał dzielącą nas odległość i przygarnął moje drobne ciało do jego.- Moja Lottie nie płacze.
- Proszę cię zrób wszystko co się da bylebym zapomniała. Upij mnie, naćpaj cokolwiek.- Wyszeptałam wtulona w jego tors.
- A możemy zastosować mniej radykalne środki?- Odsunęłam się lekko od niego i zadarłam głowę do góry spoglądając na niego.
- A zadziałają?- Zapytałam cicho i wraz z mrugnięciem po moich policzkach potoczyły się dwie pierwsze łzy, które Daniel starł jakby chciał aby nikt ich nie widział.
- A czy ja jestem przystojny?- Uśmiechnęłam się lekko na jego słowa i puściwszy go przetarłam oczy rękoma.- Nie odpowiedziałaś mi.
- Nie chcę obniżyć ci samoocenę.- Odpowiedziałam i usiadłam na łóżku pociągając kolana pod brodę. Czasem zastanawiałam się czy nie jestem aby zbyt chuda skoro mogę tak zrobić bez problemu ale gdy w mojej głowie pojawiała się myśl aby przytyć zawsze dochodziłam do wniosku, że mam idealną wagę.
- Lottie?- Daniel usiadł obok mnie i oparł się plecami o ścianę.- Powiesz mi co się stało? Perrie do mnie wczoraj zadzwoniła i poprosiła abym przyszedł do ciebie i namówił do powrotu do domu.- Westchnęłam i zamknęłam oczy opierając głowę o ścianę.
- Harry jest chujem, Louis jest chujem, Zayn jest chujem, a ja jestem okropna. To się stało.- Wymruczałam pod nosem i wciągnęłam do płuc dużo powietrza przygotowując się do streszczenia mu całego wczorajszego dnia.

Harry.

Leżałem rozwalony na swoim łóżku i wpatrywałem się w sufit jakby szukając w nim odpowiedzi na wszystkie dręczące mnie pytania. Nie spałem prawie całą noc zastanawiając się czy ona śpi, czy płacze z mojego powodu, czy planuję moją śmierć w męczarniach.
- Harry!- Głos mojej siostry wywołał na mojej twarzy lekki uśmiech. Nie ważne jakbym się okropnie czuł ona zawsze mnie rozweseli.
- Tutaj!- Odkrzyknąłem i usiadłam na łóżku przeczesując palcami włosy. Muszę iść do fryzjera. Po nie całej minucie drzwi od pokoju otwarły się, a do pomieszczenia weszła ubrana w piżamę Gemma.
- Co tam braciszku? Gotowy na nowy dzionek?- Usiadła na skraju łóżka i ucałowała mnie w policzek co zawsze wydawało mi się słodkie. To cudowne, że mimo dzielącej nas odległości i braku czasu my nadal mamy ze sobą taki dobry kontakt.
- Wiesz jakoś tak nie bardzo. Najchętniej to bym zamknął się w jakimś małym pomieszczeniu bez okien i walił bym się po ryju za swoją głupotę.- Odpowiedziałem jej i spojrzałem w okno. Nienawidzę deszczu.
- Jak już to waliłbyś się po twarzy.- Poprawiła mnie.- Nie myślałeś żeby do niej zadzwonić? Pogadać, albo umówić się i pogadać tak na spokojnie.
- Dobry żart Gemma.- Wstałem śmiejąc się z jej wypowiedzi.- Mam do niej zadzwonić? Pogadać? Umówić się? Dziewczyno ona mnie nienawidzi! Powiedziałem Perrie, że Lottie kocha Zayn'a, dlatego nie chce ze mną być.- Przetarłem zmęczony czoło i usiadłem na krześle stojącym pod ścianą.- Spierdoliłem to Gemma. Jak zawsze.
- Wróć. Co ty zrobiłeś?- Gemma patrzyła na mnie tym wzrokiem: ''wiedziałam, że jesteś głupi ale nie myślałam, że aż tak''.- Wczoraj powiedziałeś, że 'trochę' nakłamałeś.- Dodała i oparła ręce na kolanach.
- Tak trochę więcej niż trochę. Powiedziałem, że Lottie nie chce ze mną być dlatego, że kocha Zayn'a. No i wtedy oni mieli temu zaprzeć. Lottie to zrobiła ale Zayn... Nie do końca powiedział to co każdy chciał usłyszeć.- Wytłumaczyłem i spuściłem głowę patrząc na swoje dłonie. Jesteś żałosny. Tak wiem, o tym.
- Pojebało cię?!- Krzyknęła i wstała z miejsca. Jej ręce powędrowały do głowy, za którą się chwyciła i wpatrywała we mnie z niedowierzaniem.- Ty żartujesz, prawda? Powiedz, że żartujesz!
- Niestety nie. Zrobiłem to Gem. Rozwaliłem związek swoich przyjaciół, a na dodatek straciłem kogoś kogo kocham.- Powiedziałem cicho.
- Kto cię do tego namówił?- Podniosłem głowę zdziwiony jej słowami.- No nie patrz na mnie jak na kretynkę tylko powiedz mi kto cię do tego namówił, bo nie uwierzę, że sam wpadłeś na taki błyskotliwy pomysł.
- A czy to ważne Gem? Teraz już za późno. Jedyne co mogę zrobić to błagać Perrie i Zayn'a, o wybaczenie.- Wstałem i podszedłem do okna wyglądając za nie.
- Nie tylko ich musisz błagać o wybaczenie Harry. Tym razem zawaliłeś na całego.- Po jej słowach usłyszałem tylko trzask drzwi i oddalające się kroki. Znów zostałem sam.

Lottie.  

Wbiegłam do jakiejś szkoły i mimo dziwnych spojrzeń posyłanych w moją stronę biegłam nadal prosto przed siebie co jakiś czas odwracając się do tyłu w celu sprawdzenia, czy on nadal mnie goni.
Popchnęłam jakieś drzwi i wleciałam bodajże do szatni, w której było kilka dziewczyn jak i chłopaków. Zaczęłam się rozglądać co było moim błędem ponieważ po zaledwie kilku sekundach zostałam przyciśnięta do ściany, a  oczy Louisa wpatrywały się w moją twarz. Pisnęłam cicho gdy jego twarz zbliżyła się do mojej.
- Teraz cię puszczę, a ty będziesz spokojnie stać.- Wyszeptał mi do ucha i po woli rozluźnił uścisk na moich nadgarstkach po to bym po chwili je puścić.
- Zostaw mnie w spokoju.- Powiedziałam na tyle głośno aby osoby obserwujące całe zajście usłyszały moje słowa.
- Byłbym bardzo wdzięczny gdybyście zostawili nas samych.- Brunet zignorował moje słowa i zwrócił się miłym tonem do gapiów, którzy tylko wymienili spojrzenia miedzy sobą i wyszli z pomieszczenia zostawiając mnie na pastwę Louisa.
- Czego ty ode mnie jeszcze chcesz?! Nie dość już zepsułeś mi życie?!- Wrzasnęłam i odepchnęłam go gdy znów chciał przycisnąć mnie do ściany.- Koniec z tym. Może i jestem biedną, nic nie znaczącą dziewczynką, której zachciało się życia w wielkim mieście- ale to nie oznacza, że możesz mnie gnębić dla własnej pieprzonej rozrywki.
- Zamknij się wreszcie! Nie wiem czy wiesz ale nie wszystko kręci się w okół twojej pieprzonej osoby!- Louis uderzył dłonią w ścianę tuż obok mojej głowy przez co podskoczyłam i zacisnęłam mocno powieki. To by było na tyle z mojej odważnej postawy.
- Uspokój się.- Wyszeptałam i wbiłam w niego swoje przerażone spojrzenie. Nie wiem dlaczego to powiedziałam. Nie wiem dlaczego w ogóle się odezwałam.
- Nie będziesz mi mówiła co mam robić.- Louis znów znalazł się zdecydowanie za blisko mnie.- Perrie przeprowadziła ze mną dziś rozmowę na temat mojego stosunku co do ciebie.- Dłoń bruneta znalazła się na moim policzku.- Bardzo się zdenerwowałem gdy powiedziała mi, że ci wierzy, i że mam cię przeprosić bo inaczej złoży skargę na policji i postawi mi zarzut znęcania się nad tobą.
- I bardzo dobrze. Należy ci się.- Powiedziałam odważnie. Skoro Perrie postraszyła go policją, teraz nie mam czego się bać. Wystarczy jedno moje słowo i Tomlinson będzie miał kłopoty.
- Dobrze kombinujesz.- Louis odsunął się ode mnie i zaczął chodzić po szatni.- Chcesz mnie sprowokować a potem pobiec do naszej małej i naiwnej Perrie i poskarżyć się na złego Louisa.
- Nie waż się mówić, że Perrie jest naiwna.- Odcięłam się i zacisnęłam dłonie w pięści. Może mnie obrażać, ale nie pozwolę aby obrażał moją rodzinę.
- Bo co? Przecież taka jest prawda. Przygarnęła cię pod swój dach, a ty co? Odbijasz jej chłopaka. A nie! Przepraszam narzeczonego.
- Po pierwsze nikogo jej nie odbiłam. Już wcześniej mówiłam, że nie kocham Zayn'a. I co ty pieprzysz? Jakiego narzeczonego?- Pytam zdziwiona.
- Jak to jakiego? Normalnego głupiutka Lottie. Zayn oświadczył się Perrie po waszym wyjeździe z Harrym. Jakiż to dramat, że na drugi dzień dowiaduję się iż jej ukochany kocha jej kuzynkę, prawda?- Louis śmieje się zadowolony z siebie, a mnie aż roznosi. Mam taką wielką ochotę uderzyć go w twarz jak nigdy.
- Jesteś nienormalny. Rozwaliłeś związek swoich przyjaciół, a teraz się z tego cieszysz. Powinieneś się leczyć!- Krzyknęłam zdenerwowana. Tego już było po prostu za dużo.
- Rozwaliłem, bo musiałem! Zrobiłem to dlatego, że chcę chronić Zayn'a.- Odpowiedział mi Louis i siadł na jednej z drewnianych, niskich ławek.
- Jak to chronić Zayn'a? Coś ty sobie znów ubzdurał?
- Najlepiej będzie jak zapytasz o to Perrie. Ona powinna znać szczegóły.- Louis wstał z miejsca i nim wyszedł z pomieszczenia spojrzał na mnie.- Na prawdę ci współczuję Lottie. To co ja ci zrobiłem to nic w porównaniu do tego co oni ci zrobili.- Nim zdążyłam się odezwać drzwi trzasnęły, a po sekundzie rozległ się radosny pisk dziewczyn i dzwonek informujący o tym, że zaczęła się kolejna lekcja.

Harry.

- Dobra jesteś głupi i w ogóle ale jestem twoją siostrą i będę cię wspierać.- Gemma weszła do salonu i usiadła na stoliku patrząc na mnie swoimi dużymi oczami.
Usiadłem po woli na kanapie i uśmiechnąłem się lekko pod nosem kręcąc przecząco głową.
- Nie powinnaś. Zrobiłem wiele złego Gemma.
- Wiem już to mówiłeś. Ale przemyślałam to wszystko i doszłam do wniosku, że pomogę ci odzyskać tą twoją ukochaną i razem coś wymyślimy żeby Perrie i Zayn wrócili do siebie.
- Nie!- Krzyknąłem zdenerwowany i zerwałem się z miejsca.- Jezu jak ty nic nie rozumiesz. Ja na nią nie zasługuję, a Perrie nie może być z Zayn'em.
- Po pierwsze się uspokój, a po drugie jak to nie może być z Zayn'em?- Zapytała Gemma.
- No bo są ważne powody, których ty już nie musisz znać.- Powiedziałem już spokojniej i znowu usiadłem na kanapę.
- Harry, jak mam ci pomóc, skoro ty nie chcesz mi wszystkiego powiedzieć?- Zapytała Gemma biorąc głęboki wdech i wywracając teatralnie oczami.
- Emm, nie mam pojęcia, ale to naprawdę nie jest ważne.- Powiedziałem kładąc się znów na kanapie i kierując swój wzrok na telewizor. Ten babski serial nagle zrobił się tak interesujący. Gówno prawda to jest ważne.
 ------------------------------------------------------------------------------
Hi! A więc rozdział dodaję dziś z jedną- z dwóch- nowych autorek bloga :D Bardzo się cieszę na tą współpracę serio. Ale teraz pytanie: Irish Cat where are you? Mam nadzieję, że następny rozdział dodamy już we trzy :P Liczę na wasze komentarze i ten, przywitajcie nowe leski! :D Do następnego! 
A i dziękuję za tak dłuuugie komentarze, lubię je czytać :*
Kamila♥



A więc tak, jestem jedną z nowych autorek, nazywam się Paulina. Bardzo się cieszę, że jestem autorką tego bloga i mam nadzieję, że dogadam się Kamilą i z Irish Cat, no i przede wszystkim, że Wy mnie polubicie! :D
Dobra nie będę się rozpisywała, bo pewnie nie chce Wam się tego wszystkiego czytać, haha! :D
A więc do następnego! ♥
Paulina! ♥

Jestem ! :)
Nie zauważyłam rozdziału :P .
Także mam nadzieje, że się dogadamy i napiszemy coś super! :D
Nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału :P

Irish Cat <3

piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 15

- Skoro to nie jest prawdą to możecie oczywiście zaprzeczyć, prawda?- Louis wstał z fotela i stanął z założonymi na piersi rękoma.  
- Oczywiście, że możemy. Nie kocham Zayn'a. A przynajmniej nie w takim sensie jak myślicie.- Zaprzeczyłam od razu i spojrzałam na siedzącego cicho Zayn'a.- No dalej. Powiedz im.- Ponagliłam go. 
- Lottie, ja...  
- No powiedz!- Krzyknęłam.  
- Nie mogę.- Wyszeptał i schował twarz w dłoniach. Mój wzrok od razu spoczął na stojącej Perrie.

To co w tej chwili działo się w mojej głowie było nie do opisania. Wszystkie te dziwne uczucia mieszały się w jedno i powodowały ten charakterystyczny ucisk w brzuchu. 
Wrzucałam pierwsze lepsze rzeczy do otwartej walizki co chwilę ścierając z twarzy słone kropelki, które przysłaniały mi widok na świat. Gdy odwróciłam się aby wejść do łazienki moją uwagę przykuło zdjęcie stojące na szafce. Ja, Perrie i Zayn. Jak on mógł coś takiego zrobić? Mi? Jej? Przecież... To się po prostu nie mieściło w głowie i szczerze cały czas miałam nadzieję, że zaraz się obudzę z krzykiem. Jak na razie nic takiego się nie stało. 
- Jesteś kłamcą!- Krzyk mojej kuzynki nakazał mi otwarcie drzwi i wyjrzenie na korytarz. Perrie stała przy drzwiach od swojej sypialni, a na przeciwko niej stał Zayn, który starał się chyba przemówić jej do rozumu. Jakby to było możliwe. 
- Perrie, proszę cię pozwól mi to wytłumaczyć.- Gdy brunet zrobił krok w stronę blondynki, ona szybko odwróciła się, otwarła drzwi od pokoju i zniknęła w pomieszczeniu trzaskając przy okazji mocno drzwiami.
Spojrzenie Zayn'a przeniosło się na mnie. Nie wiedząc co mam zrobić wróciłam do pustego pokoju zamykając cicho drzwi. To co działo się w tym domu było okropne. Musiałam stąd zniknąć jak najszybciej. 
Gdy prawie wszystkie moje rzeczy zniknęły z szafy jak i garderoby ktoś zapukał do drzwi. Spięłam się myśląc, że to Zayn dlatego nie odezwałam się ani słowem. Może pomyśli, że śpię i sobie pójdzie. Przełknęłam głośno ślinę gdy klamka ugięła się, a drzwi uchyliły. Do pomieszczenia wszedł Harry, z czerwonymi oczami. 
- Wyjdź.- Powiedziałam momentalnie i zacisnęłam mocno zęby w celu powstrzymania łez. Brunet zamiast wyjść zamknął za sobą drzwi i spojrzał na mnie hardo.
- Nie. Musisz usłyszeć to co mam do powiedzenia.- Doskonale zdawałam sobie sprawę, że nie tylko ja powstrzymuję w tej chwili łzy.
- Nic nie muszę. Nasłuchałam się wystarczająco dużo.- Zapięłam walizkę leżącą na moim łóżku i z lekkim trudem zestawiłam ją na ziemię.
- Co ty robisz?- Harry podszedł do mnie, odsunął mnie od walizki, którą otworzył i zaczął wyrzucać z niej pojedyncze rzeczy.
- Zostaw to.- Zaczęłam wyrywać mu bluzki z rąk i znów wciskać do walizki.- Harry!- Krzyknęłam aby ten skupił na mnie swoją uwagę. Gdy ujrzałam jego zielone oczy, które błyszczały od łez coś ścisnęło mnie za serce. 
- Przepraszam Lottie.- Wyszeptał i rozpłakał się jak małe dziecko, które straciło swoją ulubioną zabawkę. Wiedziałam, że wcześniej również musiał płakać co ukazywały jego czerwone oczy. 
- Nie sądzisz, że na to już za późno?- Zdusiłam w sobie współczucie dla niego i z powrotem wrzuciłam wszystkie rzeczy do walizki po czym zapięłam ją i wyciągnęłam z pokoju. Przechodziwszy obok sypialni Perrie chciałam tam wejść powiedzieć, że to nie moja wina ale szybko doszłam do wniosku, że to na nic. 
Ona mnie nienawidzi, a ja nie mogę być na nią o to zła. 
Gdy udało dotrzeć mi się na dół napotkałam zdziwione spojrzenia Liam'a, Niall'a i pełne dumny spojrzenie Lou. Wreszcie ma to czego chciał. 
- Sądzę, że już nie będą mi potrzebne.- Wyciągnęłam z kieszeni bluzy klucze, które oddałam w ręce zmieszanego Liam'a. 
- Lottie!- Ze szczytu schodów zbiegł zapłakany Harry. Chciałam go zignorować i wyjść z tego cholernego domu ale zauważyłam, że Styles trzyma w ręce coś co należało do mnie.- To nie Louis go zabrał tylko ja. Zauważyłem go kiedyś i byłem ciekaw czy napisałaś coś o mnie.- Harry wyciągnął zeszyt w moją stronę, a ja z wahaniem wzięłam go od niego. 
- Powiedz Harry: dlaczego? Dlaczego akurat ty? Louis dręczy mnie od samego początku tylko i wyłącznie dla swojej pieprzonej rozrywki. Liam i Niall ignorują mnie co nie jest wcale za fajne. Myślałam, że chociaż ty... Po tych wszystkich słowach... Dlaczego?- Z moich oczu wypłynęły łzy, które ukazywały wszystko to co dusiłam w środku. 
- Kocham go Lottie. On jest dla mnie jak brat i zrobiłbym dla niego wszystko.
- A więc życzę ci z nim szczęścia Harry.- Chwyciłam rączkę walizki i ruszyłam ku wyjściu. Zatrzymałam się przy koszu na śmieci i po małej walce samej z sobą wyrzuciłam do niego zeszyt. Teraz to tylko śmieć. 
***
- Zawołaj je to wtedy zobaczysz, że mnie znają!- Krzyknęłam do ochroniarza. Byłam wściekła, smutna, głodna i przemarznięta, a ten głupi pajac nie chciał mnie wpuścić.
- Każda tutaj tak mówi dziewczynko.- Odpowiedział mi i znów przyjął swoją pozycję, z obojętną miną.
- Ale ja nie jestem jak każda.- Wysyczałam i dopiero po chwili zorientowałam się, że przecież mogę zadzwonić. Z wielkim trudem wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer czekając aż dziewczyna odbierze.
- Lottie! Jak miło, że dzwonisz. Co u ciebie?- Wesoły głos Jade rozniósł się po drugiej stronie telefonu.
- Możesz wyjść przed dom? Ochroniarz nie chce mnie wpuścić.- Powiedziałam i rozłączyłam się od razu unikając tym samym niepotrzebnych pytań. 
Po chwili drzwi domu otwarły się, a z nich wyskoczyła Jade w piżamie i kapciach króliczkach na nogach. Podleciała do ochroniarza powiedziała mu coś na ucho, a ten otworzył mi furtkę i przepuścił mnie na podwórko pilnując aby żadna z rozkrzyczanych fanek nie dostała się do środka wraz ze mną. W całkowitej ciszy (nie licząc krzyków fanek) udałyśmy się z Jade do domu. Postawiłam w korytarzu walizkę i bez słowa wytłumaczenia przytuliłam się do dziewczyny zaciskając mocno powieki.
- Lottie, kochanie co się stało?- Jade przytuliła mnie mocno do siebie i zaczęła pocierać moje plecy.
- Wszystko jest nie tak Jade. Wszystko jest nie tak.
- Hej, nie wiem co się stało ale wydaję mi się, że czekolada albo kubek lodów ci pomoże. Chodź.- Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie po czym chwyciła mnie za rękę i poprowadziła do kuchni.

Harry.

Wyszedłem zza zakrętu i z jednej strony ucieszyłem się na widok domu, a z drugiej zmartwiłem. Teraz będę musiał przejść przez szereg pytań, których wolałbym uniknąć. 
Mimo wszystko wszedłem do domu i zamknąłem za sobą cicho drzwi. Tak dawno tu nie byłem, że poczułem się niemal jak w obcym miejscu. Ściany niegdyś kremowe, teraz były zielone, a brązowe płytki na podłodze zastąpiły ciemne panele. 
- Mamo?- Zapytałem cicho i skierowałem się w stronę salonu, z którego dochodził ściszony głos z telewizora. Gdy ujrzałem pomieszczenie ucieszyłem się, że chociaż tutaj nic się nie zmieniło. 
Na środku pomieszczenia nadal stała ta sama kanapa, którą ubrudziłem wraz z Gemmą, sokiem z porzeczek, w okół niej dwa fotele, a pomiędzy mały stolik do kawy, na którym zawsze walały się gazety mamy. Ciemne meble, które były przyozdobione zdjęciami moimi jak i mojej siostry. Zdjęcia przedstawiały całe nasze dotychczasowe życie. Od narodzin, aż do dnia dzisiejszego. Stało tam nawet zdjęcie z chłopakami, które zostało zrobione tydzień po tym jak połączono nas w zespół. 
- Harry?- Mama wstała z kanapy i mimo zdziwienia, które malowało jej się na twarzy uściskała mnie mocno. Nie chciałem jej puszczać. Przez chwilę poczułem się tak jak kiedyś gdy wieczorem przychodziłem przytulić mamę przed snem, a ona zawsze całowała mnie w czoło, i mówiła, że bardzo mnie kocha. 
- Stęskniłem się.- Wyszeptałem, gdy niestety  opuściłem ramiona mamy.
- Dawno się nie widzieliśmy Harry.- Robin podszedł do mnie uścisnął mi dłoń i uśmiechając się do mnie jak i do mamy zostawił nas samych tłumacząc, że niby ma coś do zrobienia. 
Zasiadłem wraz z mamą na kanapie i zamknąłem oczy odchylając głowę do tyłu. 
- Kochanie co się stało?- Spojrzałem na mamę, która uśmiechała się do mnie ciepło, ale swoim spojrzeniem dawała mi jasno do zrozumienia, że mam jej wszystko opowiedzieć.
- Tak w skrócie? Rozwaliłem związek swoich przyjaciół i postawiłem przyjaźń ponad miłość i swoje szczęście.- Odpowiedziałem i znów zamknąłem oczy. ''Ujrzałem'' blondynkę, która wpatrywała się we mnie z wielkim żalem. Jej niebieskie oczy błyszczały od łez, a te złote obramówki przy źrenicach były przez to jeszcze wyraźniejsze niż zawsze. Wyglądała już dziś tak. Wpatrywała się we mnie a potem odeszła nie wiadomo gdzie.
- Dlaczego to zrobiłeś skoro teraz żałujesz?- Poczułem jak mama oplata mnie swoją ręką w pasie, a ja chcąc poczuć się bezpiecznie wtuliłem się w nią.
- Bo chciałem zapomnieć. Chciałem pozbyć się tego uczucia. Albo może po prostu nie chciałem czuć sam.- Wytłumaczyłem i wygodniej ułożyłem głowę na jej kolanach.
- A skąd pewność, że tylko ty ją kochasz? Może ona też coś do ciebie czuję ale po prostu tego nie mówi i nie pokazuję?- Mam zaczęła bawić się moimi włosami, a ja zamknąłem oczy.
- Nie wiem. Po prostu uwierzyłem, w to co ktoś mi powiedział. W to co ona mi kiedyś powiedziała.
- Uczucia niektórych ludzi zmieniają się z dnia na dzień Harry. Raz czujemy coś bardziej, raz słabiej. Może z nią właśnie tak było. Może jednego dnia cię nie kochała, ale potem znów cię zobaczyła i poczuła to samo co ty. 
- Skoro tak to dlaczego nic nie powiedziała? Dlaczego nie przyszła i nie powiedziała tych głupich dwóch słów?
- Chyba nie mnie powinieneś o to pytać skarbie.- Mama złożyła na moim policzku delikatny pocałunek.- Chcesz żebym zadzwoniła po Gemmę?- Usiadłem prosto i przeczesałem palcami włosy.
- Tak. Byłoby świetnie gdyby tutaj była.- Odpowiedziałem jej i posłałem jeden z wymuszonych uśmiechów, które opracowałem do perfekcji.- Będę na górze.- Dodałem i wstałem z kanapy kierując się w stronę schodów, a potem na górę gdzie znajdował się mój pokój. 
Uchyliłem lekko drzwi, wymacałem ręką włącznik światła i dopiero gdy lampa, się zaświeciła wszedłem do pokoju zamykając za sobą drzwi. Tutaj tak jak i w salonie nic się nie zmieniło. Stare łóżko nadal stało pod ścianą obok okna, a po nim stara szafka, która miała zapełnioną moimi kartkami szufladę. Stał na niej budzik, i dwa żołnierzyki, które kiedyś dostałem od taty. 
Ogromna szafa w rogu pokoju świeciła zapewne pustakami, ale to nic. Ważne że nadal tam była, z wyrytymi imionami- moim i Gemmy. Mały okrągły dywan na środku pokoju, na którym kiedyś się bawiłem. Niebieski ściany, z naklejkami przypominały mi o dzieciństwie i o wszystkich tych chwilach, które spędziłem w tym pokoju. Tak. Tutaj czułem, że gdzieś pasuję.    

Lottie.

Leżałam w całkowitej ciemności. Jedynym dźwiękiem jaki słyszałam był chodzący zegarek, który odliczał sekundy. Co chwilę moim ciałem wstrząsał szloch, a łzy napływały i napływały. I tak bez końca. Nie chciałam płakać, na prawdę. Jakoś samo tak wyszło. Gdy tylko się położyłam i pomyślałam o Harry zaczęłam płakać i nie mogę przestać. To jak zranił mnie, Perrie, a nawet Zayn'a było... Okropne. Nie powinien tego robić. Nie powinien postawić Louisa ponad nas wszystkich. Mimo wszystko. Mimo obietnic, które mi złożył zranił mnie.

- Gdy nie zastałem cię u ciebie, miałem nadzieję, że będziesz tutaj.- Szturchnął mnie lekko w ramie. - Harry pomóż mi.- Wyszeptałam i spojrzałam na niego załzawionymi oczami.  - Jak?- Zapytał i starł z mojego policzka łzy, które znów wypłynęły z moich oczy pokazując jaka jestem słaba. - Po prostu mnie przytul i obiecaj, że nigdy mnie nie zranisz.- Powiedziałam, a on od razu przygarnął moje ciało otulając je swoimi rękoma. - Obiecuję, że nigdy cię nie skrzywdzę.- Pocałował mnie w głowę, a ja poczułam się bezpieczna. Poczułam się jak kilka lat temu gdy płakałam podczas burzy, a tata przyszedł do mnie do pokoju i przytulał mnie aż burza nie minęła.

Skoro on nie potrafił dotrzymać słowa to może nigdy nic do mnie nie czuł? Może te wszystkie słowa były wypowiadane bez pokrycia? Założył się o mnie, nazmyślał Perrie. Może to wszystko było dla zabawy? Może pokochałam tego co nie trzeba? Nie kochasz go. Nie? W takim razie kogo kocham? Tego drugiego.


----------------------------------------------------------------------------------
Hej. Dodaję rozdział dzień wcześniej bo... Bo go skończyłam :) Jest on krótki i taki trochę ckliwy (jak dla mnie) ale wydaję mi się, że jest w miarę spoko.  Jak wiecie (z poprzedniej notki) piszę teraz sama i poszukuję kogoś chętnego do współpracy przy tym blogu jak i przy jeszcze jednym więc ten, jak coś nie to wiecie co robić :P Jak po Halloween? Ja tam w tym roku nigdzie nie byłam za stara jestem -.- Chciałabym przeprosić wszystkich Anonimów, którzy chcieli komentować a nie mogli: nie wiedziałam, że ustawienia się nie zmienione :* A i dziękuję za miły i dłuuugi komentarz: Ziallka 
A więc ten. Do następnego! :*
PS: Sorry za błędy!
Kamila♥