czwartek, 25 lipca 2013

Tutaj Magda

Hej. Założyłam bloga z fantastyczną Izą i bardzo chciałabym was na niego zaprosić: KLIK mam nadzieję, że wam się spodoba. Już nie długo rozdział! Trzymajcie się :*

sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 8

Tydzień później.

Powrót, że szpitala nie był łatwy. Odczuwałam ból. I to bardzo silny ale nie fizyczny. Psychiczny. W szpitalu spędziłam dwa dni na obserwacji i właściwie nic mi się nie stało. Po tym wszystkim myślałam, że chociaż Perrie mi uwierzy iż to wszystko wina Louisa, ale gdy tylko poruszyłam ten temat, ona powiedziała, że byłam zdenerwowana i po prostu nie wiedziałam co mówię. Nie uwierzyła mi. Ale to nie wszystko. Razem z Zayn'em postanowili zapisać mnie na terapię,- która jak twierdzą ma mi pomóc odróżnić rzeczywistość od mojej wyobraźni. Oczywiście się nie zgodziłam, przecież nie jestem jakąś wariatką! Mniejsza z tym.
Dziś jest dzień, który może wiele zmienić w moim życiu. A mianowicie jakaś kuzynka Niall'a wychodzi za mąż i cały zespół jak i ja jesteśmy zaproszeni. Z osobami towarzyszącymi.
 Taa. Na początku myślałam, że może odmówię, powiem, że źle się czuję ponieważ nie chciałam iść tam sama ale potem wydarzyło się coś co zmieniło całe moje nastawienie do dzisiejszego dnia.

Już od godziny siedzę w parku, jestem zmarznięta ale mimo wszystko nie chcę wracać do domu. Dlaczego? To bardzo proste. Louis. To dla tego nie chcę wracać. Doskonale wiem, że zaraz doprowadziłby do tego iż zostalibyśmy sami i zacząłby mi grozić i mówić jaka to jestem beznadziejna lub bezużyteczna. O! I pewnie jeszcze powiedziałby mi, że lepiej abym została w domu i nigdzie nie szła w sobotę bo samej to jednak wstyd. Ugh! Jak ja mam go dość. Mimo moich rozmów z Perrie, błagań czy płaczu ona nadal uważa, że Louis nic mi nie zrobił, i że chłopak jest wspaniałym przyjacielem. 
- A co ty tutaj robisz?- Podniosłam głowę i napotkałam pełen troski wzrok Daniela. Mimo tego, że czułam się okropnie na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech. 
- Mogłabym zapytać cię o to samo.- Odpowiedziałam cicho i jeszcze mocniej objęłam rękoma nogi, które miałam podciągnięte do klatki piersiowej.
- Zwiedzam. A ty czasem nie powinnaś leżeć w łóżku?- Wzruszyłam obojętnie ramionami i znów zaczęłam przyglądać się starym drzewom.- Lottie co jest?- Zapytał i przysunął się do mnie bliżej.
- Nic. Właściwie to... Nie znasz może kogoś kto miałby wolną sobotę i byłby chętny poudawać, że mnie lubi?- Spojrzałam na niego.
- No znam.- Powiedział i uśmiechnął się do mnie.- Jestem wolny w sobotę i niedzielę i nie muszę udawać, że cię lubię.

Tak. Dobrze zrozumieliście. Idę na te przeklęte wesele z Danielem. Cóż... Nawet się z tego powodu cieszę. Lubię go i... Wydaję mi się, że ona mnie też.
- Lottie! Za godzinę jedziemy!- Głos mojej kuzynki został stłumiony przez drzwi łazienki. Westchnęłam i spojrzałam w swoje odbicie. Piękny makijaż i fryzura wykonane przez koleżankę Perrie idealnie wyrażały moje wnętrze.
 Nie za mocne kolory na powiekach i cieniutka kreska na powiece optymalnie powiększały moje oczy za co byłam bardzo wdzięczna. A fryzura? Moja twarz stała się jak dłuższa i właściwie nie poznawałam samej siebie.
Wyszłam z łazienki i wzięłam do ręki sukienkę, którą Perrie dla mnie wybrała. Była piękna. Ubrałam ją i przez chwilę powalczyłam z zamkiem, ale po chwili wygrałam i mogłam ubrać dodatki jak i buty. Na sam koniec założyłam marynarkę i stanęłam na przeciwko długiego lustra. Kurwa. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech i jakby pewność siebie wstąpiła na miejsce strachu czy niepewności. 
Drzwi za mną otworzyły się i do pomieszczenia wszedł Louis. Przełknęłam nerwowo ślinę, a on uśmiechnął się do mnie wrednie.
- No, no Lottie.- Powiedział i zlustrował mnie wzrokiem. Odwróciłam się do niego przodem i odważnie uniosłam wysoko głowę.
- Czego chcesz?- Zapytałam wcale nie kryjąc swojej złości czy chociażby irytacji jego obecnością. Nauczyłam się, że nie mogę pokazywać swoich słabości ponieważ on czerpie z tego korzyści i jebaną satysfakcję.
- Och grzeczniej może co?- Zrobił kilka kroków w moją stronę co oczywiście równało się z moim cofnięciem się.- Co się dzieje mała Lottie? Czyżbyś się bała?- Zaśmiał się cicho, a mną wstrząsnął dreszcz.
- Małe to jest coś innego ale nie będę mówiła co.- Odpyskowałam i obserwowałam jak jego twarz zmienia się pod wpływem złości.
- Jeszcze niczego się nie nauczyłaś?- Szybko pokonał odległość nas dzielącą przez co nie zdążyłam się cofnąć. Poczułam mocny uścisk na nadgarstkach przez co lekko się skrzywiłam.- Mnie się nie denerwuje kochanie.- Wyszeptał i dotknął mojego policzka.
- Jesteś psychiczny. Powinieneś się leczyć.- Powiedziałam i spojrzałam w jego oczy, które były pełne emocji, których wolałabym u niego nie widzieć.
- Ale to nie ja będę miał spotkania z psychiatrą.- Uśmiechnął się lekko i puścił moje ręce.- Dziś poznasz moją dziewczynę. Radzę ci się zachowywać bo wypadki chodzą po ludziach.- Dodał i podszedł do drzwi.
- Grozisz mi?- Zapytałam drżącym głosem, którego nie mogłam opanować.
- Zinterpretuj to sobie jak chcesz.- Otworzył drzwi i wyszedł na korytarz.- A tak po za tym to ślicznie wyglądasz.- Mrugnął do mnie i zamknął za sobą drzwi zostawiając mnie samą z wszystkimi myślami jak i złością, która we mnie buzowała.
Nie wiem co zrobiłam. Nie wiem czym zasłużyłam sobie na takie traktowanie. Chciałabym aby przestał. Chciałabym aby był dla mnie miły albo unikał mnie tak robią to Niall i Liam. Chciałabym mieć spokój. Zawsze uważałam się za silną osobę. Za osobę, którą nie jest łatwo złamać, którą nie zdołuje się tak łatwo. A może tylko mi się tak wydawało? Może tak na prawdę jestem słabą dziewczynką, która zapragnęła dorosłego życia i niezależności?
Przestań! Skarciłam się zamknęłam oczy po czym policzyłam do dziesięciu. To mi pomaga, ale tylko w sytuacji gdy jestem zła, a nie wściekła. Wtedy muszę liczyć co najmniej do stu.
- Lottie! Chodź na dół!- Perrie brzmiała na złą dlatego nie czekając chwyciłam swoją kopertówkę i wyszłam z pokoju schodząc ostrożnie po schodach. Cóż... Powiem szczerze. Nie potrafię chodzić w szpilkach.
Weszłam do salonu i od razu zakryłam oczy ręką i odwróciłam się aby nie widzieć nagiego Harry'ego.
- Chcesz żeby dziewczyna wzrok straciła?- Zayn zaśmiał się i rzucił czymś w chłopaka. Gdy usłyszałam zamykanie zamka dopiero wtedy się odwróciłam, ale nadal miałam rękę na oczach
- No już, już. Przecież mam spodnie.- Powiedział oburzony Harry. Ściągnęłam rękę z oczu i spojrzałam rozbawiona na Stylesa
- Koszulę to też byś mógł ubrać.- Powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
- Ty mi ubierz.- Wymruczał, a ja przewróciłam oczami. Wzięłam z fotela koszulę i rzuciłam w niego.- No weź Lottie...- Jęknął ale posłusznie ubrał na siebie podany przeze mnie materiał i zaczął zapinać guziki.
- Lottie, a ty idziesz sama? Bo wiesz mogę jeszcze odwołać swoją dziewczynę na dzisiaj i pójść z tobą.- Zayn poruszał śmiesznie brwiami, za co oderwał od Perrie.
- Żebym ja zaraz kogoś nie odwołała.- Powiedziała blondynka.- A tak właściwie to...- Dziewczynie przerwał dzwonek do drzwi.
- Ja pójdę.- Powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Położyłam dłoń na klamce i westchnęłam nim nacisnęłam klamkę otwierając tym samym drzwi.
Uśmiechnęłam się lekko widząc przed sobą Daniela, ubranego w czarny garnitur. Daniel... Cóż. Traktuję go jak dobrego znajomego, a może i nawet przyjaciela. Nie powiem jest przystojny ale... Nie sądzę aby z tego było coś więcej. Po za tym... Nie sądzę aby on był zainteresowany kimś takim jak ja.
- Hej.- Powiedział, a ja odsunęłam się i wpuściłam go do środka z lekkim uśmiechem na twarzy.  
- Hej.- Odpowiedziałam i razem ruszyliśmy w stronę salonu. Nim jednak tam dotarliśmy stało się coś czego nie przewidziałam.
Daniel chwycił mnie za rękę i splótł nasze palce tworząc jedność. Tak jakby nasze dłonie to były dwa pasujące do siebie puzzle.
Spojrzałam zszokowana najpierw na nasze splecione ręce, a potem na niego i uśmiechnęłam się ciepło.
Gdy weszliśmy razem do salonu usłyszałam westchnienie mojej kuzynki i szepty Zayn'a. Wiedziałam, że nie spodoba im się to iż dzisiaj będzie towarzyszył mi Daniel dlatego nic nie mówiłam.
- Jak widzisz Zayn nie musisz odwoływać dziewczyny.- Powiedziałam siląc się na lekki ton chcąc rozładować napiętą atmosferę.
- Chyba mnie nie lubią.- Szepnął do mnie Daniel, a ja spojrzałam na niego i zamiast jakiegoś smutku czy czegokolwiek złego ujrzałam promienny uśmiech, który oświetlał jego twarz.
- Jesteś dziwny.- Skwitowałam i odwzajemniłam uśmiech.
***
Patrzyłam rozmarzonym wzrokiem na Perrie i Zayn'a tańczących do wolnego kawałku. Wyglądali tak słodko przytuleni do siebie z uśmiechami na ustach. Powiem krótko: Zazdroszczę im. Chciałabym się zakochać przeżyć taką prawdziwą miłość. Chciałabym móc dla kogo wstawać, walczyć. Cóż.... Jak na razie się na to nie zanosi i taka jest przykra prawda.
Po drugiej stronie sali natomiast tańczył Daniel z jakąś starszą panią, która mocno się do niego przytuliła. Chłopak spojrzał w moją stronę i przez chwilę poczułam się jakby nikogo oprócz naszej dwójki nie było w pomieszczeniu. Ale tylko przez chwilę. Daniel skrzywił się i starał się dać mi jakieś znaki, które oczywiście zrozumiałam się postanowiłam dać im trochę prywatności.
Wstałam z cichym westchnieniem i przeszłam bokiem sali wychodząc w zimną i ciemną noc, która otuliła mnie niczym koc i pochłaniała z każdym moim krokiem. Całe wesele odbywało się na obrzeżach Londynu w małej restauracji, za którą było jezioro i taki jakby ganek, do którego właśnie zmierzałam.
Po zejściu z górki zauważyłam iż w ganku świeci się świeczka, a przy stoliku siedzi jakaś postać, dokładniej chłopak. Przełknęłam ślinę i podeszłam bliżej po chwili rozpoznając siedzącą osobę.
- Eleanor cię szukała.- Powiedziałam i usiadłam na jednym z wolnych krzeseł. Poznałam dziś Eleanor- dziewczynę Louisa, oraz Danielle- dziewczynę Liama. Obydwie wydawały się miłe i na prawdę fajnie mi się z nimi rozmawiało.
- Tomlinson się nią zajmie.- Odpowiedział mi Harry cały czas wpatrując się w migoczący płomyk, który poruszał się przy każdym powiewie wiatru.
- Taaa nie watpię.- Odparłam krótko i również spojrzałam w płomyk. Po chwili poczułam na sobie wzrok Harry'ego więc spojrzałam na niego. Lekka poświata od świeczki rysowała na jego twarzy magiczne znaki, które odbijały się w jego hipnotyzujących, zielonych oczach.
- Lottie czy ty i Daniel to coś poważnego?- Zapytał brunet nie spuszczając ze mnie swojego badawczego wzroku.
- Daniel to mój przyjaciel nikt więcej.- Pokręciłam głową i spuściłam wzrok czując lekkie zażenowanie tą całą sytuacją.
- To dobrze.- Powiedział chłopak po czym wstał, podszedł do mnie i chwyciwszy mnie za rękę pomógł wstać.
Spojrzałam na niego zdziwiona chcąc zapytać się o co mu chodzi, ale następny ruch chłopaka, znów mnie zdziwił. Ciepła dłoń Harry'ego znalazła się na moim policzku przysparzając mnie o lekki dreszcz. Zaczął zakreślać kciukiem kółka, aż dotarł do linii moich ust. Oczy chłopaka spoczęły na moich wargach. Mimowolnie zagryzłam dolną wargę, a Harry westchnął cicho i prawie niewidocznie pokręcił głową po czym zbliżył się do mnie oczekując jakiekolwiek reakcji z mojej strony. Przełknęłam ślinę i czekałam na następny ruch chłopaka z co raz szybciej bijącym sercem.
Po chwili poczułam lekki nacisk na moje wargi, a potem przyjemne ciepło rozpływające się po moim ciele. Czułam gorąco wspinające się na moje policzki i nawet mroźny wiatr nie mógł mi w tej chwili pomóc.
Moja jedna ręka powędrowała do włosów chłopaka, a druga na jego ramię. Gdy pogłębiłam pocałunek Harry jęknął w moje usta i przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie całując mnie zachłanniej.
Nad naszymi głowami rozległ się wielki huk, przez który odsunęliśmy się do siebie spłoszeni. Na niebie pojawiły się kolorowe fajerwerki, które rozjaśniły spokojną noc. Już północ. 
Spojrzałam na Harry'ego cały czas czując jego pocałunki. Chłopak oblizał usta i odchrząknął, po czym przeczesał swoje włosy.
- Lottie...
- Nie.- Przerwałam mu szybko.- Nic nie mów. Nie tłumacz się. Nie niszcz mnie.- Powiedziałam nie kontrolując tego co mówię.
- Co raz więcej jest takich dni, kiedy o tobie myślę.- Ręka Harry'ego znów znalazła się na moim policzku dając mi tym samym niesamowitą rozkosz.
- Nie kłam.- Powiedziałam i mimo mojego wewnętrznego krzyku zabrałam rękę Harry'ego.- Ty o tym zapomnisz, a ja będę żyła wspomnieniami.
- Nie... Lottie jesteś wspaniała.
- Ty mnie nie znasz! Mogę się założyć, że osądzasz mnie tak samo jak Louis. Jestem dla ciebie tylko nic nie znaczącą zabawką, która w końcu ci się znudzi więc już wyrzucisz.- Traciłam ostrość widzenia przez napływające łzy.
- Lottie nie płacz. Krzycz na mnie, bij mnie ale nie płacz.- Powiedział po czym przytulił mnie do siebie. Pozwoliłam sobie na słabość. Łzy spłynęły po moim policzku po czym zniknęły w marynarce Harry'ego zabierając wszystko co w sobie dusiłam.
***
Było coś koło trzeciej nad ranem gdy poczułam jak wlane przez siebie procenty buzują w moim organizmie. Było mi strasznie wesoło i po prostu nie mogłam przestać przytulać się do Daniela, który śmiał się ze mnie.
- Jesteś wredny.- Powiedziałam i wstałam chwiejąc się lekko na nogach.- Idę się przewietrzyć.- Dodałam po czym ruszyłam do wyjścia. Po akcji Harry'ego postanowiłam utopić swoje smutki w alkoholu i najwidoczniej mi się to udało.
Pchnęłam mocno ciężkie drzwi i poczułam uderzenie chłodnego powietrza, które mi o dziwo nie przeszkadzało. Usiadłam na schodach obok jakiegoś chłopaka i spojrzałam na niego.
- No cześć Louis'ku.- Powiedziałam i zachichotałam jak te idiotki w filmach. Louis zmarszczył czoło, po chwili westchnął i pokręcił głową.
- Jesteś pijana.- Odpowiedział, a ja wzruszyłam ramionami tracąc równowagę. Na szczęście silne ręce Louisa pomogły mi się wyprostować.
- Zawsze pragnęłam znaleźć kogoś, kto będzie ze mną, bez względu na to, jak trudno jest być ze mną. Na zawsze.- Paplałam pierwsze co mi ślina na język przyniesie.
- I co znalazłaś?- Zapytał i nie wydawał się zły czy zirytowany.
 Chyba pierwszy raz rozmawiamy sam na sam bez krzyków.
- Nie. Kurwa jakie to wszystko jest zjebane.- Westchnęłam i wyciągnęłam przed siebie nogi.
- No. Masz rację. Wszystko.- Chłopak uśmiechnął się do mnie lekko i zamknął oczy.
- Za co mnie tak bardzo nienawidzisz?- Zapytałam prosto z mostu. Teraz gdy jestem pijana mogę mówić wszystko ponieważ się nie boję.
- Na prawdę chcesz wiedzieć?- Pokiwałam twierdząco głową.- Właściwie to nie mam powodu. Po prostu człowiek potrzebuję kogoś do miłości i nienawiści.- Wzruszył ramionami jakby to nic nie znaczyło.
- Wiesz zapewne nic nie będę potem pamiętała więc: Jesteś chujem Tomlinson. Idę bo mnie kolejka ominie.- Poklepałam go po ramieniu i wstałam po czym wróciłam chwiejnym krokiem na salę.

----------------------------------------------------------------------------
hej. Dzisiaj piszę tylko ja ponieważ z Magdą nie mam kontaktu od kilku dni i nie wiem co się dzieje. Rozdział napisałam sama ponieważ nie chciałam abyście dłużej czekali. Za wszelkie błędy przepraszam ale nie mam siły na sprawdzanie. Przepraszam również za tak długą przerwę ale miałam sporo problemów osobistych i musiałam sobie po prostu z tym poradzić. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam. Oczywiście liczę na wasze komentarze.
Kamila ♥

poniedziałek, 15 lipca 2013

Z innej beczki.

Hej z tej strony Magda. Postanowiłam założyć bloga i poszukuję w tym celu osoby, która byłaby chętna prowadzić go ze mną. Jeżeli czujesz się na siłach, i chcesz prowadzić ze mną opowiadanie- proszę zostaw swoje gg w komentarzu. Z góry dziękuję.
 Ps. Co do rozdziału- pojawi się dopiero w sobotę, ale za to obiecujemy- ja jak i Kamila, że będzie długi i ciekawy.

niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 7

Obudziłam się w wielkim łóżku, w nie znanym pokoju. Nic a nic nie przypominał mojego. Był o wiele większy a ściany pomalowane były na różowo. Rozejrzałam się uważnie po pokoju. Nie tylko ściany były różowe i pościel tylko cały pokój. Wszystko było w różnych odcieniach różu. Zeszłam powoli po schodkach, i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to lustro. Dopiero wtedy zauważyłam, że mam na sobie różowiutką koszulę nocną. Boże gdzie ja jestem!?  Siedziałam na małej sofie myśląc gdzie ja wylądowałam do póki nie zaburczało mi w brzuchu. W błyskawicznym tempie znalazłam się przy drzwiach. Nie pewnie otworzyłam je. Odnalazłam schody i zeszłam po nich. Podążyłam za śmiechem dziewczynki. Nie pewnie weszłam do kuchni, w której siedziała dziewczynka i chłopak, którego znałam. Daniel. Odchrząknęłam czym zwróciłam uwagę chłopaka i zajętej dziewczynki.
- Ooo miałaś rację. Pięknie jej w różowym.- Daniel uśmiechnął się do bodajże swojej siostry, na którą czekałam z nim w centrum handlowym.
- Wszystkim dziewczynką ładnie w różowym. Tobie też Daniel.- Głos dziewczynki był przepełniony radością i czymś jeszcze czego nie mogłam zidentyfikować.
- Na pewno.- Zaśmiałam się.
- Jestem Harriet.- Dziewczynka wyciągnęła swoją drobniutką dłoń ku mnie. Uścisnęłam ją i skierowałam ku niej uśmiech.- A ty jak masz na imię?
- Charlotte.- Tym razem mała uśmiechnęła się do mnie.- Ale mówią na mnie Lottie.- Po chwili dodałam.
- Fajnie, choć zjesz z nami śniadanie.- Pokazała mi gdzie mam posadzić swoje cztery litery a sama wróciła na swoje miejsce.- Wolisz dżem czy szynkę a może ser. O mamy jeszcze nutelle.-Zaśmiałam się i zamrugałam kilka razy.
- Wiesz co? Zdam się na ciebie. Ty mi coś wybierz.- Powiedziałam, a na twarzy małej Harriet pojawił się szczery uśmiech, który wyglądał jak u brata. Spojrzałam na Daniela, który przyglądał mi się z taką pasją.... Od razu spuściłam na dół głowę rumieniąc się jak przedszkolak. Perrie pewnie by powiedziała, że....
- Perrie!- Krzyknęłam i poderwałam się z miejsca jak oparzona.
- Coś się stało.- Zapytał widocznie zaniepokojony Daniel.
- Która godzina?- Szybko zaczęłam rozglądać się po kuchni szukając zegarka. Tu jest!. Boże dochodzi 11.
- Nie było mnie całą noc, kuzynka oszaleje.- Powiedziałam na jednym oddechu.
- Leć na górę ubierz się to odwiozę cię do domu.- Mruknął Daniel.
- Dziękuję.- Migiem pokonałam schody i korytarz. Ubrałam się najszybciej jak mogłam i zleciałam na dół.
- Daniel jest przed domem.- Krzyknęła dziewczynka.- Do zobaczenia.
Uśmiechnęłam się do niej i wybiegłam z domu. Rozejrzałam się za chłopakiem i gdy zobaczyłam na czym siedzi podeszłam do niego z szeroko otwartymi oczami.
- Żartujesz sobie tak?- Zapytałam i jeszcze raz spojrzałam na czarny błyszczący motor, na którym siedział uśmiechnięty chłopak.
- Nie.- Odpowiedział i poruszał brwiami.- Możemy iść jeszcze na pieszo ale wydawało mi się, że ci się spieszy.- Dodał i zadowolony z siebie podał mi kask.
- Powiedz mojej mamie, że ją kochałam.- Powiedziałam i trzęsącymi się rękami ubrałam na głowę kask i koślawie wsiadłam na motor od razu przytulając się do Daniela.
- Udusisz mnie.- Powiedział przez śmiech i również ubrał kask.
- Nic mnie to nie obchodzi.- Powiedziałam i nie poluźniłam uścisku.
- Hahahahaha.- Doszedł do mnie przyjazny śmiech Daniela. Boże jak on seksownie się śmieje. Uśmiechnęłam się sama do siebie.- Wiesz Lottie wydaje mi się że jednak będziesz musiała mnie pościć.-Znów zaśmiał się w ten uroczy sposób.
- Nie ma mowy.- Odparłam stanowczo.
- Ściskasz mnie tak mocno że nie dam rady kierować, w czasie jazdy na 100% się wywalimy.- Spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się. Kurde ten uśmiech na mnie tak działa....
- Dobrze.
- Czekaj, tak będzie wygodniej.- Lekko podniósł czarną, skórzaną kurtkę do góry. Wziął moje ręce i włożył pod nią tak żebym mogła go objąć. Czułam jego mięśnie pod bluzką. Wow. Tylko to przychodziło mi do głowy.- Tak będzie wygodniej. Gotowa?
- Bardziej już nie będę.- Lekko się uśmiechnęłam. Najlepiej to bym została ale Perrie...
- To w drogę.- Ruszyliśmy z piskiem opon. Automatycznie zaczęłam się drzeć.
Zacisnęłam mocno powieki i pisnęłam gdy chłodne a zarazem rześkie powietrze zaczęło okalać moją twarz niczym przyjemny zabieg u kosmetyczki. Otwarłam jedno oko, a po chwili drugie i rozluźniłam mięśnie czując się jakbym leciała i była najważniejsza na całym świecie. Uśmiechnęłam się lekko, ale z sekundy na sekundę uśmiech na mojej twarzy powiększał się niezmiernie.
Z oddali zobaczyłam tłumy fanek czatujących pod domem. Uśmiech zniknął, a w miejsce radości pojawiła się obawa i strach. Jakby na samo wspomnienie tego, że spotkam tam Louisa zaczęły boleć mnie nadgarstki, które swoją drogą były przyozdobione fioletowymi śladami zostawionymi przez Tomlinsona.
Na samą myśl miałam dreszcze. Jaka ja głupia, jak mogłam dać pozwolić żeby mnie pocałował? On tylko mnie wykorzystał, a ja głupia poddałam się. Ludzie mówią kto się czubi ten się lubi ale na pewno nie w tym przypadku. Gdyby tak było nie poniżał mnie przy każdej nadarzającej się okazji, nie miałam bym teraz obolałych, z fioletowymi śladami nadgarstków gdyby tylko mnie lubił. Człowiek który to wymyślił ma trochę racji ale to nie tyczy się mnie i Louisa. Jeszcze nigdy nie poznałam takiego kogoś jak on. kogoś tak wrednego jak on.
Daniel zatrzymał się z wytrawną lekkością wcale nie przyciągając uwagi radosnych i rozkrzyczanych fanek. Zsiadłam z motoru i odpięłam kask wręczając go brunetowi z uśmiechem.
- Dobra chyba żyję.- Powiedziałam i uderzyłam się kilka razy z zdrętwiałe nogi, które trzęsły mi się nie miłosiernie.
- Chyba tak. Lottie na pewno chcesz wracać? Znaczy się teraz? Możemy wrócić do mnie i poczekać do wieczora.- Powiedział i zaczął wpatrywać się we mnie z czymś nieodkrytym ale zarazem intensywnym.
- Myślisz, że wieczorem będzie lepiej?- Zapytałam sarkastycznie.- A po za tym muszę pokazać Perrie, że żyję i nikt mnie nie zgwałcił i nie porzucił w krzakach.
- Cóż dużo nie brakowało abyś tak skończyła.- Powiedział, a ja westchnęłam i przewróciłam oczami.
- Trzymaj się Daniel.- Powiedziałam i pocałowałam chłopaka, a krzyki wśród dziewczyny wzrosły. Odwróciłam się zdziwiona, ale wszystkie dziewczyny stały do mnie tyłem.
- Lottie!- Usłyszałam donośny krzyk. Zamknęłam oczy i wciągnęłam głęboko powietrze. Spojrzałam na Daniela i weszłam w tłum fanek. Louis otwarł dla mnie furtkę i robiąc sobie kilka zdjęć utorował dla mnie przejście.
No super pan Tomlinson, jeszcze go tu brakowało. Szybko cofnęłam się i zdążyłam jeszcze dotrzeć do bruneta, który miał na sobie kask i szykował się żeby odjechać .
- Zapomniałaś czegoś?- Zapytał
- Nie, ale pomyślałam sobie,  że może mógł byś wejść co? Pozwoliłeś mi u siebie zanocować i tak sobie też pomyślałam, że nie będą tak na mnie krzyczeć jak ty będziesz.
- Hahahahahahah.- Chłopak roześmiał się.- I tak nie mam nic do roboty.
Zdjął kask i postawił morot na poboczu po czym powiesił obydwa kaski na dwóch rączkach. Uśmiechnął się do mnie. W jego oczach mogłam wyczytać, że martwi się o mnie. To takie słodkie, on jest taki słodki. Kurde jak on na mnie działa! Opanuj się Lottie .
Chwyciłam chłopaka za rękę i przeprowadziłam przez tłum fanek. Całkiem ignorując wściekłe spojrzenie Louisa skierowałam się w stronę drzwi ciągnąc za sobą rozbawionego całą tą sytuacją Daniela. Weszłam do środka i od razu skierowałam się do salonu, w którym- tak jak myślałam- wszyscy siedzieli.
- Lottie!- Krzyknęła Perrie i ruszyła w moją stronę i zatrzymała spostrzegając chłopaka.- Och.- Spojrzała na mnie zdziwiona. Jej wzrok powędrował na dół, na nasze- nadal- złączone dłonie.- Podwójne och.- Dodała i spojrzała na mnie z uśmiechem. Już drugi raz tego dnia oblałam się rumieńcem ale nie puściłam dłoni Daniela czując się bezpieczniej.
- No cześć, co tam u was.- Nie miałam pojęcia co powinnam powiedzieć.- U mnie dobrze, idziemy z Danielem do ogrodu, więc pa.
Wszyscy popatrzyli się na nas. Szybko pociągnęłam chłopaka w stronę tarasu. Niestety na naszej drodze ewakuacyjnej stanął Harry.
- Nie ma mowy.- Syknął.- Kurwa gdzie ty byłaś całą noc!
- Yyy no wiesz spacerowałam, a później spotkałam Daniela i ...- Nie dano mi do kończyć bo Louis przerwał mi i spojrzał na mnie groźnie.
- Z tego co ja pamiętam to stałaś i kłóciłaś się z nim, a potem on prawie cię uderzył.- Wyszczerzyłam oczy na Lou.- Pokaż ręce.- Dodał i założyła ręce na klatce piersiowej.
- Lottie? O czym on mówi?- Perrie spojrzała na mnie przerażona. Moja dłoń mocniej zacisnęła się na dłoni Daniela, a oddech przyspieszył.
- O niczym.- Powiedziałam w miarę spokojnie. Poczułam na sobie spojrzenie Daniela, dlatego podniosłam głowę i napotkałam jego zatroskany i zdziwiony wzrok.
- Skoro o niczym to możesz pokazać nam ręce prawda?- Louis oparł się o ścianę pewny siebie. Przełknęłam zdenerwowana ślinę i nim zdążyłam wymyślić cokolwiek Harry chwycił moją wolną rękę i podniósł rękaw bluzy Daniela.
- Coś ty jej zrobił?- Zapytał i rzucił się na bruneta, który momentalnie mnie puścił i uchylił się przed pięścią Harry'ego.
- To nie on! Rozumiecie?! To nie on!.- Krzyknęłam i podbiegłam do Daniela zasłaniając go swoim drobnym ciałem.- On mi pomógł.- Dodałam i zaczęłam szybko oddychać.
- Jeżeli to nie on, to kto?- Zapytał Zayn, który przytulał zdruzgotaną Perrie. Spojrzałam na Lou, który wpatrywał się we mnie pewny siebie.
- Nie wiem.- Wydusiłam z siebie i pociągnęłam Daniela na górę.
- Lottie nie zachowuj się jak dziecko.- Perrie wysunęła się na czoło całej grupy. Odszukałam wzrokiem Daniela, który stał na korytarzu i dał mi znak, że on już się zmywa. Westchnęłam cicho i miałam ochotę krzyczeć, aby mnie nie zostawił, ale wcale mu się nie dziwiłam. Przyszedł tutaj pierwszy raz i już go oskarżono i próbę gwałtu i pobicie.
- Nie zachowuję się jak dziecko. Daniel mi pomógł, a wy go oskarżacie o nie wiadomo co.- Uniosłam lekko głos i zacisnęłam dłonie w pięści.
- Chyba wiem co widziałem.- Tym razem odezwał się nad zwyczaj cichy Louis, który trzymał się na uboczu niby pewny siebie ale za razem niepewny tego co powiem.
- Ty to się lepiej do okulisty wybierz grajku za dychę.- Nie panowałam nad swoimi słowami. Już chciałam rzucić się na kolana i błagać go a wybaczenie, ale przypomniałam sobie, że nie jestem z nim sam na sam.
- Lottie proszę cię opanuj się.- Harry chciał do mnie podejść ale gdy spojrzałam na niego gniewnie zatrzymał się w połowie drogi.
- jestem kurwa opanowana. Po prostu nie mogę uwierzyć, że wszyscy jesteście po jego stronie.- Wskazałam rękoma Louisa.
- Nikt nie jest po nikogo stronie.- Perrie spróbowałam takiej samej taktyki jak Harry ale spowodowała tylko moje przysunięcie się do barierki, która swoją drogą zaczęła wrzynać mi się w plecy.
- Pewnie. Czekaj może przyprowadzę jakiegoś innego chłopaka, ktory mi pomoze to jego też oskarżycie o gwałt?- Zapytałam wściekła.
- Lottie nikt nie oskarżył tego chłopaka o gwałt.- Tym razem głos zabrał Niall, który właściwie ze mną nie rozmawia i nawet mi to pasuję.
- Nie? A sorry wy tylko daliście mu jasno do zrozumienia, że mnie pobił.- Uśmiechnęłam się do nich wściekle i oparłam się o barierkę ignorując narastający ból.
- Bo taka jest prawda!- Louis nie wytrzymał i krzyknął wściekły. Spojrzałam na niego oburzona i zdziwiona.
- To ty! To ty mi to zrobiłeś!- Wrzasnęłam i odchyliłam głowę do tyłu. Poczułam jak tracę równowagę i moje ciało przelatuję przez zimną rurę metalu. Krzyknęłam wystraszona i zobaczyłam rękę, która była wyciągnięta w moją stronę.
Chciałam ją złapać. Chciałam złapać się czegokolwiek ale nic nie było w zasięgu moich rąk. Chłodny wiatr otulił moje ciało ale nie dawał mi takiego samego uczucia jak przed godziną gdy jechałam motorem bezpiecznie przytulona do Daniela.
Silne uderzenie wydobyło z moich ust jęk, przed moimi oczami pojawiły się ciemne plamy. Walczyłam z powiekami ale po chwili słabość wygrała i moje powieki opadły zabierając mnie w ciemność, której się bałam, ale która intrygowała mnie za razem.


----------------------------------------------------------------------------------
Hej. Udało się przed północą. Dużo ni piszę bo nie mam siły po dzisiejszym dniu. Przepraszam za wszystkie błędy i opóźnienia. 
Kamila :*

I kolejny  proszę panie rozdział . Wybaczcie że dodajemy przed północą ale ja wczoraj byłam po za miastem a dzisiaj to wieczorem dopiero miałyśmy ze sobą kontakt . Przepraszamy ! I Jak wrażenia ? Mi osobiście wydaje się że jest zajebisty :) Hahhaah jaka ja samochwała ale cóż bardzo mi sie podoba . Dobra chciałam się odnieść do drugiego bloga , bo widzicie dodałyśmy rozdział w piątek ale nikt go nie skomentował . Tak się zastanawiam czy czytałyście go ? Jeżeli tak to proszę żebyście nadrobiły zaległość a jeżeli nie wiedziałyście że dodałyśmy to zapraszamy i liczymy na komentarze. 
Kocham Madzia ♥