Włożyłam telefon do kieszeni i usiadłam na krześle naprzeciwko sali Daniela. Czemu życie musi być takie trudne? Czy to wszystko musi być, aż tak ciężkie?
Położyłam głowę na nogach i znowu łzy zaczęły spływać po moich
policzkach. Nagle poczułam czyjąś dłoń na swoich włosach. Podniosłam
głowę. Była to pielęgniarka, która przed kilkoma chwilami uciszała mnie,
a ja byłam w stosunku do niej niemiła. Pielęgniarka popatrzyła na mnie z
troską w oczach i przytuliła mocno.
- Jak potrzebowałabyś pomocy, to wiedz, że mogę Ci pomóc.- Powiedziała i weszła do sali Daniela.
Popatrzyłam na zamknięte już drzwi i przetarłam łzy. Nie mogę się poddać. Nie teraz!
Zaszłam już tak daleko, ze nie warto się cofać. I tak to ,,życie" jest
lepsze od tego, jakie miałam przed przyjazdem do Londynu. Tutaj czuję
się kochana. Prawie. Znalazłam przyjaciół, ale są i moi wrogowie, którzy nie
pogodzą się z tym, że tu jestem... Wstałam z krzesła i otworzyłam drzwi
do sali Daniela. Weszłam tam szybko i usiadłam na krześle obok niego.
-
Coś się stało?- Zapytał Daniel patrząc z troską i zarazem smutkiem w
oczach. On się o mnie martwi, a przecież to nie ja leżę w szpitalu bo
ktoś mnie postrzelił.
- Nie.- Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
-
Lottie, przecież widzę. Wiesz co? Jedź do domu, odpocznij, wyśpij się,
przemyśl wszystko. Jestem całkiem świadom tego, że dzisiaj nic mi nie
powiesz, a ja nie jestem w stanie Ci pomóc, jeżeli nie znam przyczyny
tego wszystkiego...- Powiedział łapiąc mnie za rękę i uśmiechając się.
- No, ale jak to.. Mam Cię tu samego zostawić?- Zapytałam.
- Tak Lottie. Dam sobie radę. Jedź do domu.- Powiedział uśmiechając się.
Popatrzyłam
na niego i po chwili wstałam z krzesła i skierowałam się do drzwi.
Odwróciłam się jeszcze do Daniela, pomachałam mu i wyszłam z sali.
Zaczęłam
przechodzić przez ten długi korytarz. W końcu doszłam do windy i
weszłam do środka. Zjechałam nią na sam dół i wyszłam na zewnątrz. Pod
szpitalem stała już jakaś taksówka. Skierowałam się w jej stronę i
weszłam do środka. Podałam kierowcy adres domu One Direction. Samochód
po chwili ruszył. Jechaliśmy przez Londyn. Wszystko widziałam jakby
przez mgłę.
Gdy dojechaliśmy pod dom, zapłaciłam taksówkarzowi i
wyszłam. Przed domem nie było żadnych fanów, co mnie ucieszyło, a
zarazem zdziwiło. Weszłam po cichu do domu, mając nadzieję, że nikt mnie
nie usłyszy i skierowałam się w stronę swojego pokoju. Weszłam do
swojej sypialni i zamknęłam szybko drzwi, po czym rzuciłam się na łóżko.
- I znowu się widzimy.- Usłyszałam za sobą głos. Bardzo dobrze wiedziałam do kogo on należy. Tylko nie teraz.
- Czego ty od mnie chcesz?- Zapytałam cicho, siadając i patrząc na jego beztroskie, niebieskie oczy.
- Żebyś wyjechała.- Powiedział wkładając ręce do kieszeni spodni.- Najlepiej jeszcze dziś.
-
Nie mam najmniejszego zamiaru tego zrobić.- Warknęłam. Od razu tego
pożałowałam. Louis w bardzo szybkim tempie złapał mnie za ramiona i
przycisnął do łóżka. Wymusiłam obojętną minę by pokazać mu, że się nie
boję.
- Chyba naprawdę zapomniałaś z kim rozmawiasz Lottie.- Burknął. Jego wzrok ciskał we mnie niewidzialnymi pociskami.
-
Zostaw mnie Louis, zostaw mnie w spokoju! Jesteś zwykłym dupkiem!-
Wykrzyczałam mu prosto w twarz to co myślę. Czy czuję się dobrze? Absolutnie tak. Czy źle zrobiłam? Oczywiście.
On jest nie przewidywalny.
Jego ręce coraz mocniej przyciskały mnie do
miękkiej kołdry, która minimalnie łagodziła ból. Jego oczy zrobiły się
ciemniejsze, nie czarne lecz granatowe. Wkurzył się. Nie, poprawka. To ja go wkurzyłam.
- Nie
waż się tak do mnie mówić!- Coraz bardziej bałam się jego zachowania i
tego co może zrobić. Wygląda jakby miał mnie zaraz uderzyć. Czułam jak
na mojej skórze formują się siniaki. Znowu.
- Nie moja wina, że ty po prostu boisz się prawdy!- I znowu błąd. Ty to chyba chcesz umrzeć kretynko.
Jego twarz zrobiła się bardziej czerwona niż była. Teraz wygląda jakby
chciał mnie zabić. Pisnęłam z bólu gdy jego ręce automatycznie jeszcze z
większą siłą wbiły się w moje nadgarstki.
- No dalej! Na co czekasz?! Dalej mnie obrażaj a skończysz jak Daniel! Sama tego dopilnuję!- Moje myśli przybrały inny tor.
To
przez niego Daniel został postrzelony. To przez niego leży teraz w
szpitalu.
W ciągu sekundy zaczęłam miotać się na strony starając
odepchnąć go od mnie. Wbijałam paznokcie w jego ręce, na co syknął z
bólu. Oderwał się od mnie a ja wykorzystałam to i wstałam z łóżka. Moja
ręka zaczęła świerzbieć. Miałam wielką ochotę mu przywalić. Wiem, że to
złe. Lecz my ludzie mamy coś co potrafi opanować niewiele osób. Najpierw
robimy, potem myślimy. Ja też jestem człowiekiem.
Zamachnęłam
się i z całej siły jaką miałam w moim małym ciele uderzyłam w jego
twarz. Przez ułamek sekundy żałowałam, że to zrobiłam, ale... należało
mu się. Moje ręce zostały w chwile przygwożdżone do ściany obok.A moje
plecy zrobiły się zimne. Jego głowa pochyliła się w moją stronę, a usta dotknęły ucha. Zadrżałam.
- Masz szczęście. Gdybym nie był gentlemanem to teraz dostałabyś w twarz.- Syknął i ulotnił się z mojego pokoju.
Usłyszałam trzask drzwi. Wyszedł. Moje ciało zjechało po zimnej ścianie. Łzy nieopanowanie moczyły moje policzki i bluzkę. Kolejny trzask drzwi. On wrócił.
Wystarczył moment, a ja już jęczałam i ryczałam robiąc z siebie jakąś
żałosną imitację człowieka. Tym razem płakałam z bólu, strachu i
bezsilności. Be Strong*.
Położyłam się na łóżko i zaczęłam wypłakiwać się w poduszkę. Usłyszałam
drzwi, które ktoś zaczął otwierać. Poczułam mocny dreszcz, który
zawładnął moim ciałem, ale nie odwróciłam głowy. Cały czas leżałam
twarzą w poduszce.
- Nie mamy już o czym rozmawiać Louis. Wyjadę... Dopiąłeś swego.- Powiedziałam już zrezygnowana.
- Co? Lottie, co Ty mówisz?- Usłyszałam zdziwiony głos Perrie.
- Perrie?- Zapytałam zdziwiona.- Co Ty tu robisz?- Dodałam
po chwili ciszy.
Fakt chciałam aby ona była tutaj ze mną. Chciałam aby
mnie pocieszyła, chciałam aby powiedziała, że mnie nie opuści ale
doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że ona mnie nienawidzi.
- Z tego co pamiętam, to nadal tu mieszkam, chociaż.. Już niedługo..- Zaczęła, ale szybko jej przerwałam.
- Co? Dlaczego? To przeze mnie?- Zaczęłam zadawać szybko pytania.
- Nie skarbie, nie..- Powiedziała i mocno mnie
przytuliła.- Ale Ty musisz tu zostać. Musisz zaopiekować się Zaynem,
Harrym, całym One Direction.. Ty nie możesz się wyprowadzić!- Powiedziała, nadal mnie przytulając.
Perrie popatrzyła mi w oczy i uśmiechnęła się. Po chwili spojrzała na moje ręce.
- Lottie! Czy to.. to..- Zaczęła się jąkać.
Popatrzyłam
na swoje ręce. Były na nich czerwone ślady, po silnych dłoniach Louisa.
Szybko zaciągnęłam na całe dłonie rękawy od sweterka, który miałam na
sobie.
- ...Czy to Louis?- Dokończyła, podwijając moje rękawy i patrząc na czerwone ślady, które nie chciały zniknąć.
Spuściłam tylko głowę.
- Dupek. - powiedziała Perrie i wybiegła z pokoju trzaskając drzwiami.
PERRIE
Widok jej
czerwonych śladów na rękach przyprawia mnie o dreszcze. Nie mogę
uwierzyć, że tak łatwo dałam się owinąć wokół palca Louisa. Wydawał mi
się spokojnym chłopakiem, który jest dla wszystkich miły. Cały czas nie
świadomie pozwalałam robić Lottie krzywdę. A może wcześniej kończyło się
na czymś innym niż zaczerwienionych rękach? Może on ją bił? Teraz
wszystko wydaje mi się możliwe. To co zobaczyłam. To było okropne. Tak
strasznie żal było mi mojej kuzynki. Groził, a nawet może bił. Wiem
jedno, nie zostawię tego tak.
Szybko złapałam taksówkę i podałam
miłemu panu adres studia nagraniowego, do którego pojechał Louis. Skąd
to wiem? Wychodząc z domu powiedział mi to. Nawet nie zauważyłam jak
szybko pojawiłam się pod studiem. Prawie zapomniałam zapłacić
taksówkarzowi. Pchnęłam szklane drzwi rozglądając się za odpowiednimi
drzwiami. Nagle zobaczyłam Louisa siedzącego na jednym z krzeseł.
Ruszyłam w jego stronę.
- Ty gnoju!-
Krzyknęłam, a jego głowa podniosła się. Spojrzał na mnie zdziwiony i
jakby lekko zdenerwowany.- Nie wierzę, że byłam taka głupia i wierzyłam
ci w każde słowo!
- Perrie?- Z
pomieszczenia na przeciwko wyszedł zdziwiony Zayn. Zignorowałam go i
znów skupiłam całą swoją uwagę na stojącym już przede mną Louisem. Na
jego policzku widniał czerwony ślad. Uderzyła go. Poczułam dumę
oraz wstyd. Byłam dumna, że nie pozostawała dłużna na jego zagrania i
potrafiła się obronić ale było mi wstyd za to, że JA jej nie broniłam.
-
Lubisz się wyżywać na niewinnych dziewczynach, co?!- Nie zamierzałam
się uspokoić. Nie chciałam zniżyć tonacji głosu. Nie widziałam w tym
sensu.
- Hej nie wiem o co ci chodzi
więc mi może wytłumacz zamiast mnie obrażać, dobra?- Tomlinson włożył
ręce w kieszenie swoich spodni. Miałam ogromną ochotę uderzyć go w twarz
równie mocno jak Lottie.
- Nie
wiesz?! Och nie wiesz o co chodzi?!- Zaczęłam się śmiać kpiąco.- To ja
ci zaraz powiem o co chodzi! Już wiem wszystko! Widziałam jej ręce!- Po
moich krzyku nastała głucha cisza. Wszyscy pracownicy stali i patrzeli
się na nas zdziwieni. Chłopcy nie wiedzieli co zrobić. A Louis? Louis
stał przede mną z obojętną miną. Jebnę mu.
-
Serio Perrie? Wierzysz jej? Pewnie poszła gdzieś z tym ćpunem Danielem i
zabawiała się z kimś. Ja jej nawet dzisiaj nie widziałem.- Odparł
spokojnie, a we mnie się aż zagotowało.
Nie
myślałam wiele. Po prostu podniosłam rękę i zamachnęłam się nią na
twarz Louisa. Podczas zderzenia mojej dłoni z jego policzkiem poczułam
lekkie pieczenie ale jeszcze większą satysfakcję.
- Dobra dość tego.- Stojący
za mną Zayn oplótł swoją rękę na mojej talii i podniósł do góry bez
większych problemów. Wciągnął mnie do pomieszczenia, z którego wyszedł i
zamknął drzwi abym nie mogła wyjść i znów przyłożyć Tomilsonowi.
- Wypuść
mnie.- Powiedziałam starając się brzmieć na opanowaną i spokojną. Malik
oparł się o drzwi i założył ręce na piersi bacznie mnie obserwując.
-
Nie dopóki nie powiesz mi o co chodzi.- Odparł spokojnie. Ruszyłam w
jego stronę i starałam się otworzyć drzwi ale Zayn chwycił delikatnie
moje nadgarstki i pociągnął moje ręce w dół umiejscawiając je wzdłuż
mojego ciała.
- Puść mnie.- Powiedziałam cicho i spojrzałam w jego oczy.- Nie masz już prawa mnie dotykać.
- Nigdy go nie miałem Perrie.- Pochylił trochę swoją twarz ku mojej.- Powiedz mi dlaczego uderzyłaś Louisa.
-
Bo on... Nie mogę ci powiedzieć.- Pokręciłam lekko głową i szarpnęłam
rękoma ale jego uścisk tylko się zacieśnił.- Na prawdę nie mogę. Sam
musisz ją o to zapytać.- Poczułam jak jego palce delikatnie rozluźniają
uścisk i zjeżdżają po mojej dłoni tylko po to by zostawić po sobie
dziwną pustkę i dyskomfort.
- Dobra.
Tylko proszę nie bij już Louisa.- Odsunął się od drzwi i dał wybór.
Mogę wyjść, albo mogę zostać i spróbować z nim porozmawiać. 'Zakochałem się Perrie'. Nacisnęłam klamkę i wyszłam rzucając jeszcze ostatnie spojrzenie zdenerwowanemu Louis'owi.
Harry.
Trzymałem
dłoń na klamce i jeszcze raz kalkulowałem wszystko. Teraz gdy miałem
tam wejść, zobaczyć ją, miałem pewne wątpliwości.
Mimo
wszystko nacisnąłem klamkę i delikatnie popchnąłem drzwi. Lottie
odwróciła się w moją stronę i pierwsze co zobaczyłem to szok na jej
pięknej twarzy. Zrobiłem kilka kroków po czym zamknąłem za sobą drzwi
odgradzając nas od wszystkich ludzi. Byłem z nią sam.
-
Co ty tutaj robisz?- Zapytała cicho i znów odwróciła się w stronę okna.
Bacznie obserwowała moje odbicie w szybie. Podobało mi się to.
-
Przyszedłem sprawdzić jak się czujesz.- Odparłem i podszedłem do niej
siadając na podłodze obok niej. Walczyłem sam ze sobą aby jej nie
przytulić i powiedzieć wszystkie co leżało mi na sercu.
-
Nienawidzę cię.- Powiedziała nie odwracając wzroku od okna. Również tam
spojrzałem i bez skrupułów mogłem obserwować jej twarz.
-
Wiem Lottie. Też siebie nienawidzę.- Odpowiedziałem jej i mimo
towarzyszącego mi strachu chwyciłem delikatnie jej zimne palce splatając
je z moimi.
- Wiesz, że nigdy ci nie
wybaczę.- Nie pytała. Ona to stwierdziła. I wiecie co w tym wszystkim
jest najgorsze? To, że zdawałem sobie z tego sprawę aż za mocno.
-
Wiem.- Przekręciłem głowę i spojrzałem na nią.- Ale wiem też, że bardzo
cię kocham i nie odpuszczę mimo wszystko.- Znów spojrzałem na nasze
odbicie w szybie. Po jej policzku płynęła łza, która upodobniła się do
kropli deszczu spływającego po szybie.
-----------------------------------------------------------------*Be Strong - Bądź silna
Hej! Rozdział z jednodniowym opóźnieniem ale to moja wina. Moja mama miała wczoraj imieniny i goście przyjechali więc było picieeeeeeeee... porzeczkowej herbatki :D Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba tak jak mi :P Chciałabym odnieść się do komentarza ANONIMA- który lekko po nas pojechał. DZIĘKUJĘ CI! Wolę szczerą prawdę niż słodkie kłamstwo i mam nadzieję, że poprawiłyśmy się i ci się spodoba.
Kamila♥
Cześć znowu :D Dziś rozdział trochę później i mam nadzieje, że lepszy niż wcześniejszy :P Liczymy na to, że się zadowolicie :P
Irish Cat ♥
No siemaneeejro! Co tam u Was? Rozdział pisałyśmy znowu wszystkie razem, kurcze jakie my dobre jesteśmy, piszemy razem rozdziały! I powiem Wam, że podoba mi się to nasze ,,cudowne" pisanie! Hhahaha! Ostatnio w ogóle mam jakieś dobre dni, chociaż mało śpię i jestem często zmęczona, ale to nic, hahaha! Dobra, KONIEC moich opowieści! Chciałabym BAAAAARDZO podziękować anonimowi, który napisał swoją szczerą opinie i pokazał mi, trochę więcej, niż widziałam i dzięki niemu, wróciłam do pierwszych rozdziałów, których nie pisałam, i dzięki którym zakochałam się w tym opowiadaniu i w ogóle, jakoś tak lepiej się poczułam po przeczytaniu tego opowiadania jeszcze raz, hahaha! DZIĘKUJĘ! ♥♥
Paulina ♥
wow rozdział super podoba mi sie że pisany jest z kilku perspektyw!!!! jestescie ekstra!
OdpowiedzUsuńTa scena Zerrie najlepsza :) Biedna Lottie,Tommo mnie strasznie wkurza,ugh.... Czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńWow. Swietny. Podczas czytania wrzeszczałam." Dobrze ci tak" i "przywalmu . Przywal mu pierre" . Tak jestem walnięta na mózg.
OdpowiedzUsuńPs .i było picieeeeeeeee porzeczkowej herbatki.nie powiem niezly tekst.
Teraz ja mam ochotę dać Tommo plaskacza -,- Grrrrr ale rozdziała zajebisty ;* Lulu
OdpowiedzUsuń