Dziwnie się czułam siedząc między Harrym, a Zayn'em, ale to było takie prawie dobre, dziwne uczucie. Gdy zamykałam oczy na dłuższą chwilę miałam wrażenie, że wcale nie wyjechałam. Miałam wrażenie, że przez cały ten czas byłam w Londynie i wiodłam spokojne życie u boku Zayn'a. Ale potem otwierałam oczy. Otwierałam je i powracałam do tej żmudnej rzeczywistości, która zgniatała mnie co sekundę tworząc jakąś żałosną imitację człowieka. Czy tak miało być już do końca? Czy do końca swojego życia będę miała ochotę zniknąć? A co z moim dzieckiem? Czy będzie ono szczęśliwe? Czy gdy dorośnie będzie chciało ode mnie uciec? Ja bym chciała. Wiem, że pewnie brzmię jak psychopatka, ale tak jest. Gdybym miała wychowywać się tylko i wyłącznie z matką taką, jaką będę ja wolałabym uciec. Niestety.
Nie musisz go wychowywać.
Nie muszę. Mogę oddać je do domu dziecka, ale czy tam spotka je lepszy los? Czy ktoś zaadoptuje moje słoneczko i da szczęśliwszy dom niż ja? Na świecie jest tysiące par, które chciałaby mieć dziecko. Ja nie chce. Nie ma tutaj sprawiedliwości.
- Harry? - zapytałam cicho i oparłam głowę o ścianę głęboko oddychając. Czułam jak robi mi się gorąco i ciepło na przemian.
- Co? - spojrzał na mnie, a w jego głosie jak i oczach czaiła się nutka nienawiści. Nie chciał mnie znać i wcale go za to nie winiłam. Nie miałam prawa.
- Czy mógłbyś... Mógłbyś przynieść mi wody, proszę? - zamknęłam oczy i przełknęłam dziwną gulę formującą się w moim gardle.
- Sama sobie idź - pokiwałam lekko głową i zaczerpnęłam głęboko powietrza. Wstałam przytrzymując się ręką oparcia i gdy byłam pewna, że stoję prosto po woli zaczęłam kierować się w stronę automatu z wodą.
Byłam prawie w połowie drogi gdy świat wokół zaczął wirować, a ja oparłam się ręką o chłodną ścianę i spuściłam głowę na dół zaciskając mocno powieki.
- Lottie? Co ci jest? - gdzieś w oddali rozbrzmiewał głos Zayn'a, ale nie zbyt mogłam się na nim skoncentrować. Cały czas starałam się odłączyć mój umysł od ciała. Nie chciałam myśleć o tym co się ze mną teraz dzieje. I sądzę, że mi się to udawało.
Do czasu.
Do czasu aż ugięły się pode mną nogi, a ciało stało się wiotkie. Wiem, nie jestem pewna, że wpatrywałam się w lampę świecącą nade mną dopóki jej widoku nie zasłonił mi jakiś anioł. Tak. On musiał byś aniołem. Wokół niego unosiła się delikatna poświata, która dawała poczucie bezpieczeństwa i szczęścia. Jego oczy były takie piękne, usta idealne, a twarz niczym najpiękniejszy obraz świata. Tak to musiał być anioł. Nie ma innego wytłumaczenia. Chyba coś do mnie mówił, ale nie mogę przypomnieć sobie jak brzmią te słowa. Czułam, że zasypiam. Czułam, że odpływam gdzieś, daleko, daleko stąd. Miałam nadzieję, że odpływam w jakąś bezpieczną przystań, gdzie będę mogła oglądać zachód słońca.
Harry
Lottie powoli zamykała swoje oczy i zapadała się w moich ramionach. Wydawała się taka krucha.
- Lottie? Proszę cię nie zasypiaj - szeptałem głaszcząc jej policzek. - Zawołaj lekarza, a nie się gapisz.
Warknąłem w stronę Zayn'a, który najwidoczniej nie był zadowolony widokiem przed sobą. Może i byłem zły na Lottie, ale teraz za wszelką cenę chciałem ją uratować. Nie wiem czemu zasłabła, nie wiem co mnie napadło, nic nie wiem. Powoli sam się gubię i nie panuję nad swoimi słowami i czynami. Czuję, że powoli staczam się na dno. To Lottie sprawia, że chcę walczyć. Chcę walczyć dla niej. Konciki moich oczu powoli piekły. Zacząłem energicznie mrugać by odgonić łzy i nie ukazać słabości. Blondynka miała już zamknięte oczy. To bardzo dziwne trzymać w ramionach cały swój świat.
- Proszę się odsunąć i dać nam pracować - warknęła nie miło pielęgniarka zbliżająca się do mnie. Ze wszystkich pielęgniarek ten idiota musiał wybrać akurat ją. A może nie miał wyboru? To nie istotne. Szatynka lekko poklepała Lottie po policzku próbując ją ocucić. Czemu ja na to nie wpadłem? Może, dlatego, że jesteś kretynem? Podniosła Lottie, a po chwili pojawił się lekarz. Pomógł ją zaprowadzić do sali. Chciałem wejść, ale ta wredna pielęgniarka zamknęła mi drzwi przed nosem. Zrezygnowany usiadłem niedaleko Zayn'a, który wydawał się nie obecny. Wpatrywałem się w swoje buty, by po chwili zerknąć na bruneta. Miał szarą koszulkę, czarną skórę i czarne spodnie. Tenisówki zdobiły jego nogi, miał lekki zarost dodający mu męskości, albo zapomniał się ogolić.
- Nowa koszulka? - zagadałem, by rozluźnić atmosferę.
- Nie, wyprana w perwolu - mruknął cicho pod nosem po czym odchrząknął. - Taa..
Wybrał bardzo słabą porę do żartów. Prychnąłem i odwróciłem głowę w inną stronę. Nadal nie wiedziałem co z Lottie i co z Perrie.
- Myślisz, że... Że to dziecko jest twoje? - zapytałem po kilku minutach ciszy. Poczułem na sobie jego wzrok dlatego również na niego spojrzałem.
- Nie wiem. Powiedziała mi, że oprócz naszej dwójki był ktoś jeszcze - westchnąłem i schowałem twarz w dłoniach. Dobra. Powoli. Mogę być ojcem, ale to jeszcze nie jest nic pewnego ponieważ Perrie puściła się z jeszcze jakimś kolesiem. A więc jest teraz trzech potencjalnych tatusiów. Miodzio.
- Wiem, że zabrzmię jak ostatni chuj, ale nie chce aby to dziecko było moje - wyszeptałem i spojrzałem na swojego, mam nadzieję, przyjaciela.
- No to jest nas dwóch. Nie chcę mieć z Perrie nic wspólnego - nie spodziewałem się takiego wyznania z jego strony. Oczekiwałem raczej wybuchu złości.
- Ale przecież... Wy... No wiesz nie wróciliście do siebie?
- Oczywiście, że nie! Musieliśmy udawać żeby nie wzbudzać żadnych podejrzeń. W końcu Lottie była tylko moją kochanką - doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że ostatnie słowa były dla niego bardzo trudne. Nie dziwię się. Powiedzenie, że dziewczyna, którą się kocha była TYLKO kochanką nie jest łatwe. Ale przecież w świecie sławy nic nie jest łatwe.
- Który z panów jest chłopakiem tej dziewczyny, która zemdlała? - lekarz, który zabrał Lottie wyszedł z sali i patrzył się na nas wyczekując odpowiedzi.
- On - powiedziałem natychmiast i wskazałem głową na Zayn'a.
To nie tak, że nie korciło mnie aby powiedzieć, że to ja jestem jej chłopakiem. Po prostu... Ona i Zayn byli ze sobą i to on ma prawo dowiedzieć się pierwszy co u Lottie.
- Dobrze. Emm czy mógłby pan dostarczyć mi dokumenty odnośnie ciąży? Nie wiem jakie leki mogę podać pani Smith aby nie zrobić krzywdy dziecku
- Co?! - krzyknęliśmy oboje i spojrzeliśmy na siebie przerażeni. Lottie jest w ciąży. Moja Lottie jest w ciąży.
Lottie
Leżałam pod ciepłą kołdrą i starałam się nie denerwować, ale z powodu ciszy panującej w pokoju słyszałam jak kroplówka skapuje do małego pojemniczka, a potem sączy się rurką wprost do mojej ręki.
Chciałam zasnąć i podejmowałam próby co chwilę, ale jednak sen był daleki od mojej osoby. Denerwowałam się co raz bardziej. To nienormalne.
Gdy drzwi od sali otwarły się doskonale wiedziałam, że to będzie bardzo ciężka rozmowa. Jego poważny wygląd twarzy i zaciśnięte dłonie na poręczy łóżka tylko utwierdzały mnie w tym przekonaniu.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - to było jego pierwsze pytanie, które od razu zmroziło mi krew w żyłach.
- Co z Perrie?
- Lottie nie zmieniaj tematu - nie zmieniam, po prostu omijam. - Dlaczego mi do kurwy nędzy nie powiedziałaś?
- Bo... Bo ciebie to i tak nie obchodzi - wyszeptałam cicho i z wielką uwagą obserwowałam jak jego twarz zmienia się pod napływem moich słów.
- Co ty pierdolisz? Lottie jesteś w ciąży! Rozumiesz?! Nosisz w sobie moje dziecko, i śmiesz mi mówić, że mnie to nie obchodzi?!
- Skąd wiesz, że twoje?! - nie chciałam krzyczeć, ale odkąd Zayn mnie zostawił nigdy nie podnosiłam swojego tonu głosu za bardzo. Starałam się zduszać wszystkie emocje głęboko w sobie. Teraz najwyraźniej przyszedł czas na uwolnienie się od nich.
- Co? - jego głos był o wiele cichszy niż przed chwilą. Przez kilka sekund nie mogłam zrozumieć o co mu chodzi, ale wreszcie doszło do mnie to co powiedziałam.
- Skąd wiesz, że to twoje dziecko? - zamknęłam oczy nie chcąc oglądać go w takim stanie. Ból widoczny na jego twarzy łamał moje serce na jeszcze mniejsze kawałeczki niż dotychczas.
- Żartujesz prawda? Chcesz mnie skrzywdzić dlatego tak mówisz - jego głos drżał tak samo jak moje serce. Boże proszę nie...
- Nie jestem z tobą w ciąży. Nie znam ojca dziecka - słowa, które wypadły przez moje usta raniły mnie bardziej niż jego. Przepraszam.
- Nie wierzę ci - poczułam jak siada obok mnie. - Spójrz mi w oczy i powiedz, że to nie moje dziecko. Inaczej ci nie uwierzę.
Otwarłam oczy i zacisnęłam dłonie w pięści chcąc powstrzymać łzy.
- To nie twoje dziecko - powiedziałam cały czas wpatrując się w jego brązowe oczy.
To co w nich zobaczyłam... Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę zdolna do tak wielkiego kłamstwa. Nie dość, że okłamywałam go w sprawie związanej z Harrym to jeszcze teraz...
- W takim razem możesz wracać do domu - odparł i przypadkiem dotknął mojej zaciśniętej w pięść dłoni. Proszę wybacz mi skarbie.
Zayn
- Jeszcze jednego - powiedziałem do barmanki i popchnąłem w jej stronę swój kieliszek. Po trzynastym straciłem rachubę, ale muszę przyznać, że było mi bardzo wesoło. Nie zamierzałem zaprzestać picia dopóki Adam tutaj nie przyjedzie i nie wyciągnie stąd mojej dupy.
- Nie sądzisz, że już dość kochasiu? Tamte laski cały czas robią ci zdjęcia - głupia laska o wyjebanym dekolcie aż do ziemi wskazała głową w stronę grupki dziewczyn, które trzymały w rękach telefony.
- Płace ci to lej - wiem, że nie byłem zbyt grzeczny, ale miałem w dupie moje zachowanie.
Cały czas miałem w głowie jej słowa. To nie twoje dziecko. A gówno prawda. Wiem, że kłamała. Jej głos drżał gdy to mówiła, oczy były przepełnione strachem i żalem, a malutkie dłonie mocno zaciśnięte w pięści. Jestem pewny, że walczyła sama ze sobą aby nie odwrócić wzroku od moich oczu. Wygrała, ale to nie oznacza, że odpuszczę. Lottie jest nieodpowiedzialna. Nie mogę pozwolić aby MOJE dziecko miało taką matkę. Muszę zrobić wszystko aby od razu po urodzeniu moja mała kruszynka była za mną. Tylko i wyłącznie ze mną.
----------------------------------------------------------------------------Cześć! Jeden dzień opóźnienia, ale to dlatego, że brałyśmy pod uwagę ZAWIESZENIE bloga. Nie żartuję. Miałyśmy chwilową blokadę i nie mogłyśmy nic wymyślić, ale gdy już chciałyśmy dodać notkę z informacją coś we mnie jebnęło i mówię nie. Pieprzyć to. Trzeba coś napisać. A więc takim sposobem powstał rozdział na szybko. Mam nadzieję, że wam się spodoba i nie gwarantuję, że rozdziały będę pojawiać się REGULARNIE.
Ej i czo tak mało komentarzy :( Ja dla was dobrze matmę na testach napisałam.
Kamila♥
Część kociaki, nawet nie wyobrażacie sobie co głupiego chciałyśmy zrobić. Jednak na szczęście nie zrobiłyśmy. Dziękujemy za wszystkie komentarze. Kochamy was :) <3
Irish Cat♥