sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 42

Lipiec

Z zazdrością spoglądałam na moich rówieśników, którzy bez żadnego skrępowania wskakiwali do ciepłej wody. Każda dziewczyna miała cholernie idealną figurę przez co moja irytacja wzrastała jeszcze bardziej. Trudno było mi znieść to, że ja musiałam siedzieć na głupim leżaku, z którego swoją drogą sama nie potrafiłam wstać.
Już nie długo. Jeszcze trochę i urodzę swoje pierwsze dziecko, które prawdopodobnie będzie mi przez całe życie przypominało o tym, że zaprzepaściłam szansę na szczęśliwą przyszłość z kimś kto mnie kocha.
Niespodziewanie poczułam delikatny ruch dziecka co oznaczało, że powinnam się uspokoić. Nie zbyt jeszcze rozumiałam to jak istotka wewnątrz mnie reaguje na moje nastroje. To było dość niesamowite ponieważ nigdy nie sądziłam, że coś takiego może mieć miejsce.
- Lottie? - zamrugałam kilak razy i zmrużyłam oczy przed słońcem. Tuż obok mnie usiadł Daniel i podał mi butelkę zimnej wody, o którą go prosiłam.
- Dzięki - odpowiedziałam i odkręciłam butelkę po czym wzięłam jednego łyka.
Wiem, że Daniel coś do mnie mówił, ale znów odpłynęłam daleko w swoje skryte myśli. Cieszyłam się, że chłopak tutaj ze mną jest i mi pomaga. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że gdy tylko skończą się wakacje Daniel będzie musiał wrócić do Londynu. Do więzienia. W styczniu odbył się proces przeciwko niemu za posiadanie i handlowanie narkotykami. Dzięki temu, że było mało dowodów obciążających go Daniel dostał rok więzienia w zwieszeniu na trzy lata. Nie wiem jakim cudem udało mu się wynegocjować przepustkę na dwa miesiące aby pomóc mi w ostatnich tygodniach ciąży. Wydawało mi się, że coś takiego jest niemożliwe, a jednak.
Cieszyłam się, że nikt nie wywlókł na wierzch sprawy z nielegalnymi wyścigami, w których Daniel również brał udział. Zresztą nie tylko on. Louis również maczał w tym palce i jestem prawie pewna, że to dzięki niemu i jego pieniądzom nikt nie pamiętał o tej sprawie.
Powinnam mu chyba podziękować za to co zrobił, ale z drugiej strony co on ma mnie obchodzić. Nie chcę mieć z nim kontakt już nigdy więcej. Zresztą nie tylko z nim. Nie chcę widzieć już żadnego z chłopaków, ponieważ gdy tylko oni się pojawiają, nagle mam pełno problemów, których nie potrafię rozwiązać. Wolę żyć samotnie niż z masą fałszywych ludzi obok mnie.
 ***
- Lottiee.. - mruknął Daniel.
- Co? - zapytałam zdekoncentrowana, na co chłopak tylko westchnął.
- Zacznij mnie wreszcie słuchać, powtarzam się już czwarty raz - burknął. Patrzyłam przed siebie tępym wzrokiem.
- Przepraszam, powtórz proszę.
- Pytałem się co zrobisz jak dziecko się już urodzi.
Na jego pytanie sama zaczęłam się zastanawiać jak to będzie. Wiecznie nie będę mogła mieszkać u rodziców. Nie chcę być dla nich ciężarem, wiem, że oni zaprzeczają, ale widzę to w ich oczach.
- Jakoś to będzie, chcę pójść do pracy. Trochę zarobić i kupić lub wynająć własne mieszkanie - powiedziałam.
- Możesz mieszkać ze mną - zaproponował Dan, na co posłałam mu leniwy uśmiech. - Zrobilibyśmy ładny pokoik dla chłopca, niebieskie ściany...
- Hej! - przerwałam mu. - Kto powiedział, że to będzie chłopiec, hę?
- No błagam cię Lottie, od razu wiadomo, że to będzie chłopiec!
Popatrzyłam na niego dziwnym wzrokiem, po czym wybuchłam śmiechem.
- No niech ci będzie, a jak byś zareagował gdybym zaczęła rodzić?
- Spakowałbym cię i pojechał z tobą do szpitala - posłał dumny uśmiech.
- Taa.. już to wi.. - przerwałam łapiąc się za brzuch. Daniel od razu podniósł się i spojrzał na mnie. - Ja chyba rodzę!
Krzyknęłam zginając się w pół. Chłopak wstał i nerwowo biegał po całym domu.
- Boże Lottie wytrzymaj! - krzyknął, a ja zaczęłam się śmiać. Chłopak stanął na środku i się na mnie popatrzył.
- Oaza spokoju! - krzyknęłam między urywanymi oddechami. To było zabawne widząc jak panikował.
- Bardzo śmieszne - burknął wywracając oczami i karcąc mnie wzrokiem. Jednak długo nie wytrzymał i też zaczął się śmiać.
- Musisz poćwiczyć - puściłam mu oczko.
Mam nadzieję, że ktoś bardziej opanowany będzie przy moim porodzie, bo coś czuję, że z nim nie było by tak łatwo. Jak z dzieckiem, albo i gorzej. Naprawdę nie wiem jak to będzie kiedy urodzę to dziecko. Wiem tyle, że będę je kochać i chcę mu dać wszystko co najlepsze, bez wyjątku. Zrobię wszystko by miało lepsze życie niż ja.
- Chyba nie jest aż tak źle co? - zapytał.
- Szczerze? Nie chciałabym byś był przy mnie gdybym zaczęła rodzić - zaśmiałam się na co chłopak odwrócił się zadzierając głowę do góry.
- No przepraszam ciebie bardzo, ale to moje pierwsze dziecko - nie mogłam powstrzymać uśmiechu cisnącego się na moją twarz. Zresztą Daniel też się śmiał.
- Daniel czy... Jak wyjdziesz z więzienia odwiedzisz mnie? - jego uśmiech od razu zniknął z twarz tak samo jak i mój.
- Charlotte oczywiście, że cię odwiedzę. Ba! Nawet z tobą zamieszkam i z twoim synkiem - chłopak przyłożył dłoń do mojego brzucha, a wtedy dziecko pod lekkim dotykiem poruszyło się i kopnęło. - Widzisz? Często kopie więc to chłopczyk i na dodatek będzie piłkarzem.
- A coś ty nagle taki znawca? A po za tym to równie dobrze może być dziewczynka, która też będzie grała w piłkę - zaczęłam bronić mojego jeszcze nie urodzonego dziecka.
Sama nie chciałam poznawać płci dziecka, ponieważ nie ważne czy byłby to chłopiec czy dziewczynka będę je kochać tak samo.
- Moja mama mówiła, że ja też strasznie kopałem - wytłumaczył mi i usiadł obok po czym zaczął zmieniać kanały w telewizorze.
- Ale ty nie jesteś piłkarzem - odparłam i spojrzałam na niego podejrzanym wzrokiem.
- No to co? Liczą się chęci - Daniel wzruszył ramionami i rozciągnął się wygodnie na kanapie. Pokręciłam lekko głową i westchnęłam próbując wstać. - Pomóc ci? - zapytał chłopak gdy zauważył, że dość ciężko idzie mi wstanie z kanapy.
- Nie, nie. Poradzę sobie sama - wreszcie gdy udało mi się wstać bardzo po woli zaczęłam iść w stronę schodów.
Dostanie się do mojego pokoju zajęło mi wystarczająco dużo czasu aby się zmęczyć. Chodzenie w ciąży jest naprawdę bardzo trudne, a tym bardziej gdy do rozwiązania zostały zaledwie dwa tygodnie. To dość przerażające jak ten czas szybko zleciał.
Jeszcze dokładnie pamiętam jak wylatywałam z Londynu i jak płakałam w samolocie. Pamiętam jak ignorowałam telefony Zayn'a, aż wreszcie odebrałam i postanowiłam, że będę się z nim kontaktować raz na dwa dni. On chciał utrzymywać ze mną kontakt, a ja musiałam usłyszeć jego głos chociażby na krótką chwilę.
Zamiast usiąść na łóżku podeszłam do lustra wiszącego na ścianie tuż obok łóżeczka dla mojego dzidziusia. Od trzech miesięcy moim ulubionym zajęciem gdy byłam sama było przyglądanie się mojemu brzuchowi. Obserwowałam jak rośnie z tygodnia na tydzień. Byłam szczęśliwa, że wszystko szło według planów mojego lekarza prowadzącego. Dziecko jest zdrowe, ja też. Niczego więcej nie potrzebuję.
Podwinęłam koszulkę do góry i dotknęłam dłonią brzucha gładząc go lekko. Miałam jakieś przeczucie, że dziecku się to podoba, dlatego bardzo często powtarzałam ten gest. Zresztą nie tylko ja.
Co wieczór od przyjazdu Daniela gdy kładliśmy się spać, ja leżałam na plechach, a on gładził mój brzuch. Nie raz coś do niego mówił, albo śpiewał. Wiem, że to dość dziwne, ale dla nas wydawało się to normalne.
- Mamusia cię kocha wiesz? - powiedziałam cicho i uśmiechnęłam się leciutko gdy już któryś raz z rzędu poczułam dzisiaj ruch dziecka. To było uczucie, które ciężko opisać. - Nie pozwolę aby ktokolwiek nas skrzywdził. Już nigdy więcej nie będziemy cierpieć - zamknęłam na chwilę oczy i westchnęłam gdy po moim pokoju rozniósł się dźwięk wydobywający się z mojego telefonu. 
Podeszłam do stolika, na którym leżało urządzenie i zaczęłam się śmiać gdy zobaczył kto do mnie dzwoni.
- Ty jesteś poważny? - zapytałam i usłyszałam śmiech po drugiej stronie.
- Jak najbardziej. Chcesz truskawki ze śmietaną? Twoi rodzice przywieźli - sądząc po dość niewyraźnym głosie Daniela, jestem pewna, że on już je, je.
- Chce, ale mi je przynieś - odparłam i przerwałam połączenie kręcąc głową na jego poziom inteligencji.
Podeszłam do okna czekając na Daniela, który wyjątkowo długo szedł do mnie. Leń jeden.
- Jesteem! - usłyszałam krzyk przy uchu na co podskoczyłam. Przyłożyłam rękę do klatki piersiowej starając się uspokoić szybko bijące serce.
- A tobie gorzej? Przestraszyłeś mnie - mruknęłam, po czym poczułam kopnięcie. - Ją też.
- Nadal uważam, że to chłopiec - burknął podając mi jedną z dwóch misek z truskawkami z bitą śmietaną. Popatrzyłam na nie i na chłopaka. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. - Nawet o tym nie myśl, Lottie przyrzekam ci, że ..
Nie skończył, ponieważ rzuciłam w jego twarz truskawką czego nie do końca się spodziewał. No może nie w tym momencie.
- Gorzko tego pożałujesz - burknął sięgając po truskawkę z miski i wsmarowując mi ją w twarz. - Smacznego.
Uśmiechnął się sztucznie, a ja przestałam się śmiać. Złapałam kolejną truskawkę i rzuciłam w niego, lecz zrobił unik. Chyba właśnie rozpoczęłam trzecią wojnę światową. 

Harry


Minęło tyle miesięcy odkąd nie ma Lottie. Wyjechała i nie daje oznak życia. Tęsknię za jej głosem. Za jej zapachem. Za jej oczami. Za jej uśmiechem. Tęsknię za nią. Zastanawialiście się kiedyś jak to jest kiedy jedyna osoba, która coś dla was znaczy odchodzi? To ona utrzymywała mnie przy życiu. To ona była moim powietrzem. Pragnę tylko trzymać ją w moich ramionach. Wieczorami leżeć razem na łóżku i rozmawiać o błahych sprawach, jak i tych o przyszłości. Chciałbym wychować z nią to dziecko, nie ważne, że nie moje. Louis mówi, że wyglądam jak gówno i stara się mnie pocieszyć mówiąc, żebym się nie przejmował, że na świecie jest wiele innych kobiet. Lecz ja nie chce nikogo innego niż ona.Chcę tylko jej.
Poszedłem do kuchni i sięgnąłem pod ladę. Wyciągnąłem jedną wódkę i poszedłem do salonu. Otworzyłem ją i przechyliłem pozwalając wypalać jej moje gardło. W moich oczach mignęła postać Lottie i myśl, że nigdy nie była i nie będzie moja, bo na nią nie zasługuję. Zepsułem jej życie. Kolejny raz gorzki napój przepłynął przez moje gardło. Opróżniłem całą buteleczkę patrząc się tępo na ścianę. Moje policzki już dawno zalały łzy. Popatrzyłem na butelkę i z całej siły rzuciłem nią po to by rozbiła się z hukiem na ścianie. Wyciągnąłem telefon i pod wpływem chwili wybrałem numer Lottie.

Lottie

Schyliłam się po kolejną truskawkę, która leżała na ziemi. Dzięki tej bitwie, którą przegrałam zdążyłam zjeść zaledwie 3 truskawki. Bardzo dużo, prawda? Usłyszałam dźwięk dzwonka mojego telefonu.
- Daniel podasz mi proszę mój telefon? Leży na stoliku - poprosiłam chłopaka. Kiwnął głową i wykonał moją prośbę. Nie patrzyłam kto dzwoni tylko przejechałam palcem po ekranie.
- Halo?
- Lottie? - usłyszałam załamany głos Harry'ego. Zagryzłam wargę i zaczęłam mrugać czując szczypanie kącików oczu. - Proszę wróć, kocham cię. Tak bardzo cię kocham.
- Harry - wyszeptałam cicho i spojrzałam przerażona na Daniela. Spoglądał on na mnie z wyraźnym niepokojem na twarzy. - Harry czy... - nie mogłam dokończyć mojego pytania ponieważ brunet zakończył połączenie. Mogłam do niego oddzwonić. Mogłam powiedzieć mu to co chciał usłyszeć, ale przyrzekłam sobie, że zostawię chłopaków daleko za sobą.
- Wszystko w porządku? - zapytał Daniel i podszedł do mnie.
- Tak. Po prostu... Tak, wszystko w porządku - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się niepewnie. - Czego ci ludzie dzisiaj ode mnie chcą? - zapytałam retorycznie gdy telefon w mojej dłoni znów zaczął dzwonić. Tym razem spojrzałam na imię wyświetlone na ekranie.
- Jak rozumiem wieczorna sesja z Malikiem. Jak coś to krzycz - Daniel zabrał dwie miski wypełnione zmiażdżonymi truskawkami i wyszedł z pokoju podczas gdy ja odebrałam telefon.
- Cześć Zayn - powiedziałam cicho i podeszłam do okna otwierając je na oścież. Nie lubiłam siedzieć w jakimś pomieszczeniu gdzie było duszno.
- Hej Lottie. Jak się czujesz? - może i byłam przewrażliwiona, albo tylko mi się wydawało, że Zayn jest zdenerwowany.
- Dobrze. Coś się stało? Brzmisz na zdenerwowanego - odparłam cicho i dość niepewnym głosem. Nie chciałam być dociekliwa.
- Ja... Właśnie przywiozłem Perrie do szpitala. Chyba zaczęła rodzić - moje serce zaczęło bić dwa razy szybciej gdy usłyszałam jego słowa.
- O wow. Nie powinieneś teraz u niej być? - zapytałam, wysilając się na naturalny ton głosu.
- Powinienem
- To dlaczego ugh... - poczułam jak silny skurcz przeszywa moje ciało. Mój oddech momentalnie przyspieszył.
- Lottie? Lottie co się dzieje? - z telefonu, który mocno ściskałam w dłoni wydobył się zdenerwowany głos Zayn'a.
- Zayn... Ja chyba rodzę - wyszeptałam po czym głośno krzyknęłam z powodu dość silnego bólu.

---------------------------------------------------------------------------------------
Doberek! Rozdział o dziwo dziś, ale jutro (nie wiem jakim cudem) mam bierzmowanie i ogólnie nie będę miała czasu na nic oprócz prasowania różnych dupereli. Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał i długością nie zasmucił. Sądzę, że jest długi, ale co ja tam wiem :)
Kamila♥

 Hej robaczki :D (hahah nie no omg XD) Sezon rodzenia się zaczyna! :D Wiadomo, że każdy blog się kiedyś kończy i tak pomyślałyśmy z Kami, żeby po tym blogu pisać kolejny. Czytałby ktoś? Jeszcze nie wiemy o czym, ale na pewno będzie super :D Harry pijak upił się i zadzwonił do Lottie, to było nawet urocze. Chyba. XD To chyba tyle od mnie, nie wiem co jeszcze napisać. Aha! Co tak mało komentarzy? ;c
Irish Cat♥

14 komentarzy:

  1. Ja bardzo chętnie będe czytała jakieś nowe opowiadanie (oczywiście po tym jak skończy się ta historia-najlepiej tak jak ja chcę xD) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę niech Lottie i Harry będę że sobą oni do siebie idealnie pasują!!

    A tak wgl ti genialny rozdział!!!<3
    Kocham Was i Wasze opowiadanie ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Obie w jeden dzien ?
    Super!
    Genialny rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  4. hahahaa ciekawe do której teraz pojedzie :) next

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne :) Nie spodziewałam się tego, że obie zaczną rodzic prawie w tym samym czasie :) Tylko błagam, żeby Zayn pojechał do Lottie

    OdpowiedzUsuń
  6. ja tam innej opcji nie przewiduje :) ,choć dziewczyny lubią robić nam niespodzianki :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha :D , pomysł ze ''jednoczesnym'' porodem jest świetny :P , biedny Zayn , chyba się rozdwoi :D
    Mam nadzieje,że dziecko perrie ma innego tatuśka

    OdpowiedzUsuń
  8. Umiecie trzymać w napięciu :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Szczerze to od samego początku jestem za Zaynem :D , ale przedstawiacie teraz Harrego w takim świetle,że mi aż biednego jest szkoda xD , może przeskoczmy 20 lat później i niech się okaże,że harry będzie się spotykać z córką lottie xD ...Chyba,że to będzie syn.....xDXD

    OdpowiedzUsuń
  10. Niech się wszystko już dobrze ułoży..:) Te ciągłe dramaty siadają mi na psychikę xD
    Jaaay

    OdpowiedzUsuń
  11. Ej..niech dziecko perrie będzie np.murzynem! :D ..wtedy od razu będzie wiadomo,że to nie Zayna albo Harrego xD.Ach ta wyobraźnia :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziewczyny czekam z niecierpliwością co będzie dalej,nie męczcie mnie długo :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Będziecie pisać razem później jeszcze inne opowiadanie?Super :)
    Rozdział jak zawsze super /Mil

    OdpowiedzUsuń