Dziwnie się czułam siedząc z Zayn'em w samochodzie w drodze powrotnej do domu. Mieliśmy zostać jeszcze dwa dni u rodziców Malika, ale zostaliśmy zmuszeni do szybszego powrotu.
Wczorajszego wieczora gdy mieliśmy z Zayn'em kłaść się spać do chłopaka zadzwonił zdenerwowany Niall i niemal błagał nas abyśmy wrócili wcześniej ponieważ Harry wypisał się na własne żądanie ze szpitala i rozwala w domu wszystko co stanie mu na drodze.
Wiedziałam, że jest na mnie wściekły za to, że zignorowałam jego SMS-a, którego wysłał mi dwa dni temu, ale nie mogłam znów zmieniać swoich decyzji. Kochałam Zayn'a i chciałam z nim być nie zważając na Harry'ego.
Wiem, że Zayn nie był zadowolony z zaistniałej sytuacji, a fakt, że musiałam porozmawiać z Harrym pogarszał tylko całą sytuację.
- Zayn? - chłopak odwrócił głowę w moją stronę i posłał mi pytające spojrzenie. - Możemy od razu pojechać do chłopaków? Chce mieć to już za sobą - powiedziałam cicho i miałam nadzieję, że nie zaczniemy się znów kłócić.
- Adam wiesz jak jechać - Zayn znów postanowił mnie ignorować, co w sumie było trochę dziecinne, ale nie mogłam nic na to poradzić.
Chciałam zrobić coś co pokaże Malikowi, że tylko on jest dla mnie ważny, ale nie miałam pojęcia co to miałoby być.
Powierzyłam mu całą siebie, a on najwyraźniej nadal wymagał ode mnie czegoś większego. Nie mogłam zrozumieć jak można tak szybko zmieniać swoje nastawienie. Tęsknię za tym czułym i delikatnym chłopakiem, z którym kochałam się dwie noce wcześniej. Pragnęłam aby znów trzymał mnie lekko za dłoń i szeptał, że wszystko będzie w porządku.
Oparłam się wygodnie i zamknęłam oczy wzdychając cicho.
***
Gdy podjechaliśmy pod same drzwi nie słyszałam niczego innego oprócz bicia swojego serca. Nie słyszałam niczego innego tylko swój przyspieszony oddech. Nie czułam się najlepiej pod względem fizycznym jak i psychicznym. Czułam się okropnie. I zapewne tak wyglądałam, ale jakie to miało teraz znaczenie.
Weszłam do środka jako pierwsza i od razu uderzyła we mnie kakofonia krzyków i tłuczonego szkła. Mimo iż nikt nie powiedział mi gdzie mam iść, ja wiedziałam. Przecież to było niemal oczywiste.
Zaczęłam wspinać się po schodach przybliżając się do przerażających dźwięków, aż wreszcie go zobaczyłam. Zobaczyłam diabła w skórze anioła, który łaknął zemsty i niszczył wszystko co przypominało mu o tak słabej istocie jaką jestem ja.
Nie byłam pewna czy mnie zauważył czy nie, ale nadal niszczył wszystko co kiedykolwiek dotykałam. Pokój został zdemolowany już po raz drugi przez tą samą osobę.
Nie zniszczył tylko pokoju. Zniszczył też siebie ponieważ go dotykałam. Czułam na skórze jago dłonie, na wargach jego usta. On czuł mój dotyk.
Jakby przez mgłę widziałam jak Louis wraz z Liam'em łapią Harry'ego za ramiona i starają się go unieruchomić, a Gemma i jakaś jeszcze jedna dziewczyna płaczą stojąc w kącie pokoju. To moja wina.
Tylko ja mogłam go uspokoić i musiałam to zrobić ponieważ Harry mógłby zrobić coś czego będzie żałować.
Impulsem z mojej strony było podejście do zdenerwowanego chłopaka i oplecenie jego ciała rękoma. Zadrżał na mój niespodziewany dotyk, ale zaraz rozluźnił mięśnie i wyswobodził się z uścisku chłopaków po to by otulić moje przerażone ciało.
- Lottie - jego usta znajdowały się tuż przy moim uchu i gdy odetchnął głęboko po moim ciele rozeszły się dreszcze spowodowane jego ciepłym oddechem.
- Już dobrze Harry. Jestem tutaj - odszepnęłam i poczułam jak moje serce rozpada się na kawałki. Teraz wszystko się wyda. Teraz nastąpił koniec wszystkiego.
Odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam lekko. Jego twarz wyglądała o wiele gorzej niż w szpitalu. Nie podobało mi się to.
- Odsuń się od niego Lottie. On może być niebezpieczny - odwróciłam się w stronę Zayn'a i spojrzałam na niego nie dowierzając temu co właśnie usłyszałam.
- Chyba sobie żartujesz - odparłam i ze spokojem obserwowałam jak twarz Zayn'a zmienia się w mgnieniu oka.
- Powiedz mu Lottie - Harry brzmiał na o wiele bardziej spokojnego aczkolwiek kryła się w jego głosie pewnego rodzaju złość i panika.
- Harry - po dość groźnym tonie głosu Louisa domyśliłam się, że brunet wie o tym co wydarzyło się w szpitalu. I teraz nasuwa się pytanie. Dlaczego nie chce aby Zayn się o wszystkim dowiedział? Przecież Louis od samego początku chciał mnie zniszczyć. Teraz ma okazję dokończyć swoje dzieło.
- Jeżeli ona mu nie powie ja to zrobię! - podskoczyłam lekko słysząc krzyk Harry'ego za mną. Złość powracała i to o wiele za szybko.
- Lottie o czym on mówi? - Zayn zrobił kilka kroków w moją stronę tak, że teraz dosłownie utknęłam między młotem, a kowadłem.
- O nicz...
- Była u mnie w szpitalu. Całą noc i powiedziała, że mnie kocha - Harry postanowił przerwać moje kłamstwa bez problemu wyznając całą prawdę. Usłyszałam tylko jak Zayn wciąga głęboko powietrze, a potem przeszywające spojrzenie wszystkich zgromadzonych osób w pokoju zaczęło wypalać mi dziurę w plechach.
- Kłamiesz. Chcesz nas znów skłócić, ale ci się to nie uda. Kocham Lottie, a ona kocha mnie i twoje jebnięte sztuczki tego nie zmienią. Nie wiem dlaczego...
- To prawda - wyszeptałam cicho i spuściłam na dół głowę. Czułam, że płaczę i czułam również, że to szybko się nie skończy. Ich dzisiejszym celem stało się zmiażdżenie mnie i na razie byli na idealnej drodze.
- Co? - spojrzałam na 'mojego chłopaka' i wtedy to wszystko się zaczęło. Jakby coś wybuchło we mnie rozbudzając wszystkie negatywne uczucia. Ból, strach, żal, smutek. Wszystko zaczęło mieszać się w jedność i zżerać mnie od środka. Po woli. Kawałek po kawałku pozbawiając mnie duszy.
- To prawda. Kocham was obu i nie wiem, którego bardziej - powiedziałam to. Ja to powiedziałam. Po tym wybuchłam płaczem. - To wszystko twoja wina Harry! Gdybyś się nie założył byłabym z tobą! Nigdy bym nie pomyślała, że mogę kochać Zayn'a jak kogoś... Z kim mogę spędzić resztę życia.
- Moja wina?! No ty chyba sobie żartujesz!
- A co ja właśnie powiedziałam?! - łzy płynęły po mojej twarzy tworząc niewidzialne ścieżki, by na końcu spaść na podłogę. Wiem, że nie powinnam zwalać na niego całej winy, lecz po części to on zawinił. - To od ciebie się wszystko zaczęło.
- Obiecałaś! Mówiłaś, że go nie kochasz, że nic nie znaczy! - wtrącił się Zayn.
- Bo nie znaczy! Kocham tylko ciebie.
- W szpitalu mówiłaś inaczej! - krzyknął Harry.
- Gubisz się w swoich kłamstwach Lottie! Zdecyduj się kogo kochasz - wszyscy patrzyli na mnie. Kiedy stałam przestraszona, zdenerwowana i zapłakana. Czemu zawsze muszę odpowiadać na pytania, na które nie mam odpowiedzi. Wybuchłam jeszcze większym płaczem.
- Nie wiem, nie wiem tego, nie wiem ... - mamrotałam pod nosem trzymając się za głowę i nią kręcąc. Złapałam za włosy i zaczęłam je lekko szarpać. Czułam się samotna, mimo, że wszędzie otaczali mnie ludzie.
- Przez ten cały czas mnie okłamywałaś - stwierdził Zayn.
- Nie prawda - załkałam żałośnie. - Byłam z tobą całkowicie szczera.
- Mówiłaś, że mnie kochasz... - dopowiedział brązowooki.
- Bo kocham.
- To udowodnij - powiedział Zayn. - Pocałuj mnie.
- Nie mogę.
- Dlaczego?! - nie odpowiedziałam. Jestem zbyt rozdarta, moja głowa pulsowała od płaczu. Zayn wyglądał jakby miał ochotę mnie uderzyć.
- Dość! Uspokójcie się do cholery! - przerwała nam Gemma, siostra Harr'ego. Jej oczy były czerwone i opuchnięte od płaczu. Pewnie tak jak moje. Powoli podeszła do mnie omijając wszelkie szkło. W pokoju było cicho i jedyne co było słychać to moje szybkie i przerywane oddechy. Byłam na prawdę przerażona i oszołomiona. Złapała mnie za rękę i wyprowadziła z pokoju. Bez słowa przyprowadziła mnie do łazienki. Urwała troszkę papieru toaletowego i mi podała. Odebrałam po podziękowaniu i wytarłam mokre oczy i policzki. Usiadłam na ziemi opierając się o wanne. Gemma zrobiła to samo.
- Niezłe bagno dziewczyno - stwierdziła po westchnięciu.
- Ma się ten talent ściągania na siebie kłopotów - zakpiłam. - Dziękuję.
- Za co?
- Za zabranie mnie stamtąd.
- No cóż, wyglądałaś jakbyś miała za chwilę eksplodować - zaśmiałam się z jej doboru słów. - Przepraszam za mojego brata, on czasem zachowuję się gorzej niż kobieta w ciąży.
- Nie jego wina, że się w nim zakochałam - westchnęłam cicho. - Nie, czekaj. To jednak jego wina!
Zaczęłyśmy się śmiać. To zadziwiające jak szybko otrząsnęłam się za pomocą siostry Harry'ego. Niestety tylko na chwilę zapomniałam o problemach. Dlaczego nie mogę mieć normalnego życia, dlaczego moim jedynym problemem nie może być wybór co zjem na śniadanie, albo kolor bluzki do zakupu?
Wiedziałam, że muszę tam wrócić. Wiedziałam, że muszę zdecydować, tylko, że to było kurewsko trudne.
- Pójdziesz do nich? - spojrzałam na Gemmę i pokiwałam głową wstając z podłogi bez jakiejkolwiek gracji. Otwarłam drzwi i od razu napotkałam wściekłe spojrzenie Zayn'a. Poczułam ciarki, które rozeszły się po moim ciele.
- Masz kurwa zdecydować. Teraz. Mam dość tych wszystkich twoich kłamstw - jeszcze nigdy Zayn nie zwracał się do mnie takim tonem, ale nie winiłam go za to. Miał prawo być na mnie wściekły. Zresztą nawet ja byłam wściekła sama na siebie, że doprowadziłam do takiej sytuacji.
- Zayn... Nie umiem. Kocham ciebie i... Kocham jego - czułam jak łzy powracają wzbudzając we mnie odrazę do samej siebie.
- Nie można kochać dwóch osób naraz! - jego wrzask spowodował, że Gemma, która stała za mną stanęła przed brunetem i zaczęła coś do niego szeptać na co chłopak tylko się roześmiał.
- Zayn... Proszę cię... - zrobiłam krok do przodu, a on cofnął się jakby mój dotyk mógł go zarazić jakąś nieuleczalną chorobą.
- Skoro ty nie potrafisz zdecydować, ja zrobię to za ciebie. Masz dwie godziny żeby zabrać rzeczy z mojego mieszkania. Nie chcę cię więcej widzieć Charlotte - jego słowa były jak sztylet na moje już i tak poranione serce. Mojego mieszkania. Nie naszego, tylko jego.
Już nie było nas. Nie było Zayn'a i Lottie.
Zayn odwrócił się jak gdyby nigdy nic i skierował się w stronę swojego dawanego pokoju odsłaniając mi tym samym Harry'ego. Nie wyglądał na zadowolonego z obrotu całej sytuacji.
Przyłożyłam dłoń do ust aby pohamować szloch i Bóg mi świadkiem, że miałam ochotę krzyczeć. Głośno i rozpaczliwie, ale zamiast tego zaczęłam głęboko oddychać i podeszłam do Harry'ego spoglądając mu głęboko w oczy.
- Gratuluję Harry. Zniszczyłeś nie tylko mnie i Zayn'a, ale także samego siebie - miałam wrażenie, że Harry z całych sił powstrzymuję się przed płaczem dlatego nie chcąc bardziej tego utrudniać po prostu odwróciłam się i zeszłam ze schodów.
***
Ciężko mi było spakować swoje rzeczy skoro tak niedawno je rozpakowywałam. Nie mogłam uwierzyć, że mój związek rozpadł się po ponad dwóch tygodniach. Mieliśmy z Zayn'em więcej problemów niż nie jedno małżeństwo i nie podołaliśmy postawionemu nam wyzwaniu. Albo może inaczej. Ja nie podołałam. Zawiodłam siebie, jego, Harry'ego i wielu, wielu innych.
Spojrzałam ostatni raz na pokój, w którym spędziłam kilka nocy w bezpiecznych ramionach Zayn'a i przymknęłam za sobą drzwi mocno ściskając w dłoni białą kopertę.
Zeszłam ze schodów i napotkałam pełny troski wzrok Adama. Zayn'a na szczęście jeszcze tutaj nie było. Nie chciałam się z nim widzieć. Nie dałabym rady znieść jego obojętnego zachowanie wobec mnie.
- Zaniosłem twoje torby do taksówki - powiedział i uśmiechnął się do mnie lekko co sprawiło, że w moich oczach pojawiły się łzy.
- Dziękuję - odparłam i westchnęłam cicho. Niedawno stałam przed tym ogromnym oknem i zastanawiałam się jak będzie mi się mieszkało z Zayn'em, podczas gdy on rozmawiał z właścicielem kamienicy. Teraz to wydaję się jak odległe o lata świetlne wspomnienie. - Och. Dasz to Zayn'owi gdy wróci? Nic mu nie mów, po prostu mu to daj - wyciągnęłam rękę i podałam ochroniarzowi kopertę i uśmiechnęłam się słabo.
Nim wyszłam z mieszkania pożegnałam się z psem i odeszłam. Po prostu zniknęłam tak jak mnie o to poprosił.
Zayn
Zayn,
wiem, że jesteś na mnie strasznie zły i w sumie ci się nie dziwię. Zawaliłam na całej linii, ale na prawdę nie wiedziałam co mam zrobić. Nie mogę powiedzieć, że cię nie kocham bo byłoby to kłamstwem, ale nie mogę również powiedzieć, że jesteś jedyny do którego żywię takie uczucia. Przykro mi, że to wszystko zabrnęło aż tak daleko. Nie proszę cię o wybaczenie, bo wiem, że go nie dostanę. Chcę cię prosić tylko o to abyś nie winił Harry'ego. To on powiedział ci prawdę, to on jest bohaterem, a ja tchórzem.
Pewnie cię to nie interesuję, ale jeżeli miałbyś kiedyś ochotę przeczytać coś mojego dla ciebie otwórz drugą szufladę w biurku. Ty dałeś mi cząstkę siebie i ja chcę dać coś tobie.
Mam nadzieję, że nie nienawidzisz mnie tak bardzo jak ja siebie.
Dziękuję za wspaniałe dwa tygodnie.
Kocham cię, Lottie x
A więc to koniec. Tak to miało wyglądać? Miała odejść ponieważ bała się prawdy? Bała się swoich uczuć? Odeszła przeze mnie. Zabrała wszystko co było dobre. Chciałeś aby odeszła. Nie. Nie chciałem. Chciałem aby została przy mnie. Chciałem aby poszła za mną do pokoju i zaczęła wszystko tłumaczyć. Chciałem aby mówiła rzeczy, które nie mają sensu. Chciałem aby była.
Teraz już za późno.
Odeszła.
-----------------------------------------------------------------
Cześć c: Na prawdę jestem kurwa mać dumna, że zrobiłam taką dramę :D Dziej się dzieje :P Mam nadzieję, że nie znienawidzicie mnie za bardzo. Ogromne masive thank you za wszystkie komentarze. To na prawdę pomaga i już przymknę oko na fakt, że robimy szantaż :)
Do następnego!
Kamila♥
Hej, pozdrawiam was z nieba, ponieważ przez Kami umarłam :) Tak po prostu, zbieramy armie? Ona nie chce zdradzić zakończenia z kim będzie Lottie :c Zaza ty idioto! Zobaczysz jak ci z buta w jade do domu i ci powiem co mam na języku to się nie pozbierasz! Gdzie ona teraz pojedzie?! Debil jak nic! Jeszcze raz pozdrowienia z nieba :) XD
Irish Cat♥
13 komentarzy= nowy rozdział