To było coś czego nie mogłam pojąć. Nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że to mogłaby być moja wina. Czułam, że się rozpadam i za pewne gdyby nie mocny uścisk dłoni Zayn'a już dawno pędziłabym korytarzem ile sił w nogach byleby przekonać się, że Louis sobie z nas żartuję. Miałam wielką nadzieję, że on po prostu chce się odegrać na mnie za to, że powiedziałam Perrie o tym jak mnie traktował. Miałam nadzieję, że zaraz za rogu wyskoczy Harry z tym swoim głupim uśmiechem i powie, że to wszystko było ukartowane. Tak. Miałam nadzieję.
Niestety nic takiego się nie działo, a gdy doszliśmy pod drzwi przy których stało kilkoro ochroniarzy i chłopcy poczułam, że to mój koniec. Poczułam, że przegrałam ze swoimi łzami, ze swoim smutkiem. Z całą sobą.
Nie tylko ja płakałam. Niall również nie szczędził sobie łez, a Zayn stojący obok mnie pozwolił sobie na chwilę słabości.
Obudź się! Po prostu się obudź!
Zamknęłam oczy i na prawdę chciałam przekonać samą siebie, że to tylko sen. Chciałam otworzyć oczy i znaleźć się w łóżku wraz z Zayn'em. Chciałam aby tego nie było, aby to wszystko po prostu zniknęło. Chciałam aby wreszcie było dobrze.
- Lottie? - bałam się podnieść powieki. Bałam się tego co mogę zobaczyć. Lśniące od łez oczy mojego chłopaka na prawdę w tej chwili mi w niczym nie pomogą. - Skarbie wszystko będzie dobrze - wyszeptał i mocno mnie przytulił. Stałam tam jak kamień nie wiedząc czy powinnam go objąć czy nie.
Czułam się dość niezręcznie, ale wiedziałam, że nie mogę go odtrącić. Nie mogłam tego zrobić ponieważ moja miłość do niego była o wiele za duża, jak na moje małe serce.
Usłyszałam jak otwierają się drzwi i z sali wyszły bodajże dwie osoby, które po chwili zaczęły płakać i dość głośno szlochać.
- Chcę go zobaczyć - powiedziałam cicho i poczułam jak Zayn się spina, ale mimo wszystko odsunął się ode mnie starając się choćby lekko uśmiechnąć. Proszę nie udawaj.
- Dobrze. Idź - westchnęłam i zrobiłam kilka kroków w stronę drzwi.
Tylko jedne głupie drzwi dzieliły mnie od widoku, który prawdopodobnie zostanie w mojej pamięci na zawsze.
Położyłam dłoń na klamce i nacisnęłam ją popychając przy tym drzwi. Zamknęłam oczy i weszłam do środka. Prawdopodobnie któryś z ochroniarzy zamknął za mną drzwi, a ja nadal stałam bojąc się otworzyć oczy.
Oczami umysły widziałam jego uśmiechniętą twarz, jego zielone błyszczące oczy, poburzone loki, które były takie przyjemne w dotyku. Właśnie takiego Harry'ego zawsze chciałam widzieć. Nie chciałam pamiętać tego gdy płakał lub gdy był smutny. To było dla mnie za wiele.
Bardzo po woli otwarłam oczy i pierwsze co zauważyłam to ogromne białe łóżko, a na nim jedna osoba. Słaba postać, do której były przyłączone różne kabelki, które monitorowały jego stan zdrowia.
Zrobiłam kilka kroków w przód i dojrzałam jego twarz. Był strasznie blady, miał zamknięte oczy, a ciemne loki tak bardzo kontrastowały z jego cerą jak i poduszką, że wydawały się niemal czarne.
Usiadłam na krześle postawiony tuż obok jego łóżka i ostrożnie chwyciłam jego dłoń.
I wtedy to zobaczyłam.
Gdy kołdra zsunęła się z jego ręki dojrzałam biały bandaż okalający jego nadgarstek. O Boże. Ten widok jakby wyzwolił ze mnie tą najwrażliwszą część. Nie mogłam już opanować swojego szlochania czy łez wydobywających się z moich oczu.
- Co ty zrobiłeś Harry - wyszeptałam i ostrożnie odgarnęłam kilka loków z jego twarzy. Jego skóra była przeraźliwie zimna i pewnie gdyby nie pikanie jakiejś maszyny pomyślałabym, że... Że odszedł. - Miałeś być szczęśliwy. Miałeś o mnie zapomnieć - dodałam i spuściłam głowę patrząc na nasze dłonie. Jego palce były o wiele dłuższe od moich, ale mimo wszystko splot naszych dłoni wydawał się wprost idealny.
My wydawaliśmy się idealni choć wcale tak nie było.
- Zapomniałem. Na chwilę - podniosłam głowę i zobaczyłam jak Harry po woli otwiera oczy. Nie były już takie same. Ta zieleń, która mnie inspirowała wydawała się tak strasznie odległa.
- Jesteś głupi - powiedziałam i zacisnęłam powieki chcąc zatrzymać jakoś łzy. - Jesteś... Jak mogłeś to zrobić?! Jak mogłeś być taki egoistyczny?! Dlaczego... - pokręciłam głową i po prostu siedziałam przy nim. Czułam jego wzrok na sobie, ale mimo wszystko nie spojrzałam na niego.
Harry jako jedyny po mojej przeprowadzce nie chciał mnie zniszczyć. Przynajmniej tak myślałam, ale potem gdy dowiedziałam się o tym zakładzie straciłam cały szacunek do niego. I nawet teraz gdy tylko pomyślę o tym co zrobił czuję ten rozrywający ból w środku, czuję jak zatracam się w czymś nieodgadnionym.
Wydaję mi się, że już wtedy miałam świadomość, że moja uczucia do Harry'ego są silniejsze niż bym chciała. Wydaję mi się, że gdy Harry przyznał mi się do tego co zrobił, ja przyznałam się sama sobie, że jednak go kocham. I zapewne byłbym z nim. Pewnie wybaczyłabym mu to wszystko co zrobił i pozwoliłabym sobie zapomnieć, ale pojawił się Zayn.
Oczywiście był w moim życiu już o wiele wcześniej, ale chodzi mi bardziej o to, że stał się kimś więcej niż przyjacielem i chłopakiem mojej kuzynki. Pomógł mi. Przecież to on zabrał mnie z tego przeklętego domku i to on spędził ze mną noc w hotelu abym się trochę uspokoiła. To był chyba nasz błąd.
Muszę się przyznać, że już kiedyś podkochiwałam się w Maliku. Gdy Perrie przyjechała z nim do nas wiedziałam, że ten chłopak na prawdę namiesza w moim życiu choć był z moją kuzynką. Starałam się wyperswadować go ze swojej głowy i udało mi się to. Te dziwne uczucie co do niego zaczęło zanikać i bez problemu mogłam zacząć traktować go jako członka rodziny, którym miał się stać.
Właśnie.
Miał.
Uczucia, które zagłuszyłam w sobie pojawiły się znów gdy Malik był przy mnie. Sprawił, że poczułam się ważna mimo tego, że Harry mnie sponiewierał. To było coś innego. I mimo tego, że kochałam Harry'ego, pokochałam również Zayn'a.
Pokochałam ich obydwóch.
- Chce zostać sam - głos Harry'ego przebił się przez moje myśli. Westchnęłam i puściłam jego dłoń, ale nadal siedziałam na krześle z opuszczoną głową. Nie mogłam go tak po prostu zostawić. Nie znów.
- Nigdy nie będziesz sam Harry - powiedziałam i dopiero wtedy wstałam po czym na miękkich kolanach podeszłam do drzwi. Odwróciłam się i spojrzałam jeszcze raz na niego. - Nigdy - dodałam szeptem po czym wyszłam z jego sali tym razem zamykając za sobą drzwi.
Na mój widok Zayn od razu się podniósł, ale nie podszedł do mnie. Po prostu patrzył się na mnie zbolałym wzrokiem.
Harry
Nie czułem się winny. Nie czułam wyrzutów sumienia czy chociażby smutku z powodu wylanych łez mojej mamy. Przecież ja im nie kazałem tutaj przyjeżdżać. Nie kazałem im mnie ratować. Chciałem umrzeć. Byłem na to gotowy i gdy przecinałem sobie żyły byłem na prawdę szczęśliwy. Czułem się taki wolny i... Beztroski. Miałem wszystko gdzieś. Nie przejmowałem się tym co napiszą w gazetach. Nie przejmowałem się tym jak bardzo fani zmienią o mnie zdanie. Nie przejmowałem się tym co chłopaki sobie o mnie pomyślą. Nie przejmowałem się tym co ona o mnie pomyśli.
To było niesamowite i na prawdę chciałbym poczuć się tak choćby jeszcze jeden raz.
Właściwie to byłem z siebie dumny. Byłem dumny, że zmusiłem Lottie do przyjścia tutaj i zobaczenia mnie w stanie, do którego sama doprowadziła.
Drzwi odgradzające mnie od tych wszystkich smutnych spojrzeń znów się otwarły, a do środka weszła moja siostra. Starała się ukrywać swoją twarz pod osłoną swoich długich włosów, ale wreszcie doszła do wniosku, że to nic jej nie da, dlatego podeszła do okna i wyjrzała za nie wzdychając cicho.
- Fanki przyszły - powiedziała cicho i spuściła głowę. Znałem ją doskonale, więc bez problemu domyśliłem się, że Gem stara się jakoś obrać w słowa to co chcesz mi powiedzieć.
- Mówiłem, że chcę być sam - odezwałem się i lekko podciągnąłem do góry chcąc znaleźć wygodniejszą pozycję do leżenia.
- A ja ci mówiłam, że jestem twoją siostrą i cię nie zostawię - jej ton głosu był bardzo poważny i wiedziałem, że nie ma sensu się z nią spierać. - Co ci strzeliło do tego pustego łba Harry? Już całkiem ogłupiałeś?
- Gemma zostaw mnie samego - powiedziałem i patrzyłem jak podchodzi do łóżka i siada obok mnie. Nie wiedziałem co chce zrobić, ale gdy się do mnie przytuliła byłem całkowicie zdziwiony. Byłem raczej pewny tego, że mnie uderzy.
- Wiem, że to przez Lottie. Wiem, że ciężko ci znieść jej widok z Zayn'em, ale nie możesz przez to... - zacięła się i mocniej do mnie przyległa. - Jesteś moim braciszkiem i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie - po jej słowach poczułem jak przez koszulkę, którą miałem ubraną przesiąka coś mokrego. Objąłem ją pozwalając się wypłakać. Było mi trochę teraz głupio, ale nie żałowałem swojej decyzji. Co jakiś czas pociągała niechlujnie nosem. Drzwi się uchyliły i stanęła w nich Lottie.
- Wiem, że chciałeś zostać sama, ale ja ... - zacięła się, gdy ujrzała Gemmę. Jej zdziwiona mina mówiła sama za siebie. Była zszokowana. W jej oczach mignęła zazdrość, ale po chwili zniknęła. - To ja może nie będę przeszkadzać - powiedziała kruchym głosem i zniknęła z mojego pola widzenia. Przez chwilę byłem usatysfakcjonowany, że była zazdrosna o mnie.
- To ona? - zapytała Gems. Pokiwałem głową w odpowiedzi. Zerwała się zostawiając po sobie chłód na moim ciele. Jęknąłem niezadowolny, bo przez przypadek dotknęła świeżych ran. - Przepraszam
- Gdzie idziesz? - zadałem jej pytanie. Nie rozumiałem co ona wyprawia. Zawsze miała dziwne zachowania, ale teraz przebiła samą siebie.
- Porozmawiać z nią - odpowiedziała bez wahania.
- Po co?
- Mogła źle to zrozumieć - po tych słowach również zniknęła trzaskając drzwiami. Westchnąłem. Chciałem być sam to jestem.
Lottie
Kiedy ujrzałam jego, z tą dziewczyną byłam zazdrosna, ale nie chciałam tego pokazać. Nie wiem w sumie czemu. Byłam też zła. Ja się tu o niego martwię, a ten zabawia się z inną? Lottie uspokój się... to pewnie tylko koleżanka. Problem w tym, że on jej nie obejmował jak koleżankę. Przecież może spotykać się z kim chce. Ale ja nie chcę by spotykał się z kim innym. Najchętniej to bym ją złapała za włosy i wyrzuciła. Jednak muszę przyznać, że była ładna. Wysoka, jasna cera, średniej długości ciemne blond włosy. Ugghh... Usiadłam na siedzeniu pod salą uporczywie wpatrując się w moje buty, które teraz wydawały się nad zwyczaj ciekawe. Lekkie stukanie w moje ramię wybudziło mnie z transu. Spojrzałam w bok i ujrzałam tą samą dziewczynę z sali Harr'ego. Miałam ochotę się na nią rzucić.
- Cześć - powiedziała przyjaźnie. - Wiem, że to co zobaczyłaś mogło dziwnie wyglądać, ale...
- Nie przeszkadza mi to - przerwałam jej.
- Posłuchaj mnie ja...
- Na prawdę, możesz chodzić z Harr'ym mnie to nie obchodzi. Serio, po prostu...
- Jestem jego siostrą - na jej słowa zrobiło mi się głupio. Chciałam się zapaść pod ziemię i nigdy nie wracać. Cholera, to dlatego ją tak obejmował. A ja głupia myślałam, że ze sobą chodzą.
- C-co?
- Jesteśmy rodzeństwem - uśmiechnęła się do mnie.
- Przepraszam - powiedziałam i poczułam ciepło na policzkach. Na prawdę było mi głupio.
- Nic nie szkodzi. Chciałam ci to tylko wyjaśnić.
- O Boże... - szepnęłam nadal czując uporczywe ciepło. Mogę się założyć, że jestem cała czerwona.
- A tak w ogóle jestem Gemma - przedstawiła się.
- Lottie - zrobiłam to samo.
- Wiem, Harry o tobie mówił - on o mnie mówił?
- Co mówił? - zapytałam ciekawa.
- Nie wiem czy mogę ci powiedzieć. Najwyżej sam ci powie - puściła mi oko. A ja dopiero teraz zauważyłam, że siedzi obok mnie. Żałuję, że nie mam magicznej gumki do wymazywania wspomnień. Przydałaby się - On cię na prawdę kocha.
- Wiem, tylko nie rozumiem jednej rzeczy... - mruknęłam. - Skoro mnie kocha to czemu chciał się zabić?
- Może chciał tak udowodnić swoją miłość? Może chciał pokazać, że mógłby oddać za ciebie życie
- Ale to głupie! Po co umierać bez powodu? - zaczęłam panikować.
- Ty byłaś tego powodem - powiedziała, lecz nie zwaliła na mnie winy. Moje oczy powiększyły się co najmniej dwa razy. To przez mnie chciał się zabić. To ja byłam powodem. Poczułam znane mi pieczenie w koncikach oczu. Wiedziałam, że zaraz się rozpłaczę. Nigdy nie myślałam, że będę powodem kogoś śmierci. Słona kropla spłynęła powoli po policzku by kontynuować to na dłoni. Kropla za kroplą. Poczułam jak ktoś mnie obejmuje.
Podniosłam głowę i zobaczyłam smutną twarz siostry Harry'ego. Nie chciałam aby widziała jak płaczę. Nie chciałam aby ktokolwiek widział jak płaczę.
- Sądzę, że powinniście sobie wszystko wyjaśnić - powiedziała cicho i odsunęła się ode mnie wracając do swojego brata.
Miała rację. Powinniśmy sobie wszystko wyjaśnić tylko, że już raz próbowaliśmy to zrobić. I co z tego wszyło? Tylko to, że obaj płakaliśmy.
- Lottie... - przede mną ukucnął Zayn i położył mi dłonie na kolanach. - Kochanie chodźmy do domu. Do Harry'ego i tak mogą wchodzić tylko dwie osoby, a jego mama i Gemma raczej go nie zostawią. Nic tu po nas - uśmiechnął się do mnie lekko. Pokiwałam głową i wstałam z miejsca chwytając jego rękę.
- Zayn kto go znalazł? Znaczy... Wiesz o co mi chodzi - wpatrywałam się w jego twarz i byłam pewna, że jest zły.
- Niall - odpowiedział mi w końcu i lekko pociągnął w stronę Adama i jeszcze jednego ochroniarza, którego nie znałam.
***
Leżałam spokojnie na łóżku starając się jakoś poukładać wszystko w głowie. Jeszcze kilka godzin temu byłam tutaj z Zayn'em i dzieliłam z nim swój najintymniejszy moment, a teraz...
Wiem, że Zayn jest na mnie zły. Jest zły, że bardziej interesowałam się Harrym niż nim, ale musiał mnie zrozumieć. Mimo wszystko Harry był dla mnie kimś ważnym i nie mogłam pozostać obojętna na to co się działo. Mogę się założyć, że gdyby Perrie stała się jakaś krzywda również by się o nią martwił. I to pewnie bardziej niż ja.
Wstałam z łóżka z westchnieniem i nie mogąc uwierzyć w to co robię chwyciłam kartkę z biurka i krzywymi literami napisałam krótką wiadomość dla mojego chłopaka. 'Poszłam się przejść. Nie martw się.' Chwyciłam jeszcze swoją bluzę i naciągnęłam trampki. Schodząc ze schodów starałam się być cicho, a gdy wreszcie udało mi się zejść na dół zerknęłam do salonu i ujrzałam leżącego na kanapie Zayn'a. Zasnął. Podeszłam do niego i przykryłam go kocem, który leżał zwinięty w kłębek w rogu.
- Pilnuj go Lucky - wyszeptałam i pogłaskałam psa, leżącego obok bruneta.
Chwyciłam z szafki klucze i najciszej jak potrafiłam wyszłam z mieszkania zbiegając na dół po ciemnych i zimnych schodach.
Zważywszy na zbliżającą się północ pod szpitalem nie było już żadnej fanki co tylko ułatwiło mi sprawę. Nie chciałam przychodzić do szpitala, ale nogi same mnie tutaj przywiodły i nie mogłam oprzeć się sile ciągnącej mnie do jego sali. Ochroniarze spod drzwi uśmiechnęli się tylko do mnie i bez słowa wpuścili do środka.
W pokoju paliła się tylko jedna lampka postawiona na szafce. Dawała ona minimalne światło i w szczególności oświetlała twarz Harry'ego. Spał.
Podeszłam do jego łóżka i znów usiadłam na krześle. Widok jego osłabionego ciała przywołał u mnie następne łzy. Płakałam dzisiejszego wieczoru niezliczoną ilość razy i najwidoczniej znów miałam to robić.
- Pamiętasz jak... - zaczęłam bardzo cichym głosem. Czułam się dziwnie mówiąc do śpiącego chłopaka, ale musiała to wreszcie z siebie wydusić. - Pamiętasz jak powiedziałeś, że mnie kochasz? - chwyciłam delikatnie jego dłoń. - Chyba nigdy nie zapomnę tego dnia. Byłam szczęśliwa i przerażona zarazem - uśmiechnęłam się lekko pod nosem i spojrzałam na jego spokojną i pogrążoną w śnie twarz. - Nigdy tego nie zapomnę i chyba muszę ci powiedzieć, że... Że ja też cię kocham Harry. Nie powinnam, ale kocham - mrugnęłam, a po moich policzkach potoczyły się pierwsze łzy. - Jesteś takim małym denerwującym punkcikiem w moim życiu, który nie pozwala o sobie zapomnieć. Nie pozwala aby wszystko było dobrze...
- Przestań - zamarłam słysząc jego ochrypły szept. Z przerażeniem wpatrywałam się jak otwiera oczy i patrzy na mnie skoncentrowany.
- Ty... Ty nie śpisz? - wiem, że zabrzmiałam idiotycznie, ale przecież byłam pewna, że on... Oddychał tak spokojnie i równomiernie, iż byłam przekonana, że on śpi.
- Też cię kocham Lottie - zignorował moje głupie pytanie i powiedział coś co było piękne i zakazane zarazem.
On nigdy nie powinien tego powiedzieć, a ja usłyszeć, choć były to najpiękniejsze słowa na ziemi.
-------------------------------------Hej! Na wstępie JESTEŚCIE BARDZO UTALENTOWANE, WASZE WIERSZYKI POWALAJĄ. A teraz samochwalstwo: Podoba mi się pierwsza perspektywa Lottie, tak łatwo mi się ją pisało, lolz. Ogólnie rozdział mi się podoba nie ma co się kłócić.
TAK ZNÓW NAPISAŁAM KOŃCÓWKĘ, CHCE KTOŚ MÓJ ADRES?
Nie było tylu komentarzy ile miało być, ale widać, że się starcie więc proszę bardzo :)
Kamila♥
Heeej kociaki! Kolejny rozdział. Coś trudno wam przyszło te 20, a i tak z 2 były moje i nie, które były nie na temat, ale nie jesteśmy takie złe i napisałyśmy. Mój kwiatek Kajtek (Kami wymyśliła imię) wypuścił pąka! Takiego fajnego czerwonego/różowego. Ja się ciesze jak dziecko, w sumie sama nie wiem czemu XD Jak tam ferie? Jak w szkole? XD Mam jeszcze drugiego kwiatka, może ktoś się wysili i wymyśli imię dla niego? XD Hahahaah o boże.. jestem nie normalna. Gadam do kwiatków, nadaje im imiona. Jest ze mną źle. No cóż mam nadzieje, że się podobało. :D Wiecie, że was uwielbiam prawda? A wierszyki Olci uwielbiam :P ♥
Irish Cat♥