sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 17

Siedziałam grzecznie przy stole bawiąc się widelcem. Nie miałam ochoty na śniadanie, a tym bardziej na czyjeś towarzystwo ale dziewczyny nie chciały słyszeć wymówek typu: 'nie jestem głodna lub źle się czuję pójdę spać'. Tak więc byłam zmuszona na siedzenie cicho jak mysz kościelna i udawanie zainteresowanej tematem dziewczyn.
Prawda była taka, że moje myśli były całkiem gdzieś indziej. Mianowicie cały czas myślałam o Harrym jak i o Louisie. Wczoraj  przeczytałam na jakieś stronie, że Harry podobno wyjechał z Londynu i aktualnie znajduję się w swoim rodzinnym domu. Jak dla mnie jest to całkiem dziwne ponieważ nie miał powodu aby uciekać. To tchórz.
Natomiast Tomlinson zajmował moje myśli z innego powodu. Nie mogłam wyrzucić z głowy naszej ostatniej rozmowy gdzie powiedział mi, że Zayn nie może być z Perrie, i że tak na prawdę to nie on mnie skrzywdził.
- Co o tym sądzisz Lottie?- Podskoczyłam lekko na krześle i podniosłam wzrok na trzy wpatrujące się we mnie dziewczyny.
- C-co?- Zapytałam nie kojażąc pytania.
- Pytałyśmy czy idziesz z nami na zakupy.- Oznajmiła Jade.
- Ja...- Nie dane było mi dokończyć gdyż poczułam wibrację w kieszeni. Wyjęłam mój telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Daniel dzwoni. Automatycznie sunęłam palcem po ekranie.
- Cześć!
- Hej Lottie!- Na sam dźwięk jego głosu rozpromieniłam się.- Masz ochotę na niespodziankę?
- Nie lubię niespodzianek.- Jęknęłam przejeżdżając wzrokiem po uświechniętych twarzach dziewczyn. Pewnie domyśliły się kto dzwoni. Jakby to nie było oczywiste.
- Świetnie przyjdę po ciebie o 12 pa!- Oznajmił nie pytając mnie o zdanie i nie czekając na jaką kolwiek odpowiedź.
- Daniel?- Wypaliła Jessie.
- Mhm.- Mruknęłam pod nosem wracając do poprzedniego zajęcia czyli mozolnego jedzenia śniadania. Gdyby była to dyscyplina sportowa już dawno mój pokój byłby obwieszony różnymi medalami i dyplomami z tej dziedziny.
Niestety życie jest jak radio gra własne piosenki.
Jednak moje życie jest jak telenowela niby przewidywalna jednak zaskakuje za każdym razem. Kiedy udało mi się wybłagać dziewczyny by puściły mnie po zjedzeniu połowy mojego jakże pysznego śniadania poszłam się przebrać i ogarnąć, bo pewnie wyglądałam strasznie. Lecz to co zobaczyłam w lustrze było przerażające. To nie była ta sama dziewczyna co wcześniej, miała zaczerwienione oczy od płaczu i lekkie fioletowe ślady od nieprzespanej nocy. Zmieniłam się. Nie mając większej ochoty na patrzenie w lustro- przemyłam twarz tym samym ją odświeżając. Po dokładnym wyszczotkowaniu zębów ubrałam tylko jakieś czarne rurki i luźno opadającą cytrynową bluzkę, a na to ciepłą bluzę. Włosy opadały mi kaskadami na plecy i ramiona. O tym, że czas się już zbierać uświadomił mnie SMS od Daniela informujący, że czeka na dole. Nie wahając się popędziłam na dół chowając po drodze telefon do kieszeni. Po otworzeniu drzwi wpadłam w ramiona mojego przyjaciela. Mojego prawdziwego przyjaciela. Jak to pięknie brzmi 'mój przyjaciel'.
- Nie zadawaj pytań tylko idź koło mnie- Powiedział radośnie. Co on szykował?
***
Po przejściu chyba ze ''stu'' kilometrów doszliśmy na jakiś ogromny betonowy plac. Spojrzałam zdziwiona na Daniela i westchnęłam.
- Czy ciągnąłeś mnie tutaj taki kawał tylko po to by pooglądać sobie beton?- Zapytałam lekko zdenerwowana i zmierzyłam wzrokiem przyjaciela.- Zabiję cię kiedyś.- Dodałam z uśmiechem.
- Marudna dziś jesteś.- Chłopak przytulił mnie do siebie.- Poczekaj tutaj zaraz wrócę.- Dodał i odbiegł ode mnie w stronę jakiejś budki. Rozejrzałam się za czymś co mogłoby mnie zainteresować i niestety oprócz betonu, betonu i betonu nie znalazłam nic ciekawego. Otuliłam się ciaśniej bluzą drżąc lekko pod wpływem wiaterku. Poczułam przyjemne łaskotanie na nodze więc wyciągnęłam telefon z kieszeni i mimo oporu przeciągnęłam palcem po ekranie przykładając telefon do ucha.
- Tak?- Zapytałam lekko drżącym głosem. Mimo tego, że nie stałam z nim twarzą w twarz czułam dziwne zażenowanie i najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Hej Lottie. Cieszę się, że odebrałaś.- Nie wiem dlaczego ale miałam nieodparte wrażenie, że Zayn uśmiecha się w tej chwili.
- Chciałeś coś? Jestem zajęta więc jeśli mógłbyś się pośpieszyć byłabym wdzięczna.- Spuściłam głowę na dół i zaczęłam chodzić po utwardzonym podłożu.
- Ja... Lottie przede wszystkim chciałbym cię przeprosić. Nie powinienem... Nie wiem dlaczego nie zaprzeczyłem. Nie wiem dlaczego zrobiłem to co zrobiłem. Gdybym tylko mógł cofnąć czas to bym to zrobił. Przyrzekam.
- Ale nie możesz tego zrobić Zayn. Nie możesz cofnąć czasu i naprawić tego co zepsułeś, a uwierz mi zepsułeś bardzo wiele.
- Ale przecież to nie ja zacząłem ten temat! To Harry i Louis to wszystko zaczęli i nie możesz być na mnie o to zła.- Wyczułam, że się zdenerwował, ale wiecie co? Nie tylko on.
- Nie mogę? Zayn! Przy mojej kuzynce, a twojej dziewczynie teoretycznie przyznałeś, że mnie kochasz! Nie sądzisz, że to jest doby powód bym była na ciebie zła?- Dość dużo tych pytań retorycznych. 
- Kurwa Lottie! To nie tak miało być. Ty miałaś być super szczęśliwa z Harrym, ja z Perrie i wszystko miało być świetnie, a jest do dupy.
- Domyśl się kto sprawił, że jest do dupy.- Powiedziałam cicho i przerwałam połączenie nie chcąc dłużej słuchać tego jak jest mu przykro.
Czy on właśnie przed chwilą starał się wcisnąć mi kit, że to nie była jego wina? Śmieszne. Wychodzi na to, że to wszystko jest moją winą, i że to ja jestem najgorsza.
***
Siedziałam na ramię roweru i wpatrywałam się z cierpliwością w Daniela oczekują jakieś odpowiedzi z jego strony. Jak na razie doczekałam się kilku westchnień.
- Zacząłem brać udział w wyścigach gdy ukończyłem siedemnaście lat. Miałem problemy w domu, tata uwielbiał wytykać mi błędy i udowadniać, że jestem nic nie znaczącym gówniarzem. Szedłem kiedyś wieczorem wściekły i trochę podpity. Spotkałem Louisa, który szukał kogoś kto pojechałby z nim w 'pewne' miejsce za małą opłatą. Pomyślałem sobie: czemu nie? Kasa mi się przyda. Tak więc wsiadłem z nim do samochodu i pojechałem z nim w to miejsce. Na początku byłem przerażony gdy zobaczyłem tych wszystkich napakowanych gości i wiesz pełno samochodów, gdzie jeden był pewnie droższy od mojego domu. Ale gdy Louis pozwolił mi prowadzić... Fakt przegrałem wtedy ale to było coś. Potem jeździłem tam co tydzień nieraz z Tomlinsonem nie raz nie w zależności czy nie musiał się ukrywać przed reporterami. Mniejsza o to. Na każdy wyścig wypożyczałem samochód i jak wygrywałem to go oddawałem i jeszcze mi za to płacili ale jak przegrywałem.... Zawsze kończyło się to ukrytymi siniakami. Wreszcie doszło do mnie to, że nie mogę przegrywać i za każdym razem wygrywałem. Louis przestał jeździć i zaszył się w domu i dopiero gdy dowiedział się, że zacząłem handlować narkotykami odzywał się do mnie raz na jakiś czas.- Słuchałam uważnie każdego słowa bruneta i po prostu nie mogłam uwierzyć w to wszystko. Pozornie spokojny chłopak, który potrafi wywołać uśmiech na mojej twarzy nawet w najbardziej paskudny dzień- handlował narkotykami i jeździł w nielegalnych wyścigach. Bo już z tym skończył prawda?
- Daniel ale... Już tego nie robisz prawda?- Zapytałam z lekkim niepokojem. A nawet jeżeli to robi to co? Zostawisz go? 
- Chciałbym powiedzieć nie Lottie na prawdę ale nie mogę. Skończyłem z narkotykami ale nie z wyścigami.- Wytłumaczył mi spokojnie i przeczesał palcami włosy.
- Ale... Uważasz na siebie prawda?- Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, który wyrażał to jak bardzo mu ulżyło.
- Oczywiście, że tak. Ktoś przecież musi się tobą opiekować Aniołeczku.- Daniel przytulił mnie do siebie i zakołysał delikatnie przez co na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Aniołeczku? Zdajesz sobie sprawę z tego, że zabrzmiałeś jak jakiś alfons, który ma zaraz zaliczyć?- Zadarłam głowę do góry i spojrzałam na jego uśmiechniętą twarz.
- A co mam szansę?- Poruszał zabawnie brwiami, a ja uderzyłam go w ramię śmiejąc się przy tym głośno.- No co? Zapytałem tylko.
- Jesteś okropny!- Krzyknęłam starając się ukryć rozbawienie w głosie. Daniel oplótł mnie mocno w pasie i podniósł okręcając przy tym nas kilka razy w okół własnej osi.
- Ale i tak mnie kochasz prawda?- Zapytał gdy już mnie postawił na ziemi ale nadal mocno oplatał moje ciało swoimi rękoma.
- No nie wiem. Musiałabym się nad tym poważnie zastanowić.- Powiedziałam chcąc go trochę podenerwować.
- I właśnie taką ciebie lubię najbardziej. Uśmiechniętą, szczęśliwą i tak trochę wredną.- Uśmiechnęłam się lekko na jego słowa.
- To dzięki tobie taka jestem. To ty sprawiasz, że się uśmiechem, jestem szczęśliwa i trochę wredna.
- Nie Lottie. Ja to po prostu z ciebie wyciągam.- Wtuliłam się mocno w jego ciało i uśmiechnęłam pod nosem.
Ni z tego ni z owego rozległ się głośny huk. Poderwałam głowę do góry i spojrzałam przerażona na Daniela. Krzyk rozdarł powietrze. To był mój krzyk.

Harry

Siedziałem w pokoju ze spuszczoną głową. Teraz wydała się niezmiernie ciężka od natłoku myśli. A o czym tak myślałem? Zaczynając od Lottie a kończąc na przyjeździe tutaj. Jednak nie mogę uciec od problemów nawet tutaj. Dlaczego zrobiłem tak a nie inaczej? Sam nie wiedziałem. Szkoda było mi tylko Lottie, że tak ją potraktowałem. Cholera ona sobie na to nie zasłużyła.
- No i co tak tu siedzisz jak ostatni kretyn? Jedź do niej!- Podsunęła mi pomysł zdenerwowana moim nic nie robieniem Gemma. Popatrzyłem na nią.
- To nie takie łatwe.- Westchnąłem znów spuszczając głowę. Nie miałem odwagi na nią spojrzeć.
- Niewidze nic trudnego w rozmowie.- Oznajmiła. A ja nie widze nic łatwego.
- Masz racje...- Szepnąłem.
- Co? Wiesz mam ostatnio problemy ze słuchem. Mógłbyś powtórzyć? - Dobrze wiedziałem, że się ze mną droczy.
- Gemma... - Patrzyłem na nią wzrokiem 'odpuść'. Ona tylko uśmiechnęła się i powiedziała 'nie zepsuj tego, bo skopie ci tyłek tak, że przez miesiąc nie będziesz wstanie na nim usiąść'. Natychmiastowo się do niej przytuliłem.
- Dziękuję.- Powiedziałem jej podczas obejmowania. Nieodpowiedziała tylko mocniej mnie objęła.
**
Właśnie byłem w drodze do domu chłopaków. W sumie to już podchodziłem pod znaną mi furtkę. Ledwo przecisnąłem się przez sporą grupę fanek krzyczących moję imię. Nawet od jednej dostałem w twarz czarnym koronkowym stanikiem. Mam już taki.  Po zamknięciu furtki stałem pod drzwiami. Jednym ruchem ręki popchnąłem drzwi. Usłyszałem.. Tak właściwie to nic. Nie ma chłopaków? Dziwne. Pozbyłem się prawie wszystkich myśli i skupiłem się na tej jednej właściwej. Lottie. Rzuciłem bagaż na ziemie i wyszedłem z domu, a raczej wybiegłem. Tak to lepsze określenie.
Po wyminieńciu natarczywych fanek zmusiłem swoje nogi do biegu. Cel? Dom Little Mix. Drzewo, dom, drzewo, dom. Tak spędziłem bieg do Lottie. Właśnie byłem przed ich domem. Zapukać czy nie? Raz kozie śmierć. Podniosłem rękę by zapukać lecz ktoś postanowił sam je otworzyć i z impetem wpaść na mnie. Tym kimś okazała się Jessie, która miała łzy w oczach tak samo jak pozostałe dziewczyny. Miałem wymalowane zdziwienie na twarzy.
- Co się dzieje?- Zapytałem zaniepokojony.
- Lottie.. ona.. Daniel.. rower.. szpital.- Nic nie zrozumiałem z tłumaczeń Jessie. Zaraz..zaraz... SZPITAL?!
- Jedziemy.- Powiedziała stanowczo Jade.
**

Lottie

 Chodziłam po korytarzu cały czas mając w głowie jedną i tą samą scenę. Nie mogłam skupić się na niczym innym tylko na widoku krwi, krzyku i bladej twarzy Daniela. Odtwarzałam to w kółko i w kółko nie mogąc się pozbyć wrażenia, że coś jest nie tak.
Chciałam go zobaczyć. Chciałam mu powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Chciałam go okłamać. Chciałam aby to wszystko rozpłynęło się w mgle niepamięci. Chciałam. Na prawdę.
- Lottie?- Odwróciłam się w stronę biegnącego w moją stronę zmartwionego Zayn'a. Westchnęłam głęboko szykując się do konfrontacji z brunetem.
- Co ty tutaj robisz?- Zapytałam cicho i spuściłam głowę na dół czując piekące łzy w kącikach oczu.
- Dziewczyny do mnie zadzwoniły od razu po twoim telefonie.- Odpowiedział mi i palcem wskazującym uniósł moją głowę do góry.- Wszystko z tobą w porządku?
- Tak. Mi nic nie jest ale on...- Pokręciłam głową i zamknęłam oczy.
- Co tam się stało Lottie?- Zapytał brunet i przytulił mnie do siebie wywołując u mnie jakieś dziwne uczucie, które roznosiło ciepło po moim ciele.
- Nie mam pojęcia Zayn. Staliśmy tam razem, potem był jakiś huk i... On upadł, a ja nie miałam pojęcia co mam robić.- Wytłumaczyłam i pociągnęłam nosem.- Chciałabym już wiedzieć co z nim. Chciałabym już go zobaczyć.
- Zobaczysz, już niedługo.- Stojąc tak przytulona do niego bez problemu słyszałam jego bicie serca, które przyspieszyło niespodziewanie.- Lottie wiem, że to nie odpowiedni moment ale nigdy chyba się taki nie znajdzie.
- O czym ty mówisz?- Odsunęłam się od niego minimalnie i spojrzałam z dołu w jego brązowe oczy, które kiedyś wydawały mi się straszne, a teraz wyglądają na najpiękniejsze na świecie.
- Kocham cię Lottie.- Powiedział, powodując, że tym razem to moje serce zaczęło bić szybciej. Nie wiem czy z nerwów czy z radości.
- Lottie!- Czyjeś silne ramiona zamknęły mnie w szczelnym uścisku. Gdy do moich nozdrzy doszedł ten znajomy zapach poczułam ścisk z brzuchu. Harry. 
- Co ty tutaj robisz?- Zapytałam i wyswobodziłam się z jego uścisku czując lekki dyskomfort i zażenowanie jego obecnością.
- Przyjechałem z tobą porozmawiać i wtedy dziewczyny coś gadały o szpitalu i wystraszyłem się, że coś ci się mogło stać więc przyjechałem razem z nimi.- Odpowiedział mi i wskazał głową na trzy uśmiechnięte dziewczyny.
- Nie potrzebnie przyjeżdżałeś. Jak widać wszystko ze mną w porządku.- Starałam się przybrać obojętną minę i surowy ton głosu ale mimo wszystko cieszyłam się, że przyjechał tutaj sprawdzić czy wszystko ze mną w porządku.
- Lottie?- Zayn dotknął mojego ramienia, a ja po odwróceniu się dojrzałam lekarza, który przyjął Daniela.
- Panna Smith?- Zapytał, a ja pokiwałam głową i przełknęłam zdenerwowana ślinę. Boże proszę... 
-----------------------------------------------------------------------------------
Hej! Co tam, co tam? Dziś dodaję rozdział, który napisałam razem z Irish cat! Za tydzień pojawi się dzieło nasze całej trójki więc, ten no czy coś :D Mam nadzieję, że was zaskoczyłyśmy ale pozytywnie. To tyle ode mnie i dobranoc :*
Ach i liczę na wasze komentarze kurczaczki :P
Kamila♥

Hej ! Strasznie miło się pisało się ten rozdział :D Jestem zadowolona, że udało nam się to na pisać! Do tej pory jestem pełna energii! :D Szkoda, że nie było naszej trzeciej współtwórczyni :D No cóż mam nadzieję, że spodobają się wam nasze wypociny ! :D A może ktoś zgadnie jakie pisałam momenty? :D
Irish Cat <3

10 komentarzy:

  1. genialny!!!
    czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. omg niech on przeżyje i nich Lottie będzie z Zaynem prosze :)
    rozdział świetny nie moge doczekać sie nn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak! Powiedział,że ją kocha! Zgadzam się z Natalią Malik,ona musi być z Zaynem! Please :D Rozdział ogólnie świetny! Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział ;* Czuje że będzie jakaś wojna o Lottie? Było by fajne ;* I tak wiem że tą wojne wygra Harry <3 czekam nn ;))~Ally

    OdpowiedzUsuń
  5. co Zayn?!!!! wow takiego obrotu spraw się nie spodziewałam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszeee, tylko niech Daniel przezyjee.! Blagam.!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurczaczki? ;> Nagle zrobiłam się głodna xD Kurczaki to bardzo dobry pomysł, więc musimy się jakoś z Zygfrydą gdzieś wybrać ;p
    Teraz na temat rozdziału.
    Daniel jest kochany.
    Harry jest tchórzem.
    Louis jest dupkiem i draniem.
    Zayn jest słodki.
    Krótko, zwięźle i na temat! ;D
    To teraz rozpiszę się dłużej, żeby nie było. Jak wiecie < bo chyba was jest trzy xd > uwielbiam wasze opowiadanie. Jest oryginalne, pomysłowe, momentami smutne, ale potrafiące również rozbawić. Oczywiście przykro mi trochę, że Zayn zwalił swoją przyszłość z Perrie, bo uważam ich związek za wzór do naśladowania, ale to, jak troszczy się o Lottie sprawia, że nie mogę się gniewać. On jest uroczy w tym opowiadaniu. Harry... Co by tu powiedzieć o Harrym... Jest tchórzem, ale wyczuwałam jakąś większą akcję z jego strony ;p Mam nadzieję, że się nie podda i będzie walczył o Lottie. Louis to cham, dupek, drań i nie ma co o nim wspominać w tak miłym komentarzy jakim jest mój . Jeśli chodzi o Daniela, to on ma przeżyć, bo inaczej się obrażę! Nie żartuję! On ma żyć, bo jest świetny! Będę płakać jeśli umrze
    :<< Dobra, bo chyba za bardzo mi dzisiaj odbija. Szczerze to rozdział był świetny i długi za co podwójnie wam dziękuję. Mam nadzieję, że wszystkie następne rozdziały takie będą ;p

    Ps. Docencie to, że się wam tutaj rozpisałam, bo ja naprawdę jestem leniem i u mnie rzadkością jest takie dłuższe wypracowanie, jakie tutaj napisałam. Aby uzyskać z mojej strony taki długi komentarz to rozdział musi być naprawdę świetny ;)

    Pozdrawiam serdecznie,
    Rouse Błaszczykowska ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz, że na pewno wszystkie to doceniamy. Fajnie, że dla nas przezwyciężyłaś swoje lenistwo.

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń