Kurwa.- Krzyczałam w myślach. Nie mogłam uwierzyć że dałam się mu wrobić. Skurwysyn! Jedyne co chodziło mi po głowie to zemsta. Ale co ja bym mogła mu zrobić o to jest pytanie. Wiem jedno musi to być coś co zapamięta na bardzo długo. Nie obchodzą mnie konsekwencje musi dostać za swoje! Co ja sobie myślałam? Że co jak pójdę i go przeproszę to mi wybaczy? Zachowałam się głupio.
Wyszłam z wody i zdenerwowana spojrzałam na swoje przemoczone ubrania. Zacisnęłam swoje małe dłonie w pięści i wyszłam z pomieszczenia zostawiając za sobą mokre ślady. Gdy wyszłam zza rogu poczułam jak czyjeś ciepłe dłonie owijają się w okół mojej talii. Pierwszą myślą było, że to Louis wrócił.
- Gdzie byłaś malutka?- Wyszeptał lekko zachrypnięty głos. Zamknęłam oczy gdy ciepły oddech Harry'ego musnął moją szyję.
- Puść mnie Styles.- Wyszeptałam nie zdolna odsunąć się od niego. Jego ręce jeszcze bardziej owinęły się w okół mojego drobnego ciała.
- Na pewno?- Zapytał cicho i pocałował mój kark.
- Posłuchaj Styles jeżeli mnie nie puścisz gorzko tego po żałujesz!- Wysyczałam zła.
- Oj Lottie nie tak nerwowo.- Powiedział i wrócił do przerwanej przez swoje gadanie czynności.
Milczałam. Niech się kurwa odczepi. Nie mam teraz ochoty na żadne żarty. Tak trudno zrozumieć?
- Masz racje, jestem ostatnio zbyt nerwowa.- Uśmiechnęłam się.- Zamiast całować mnie w kark pocałuj w usta.- Powiedziałam błagalnym głosem.
Lokowaty zaprzestał czynność i odwrócił mnie.
- Maże o twoich ustach Harry.- Starałam się mówić najseksowniej. Uśmiechnął się, a przybliżyłam się jeszcze bardziej. Zamknął oczy, przybliżając się stopniowo. To moja szansa. Ścisnęłam dłoń w pięść i zamachnęłam się kierując cios w brzuch. Chłopak jęknął i odsunął się ode mnie kawałek zgięty. Spojrzałam na niego groźnie i zaczęłam głęboko oddychać.
- Przestańcie mnie całować, jasne?- Powiedziałam i nie czekając na jego odpowiedź wbiegłam po schodach i weszłam do pokoju trzaskając drzwiami. Oparłam się o nie czołem i zamknęłam na chwilę oczy. Chcąc rozładować emocję uderzyłam pięścią w drzwi i krzyknęłam cicho z bólu.
- Żesz kurwa mać.- Powiedziałam i chwyciwszy się za obolałą rękę odsunęłam się od drzwi. Zdusiłam w sobie krzyk gdy zobaczyłam, że na moim łóżku siedzi bodajże Liam.
- Wiesz, że damy nie powinny przeklinać.- Powiedział spokojnie i nie spuszczał mnie z oczu. Przełknęłam nerwowo ślinę.
- Ja tutaj nie widzę żadnej damy.- Odpyskowałam nie zastanawiając się nad tym co mówię. Nie rozmawiałam jeszcze z tym chłopakiem i nie mam zielonego pojęcia jakie ma nastawienie co do mojej osoby.
- Słuszna uwaga.- Odparł i wstał z łóżka.
Przybrałam groźny wyraz twarzy.
- Nie masz swojego łóżka?- Zmierzyłam go wzrokiem.
- Mam.- Odparł z uśmiechem.
- To kurwa nie leż w moim!- Chłopak nie odpowiedział tylko zaśmiał się.- Co tak zęby suszysz?- Dodałam zdziwiona jego reakcją.
- Louis miał rację. Nie pasujesz do nas mała Lottie.- Okrążył mnie.- Lepiej stąd zniknij bo możesz pożałować tego, że w ogóle się urodziłaś. Tacy ludzie jak ty nie powinni w ogóle istnieć.- Wyszeptał mi do ucha po czym zaśmiał się i wyszedł z mojego pokoju wyraźnie z siebie zadowolony. Wypuściłam głośno powietrze zdenerwowana.
Rano.
Wpatrywałam się jak głupia w ścianę starając się powstrzymać łzy cisnące się do oczu. Jakieś pięć minut temu była u mnie Perrie, która poinformowała mnie iż ona i Zayn robią sobie taki samotny dzień, czyli wrócą jutro rano co równa się, z tym, że cały dzień i noc spędzę z chłopakami sama. Może nie ta wiadomość mnie tak przybiła ale słowa Liam'a, które wczoraj skierował do mojej osoby. Zaczynałam się bać i mieć tego wszystkiego dość. Jeszcze wczoraj byłam gotowa zemścić się na Louisie, a teraz? Teraz miała ochotę przytulić się do babci i wypłakać się tak samo jak byłam mała. Mam ochotę zniknąć.
Liam jasno dał mi do zrozumienia, że na pewno nie zyskam jego zaufania i szacunku z powodu mojego stanu majątkowego. Każdy mówi, że pieniądze szczęścia nie dają i może to jest racja ale w tej chwili... Sama gubię się w swoim życiu.
Z mojego telefonu usłyszałam piosenkę Little Mix, krótki fragment który śpiewała moja kuzynka. Powoli wstałam i podeszłam do regału. Dostałam SMS.
Od: Zayn
Od: Zayn
: Powiedz chłopakom, że próba została odwołana :
Wciągnęłam głęboko powietrze i jeszcze raz spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Mam do nich wyjść?! Usłyszałam śmiech dobiegający z korytarza i rzuciłam się jak najszybciej na drzwi. Otwarłam je zamaszyście czym zwróciłam na siebie uwagę Harry'ego i Lou.
- Zayn kazał przekazać, że próba odwołana.- Powiedziałam i szybko zamknęłam drzwi po czym przekręciłam klucz w zamku. Oparłam się o ciemne drewno plecami i zjechałam po nich na dół.
Podciągnęłam kolana pod brodę, a palce wplotłam w swoje włosy. Westchnęłam i starałam się uspokoić bicie swojego serca. Płakałam. Jeszcze nigdy nie wylałam tyle łez na raz. Kurwa za co sobie na to zasłużyłam? Przecież nic nigdy im nie zrobiłam. Czy brak kasy musi decydować o człowieku? Czy jak nie noszę markowych ubrań to od razu nic nie znaczę? Trzeba być na prawdę dupkiem żeby osądzać tak ludzi! Żałuję że ich poznałam! Pieprzyć ich.
Zerwałam się na równe nogi, wytarłam policzki z łez i zdecydowanym krokiem weszłam do garderoby, którą dzieliłam z kuzynką. Wybrałam rzeczy i zdeterminowana zaczęłam ściągać z siebie rozciągnięty dres. Przebrałam się, związałam swoje blond włosy w wysoki kucyk, z którego potem zrobiłam koka. Rzęsy pomalowałam tuszem, a usta pociągnęłam malinowym błyszczykiem. Spojrzałam na swoje odbicie i nie poznałam dziewczyny w odbiciu. Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z garderoby, a potem z pokoju stukając przy tym obcasami.
Zeszłam na dół i wciągnęłam głęboko powietrze nim wkroczyłam do salonu. Stanęłam przed kanapą, na której siedział Harry z Louisem. Obaj przelecieli wzrokiem po moim ciele zszokowani.
- Gdzie ty idziesz tak ubrana?- Pierwszy odezwał się Harry. Starałam się przybrać obojętny wyraz twarzy co najwyraźniej mi wyszło sądząc po wściekłej minie Harry'ego.
- Zarabiać na życie żebyście traktowali mnie na równi.- Odpowiedziałam i wyszłam z salonu mijając Liam'a. Trzasnęłam wejściowymi drzwiami i cała odwaga, którą przed chwilą w sobie miała uleciała ze mnie jak powietrze z dziurawego balonika.
Nie miałam pojęcia gdzie miałam pójść ale jedno było pewne. Do domu teraz wrócić nie mogłam. Zebrałam się w sobie i zrobiłam jeden krok na przód, a potem jeszcze kilkanaście innych dzięki temu oddalając się od domu. Zmierzałam w nieznanym mi kierunku. No bo nie oszukujmy się. Nie znam Londynu.
Po jakiś piętnastu minutach męki dla mnie dotarłam do jakiegoś parku. Usiadłam na ławce i obciągnęłam na dół spódniczkę czując się nieswojo. Wszyscy się na mnie patrzyli, a kilka chłopaków gwizdało na mój widok.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy.- Przede mną pojawił się chłopak, który zawracał przez jakiś czas moje myśli. Przełknęłam nerwowo ślinę i spuściłam na dół głowę czując, że ciepło wkrada mi się po szyi aby po chwili przyozdobić moje policzki w dwa czerwone rumieńce.- Niezła staniko-bluzka.- Poruszył zabawnie brwiami na co zaśmiałam się.
- Dzięki yyy fajną masz bluzę?- Uśmiechnęłam się KURWA FAJNĄ MASZ BLUZĘ? TYLKO NA TYLE CIĘ STAĆ?
- Hahahah dziękuję. Więc czemu się tak ubrałaś?
- Tak sobie.- Wyszczerzyłam się.- - Chciałam sobie urozmaicić tydzień.- Dodałam i zaczęłam wpatrywać się w czubki swoich butów.
- Ej, mała co jest?- Zapytał i usiadł obok mnie. Objął mnie ramieniem. Odruchem było przytulenie się do niego. Dawał mi takie przyjemne ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Nic nie mogło mi się przy nim stać.
- Wszystko jest nie tak jak powinno.- Wyszeptałam cały czas wtulona w jego silne ciało. Chłopak oparł się o ławkę i przygarnął mnie jeszcze bliżej do siebie.
- To może zrób tak aby było tak jak powinno.- Uśmiechnęłam się lekko i zamknęłam oczy napajając się jego zapachem perfum.
- A co jeżeli to nie ode mnie zależy?- Zapytałam i podwinęłam nogi kładąc je na ławce. Pociągnęłam nosem i zacisnęłam powieki powstrzymując łzy.
- Hmm No to jesteś w dupie.- Odparł i zaśmiał się cicho. Zawtórowałam mu i nie mogąc powstrzymać łez pozwoliłam spłynąć im po moich policzkach. Silny dreszcz przeszedł przez moje ciało.- Ej, ej. Malutka spokojnie.- brunet zaczął pocierać moje ramiona w geście uspokojenia.
- Dlaczego oni mnie nienawidzą? Przecież nic im nie zrobiłam.- Wyszeptałam i rozpłakałam się jeszcze bardziej. Szloch wyrwał się z moich ust.
- Nie wiem o kim mówisz ale musi to być banda idiotów jeżeli cię nienawidzą. Cholera ciebie w ogóle idzie nienawidzić?
- Najwyraźniej tak.- Wciągnęłam głęboko powietrze i po woli zaczęłam się uspokajać.- Jak masz na imię?
- Daniel. Miło mi cię poznać Lottie.- Odsunęłam się od niego gwałtownie zdziwiona tym, że wie jak mam na imię.
- Skąd ty...?
- Mam swoje wtyki mała.- Zaśmiał się, a ja lekko wygięłam swoje wargi w uśmiechu.- Chodź odprowadzę cię do domu.- Wstał i pociągnął mnie za rękę. Otarłam szybko swoje policzki i objęłam się ramionami. Ruszyliśmy w całkowitej ciszy. Co chwile przyłapywałam Daniela na ukradkowym spoglądaniu na mnie.
- Nie powiesz mi skąd znasz moje imię, prawda?- Odezwałam się jako pierwsza chcąc przerwać tą ciszę między nami.
- Nie. Superman nie może zdradzać szczegółów akcji.- Powiedział poważnie, ale po chwili na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech.
- Jakiej znów akcji? Coś ty brał i dlaczego to przedawkowałeś?- Zadałam dwa pytania i zaczęłam się śmiać widząc jego zdziwioną minę.
- Wow Lottie widzę, że się rozkręcasz.- Stwierdził i objął mnie ramieniem. Okręciłam się przez co jego ręka zsunęła się z mojej talii.
- Ale nie aż tak aby dać ci się obmacywać.- Odpyskowałam i zadrżałam gdy zimny powiew wiatru owinął moje ciało.
- Zimno ci?- Zapytał Daniel. Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się do niego. Chłopak westchnął ściągnął swoją szarą bluzę przez co pozostał w samej bluzce na krótki rękaw.
- Co ty robisz?- Zapytałam i stanęłam przed nim.
- Zachowuję się jak gentleman i daję ci swoją bluzę. A co nie widać?- Założyłam ręce na piersi. Chłopak westchnął zirytowany.- Ubierzesz się sama czy mam ci pomóc?- Zapytał, a ja nadal stałam niewzruszona. Daniel włożył mi głowę przez otwór w bluzie, a potem wyprostował moją lewą rękę wkładając ją w rękaw, a potem zrobił to samo z prawą.
- Wyglądam jakby nic pod tym nie miała.- Powiedziałam gdy zobaczyłam jakiej długości jest bluza. Prawie całkiem zasłaniała mój strój.
- No i co z tego? Dla mnie wyglądasz pięknie i seksownie nawet z tym rozmazanym tuszem.
- Co? Gdzie? Czemu mi nic nie powiedziałeś?- Zaczęłam się rozglądać za czymś szklanym w czym mogłabym zobaczyć jak bardzo źle jest z moją twarzą.
- Ej, spokojnie. Żartowałem sobie. A teraz już chodźmy bo zbiera się na deszcz.- Pokiwałam głową i znów ruszyliśmy w kierunku jak mniemam mojego domu.- Wiesz chyba muszę się do ciebie przytulić bo trochę mi zimno.- Powiedział i objął mnie ramieniem. Oplotłam go rękoma w pasie i pozwoliłam aby objął mnie jeszcze bardziej.
- Masz szczęście, że jest zimno. Inaczej za coś takiego dostałbyś kopa.- Uśmiechnęłam się lekko czego niestety nie widział. Albo może stety.
- Wiesz, że groźby są karalne?- Zapytał. Wyszliśmy zza jakiegoś zakrętu, a moim oczom ukazał się dobrze mi znany dom. Westchnęłam cicho.
- Może i są ale ja jestem słodka i nic z tym nie zrobisz.- Powiedziałam pewna siebie. Znów usłyszałam jego perlisty śmiech, który rozgrzewał mnie od środka.
- Lottie, obiecasz mi coś?- Zapytał gdy stanęliśmy przed furtką. Podwinęłam lekko rękaw bluzy i odgarnęłam z twarzy kilka zbłąkanych kosmyków włosów, które wydostały się z mojego koka.
- Jasne. A o co chodzi?- Uśmiechnęłam się i spojrzałam mu głęboko w ciemne oczy, które hipnotyzowały i wciągały w jakąś magiczną głębię.
- Nigdy pod żadnym pozorem się nie zmieniaj. Bądź sobą nie ważne co by się działo. Dobrze? Możesz to dla mnie zrobić?- Mówił całkiem poważnie czym całkiem mnie zbił z tropu. Wziął moją twarz w dłonie i czekał na moją odpowiedź cały czas patrząc mi głęboko w oczy.
- Oczywiście Daniel. Nie ważne co by się działo, to zawsze będę sobą.- Odpowiedziałam mu, a on wypuścił powietrze widocznie zadowolony z mojej odpowiedzi.
- No to teraz możesz już iść do domu.- Chciałam ściągnąć bluzę i mu oddać ale mnie powstrzymał.- Zostaw ją sobie. Ładnie ci w niej.- Powiedział i pocałował mnie w policzek.- Cześć Charlotte.- Wyszeptał przy moim uchu po czym odsunął się i uśmiechnął się ostatni raz nim odwrócił się do mnie plecami i zaczął iść w nieznanym dla mnie kierunku.
- Cześć Daniel.- Wyszeptałam. Chłopak odwrócił się jakby usłyszał moje słowa- co było nie możliwe- i uśmiechnął się szeroko.
Odwróciłam się i otworzyłam furtkę po czym zamknęłam ją sprawdzając dwa razy czy aby na pewno. Z szybko bijącym sercem otworzyłam drzwi wejściowe i zamknęłam je cicho za sobą. Już miałam skierować się na górę gdy usłyszałam krzyk.
- Jak to jej kurwa nie ma?!- Zdenerwowany głos mojej kuzynki przeszył ciszę.- Mieliście ją tylko przypilnować przez jeden dzień! Rozumiecie?! Przez jeden pierdolony dzień!
- Perrie! Kochanie uspokój się. Lottie jest już prawie dorosła i na pewno wie co robi.- Ten głos natomiast należał do Zayn'a.
- Właśnie Zayn. Prawie dorosła. A gdybyś nie zauważył to prawie robi dużą różnicę. A po za tym ona nie zna Londynu. Może być teraz wszędzie....
- Przepraszam. Nie chciałam zepsuć wam waszego dnia.- Odezwałam się i weszłam do salonu zawstydzona. Przeze mnie ona i Zayn musieli zaprzepaścić swoje plany.
- Matko Boska! Lottie!.- Kuzynka rzuciła się na mnie. Objęłam ją ramionami i pozwoliłam aby jej łzy moczyły bluzę Daniela.
- Nic mi nie jest Perrie.-Zaczęłam ją uspokajać, a ona odsunęła się ode mnie i zaczęła oglądać moją twarz. Wreszcie zorientowała się, że mam na sobie jakąś męską bluzę.
- Lottie czyja to bluza? I o Boże proszę cię powiedz mi, że masz coś pod nią.- Jej twarz wyrażała niepokój i troskę o mnie.
- Kolegi. Znalazł mnie w parku i dał mi gdy zobaczył, że jest mi zimno. I tak mam coś pod tym.- Uśmiechnęła się do niej lekko.
- Ściągnij ją.- Powiedziała stanowczo, a moje serce przyspieszyło. Jeżeli ona zobaczy co mam pod bluzą to mnie zabiję.
- Ale Perrie chyba nie ma sensu. A po za tym jestem zmęczona i chciałabym....- Nie dokończyłam ponieważ dziewczyna podciągnęła bluzę w górę i szybko ją opuściła.
- No to są chyba jakieś jaja! I wy żeście jej pozwolili tak wyjść?!- Krzyknęła na chłopaków, którzy siedzieli na kanapie.
- A co mieliśmy zrobić?! Zaciągnąć ją do góry i przebrać?! Kurwa mać Perrie ona jest już dużą dziewczynką i jeżeli chce chodzić ubrana jak dziwka to niech chodzi.- Powiedział Louis i wstał zdenerwowany. Łzy za szczypały mnie w oczy, gdy w głowie usłyszałam wczorajsze słowa Liam.
- Louis! To moja kuzynka!- Perrie była już na skraju wytrzymałości i nie tylko ja to zauważyłam. Zayn podszedł do niej i położył na jej ramionach ręce.
- Właśnie! Twoja. Dlaczego ani ty ani Zayn nie pomyśleliście, że ona może nam przeszkadzać? Że my jej tutaj nie chcemy?- Louis zaczął chodzi w kółko.
- A więc spełnię twoje marzenie.- Powiedziałam cicho i zerwałam się do biegu.
Trzasnęłam drzwiami i przez chwilę siłowałam się z furtką, aż ta ustąpiła. Wybiegłam na drogę i zaczęłam biec w kierunku, w którym miałam nadzieję znaleźć pocieszenie.
Zatrzymałam się po przebiegnięciu sporego kawałka drogi. Nie wiem kiedy zrobiło się ciemno, ale latarnie uliczne zaczynały oświetlać drogi. Osiedle, na którym się znajdowałam było mało oświetlone co wcale mi nie pomagało. Rozejrzałam się zdenerwowana i dostrzegłam, że jakaś postać kieruję się w moją stronę. Nie myśląc wiele zaczęłam iść przed siebie zaciskając dłonie w pięści. Mogłam spróbować uciec ale w tych butach raczej daleko bym nie uciekła, a po za tym i tak już bolą mnie nogi.
Obejrzałam się za siebie i zorientowałam się, że osoba idąca za mną przyspieszyła i była co raz bliżej mnie. W głowie zaświeciła się czerwona lampka, a nogi zerwały do biegu. Obejrzałam się za siebie i ku mojemu przerażeniu, ta osoba też biegła i była co raz bliżej mnie.
Chciałam przyspieszyć ale nie zauważyłam kamienia na chodniku przez co wyłożyłam się jak długa zdzierając przy tym kolana i dłonie. Jęknęłam gdy chciałam się podnieść.
- No i po co ci to było?- Wciągnęłam głęboko powietrze gdy usłyszałam głos goniącej mnie osoby. Wstałam szybko ignorując narastające pieczenie.
- Louis?- Zapytałam zdziwiona. Chłopak westchnął i spojrzał na moje kolana. Mój wzrok również tam powędrował. Z obydwu kolan sączyła się po woli krew co przeraziło mnie na dobre.
- Nie kurwa Matka Teresa. Dlaczego ty jesteś aż taka głupia?- Wysyczał gniewnie, a przez moje ciało przeszedł dreszcz.
- Możesz wreszcie przestać mnie obrażać?- Postawiłam mu się co najwyraźniej nie za bardzo mu się spodobało.
- Uważaj co mówisz dziwko.- Złapał mocno moje nadgarstki przez co jęknęłam z bólu i spróbowałam wyszarpnąć ręce.
- Louis to boli.- Wyszeptałam i spojrzałam na jego twarz. Mimo tego iż w okół nas panowała ciemność mogłam dostrzec bez problemu wściekłość na jego twarzy.
- Ma boleć. Tacy ludzie jak ty zasługują tylko i wyłącznie na ból.- Powiedział i- jeżeli to możliwe- jeszcze mocniej ścisnął moje nadgarstki. Rozejrzałam się zdesperowana szukając jakiejś pomocy.
- Pomocy!- Krzyknęłam gdy zauważyłam jakąś czarną postać przechodzącą przez ulicę. Osoba stanęła na chwilę, a ja zaczęłam się szarpać z Tomlinsonem.
- Ej! Puść ją!.- Daniel. Chłopak biegł w naszą stronę, a Louis spojrzał na mnie wściekły i puścił moje ręce zrywając się do biegu. Daniel pochwycił mnie w ramiona, a ja znów poczułam się bezpiecznie.
- Dziękuję. O Boże gdyby nie ty...- Zacięłam się zaczynając się zastanawiać jak daleko Louis był gotów się posunąć.
- Już dobrze Lottie. Nic ci nie jest? Kto to w ogóle był?- Chłopak zaczął zadawać pytania i obejrzał dokładnie moją twarz.
- Nic mi nie jest.- Powiedziałam i przełknęłam ślinę.- No nie licząc zdartych kolan.- Dodałam, a chłopak od razu spojrzał na moje nogi.
- Zabiorę cię do mnie.- Stwierdził i wziął mnie na ręce. Pisnęłam zaskoczona.- No chyba nie myślałaś, że pozwolę ci iść z takimi kolanami.- Powiedział oburzony. Oparłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy. Poczułam się senna i przez chwilę walczyłam ze zmęczeniem ale doszłam do wniosku, że to na nic.
- Dziękuję.- Wyszeptałam i pozwoliłam porwać się ciemności w bezpieczne odmęty marzeń.
No i kolejny rozdział . Dużo przy nim nie pomogłam ale bardzo mi się podoba :) Liczę że wam też i obiecuję że przy kolejnym więcej dodam od siebie .
Kocham Magda ♥
Hej. Nie słuchać Magdy! Dużo pomogła. Rozdział opóźniony o dzień ale cóż... Bywa sprawy osobiste się zwaliły. To moja wina jak coś. Emm rozdział jest... chyba długi i ciekawy. Nie wiem. Wy oceńcie. A i dostałyśmy nominację do LA ale to są takie same pytania, na które dałyśmy odpowiedzi na naszym nowym blogu jak chcesz to wpadnij i przeczytaj. A no i dziękujemy za nominację. :*
Kamila :*