Już od ośmiu godzin leżę w sali szpitalnej podłączona do kilku maszyn, które monitorują to jak bije serduszko mojego dziecka, lub mierzą mi ciśnienie. Chciałabym aby to już się skończyło. Dobra może i porób to ważne przeżycie dla matki, ale te ciągłe skurcze zaczynały się robić nie do zniesienia.
Lekarz przychodził co dziesięć minut aby sprawdzać jakieś pomiary, a gdy pytałam się go czy to jeszcze długo potrwa mówił, że muszę być silna.
Wiem, że na korytarzu siedzi Daniel z moimi rodzicami jak i dziadkami. Nie chcę aby tutaj wchodzili ponieważ nie wiem dlaczego, ale ta cała sytuacja jest dla mnie bardzo trudna do zniesienia i bardzo emocjonalna. Wolę zostać sama.
W moich najskrytszych marzeniach życzyłabym sobie aby Zayn był tutaj ze mną. Chciałabym aby trzymał mnie za rękę i starał się odwrócić moją uwagę od ciągłych skurczy. Pocałowałby mnie w czoło mówiąc, że jestem bardzo silna i sobie poradzę. Właśnie tak wyobrażałam sobie ten dzień.
- Muszę do niej wejść! - przestałam na chwilę oddychać gdy usłyszałam jego głos na korytarzu. Mówił coś jeszcze tak samo jak Daniel, ale ja już tego nie słyszałam. Wpatrywałam się w drzwi nie mrugając. Bałam się, że przegapię moment gdy drzwi się otworzą.
Gdy wreszcie to się stało wypuściłam głośno powietrze dostrzegając przerażoną twarz Harry'ego. To nie Zayn. Brunet spojrzał na te wszystkie maszyny, a potem przeniósł swój wzrok na mnie. Pewnie wyglądałam dość niedorzecznie na ogromnym łóżku a uniesionymi do góry nogami i zielonym kocem, którym okryłam się aż pod szyję.
- Myślałem... Myślałem, że już po wszystkim - powiedział cicho i odchrząknął gdy usłyszał swój głos, który był zachrypnięty bardziej niż zawsze.
- Mam nadzieję, że to chociaż połowa - odpowiedziałam i położyłam głowę na poduszkę czując jak łzy zbierają się w kącikach oczu. Czułam się taka słaba i bezużyteczna chociaż nie miałam powodu do takich uczuć.
- Ile już tutaj leżysz? - zapytał i podszedł do mnie łapiąc mnie za rękę. Spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się do mnie lekko widocznie przerażony i przytłoczony tym wszystkim.
- Z osiem godzin - odparłam i ścisnęłam mocno dłoń Harry'ego gdy następny skurcz, tym razem silniejszy niż poprzednie przeszedł przez moje ciało.
Najwyraźniej skurcz, który zaczął się chwilę temu był na tyle mocny, że do sali wszedł lekarz wraz z trzema pielęgniarkami. Młody mężczyzna zaczął coś sprawdzać, zapisał coś na jakiejś kartce i powiedział słowa, które sprawiły, że moje serce na chwilę stanęło, a potem zaczęło bić dwa razy szybciej. Zabieramy panią na porodówkę. Już czas.
Cały czas trzymałem dłoń Lottie podczas gdy pielęgniarki zaczęły odpinać od jej skóry jakieś dziwne kabelki. Dziewczyna zaczęła szybciej oddychać, a potem krzyknęła, a ja wraz z nią ponieważ ścisnęła moje palce z taką siłą, o jaką nigdy bym jej nie posądzał.
- Jeżeli pan chce może pan iść ze swoją żoną. Pana obecność na pewno jej pomoże - jedna z pielęgniarek uśmiechnęła się do mnie pocieszająco i popchnęła lekko w stronę drzwi.
Szedłem wyprostowany i nie mogłem nawet mrugnąć z powodu zaskoczenia jak i strachu. Miałem być świadkiem narodzin dziecka, które nie jest moje, ale kocham je całym sercem ponieważ jest ono kobiety, która jest dla mnie całym życiem.
- Harry! Co się dzieje? - tuż przede mną wyrósł Daniel, który potrząsnął moim ciałem wybudzając mnie z jakiegoś pieprzonego transu.
- Idziemy rodzić - odparłem i wtedy to do mnie dotarło. Poczułem się szczęśliwy i nie mogłem przestać się uśmiechać.
Szybko pocałowałem Daniela w policzek mając nadzieję, że odbierze to jako podziękowanie za to, że do mnie zadzwonił i pobiegłem w stronę pielęgniarki, która cierpliwie na mnie czekała tuż obok wielkich drzwi z napisem: PORODÓWKA.
Nim wszedłem na salę gdzie była Lottie musiałem ubrać jakiś dziwny zielony fartuch oraz czepek. Dopiero potem pielęgniarka otwarła mi drzwi i pozwoliła wejść do środka.
Od razu podszedłem do Lottie, która była cała czerwona, a na jej policzkach dostrzegłem świeże łzy.
- Harry ja już nie mogę - wyszeptała i zamknęła oczy. Była widocznie zmęczona, i ku mojemu zdziwieniu się poddawała. - Nie dam rady - dodała i pokręciła głową zrezygnowana.
- Oczywiście, że dasz. Lottie uwierz w siebie tak jak ja wierzę w ciebie - powiedziałem i ścisnąłem jej dłoń. Spodziewałem się, że odda uścisk, ale ona nie miała już siły.
- To tak boli... Nie mogę - zaczęła płakać, a mi serce zaczęło pękać na ten widok. Spojrzałem spanikowany na lekarza, który wyglądał na wystraszonego brakiem zaangażowania ze strony Lottie.
- Kurwa mać Charlotte! Musisz dać radę! - krzyknąłem, a ona zdziwiona otwarła oczy uśmiechnęła się zmęczona. - Jestem tutaj z tobą - dodałem już normalnym tonem głosu.
- Ze mną - wyszeptała i krzyknęła z bólu. Przestałem się już martwić ponieważ wiedziałem, że da radę. Przecież musimy kogoś powitać na tym świecie.
Gdy otworzyłam oczy poraziło mnie ostre światło. Rozejrzałam się i przypomniałam sobie wszystkie rzeczy. Rozmowa z Harrym. Szpital. Poród. Cholernie bolały mnie dolne części ciała.
- Lottie? - usłyszałam głos Harry'ego. Spojrzałam w bok i ujrzałam chyba najpiękniejszy widok świata. Harry'ego trzymającego na rękach moje dzieciątko. Moje kąciki podniosły się w górę formując uśmiech.
- Mogę? - zapytałam wyciągając ręce w jego stronę. Oddał mi dzieciątko, a ja ułożyłam je na moich rękach. - To chłopiec - uświadomił mnie brunet. Był zawinięty w biały kocyk w biedronki. Miał duże czekoladowe oczy, które z fascynacją badały wszystko co go otacza. Zupełnie jak u Zayn'a. Jego króciutkie włosy były jednak koloru blondu, dokładnie jak moje. W głębi serca miałam nadzieję jednak, że dzieciątko będzie podobne bardziej do mnie niż do niego.
Lecz nie zmieniało to faktu, że było piękne. Patrzyłam na niego jak wesoło macha rączkami. Wystawiłam palec w jego stronę, a on go złapał i zacisnął formując piąstkę. To było naprawdę urocze. Nagle przypomniał mi się cały ból związany z porodem. Było warto. Pamiętam jak Harry mnie wspierał. To było cudowne uczucie, kiedy ktoś cię wspiera.
- Już wstała? - usłyszałam jeszcze jeden głos. Do sali wszedł Daniel z wodą. - Sądziłem, że woda się przyda. - Dobrze sadziłeś - odpowiedziałam mu wyciągając rękę w jego stronę. Chłopak odkręcił korek i podał mi napój. Odebrałam od niego butelkę po czym się napiłam nadal obejmując małego. Gdy już znikliwość pragnienia oddałam mu butelkę.
- Jesteś taki piękny - szepnęłam do malucha. - Trzeba cię jakoś nazwać... Jensen! - powiedziałam po chwili namysłu. - Jensen świetnie do ciebie pasuje.
- Serio Lottie? Jensen? W szkole będą na niego wołać Jen - Daniel przysunął sobie krzesełko do mojego łóżka i z ciekawością spoglądał na Jensena.
- Mi się podoba. A po za tym spójrz na niego. Lottie ma rację, że pasuję mu te imię - Harry stanął po drugiej stronie łóżka i położył dłoń na moim ramieniu.
- Niech wam będzie. Mały Jensen - Daniel przewrócił oczami, ale mimo wszystko uśmiechał się do małego. - Ej chwila! - wykrzyknął, a Jen zaczął płakać. Spojrzałam przerażona na chłopca kompletnie nie wiedząc co mam zrobić.
Przywróciłam w pamięci obraz mojej mamy, która uspokajała moją malutką kuzynkę. Zawsze do niej mówiła albo śpiewała lekko nią kołysząc.
- You and I
We don't wanna be like them
We can make it 'till the end
Nothing can come between
You and I
Not even the Gods above
Can seperate the two of us
No, nothing can come between
You and I
Oh, You and I
Chłopiec zaczął się uspokajać dzięki czemu i ja od razu poczułam się spokojniej. Nie potrafiłam jeszcze wykonywać prostych czynności związanych z dzieckiem, a to nie było dobre zważywszy na to, że mój syn jest już ze mną.
- O kurwa - spojrzałam na Daniela i zauważyłam, że wpatruję się on w Harry'ego. Ja sama nie miałam w sobie tyle odwagi aby na niego spojrzeć.
Najwyraźniej mój przyjaciel chciał coś dodać, ale do sali weszła pielęgniarka ciągnąc za sobą coś co przypominało inkubator na kółkach, a tuż za nią szli moi rodzice jak i dziadkowie.
Mama od razu do mnie podeszła i po wypytaniu się o moje samopoczucie zaczęła płakać gdy wzięła w swoje ramiona swojego wnuka, który swoją drogą już zasypiał.
- Jak państwo nazwali synka? - pielęgniarka stała przed tym dziwnym wózkiem z czarnym markerem czekając aż podam imię mojego syna.
- Jensen - odpowiedziałam po czym uśmiechnęłam się do moich rodziców.
***
Leżałam sama w sali nie mogąc zasnąć mimo późnej pory. Mój synek już dawno został zabrany na oddzielną salę i zobaczę go dopiero rano gdy przyjdzie pora karmienia.
Nim wszyscy mnie zostawili Harry dostał SMS-a od Zayn'a, że Perrie urodziła córeczkę i w ciągu najbliższych dni zostaną wykonane badania DNA. Od razu gdy się o tym dowiedziałam pomyślałam, że jeżeli dziecko Perrie jest Zayn'a to będzie on miał syna i córkę, a jeżeli nie to i tak został ojcem nawet jeżeli on sam myśli, że byłam na tyle głupia aby puścić się z pierwszym lepszym.
Wychyliłam się lekko i zapaliłam lampkę stojącą na szafce oświetlając salę słabym światłem żarówki. Ku mojemu całkowitemu zdziwieniu drzwi od sali szpitalnej zaczęły się po woli otwierać, a gdy osoba, która do mnie przyszła zobaczyła delikatne światło otwarła szeroko drzwi ukazując mi swoją twarz.
- Co ty tu robisz? - zapytałam cicho i usiadłam na łóżku starając się zignorować dyskomfort i lekkie pieczenie, które towarzyszyło mojemu nawet najmniejszemu ruchowi.
- Nie mogłem spać więc wyszedłem się przejść i jakimś cudem trafiłem tutaj - Harry wszedł do środka po czym zamknął za sobą cicho drzwi i podszedł do łóżka siadając na jego brzegu.
- Wiesz, że już jest po godzinach odwiedzin prawda? Jak cię ktoś tutaj zobaczy to dostaniemy niezłą zrypkę - powiedziałam, ale mimo wszystko uśmiechnęłam się ponieważ cieszyłam się z powodu jego obecności tutaj.
- Wiem tylko, że... Mam do ciebie pytanie, ale nie wiem jak bardzo się zdenerwujesz gdy ci je zadam - odparł i poprawił swoje włosy, które opadały mu na twarz.
- Sprawdź mnie.
- Dlaczego gdy Jensen zaczął płakać zaśpiewałaś mu refren 'You & I'? - zapytał, a ja westchnęłam cicho.
- Dlatego, że gdy byłam w ciąży to on strasznie kopał i wtedy puszczałam mu tą piosenkę albo śpiewałam aby się uspokoił - odparłam zgodnie z prawdą i spojrzałam w jego błyszczące oczy.
- Kochasz mnie Charlotte? - jego pytanie spowodowało, że przestałam na chwilę oddychać, ale płuca na szczęście o sobie przypomniały.
- A ty Harry? Pokochasz tak naprawdę kogoś tak porąbanego jak ja? - dotknęłam dłonią jego policzka i nie mogłam się nie uśmiechnąć na widok jego bezbronnej miny.
- Już cię taką pokochałem - wyszeptał, a ja zrobiłam coś niespodziewanego i spontanicznego. To nie jest Zayn! No właśnie.
-------------------------------------------------------------
Doberek! A więc na wstępie muszę wam coś powiedzieć bo potem zapomnę. ZA TYDZIEŃ NIE BĘDZIE ROZDZIAŁU PONIEWAŻ JADĘ NA WESELE PRZEZ CO NIE BĘDĘ MIAŁA CZASU NIC NAPISAĆ, A NIE CHCĘ ABY JULKA MĘCZYŁA SIĘ SAMA. No, a teraz krótko. Mam nadzieję, że rozdział się podoba, BARDZO DZIĘKUJĘ ZA KAŻDY JEDEN KOMENTARZ POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM Nie spodziewałam się ich aż tylu. To kochane :*
Cześć, Lottie urodziła chłopczyka Jensena. Według mnie to imię jest śliczne! :) Pisząc dzisiejszy rozdział jarałam się jakbym to ja urodziła dziecko xD Mam nadzieję, że podobał się rozdział i mamy informację, ale raczej Kami to napisze :D Już tylko 4/5 dni nauki! Ja we wtorek mam wycieczkę więc mam tylko 4 dni :D Miłych wakacji kochani, no chwalić się - kto będzie miał czerwony pasek? Gdzie jedziecie na wakacje? :) <3
Harry
Nie zbyt wiedziałem co mam robić dlatego po prostu stałem obok niej i pozwalałem aby łamała mi palce. Nie moglem zrozumieć jakim cudem ona leż tutaj już ósmą godzinę i ci pieprzeni lekarze nie zrobili nic aby jej pomóc. Przecież istnieją jakieś znieczulenia prawda? Mogliby jej podać jakieś gówno aby tak nie cierpiała. Albo mogliby zrobić jej cesarskie cięcie. Tak byłoby o wiele łatwiej.Najwyraźniej skurcz, który zaczął się chwilę temu był na tyle mocny, że do sali wszedł lekarz wraz z trzema pielęgniarkami. Młody mężczyzna zaczął coś sprawdzać, zapisał coś na jakiejś kartce i powiedział słowa, które sprawiły, że moje serce na chwilę stanęło, a potem zaczęło bić dwa razy szybciej. Zabieramy panią na porodówkę. Już czas.
Cały czas trzymałem dłoń Lottie podczas gdy pielęgniarki zaczęły odpinać od jej skóry jakieś dziwne kabelki. Dziewczyna zaczęła szybciej oddychać, a potem krzyknęła, a ja wraz z nią ponieważ ścisnęła moje palce z taką siłą, o jaką nigdy bym jej nie posądzał.
- Jeżeli pan chce może pan iść ze swoją żoną. Pana obecność na pewno jej pomoże - jedna z pielęgniarek uśmiechnęła się do mnie pocieszająco i popchnęła lekko w stronę drzwi.
Szedłem wyprostowany i nie mogłem nawet mrugnąć z powodu zaskoczenia jak i strachu. Miałem być świadkiem narodzin dziecka, które nie jest moje, ale kocham je całym sercem ponieważ jest ono kobiety, która jest dla mnie całym życiem.
- Harry! Co się dzieje? - tuż przede mną wyrósł Daniel, który potrząsnął moim ciałem wybudzając mnie z jakiegoś pieprzonego transu.
- Idziemy rodzić - odparłem i wtedy to do mnie dotarło. Poczułem się szczęśliwy i nie mogłem przestać się uśmiechać.
Szybko pocałowałem Daniela w policzek mając nadzieję, że odbierze to jako podziękowanie za to, że do mnie zadzwonił i pobiegłem w stronę pielęgniarki, która cierpliwie na mnie czekała tuż obok wielkich drzwi z napisem: PORODÓWKA.
Nim wszedłem na salę gdzie była Lottie musiałem ubrać jakiś dziwny zielony fartuch oraz czepek. Dopiero potem pielęgniarka otwarła mi drzwi i pozwoliła wejść do środka.
Od razu podszedłem do Lottie, która była cała czerwona, a na jej policzkach dostrzegłem świeże łzy.
- Harry ja już nie mogę - wyszeptała i zamknęła oczy. Była widocznie zmęczona, i ku mojemu zdziwieniu się poddawała. - Nie dam rady - dodała i pokręciła głową zrezygnowana.
- Oczywiście, że dasz. Lottie uwierz w siebie tak jak ja wierzę w ciebie - powiedziałem i ścisnąłem jej dłoń. Spodziewałem się, że odda uścisk, ale ona nie miała już siły.
- To tak boli... Nie mogę - zaczęła płakać, a mi serce zaczęło pękać na ten widok. Spojrzałem spanikowany na lekarza, który wyglądał na wystraszonego brakiem zaangażowania ze strony Lottie.
- Kurwa mać Charlotte! Musisz dać radę! - krzyknąłem, a ona zdziwiona otwarła oczy uśmiechnęła się zmęczona. - Jestem tutaj z tobą - dodałem już normalnym tonem głosu.
- Ze mną - wyszeptała i krzyknęła z bólu. Przestałem się już martwić ponieważ wiedziałem, że da radę. Przecież musimy kogoś powitać na tym świecie.
Lottie
~Muzyka~Gdy otworzyłam oczy poraziło mnie ostre światło. Rozejrzałam się i przypomniałam sobie wszystkie rzeczy. Rozmowa z Harrym. Szpital. Poród. Cholernie bolały mnie dolne części ciała.
- Lottie? - usłyszałam głos Harry'ego. Spojrzałam w bok i ujrzałam chyba najpiękniejszy widok świata. Harry'ego trzymającego na rękach moje dzieciątko. Moje kąciki podniosły się w górę formując uśmiech.
- Mogę? - zapytałam wyciągając ręce w jego stronę. Oddał mi dzieciątko, a ja ułożyłam je na moich rękach. - To chłopiec - uświadomił mnie brunet. Był zawinięty w biały kocyk w biedronki. Miał duże czekoladowe oczy, które z fascynacją badały wszystko co go otacza. Zupełnie jak u Zayn'a. Jego króciutkie włosy były jednak koloru blondu, dokładnie jak moje. W głębi serca miałam nadzieję jednak, że dzieciątko będzie podobne bardziej do mnie niż do niego.
Lecz nie zmieniało to faktu, że było piękne. Patrzyłam na niego jak wesoło macha rączkami. Wystawiłam palec w jego stronę, a on go złapał i zacisnął formując piąstkę. To było naprawdę urocze. Nagle przypomniał mi się cały ból związany z porodem. Było warto. Pamiętam jak Harry mnie wspierał. To było cudowne uczucie, kiedy ktoś cię wspiera.
- Już wstała? - usłyszałam jeszcze jeden głos. Do sali wszedł Daniel z wodą. - Sądziłem, że woda się przyda. - Dobrze sadziłeś - odpowiedziałam mu wyciągając rękę w jego stronę. Chłopak odkręcił korek i podał mi napój. Odebrałam od niego butelkę po czym się napiłam nadal obejmując małego. Gdy już znikliwość pragnienia oddałam mu butelkę.
- Jesteś taki piękny - szepnęłam do malucha. - Trzeba cię jakoś nazwać... Jensen! - powiedziałam po chwili namysłu. - Jensen świetnie do ciebie pasuje.
- Serio Lottie? Jensen? W szkole będą na niego wołać Jen - Daniel przysunął sobie krzesełko do mojego łóżka i z ciekawością spoglądał na Jensena.
- Mi się podoba. A po za tym spójrz na niego. Lottie ma rację, że pasuję mu te imię - Harry stanął po drugiej stronie łóżka i położył dłoń na moim ramieniu.
- Niech wam będzie. Mały Jensen - Daniel przewrócił oczami, ale mimo wszystko uśmiechał się do małego. - Ej chwila! - wykrzyknął, a Jen zaczął płakać. Spojrzałam przerażona na chłopca kompletnie nie wiedząc co mam zrobić.
Przywróciłam w pamięci obraz mojej mamy, która uspokajała moją malutką kuzynkę. Zawsze do niej mówiła albo śpiewała lekko nią kołysząc.
- You and I
We don't wanna be like them
We can make it 'till the end
Nothing can come between
You and I
Not even the Gods above
Can seperate the two of us
No, nothing can come between
You and I
Oh, You and I
Chłopiec zaczął się uspokajać dzięki czemu i ja od razu poczułam się spokojniej. Nie potrafiłam jeszcze wykonywać prostych czynności związanych z dzieckiem, a to nie było dobre zważywszy na to, że mój syn jest już ze mną.
- O kurwa - spojrzałam na Daniela i zauważyłam, że wpatruję się on w Harry'ego. Ja sama nie miałam w sobie tyle odwagi aby na niego spojrzeć.
Najwyraźniej mój przyjaciel chciał coś dodać, ale do sali weszła pielęgniarka ciągnąc za sobą coś co przypominało inkubator na kółkach, a tuż za nią szli moi rodzice jak i dziadkowie.
Mama od razu do mnie podeszła i po wypytaniu się o moje samopoczucie zaczęła płakać gdy wzięła w swoje ramiona swojego wnuka, który swoją drogą już zasypiał.
- Jak państwo nazwali synka? - pielęgniarka stała przed tym dziwnym wózkiem z czarnym markerem czekając aż podam imię mojego syna.
- Jensen - odpowiedziałam po czym uśmiechnęłam się do moich rodziców.
***
Leżałam sama w sali nie mogąc zasnąć mimo późnej pory. Mój synek już dawno został zabrany na oddzielną salę i zobaczę go dopiero rano gdy przyjdzie pora karmienia.
Nim wszyscy mnie zostawili Harry dostał SMS-a od Zayn'a, że Perrie urodziła córeczkę i w ciągu najbliższych dni zostaną wykonane badania DNA. Od razu gdy się o tym dowiedziałam pomyślałam, że jeżeli dziecko Perrie jest Zayn'a to będzie on miał syna i córkę, a jeżeli nie to i tak został ojcem nawet jeżeli on sam myśli, że byłam na tyle głupia aby puścić się z pierwszym lepszym.
Wychyliłam się lekko i zapaliłam lampkę stojącą na szafce oświetlając salę słabym światłem żarówki. Ku mojemu całkowitemu zdziwieniu drzwi od sali szpitalnej zaczęły się po woli otwierać, a gdy osoba, która do mnie przyszła zobaczyła delikatne światło otwarła szeroko drzwi ukazując mi swoją twarz.
- Co ty tu robisz? - zapytałam cicho i usiadłam na łóżku starając się zignorować dyskomfort i lekkie pieczenie, które towarzyszyło mojemu nawet najmniejszemu ruchowi.
- Nie mogłem spać więc wyszedłem się przejść i jakimś cudem trafiłem tutaj - Harry wszedł do środka po czym zamknął za sobą cicho drzwi i podszedł do łóżka siadając na jego brzegu.
- Wiesz, że już jest po godzinach odwiedzin prawda? Jak cię ktoś tutaj zobaczy to dostaniemy niezłą zrypkę - powiedziałam, ale mimo wszystko uśmiechnęłam się ponieważ cieszyłam się z powodu jego obecności tutaj.
- Wiem tylko, że... Mam do ciebie pytanie, ale nie wiem jak bardzo się zdenerwujesz gdy ci je zadam - odparł i poprawił swoje włosy, które opadały mu na twarz.
- Sprawdź mnie.
- Dlaczego gdy Jensen zaczął płakać zaśpiewałaś mu refren 'You & I'? - zapytał, a ja westchnęłam cicho.
- Dlatego, że gdy byłam w ciąży to on strasznie kopał i wtedy puszczałam mu tą piosenkę albo śpiewałam aby się uspokoił - odparłam zgodnie z prawdą i spojrzałam w jego błyszczące oczy.
- Kochasz mnie Charlotte? - jego pytanie spowodowało, że przestałam na chwilę oddychać, ale płuca na szczęście o sobie przypomniały.
- A ty Harry? Pokochasz tak naprawdę kogoś tak porąbanego jak ja? - dotknęłam dłonią jego policzka i nie mogłam się nie uśmiechnąć na widok jego bezbronnej miny.
- Już cię taką pokochałem - wyszeptał, a ja zrobiłam coś niespodziewanego i spontanicznego. To nie jest Zayn! No właśnie.
-------------------------------------------------------------
Doberek! A więc na wstępie muszę wam coś powiedzieć bo potem zapomnę. ZA TYDZIEŃ NIE BĘDZIE ROZDZIAŁU PONIEWAŻ JADĘ NA WESELE PRZEZ CO NIE BĘDĘ MIAŁA CZASU NIC NAPISAĆ, A NIE CHCĘ ABY JULKA MĘCZYŁA SIĘ SAMA. No, a teraz krótko. Mam nadzieję, że rozdział się podoba, BARDZO DZIĘKUJĘ ZA KAŻDY JEDEN KOMENTARZ POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM Nie spodziewałam się ich aż tylu. To kochane :*
Do zobaczenia za dwa tygodnie! :*
Kamila♥
Kamila♥
Cześć, Lottie urodziła chłopczyka Jensena. Według mnie to imię jest śliczne! :) Pisząc dzisiejszy rozdział jarałam się jakbym to ja urodziła dziecko xD Mam nadzieję, że podobał się rozdział i mamy informację, ale raczej Kami to napisze :D Już tylko 4/5 dni nauki! Ja we wtorek mam wycieczkę więc mam tylko 4 dni :D Miłych wakacji kochani, no chwalić się - kto będzie miał czerwony pasek? Gdzie jedziecie na wakacje? :) <3
Irish Cat♥