czwartek, 26 września 2013

Rozdział 12

Zmieniałam co chwilę piosenki w samochodowym radiu chcąc znaleźć coś co nie będzie:
a) piosenką One Direction,
b) piosenką opisującą jakąś nieudaną miłość,
c) piosenką One Direction.
Widziałam, że Harry jest zirytowany moją wybredną naturą ale siedział cicho i prowadził w skupieniu tylko co jakiś czas mocniej zaciskając dłonie na kierownicy.
Właściwie to przez całą podróż zamieniliśmy z dwa słowa. Nie mogę przestać myśleć o Tomlinsonie ani o Danielu. Teraz chociaż wiem dlaczego Lou tak nienawidzi Daniela ale skąd on o tym wszystkim wie? Oto jest pytanie, na które raczej odpowiedzi nie poznam. Możliwe, że nie tylko Daniel ma taką przeszłość. Tak czy siak Tomlinson nie powiedział mi wszystkiego i raczej nie zanosi się na to, że mi cokolwiek powie. Jest jeszcze Daniel, ale nie mam ochoty z nim teraz rozmawiać. Każdy jego telefon ignoruję bądź odrzucam połączenie ale będę musiała po powrocie z nim porozmawiać. Tylko czy tego chcę? Polubiłam go to fakt, ale zawiodłam się na nim.
- Ej! Pobudka.- Zamrugałam szybko i spojrzałam na Harry'ego, który co jakiś czas zerkał na mnie z lekkim uśmiechem na ustach.
- Mówiłeś coś?- Zapytałam i powróciłam do zmieniania piosenek, które swoją drogą irytowały mnie co raz bardziej.
- Po pierwsze zaraz rozwalisz mi radio. Po drugie tutaj się nie myśli.- Odsunęłam rękę od urządzenia i oparłam się wygodnie o siedzenie.
- Przepraszam. A dlaczego się nie myśli?- Nie wiem dlaczego ale miałam wrażenie, że mogłabym spoglądać na tego chłopaka przez całe swoje życie, a to i tak by mi się nie znudziło.
- Bo tutaj jest strefa bezmyślności.- Odpowiedział mi i posłał jeden z najpiękniejszych uśmiechów na ziemi.
- No dobrze, a tak właściwie to kiedy będziemy na miejscu?
- Za jakieś dwadzieścia minut powinniśmy dojechać.- Posłał mi cudowny uśmiech i znów skoncentrował się na jezdni.
Tak właściwie to ja za dobrze nie wiem gdzie mnie wywozi. Co mnie bardzo irytuje. Poczułam wibracje w kieszeni. Pospiesznie wyciągnęłam telefon. Gdy przeczytałam kto dzwoni odrzuciłam połączenie i schowałam komórkę. Harry tylko na mnie spojrzał ale o nic nie pytał.
- Wiem, że chcesz wiedzieć. Nie wiem czy Louis coś ci powiedział ale ja...- Odwróciłam głowę w stronę szyby, za którą migały drzewa.- Nie chcę o tym rozmawiać. Jeszcze nie.- Zamknęłam oczy chcąc tym samym powstrzymać łzy.
- Rozumiem, dlatego nie pytam. Tylko pamiętaj Lottie, że jeżeli będziesz chciała porozmawiać o czym kolwiek to ja będę. Zawsze.- Znów spojrzałam na niego i przez krótki moment poczułam ogromną chęć powiedzenia mu o wszystkim. O zachowaniu Louisa, o Danielu, o wszystkich swoich sekretach.
- Wiem Harry.- Odpowiedziałam tylko i przeniosłam wzrok na przednią szybę.- Doskonale o tym wiem.- Wyszeptałam jeszcze, ale on najwyraźniej tego nie usłyszał.
- Lottie czy ty zgodziłaś się ze mną jechać tylko i wyłącznie z powodu Daniela?- No przecież podobno nie chciałeś pytać. Westchnęłam i spojrzałam na niego zagryzając przy tym dolną wargę.
- Nie. Zgodziłam się z tobą jechać z litości.- Odpowiedziałam i powstrzymywałam się od uśmiechu, który cisnął mi się na usta.
- Nie rozumiem. Z jakiej litości?- Na jego czole pojawiła się zmarszczka. Doskonale wiedziałam, ze korci go aby na mnie spojrzeć ale nie mógł tego zrobić.
- No wiesz wiem, że bardzo chciałeś abym z tobą jechała więc zgodziłam się tylko i wyłącznie z litości.- Wzruszyłam ramionami i po chwili wybuchłam śmiechem widząc minę Harry'ego.
- Ty wredna małpo! Weź mnie tak nie strasz. Przez chwilę na prawdę myślałem, że zgodziłaś się tylko i wyłącznie z litości.
Pokręciłam głową z uśmiechem i dostrzegłam przed nami trzy wyglądające podobnie domki. Harry podjechał samochodem pod ostatni z nich. (domek)
- Podobno mieliśmy jechać jeszcze z dwadzieścia minut.- Powiedziałam gdy brunet zgasił silnik samochodu i odpiął swój pas.
- Jestem słaby z matmy.- Posłał mi wesoły uśmiech i wysiadł z samochodu. Nie mając większego wyboru zrobiłam to samo.
- Bosz Harry pięć minut drogi, a dwadzieścia to jednak trochę różnicy jest.- Wywróciłam oczami i zaczęłam się śmiać.
- E tam to tylko piętnaście minut.
- Tylko? Wiesz ile rzeczy można zrobić przez piętnaście minut?- Zapytałam i założyłam ręce na piersi.
- Insynuujesz mi coś?- Pokręciłam głową śmiejąc się z jego miny.- Ty weź lepiej nie marudź tylko łap za kluczyki i otwórz drzwi do domku a ja się zajmę torbami zgoda?
- Wydaję mi się, że już zdecydowałeś.
Wzięłam od niego klucze i poszłam pod domek. Był naprawdę śliczny a w środku jeszcze piękniejszy.
Zawsze chciałam mieć domek letniskowy i jeździć co weekend do niego, odpocząć od życia w mieście.
 Nie czekając na Harry'ego weszłam do środka i uśmiechnęłam się na widok kominka, który był umieszczony obok drzwi tarasowych, które prowadziły w stronę jeziora.
- Mam nadzieję, że ci się podoba.- Odwróciłam się i ujrzałam zamykającego drzwi Harry'ego. Uśmiechnęłam się szeroko w jego stronę.
- Bardzo. Wiesz, że zawsze chciałam mieć domek letniskowy? To byłaby taka odskocznia od rzeczywistości i problemów.- Chłopak stanął obok mnie i również spojrzał na malujące się w oddali jezioro.
- Doskonale cię rozumiem.- Powiedział i uśmiechnął się lekko nie spoglądając na mnie.- Chodź idziemy nad jezioro.- Nie czekając na moją odpowiedź chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.
Z racji tego iż domek był postawiony na górce, aby dostać się do jeziora było trzeba zejść z tej górki. Oczywiście Harry zaczął biec w dół, a zważywszy na fakt iż trzymał mnie za rękę pociągnął mnie za sobą przez co obydwoje biegliśmy na dół śmiejąc się w wniebogłosy.
Stanęliśmy razem przy pomoście dysząc i śmiejąc się zarazem. Pochyliłam się i oparłam dłonie na kolanach starając się uspokoić oddech.
- Wiesz, że mogliśmy się z tego stoczyć?- Zapytałam gdy udało mi się wreszcie dostarczyć moim płucom trochę powietrza.
- Nie pomyślałem o tym. Ale przyznaj: fajnie się biega ze mną za rękę, prawda?- Brunet poruszał zabawnie brwiami.
- Czy ty musisz się jakoś dowartościowywać, czy coś?- Zapytałam i poprawiłam roztrzepane włosy.
- A żebyś kurde wiedziała, że tak.- Odpowiedział mi udając oburzenie, ale igrający uśmieszek na jego ustach wszystko zepsuł.
  Ej Harry wiesz co może pójdziemy na małą wycieczkę ? - zapytałam , a w między czasie zrobiłam "kaczki" na wodzie.- Jest aż 4!- Krzyknęłam uradowana.
-Serio na wycieczkę? Lottie mamy przecież jezioro, mini plażę i w ogóle a ty chcesz łazić.- Chłopak spojrzał na mnie jak bym była chora psychicznie.
- Oj chodź, nie bądź taki leniwy.- Zrobiłam wielkie oczy i smutną minę.- Nie daj się prosić.
- Dobra ale idziemy się przebrać i dopiero wtedy możemy iść.
- Zgoda.
 Z wielkim trudem jakoś udało mi się wspiąć z powrotem na górkę. Gdy ja sapałam niemiłosiernie ze zmęczenia Harry wyglądał jakby to był dla niego malutki spacerek po prostej powierzchni.
- Ja. Nie. Mogę. Oddychać.- Wysapałam pomiędzy pojedynczymi głębokimi wdechami. Moje płuca paliły niemiłosiernie.
- Mogę ci zrobić usta-usta jak chcesz.- Wyprostowałam się zdziwiona jego odwagą w głosie.- Dobra chyba jednak nie chcesz.- Dodał widząc moją zdziwioną minę.
- Już mi o wiele lepiej. Dzięki za chęci.- Poklepałam go po ramieniu i weszłam do domku oddychając głęboko.
***
Szłam z Harrym wzdłuż ścieżki leśnej w całkowitej ciszy co właściwie wcale nam nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie było bardzo przyjemnie. Lekki wiaterek muskał nasze ciała, splecione dłonie trzymały się mocno jakby bały się zgubienia. Tak- trzymaliśmy się za ręce. I co z tego? Jego dłoń była ciepła, przyjemna w dotyku. Idealnie wpasowała się w moją, a właściwie to moja w jego. Tak jakby Bóg stworzył ją myśląc o Harrym. Zresztą nie tylko nasze dłonie idealnie pasowały by do siebie. Przeniosłam wzrok z tafli wody na usta mojego towarzysza. Były koloru malinowego. Miał piękne pełne wargi ani za duże ani za małe. Idealne. 
Założę się, że idealnie grały by z moimi. Już to robiły. Brunet najwyraźniej musiał poczuć mój wzrok na sobie. Pospiesznie spojrzałam na buty i zarumieniłam się. Byłam cała czerwona. Było mi wstyd, że przyłapał mnie na gorącym uczynku. Lecz mu to najwyraźniej nie przeszkadzało, kątem oka dostrzegłam uśmiech na jego twarzy. Z lekka zawiał wiatr i doszedł do mnie intensywny zapach męskich perfum. Nogi zaczęły uginać się pode mną. Kuźwa Lottie ogarnij się! Jest ciachem ale weź się w garść!! Nie masz 15 lat! 
- Hymn Harry a gdzie my tak właściwie zmierzamy? - Przerwałam ciszę ledwie panując nad głosem. Starałam się mówić normalnym tempem, a nie piszczeć jak kaczka do kąpieli.- Czy ty chcesz okrążyć jezioro czy jak?!
- Za jakieś parę metrów skręcimy w lewo i wejdziemy w las.- Odpowiedział mi nie odrywając wzroku od jeziora.
- Dobrze.
I na tym skończyła się nasza konwersacja. Tak jak mówił skręciliśmy w lewo kierując się szlakiem do góry. Szliśmy odpowiednim tempem ale i tak po 15 minutach bolały mnie nogi, byłam spragniona i miałam przyspieszony oddech. Harry jak widać ma o wiele lepszą kondycję niż ja. 
- Hej Lottie jeszcze z jakiś 5 minut a będziemy w połowie.- Wyszczerzył się i ruszył  dalej. Szybko wstałam z pniaka, na którym sobie przycupnęłam i dołączyłam do rozradowanego Harry'ego. Dotarliśmy na śliczną małą łąkę, całą w makach i dmuchawcach. Mieliśmy idealny widok na jezioro, pobliskie lasy, miasteczko, domki letniskowe oraz wielki tłum ludzi na dość dużym terenie. 
- Ja chcę tam iść.- Wskazałam ręką na tłum ludzi, który urządził sobie jakiś festyn.
- Boże ty serio marudzisz.- Brunet pokręcił głową z niedowierzanie.- Dobra jak chcesz to możemy iść.- Wzruszył ramionami po czym pociągnął mnie w stronę naszego domku, w celu odświeżenia się.
***
Na miejscu byliśmy jakieś pięć minut później. Wszyscy byli uśmiechnięci, a dzieci biegające w około z balonikami w raczkach dodawały temu wszystkiemu uroku. ''Zbuntowani'' nastolatkowie chodzili naburmuszeni udając, że nic ich tutaj nie ciekawi, ale, u niektórych na twarzy błąkał się uśmiech, który chcieli zatuszować swoją mroczną maską. Zakochane pary albo siedziały na ławkach albo stały na małym wzgórzu przytulone do siebie i szeptały sobie czułe słówka nie widząc świata poza tą drugą osobą. To było niesamowite.
 Grupki dorosłych ludzi były rozproszone po całej polanie ciesząc się wolnym od pracy, ciszą i spokojem. Co jakiś czas było słychać krzyk jakiejś opiekuńczej matki, która upominała swoją pociechę. 
To wszystko miało w sobie pewną magię, która ogarnęła i mnie.
Harry stanął u mego boku i splótł nasze palce prowadząc mnie w wesoły tłum, który przyjął nas z wielkim entuzjazmem.
*
Harry powrócił do mnie z jakimś wielkim ogórkiem w ręce ciesząc się jak małe dziecko. Usiadł obok mnie na trawie i wyszczerzył się w moją stronę prezentując mi swoje warzywo.
- Patrz co wygrałem.- Wzięłam od niego ogórek i okręciłam go w palcach z nadzieją, że może to jakiś tajemniczy przedmiot, który zamieni się chociażby w parasolkę.
- Jej wygrałeś ogórek. Cóż za zaszczyt.- Oddałam mu zielone warzywo i rozejrzałam się dookoła mając nadzieję, że znajdę coś co mogłoby mnie zainteresować.
- Lottie! To nie byle jaki ogórek! To ogórek gigant. Patrz jaki wielki.- Brunet podsunął mi pod oczy warzywo chcąc abym lepiej przyjrzała się jego nagrodzie.
- Dobra Styles rozumiem. Wygrałeś ogórek. Cieszę się razem z tobą.- Odpowiedziałam i odsunęłam jego rękę sprzed mojej twarzy.
- Lottie!- Krzyknął oburzony.
- No co?!- Spojrzałam na niego zirytowana.
- Nie cieszysz się.- Zarzucił mi się zmarszczył brwi robiąc przy tym smutną minkę.
- Ależ oczywiście, że się cieszę.- Odparłam i wymusiłam na twarzy sztuczny uśmiech. 
- Masz rację. Ogórek to nie jest jakaś super nagroda. Ale wiem co nią będzie.
- O co ci chodz...- Harry dotknął dłonią mojego policzka po czym mnie... Pocałował.
 Nie jakoś zachłannie czy coś. Delikatnie. Prawie nie poczułam nacisku jego ust na swoich wargach. Niczym muśnięcie piórka.
- Tak. To było nagroda główna.- Wyszeptał po czym wstał i wyciągnął w moją stronę dłoń.
 *

Szłam po drewnianych schodach zmęczona ale uśmiechnięta. Na festynie było wspaniale. Oczywiście nie obyło się od pisków dziewczyn gdy ujrzały Harry’ego ale po chwili mieliśmy spokój. Chyba pierwszy raz od mojego przyjazdu do Londynu porozmawiałam z Harrym bez żadnych obaw.  Nie bałam się tego, że za chwilę może nakryć nas Louis, nie bałam się tego, że powiem coś czego nie powinnam. Było… Idealnie.
- A więc…- Harry stanął przede mną gdy dotarliśmy pod drzwi pokoju, w którym miałam spać. Zadarłam lekko głowę do góry aby spojrzeć w oczy brunetowi.
- A więc…- Powtórzyłam po nim i uśmiechnęłam się lekko dostrzegając rozbawienie w jego oczach. Po chwili na jego twarzy zagościł uśmiech ukazujący dwa dołeczki w jego policzkach.
- A więc… Chciałem ci podziękować za tak marudny, a zarazem wspaniały dzień.- Parsknęłam gdy usłyszałam jego słowa.
- Nie byłam aż taka marudna.- Oburzyłam się uderzając go lekko w ramię.- Ja tobie też dziękuję Harry. Zapamiętam ten dzień do końca swoich nędznych dni.- Odpowiedziałam i zaczęłam tonąć w jego oczach. Harry nie wyglądał jak… Harry. Był inny. Wydawał się dojrzalszy, odpowiedzialniejszy.
Harry oparł rękę na futrynie drzwi obok mojej głowy. Zgiął rękę przybliżając się tym samym do mojej twarzy, a dokładniej lewego ucha.
- Mam nadzieję, że to nie jest nasz taki ostatni dzień.- Wyszeptał i dmuchnął lekko w moją szyję. Wstrzymałam powietrze gdy po moim ciele przeszło ‘stado’ dreszczy. Widocznie zadowolony z siebie Harry odsunął się ode mnie i mrugnął.
- Wydaję mi się, że… Eee… Wydaję mi się, że….- Urwałam gdy twarz bruneta znalazła się zaledwie centymetry od mojej.
- Tam, mi też się tak wydaję.- Wyszeptał i naparł delikatnie na moje usta.
 Mimowolnie zamknęłam oczy, i jęknęłam cicho gdy ręka Harry’ego oplotła mnie w talii i przyciągnęła do jego rozgrzanego ciała. Druga ręka, którą zdjął z framugi wylądowała na tyle mojej głowy. Nie wiedząc co mam robić, odepchnąć go czy pozwolić mu się całować, wybrałam tą drugą opcję. Rozchyliłam wargi i pozwoliłam emocjom wziąć górę. Przecież tylko się całujecie. Naćpana wyznałaś mu miłość, więc może być coś gorszego? Jęknęłam niezadowolona gdy zniknęła ręka z mojej głowy. Po chwili usłyszałam zgrzytanie, a potem małymi kroczkami Harry zaczął asekurować mnie wchodząc w głąb pokoju.

Harry.

Wspaniale było znów poczuć jej miękkie wargi na swoich ustach. Wspaniale było znów móc objąć jej drobne ciało rękoma. Wspaniale było znów mieć przy sobie Lottie. Mimo wszystko czułem się okropnie ze świadomością iż ją ranie. Czułem się okropnie ze świadomością, że ją krzywdzę.
Gdy jej zwinne palce wplotły się w moje włosy jęknąłem zadowolony w jej usta chcąc dać jej tym samym do zrozumienia, że podobają mi się jej poczynania. Lottie stawała się co raz odważniejsza co właściwie mi nie przeszkadzało.
Odsunąłem się od blondynki mierząc ją wzrokiem pełnym pożądania. Chciałem ją. Teraz. Natychmiast. Ale wiedziałem, że nie mogę tego zrobić. Nie jej.
Lottie chciała mnie pocałować ale moje dłonie na jej ramionach uniemożliwiły jej przybliżenie się do mnie. Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Lottie, ja… Nie możemy.- Powiedziałem i pokręciłem głowa nie rozumiejąc sam siebie.  Byłem na skraju wytrzymałości. Chciałem jej ale nie chciałem. Czy ktoś to zrozumie?
- Ale…. Ja myślałam….- Na jej policzkach pojawił się dorodny rumieniec.- Dobra nie ważne. Wyobraziłam sobie za dużo. Proszę cię idź już sobie.
- Nie, nie Lottie źle mnie zrozumiałaś. Ja… Chce cię bardzo ale…- Uciąłem gdy jej niebieskie oczy napotkały mój wzrok. Dasz radę.- Lottie ja muszę ci się do czegoś przyznać.
 ---------------------------------------------------------
Hej! przepraszamy, że tak długo nas nie było ale wiecie. Szkoła. Magda zaczęła drugą klasę więc ma trochę zawalony dzień, a ja (Kamila tak tylko przypominam :P) zaczęłam trzecią więc wiecie testy gimnazjalne i te duperele więc brak kurde czasu. Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się wcześniej. Mi tam się rodział podoba czekamy na wasze opinię. Powodzenia w szkole! :D 
Kochamy, Magda i Kamil ♥ 
P.S- sorry za błędy nie mam czasu ich poprawić.