niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 27

Harry

Zerkałem na nią raz na jakiś czas upewniając się czy nadal śpi. A może miałem inny powód? Chyba nadal nie dotarło do mnie to, że ona do mnie przyjechała i teraz wracamy razem. Przecież jest z Zayn'em. Po jaką cholerę jechała aż taki kawał? I jeszcze Zayn. Nie wierzę, że tak po prostu ją puścił. Lottie na pewno musiała go przekonywać, a to daje mi jeszcze większą satysfakcje.
Mam wrażenie, że powinienem czuć się winny za tą wczorajszą akcję z pocałunkiem, ale... Tak nie jest. Właściwie to czuję się z tym znakomicie. Wspaniale było znów poczuć jej wargi na swoich ustach. Jej drobne dłonie w moich włosach...
Znów spojrzałem na Lottie i uśmiechnąłem się lekko. Gdyby nie fakt, że musimy wrócić do domu zatrzymałbym samochód i wpatrywałbym się w jej piękną twarz.
Blondynka jęknęła cicho i przetarła oczy ręką prostując się. Przeniosłem swój wzrok na drogę przed nami.
- Co ja tutaj robię? - zapytała cicho. Jej głos był zaspany i niski co wydawało mi się w tej chwili strasznie słodkie.
- Przeniosłem cię do samochodu. Nie chciałem cię budzić - odpowiedziałem jej i poprawiłem prawą ręką włosy, które opadały mi na czoło.
- Och. Dziękuję, ale mogłeś mnie obudzić - odparła i zaczęła bawić się swoimi palcami. Była tak strasznie zawstydzona tym co zrobiłem. 
- Taa mogłem. Sprawdź swój telefon. Wibrował kilka razy - poleciłem jej i znów starałem się skoncentrować na drodze.
- Zayn dzwonił. Dziesięć razy - jęknęła i oparła głowę o szybę. - Chyba powinnam do niego zadzwonić - dodał po chwili ciszy. 
- To dzwoń - powiedziałem jakby od niechcenia. Nie chciałem aby tego robiła. Chciałem jechać z nią tym pieprzonym samochodem wieki.
- Boję się - odpowiedziała i schowała telefon do kieszeni spodni. - Wiesz, że będę musiała mu powiedzieć o tym co się wczoraj stało?
- Wiem, ale tego nie zrobisz - doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że nikt nie dowie się o wczorajszym wieczorze.
- A niby dlaczego?
- Bo się boisz, że Zayn ci nie wybaczy i cię zostawi. A po za tym czym się przejmujesz? Przecież to JA cię pocałowałem i powiedziałem, że cię kocham - wzruszyłem ramionami, a Lottie oblała się rumieńcem i nic nie odpowiedziała.
Po kilku minutach jazdy w całkowitej ciszy dziewczyna otwarła schowek i zaczęła przeglądać rzeczy, które tam trzymałem.
- Na twoim miejscu bym uważał. Niektóre z tych rzeczy mogły wytworzyć swoją własną cywilizację - powiedziałem, a on zaśmiała się cicho i wyciągnęła mój telefon. - Lottie odłóż... - nie zdążyłem dokończyć ponieważ Lottie już odblokowała telefon i spojrzała na mnie zdziwiona.
- Harry kto to jest? - zapytała po woli i pokazała mi zdjęcie, które miałem ustawione jako tapetę. Westchnąłem i zjechałem na pobocze czując, że lepiej nie rozmawiać z nią podczas kierowania.
- To jest... Moja koleżanka - odpowiedziałem i przetarłem kark ręką. Dziewczyna wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, ale nie była pewna czy dobrze zrobi.
- Koleżanka? A powiesz mi proszę od kiedy całujesz się z koleżankami do zdjęć, a potem ustawiasz je sobie na tapetę? - jej głos był tak bardzo przesiąknięty ironią i sarkazmem, że aż się skrzywiłem.
- Dobra to może ktoś więcej niż koleżanka. Przyjaciółka.
- Kurwa mać Harry! - krzyknęła i spojrzała na mnie wściekła. - Od kiedy robi się takie rzeczy TYLKO z przyjaciółką?!
- Dobra! To moja dziewczyna. Zadowolona? - po moich słowach zapadła głucha cisza. W mojej głowie kłębiły się myśli jaki to ja jestem głupi.
- Jedź - powiedziała cicho i schowała telefon z powrotem do schowka. - Ogłuchłeś? Powiedziałam jedź!
- Lottie, proszę cię...
- Nie Harry. To ja cię proszę. Wczoraj nakryłam cię jak gziłeś się z jakąś laską, potem mnie pocałowałeś, powiedziałeś, że kochasz, a teraz oznajmiasz mi, że masz dziewczynę. Co jeszcze? Całe przedszkole to twoje dzieci?
- No wiesz Lottie.. W sumie to... - chłopak zaczął się drapać po karku.
- Nawet nie kończ - odpowiedziała.
- Żartowałem.
- Ugh po prostu jedź!

Lottie

Gdy dojechaliśmy do mieszkania mojego i Zayn'a, musiałam pisać do mojego chłopaka aby Adam przyszedł nam z pomocą. Przez fanki czatujące pod blokiem Harry ledwo co mógł zaparkować, a o wejściu do budynku mogliśmy tylko pomarzyć.
Gdy jakimś cudem, cali przedostaliśmy się na klatkę schodową ruszyłam schodami w górę zostawiając za sobą w tyle Harry'ego jak i ochroniarza. Byłam niewyobrażalnie wściekła na Harry'ego nie tylko za ten pocałunek, ale za to, że zataił przede mną wieść o tym, że ma dziewczynę. I to już nawet nie chodzi o to, że mnie pocałował tylko o to, że zabawiał się z jakąś inną panienką z dala od domu.
Gdy nacisnęłam klamkę od drzwi te ustąpiły z cichym zgrzytem. Rozejrzałam się po korytarzu i skierowałam się w stronę salonu. Nie zdążyłam nawet dobrze wejść do pomieszczenia, a już zostałam zaatakowana przez Zayn'a. Chwycił mnie mocno w pasie i przytulił do siebie z całej siły. Uśmiechnęłam się lekko na ten gest i również mocno go uścisnęłam.
- Martwiłem się o ciebie. Dzwoniłem, a ty nie odbierałaś. Zaczynałem już świrować - powiedział nadal mnie przytulając.
- Przepraszam. Spałam, a potem jakoś... Wyleciało mi z głowy - wytłumaczyłam się zaczynając już swoje kłamstwo, które będzie się za mną ciągnęło nie wiadomo jak długo.
- Nic ci nie jest? - zapytał i odsunął się kawałek. - Znaczy no wiesz... On nic ci nie zrobił? - dodał ciszej i spojrzał mi w oczy.
- Wszystko w porządku - pocałowałam go w policzek i dopiero wtedy dostrzegłam, że nie jesteśmy sami. Harry jak i Adam zdążyli już do nas dołączyć, ale w salonie siedziała również reszta zespołu jak i... Perrie. Perrie, które trzymała na kolanach psa. Naszego psa.
- Cześć Lottie - Liam jako jedyny z wszystkich 'gości' postanowił się ze mną przywitać. Nie sądzę, że robił to jakoś chętnie. Raczej zrobił to ze względu na Zayn'a.
- Cześć - odpowiedziałam. - Wezmę psa i pójdę na górę. Nie będę wam przeszkadzała - podeszłam do Perrie, po czym zabrałam jej psiaka i uśmiechnęłam się lekko do mojego chłopaka.
- Czekaj Lottie - Zayn zatrzymał mnie i rozejrzał się po wszystkich zgromadzonych. - Chciałbym abyś poszła z nami na dzisiejszą kolację.
Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Sądząc po minach reszty mogę śmiało stwierdzić, że oni także nie wiedzieli nic o tym co Zayn planował zrobić.
- Skarbie nie sądzę... - zaczęłam, ale ktoś mi przerwał.
- Zayn wiesz, że nie możesz jej wziąć. Dzisiaj jesteśmy parą czy ci się to podoba czy nie - Perrie wstała z kanapy i spojrzała groźnie na Malika.
- Jeżeli chcę to mogę. To jest MOJA dziewczyna Perrie czy ci się to podoba czy nie. Ok, możemy pozować razem do zdjęć, trzymać się za ręce, ale chcę aby Lottie była ze mną na tej cholernej kolacji - nigdy wcześniej nie słyszałam aby Zayn zwracał się do kogoś z taką powagą i... Jakby dumą.
- I jak ty sobie to wyobrażasz? Powiesz, że mamy mały miłosny trójkącik? Przecież ona tam nie będzie pasowała!
- Chwila - Louis podniósł się z fotela i podszedł do mnie. - Lottie może pójść jako towarzyszka Harry'ego. Przecież się przyjaźnią, prawda?
- Taa... - zamruczałam. Co za debil. Spojrzałam niepewnie na Zayn'a. Chyba nie koniecznie mu się to spodobało. Już chciał się odezwać, kiedy wtrąciła się moja kuzynka.
- Świetnie - usiadła, założyła ręce pod biustem i odwróciła głowę w inną stronę.
- To ustalone. Zayn idzie z Pers, a Lottie z Harrym i wszyscy szczęśliwi - zakończył Louis. Zamorduję go zaraz! No obiecuje wam! Halo? Ja nie jestem z tego powodu szczęśliwa!
Posłałam słaby uśmiech mojemu chłopakowi i weszłam na górę, do mojego pokoju, rzucając ciche przekleństwa pod adresem Tomlinsona. Po wejściu zamknęłam za sobą drzwi i położyłam psa na ziemi. Zaczął szczekać i merdać ogonkiem.
- Nie dziękuj piesku - mruknęłam w jego stronę. Biedny... Musiał siedzieć na kolanach Pers. A co jak zachoruje? Lottie myśl pozytywnie. Zaśmiałam się pod nosem.
- To bardzo możliwe - znów po pomieszczeniu rozbrzmiał mój śmiech. Po chwili leżałam na podłodze trzymając się za brzuch. Byłam cała czerwona i było mi gorąco. Jestem pewna, że pozostali to usłyszeli. Ja po prostu nie mogłam się uspokoić. Przecież gadałam sama do siebie. Zaczynam świrować. Drzwi się otworzyły i ujrzałam osobę Zayn'a.
- Oglądasz z nami film? - zapytał. Chciałam zaprzeczyć, ale w mojej głowie zrodził się plan. Plan jak wkurzyć moją kuzynkę. Pokiwałam głową na tak i zeszłam na dół razem z moim chłopakiem.
Perrie odwróciła wzrok od mojej osoby, tak samo jak Harry. Wywróciłam oczami. Ja wiem, że jesteśmy pokłócone. Cholera, ja jej odbiłam chłopaka, ale chyba nie musi być taką suką! Zayn usiadł, a ja usiadłam mu na kolanach. Liam szperał przy odtwarzaczu i po chwili na ekranie pojawił się napis 'Dary Aniołów: Miasto Kości'.
Uwielbiam ten film. Wtuliłam się w Zayn'a i spojrzałam na Perrie. Patrzyła na nas kątem oka i widać było, że jest zła. Oto mi właśnie chodziło. Zaczęłam wodzić ręką po ramieniu bruneta. On odpowiedział na to dość ochoczo, bo czułam jego pocałunki na szyj. Zayn znalazł moje usta i delikatnie mnie pocałował. Perrie aż kipiała ze złości.
- Możecie to robić gdzie indziej? - zapytała surowo moja kuzynka.
- Nikt ci nie każe się patrzeć - odpowiedziałam na jej uwagę. No co? Powiedziałam  prawdę. Reszta filmu minęła w miarę spokojnie. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi. Lecz z NIĄ nie na długo. Miała tu być za dwie godziny.
- Co to było? - zapytał Zayn przytulając mnie od tyłu.
- Co? - zapytałam z miną niewiniątka. Bardzo dobrze wiedziałam o co mu chodzi. Chciałam się z nim podroczyć.
- Podczas filmu.
- Nic takiego. - mruknęłam. Zaśmiał się.
- Nie wyglądało to na 'nic takiego' - słusznie zauważył. - Chciałaś zobaczyć jak Pers się wścieka.
Skrzywiłam się jak wypowiedział jej imię.
- Może - uśmiechnęłam się niewinnie.
- Oj Lottie, Lottie.. - zaśmiał się ponownie Zayn. - Szykuj się mała.
Jęknęłam niezadowolona. Nie chciałam iść na tą głupią kolację, ale myśl co Perrie mogłaby wymyślić. Ugh... Przeszukałam chyba całą szafę, ale nie znalazłam nic fajnego. Upadłam na kolana. Nagle w oczy rzuciła mi się granatowa sukienka z drobnymi cekinami, które dodawały jej uroku i niezwykłości. Była bez ramiączek. Miała miękki materiał. Była prosta i .. Idealna. Jestem wyznawczynią płaskich podeszw więc dołożyłam czarne baletki. To chyba jedyne eleganckie buty jakie mam. Reszta to różnorodne trampki, które uwielbiałam. Wkroczyłam do łazienki i wzięłam krótki, odświeżający prysznic. Tego mi tego trzeba. Umyłam zęby i rozczesałam dokładnie włosy co nie było łatwe po czym zostawiłam je rozpuszczone. W ręczniku wyszłam z pomieszczenia do pokoju. Założyłam czarną, koronkową bieliznę i cienkie rajstopy o ciemniejszym odcieniu niż moja skóra.. Na to wybraną sukienkę i buty. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądam znośnie. Uśmiechnęłam się do odbicia. Usłyszałam pukanie i w drzwiach pojawił się Zayn. Gdy mnie zobaczył zaniemówił. Tak samo jak ja, gdy zobaczyłam jak on wygląda. Czarny ganitur świetnie komponował z białą koszulą, której guziki były wszystkie zapięte. Czarne spodnie i eleganckie buty. Włosy postawione na żel i boskie perfumy, które uwielbiałam.
- Lottie... Wyglądasz pięknie - powiedział podchodząc do mnie i przytulając się. - Znaczy zawsze byłaś piękna, ale tym razem... Wow - poprawił się.
- Tak samo jak ty - uśmiechnęłam się do niego. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Zaczyna się. Zeszliśmy na dół przed drzwiami Zayn zatrzymał się.
- Chcę jeszcze raz pocałować moją dziewczynę - powiedział i złączył nasze usta. Przez chwilę przez moje myśli przeleciał Harry, który wczorajszego wieczora całował mnie jakby od tego zależało jego życie. Oderwaliśmy się od siebie i otworzyliśmy drzwi. Naszym oczom ukazał się zielonooki. Otworzyłam oczy ze zdziwienia i złapałam mojego chłopaka za ramię.
- Zapomniałam torebki - rzekłam i szybkim krokiem udałam się na górę. Złapałam byle jaką czarną kopertówkę i wrzuciłam tam telefon. Znów zeszłam na dół. Chłopcy nadal stali na dole. Wyminęłam ich i zeszłam ze schodów po czym wsiadłam do samochodu zaparkowanego nie daleko domu. Po mnie wsiadł Zayn i Harry. Siedziałam między Perrie, a moim chłopakiem. Droga minęła szybko i bez sprzeczek.
Szybko wysiadłam, a inni zrobili tak samo. Moja kuzynka złapała MOJEGO chłopaka za rękę i szła przed mną. Bolało, wiem, że to udawane, ale boli. Weszliśmy do restauracji. Zayn powiedział coś do jakiegoś faceta i po chwili byliśmy w drodze do stolika. Zasiedliśmy i pojawił się kelner. Zamówiłam jakąś sałatkę i wodę.
- Kochanie, a ty co chcesz? - zapytała Perrie przesadnie słodkim głosie. Miałam naprawdę ochotę jej przywalić. Mogła sobie darować 'kochanie'. Skupiłam się na tym, że obok mnie siedzi Harry. Ten sam Harry, który mnie pocałował. Widziałam jak Perrie przytula się do ramienia mojego chłopaka i uśmiecha się wrednie. Kiedy kelner przyniósł dania zaczęłam mozolnie jeść. Harry rozmawiał o czymś z Perrie, a ja i Zayn siedzieliśmy cicho. Harry szeptał coś z moją kuzynką i usłyszałam ciche 'Lottie' i jej rechotanie. Powoli wstałam od stołu weszłam do toalety. Taka droga restauracja, a nie zrobili dwóch łazienek. Odetchnęłam głęboko. Ona robi to złośliwie. Nagle spadło na mnie poczucie winy.
- Muszę mu powiedzieć - szepnęłam. - Nie mogę powiedzieć Zayn'owi - cicho postanowiłam.
- Czego mi nie możesz powiedzieć? - zapytał znany głos. Obróciłam głowę w tamtą stronę. Zayn. 
- Niczego - powiedziałam niepewnie.
- Nie umiesz kłamać Lottie - syknął chłopak.
- Ja-a.. cało-owa.. - jąkałam się.
- Co robiłaś? - zapytał ponownie Zayn. Wzięłam głęboki wdech.
- Całowałam się z Harr'ym - pisnęłam na jednym wdechu.
- Ty co?! - krzyknął chłopak, że aż podskoczyłam.
- Znaczy.. to n-nie ta-ak, że ja-a się z nim cało-owałam tylko o-on... - znów się jąkałam.
- To on Cię pocałował?! - znów krzyknął. Przymknęłam oczy. Teraz przypominał mi swoim zachowaniem Loui'sa. Louisa, którego się bałam.
- Tak, ale... Boże! Jakie to wszystko jest pogmatwane! - jęknęłam i ukucnęłam wplątując palce w rozpuszczone włosy. Walczyłam sama ze sobą aby nie płakać.
- Od razu go odepchnęłaś, prawda? - zapytał, a ja podniosłam głowę i poczułam się jeszcze gorzej niż przed kilkom sekundami.
- Nie - wyszeptałam cicho i po chwili usłyszałam trzask drzwi. Wstań! Dalej idź tam! Wiedziałam, że nie mogę w tej chwili pozwolić na to aby Zayn był sam na sam z Perrie. Nie w tym stanie.
Wyprostowałam się wzięłam kilka głębokich oddechów po czym jak gdyby nigdy nic wyszłam z łazienki. Akurat dojechali chłopcy, wraz z jak mniemam ich producentem, który był wraz ze swoją żoną. Przełknęłam zdenerwowana ślinę i usiadłam obok Harry'ego. Zayn zignorował moją obecność i zaczął rozmawiać z Liam'em, a za to brunet, któremu dziś towarzyszyłam przestawił mnie jako swoją bliską przyjaciółkę oraz kuzynkę Perrie.
Gdy każdy już się najadł nadszedł czas na bezsensowne rozmowy lub żarty, które były tak żałosne, że aż chciało mi się z tego powodu płakać. Wcale nie z tego powodu. 
- Zayn, Perrie podobno jesteście taką wspaniałą parą, a nie widzieliśmy dziś waszego pocałunku - na słowa starszego mężczyzny moje serce przestało bić. Perrie spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła, a Zayn tylko wzruszył ramionami. Nie zrobisz tego. Z duszą na ramieniu patrzyłam jak mój chłopak przysuwa się do blondynki i całuję ją czule. Poczułam wzrok kilku osób na sobie i ciepłą dłoń Harry'ego na mojej ręce. Tego było już za wiele.
Wstałam z miejsca i starałam się nie rozpłakać.
- Przepraszam, ale przypomniałam sobie, że mam ważną sprawę do załatwienia. Na prawdę miło było państwa poznać. Dziękuję za wspaniały wieczór - powiedziałam i chwyciłam swoją kopertówkę ze stołu.
- Poczekaj. Odwiozę cię - Harry również wstał. Zignorowałam wściekłe spojrzenie Zayn'a i wyszłam z restauracji.
***
Wróciłam do domu równą godzinę temu, a Zayn'a nadal nie było. Zaczynałam się martwić, że może pojechał do Perrie gdy drzwi od mieszkania otwarły się i po chwili w salonie pojawił się brunet, a Adam uciekł na górę chcąc dać nam pewnie choć trochę prywatności. Przełączyłam kanał w telewizorze nie przejmując się Malikiem stojącym w wejściu.
- Możesz mi powiedzieć co miały oznaczać twoje słowa w łazience? - zapytał po chwili, a ja wyłączyłam telewizor i wstałam z kanapy.
- Nie. Nie mogę - odpowiedziałam i chciałam go wyminąć aczkolwiek ten chwycił mnie za nadgarstek i nie pozwolił tego zrobić.
- Tak chcesz załatwiać problemy w naszym związku? Poprzez ucieczkę? - powiedział i puścił mnie dając mi wybór. Miał rację. Nie mogłam uciekać.
- Dobrze. Słucham co masz mi do powiedzenia - odparłam i założyłam ręce na piersi.
- Ja? Co ja mam ci do powiedzenia? Przepraszam cię bardzo, ale to chyba ty powinnaś mi co powiedzieć, nie sądzisz? - Zayn ściągnął marynarkę, a potem krawat i rzucił to wszystko na kanapę.
- No właśnie nie. To co ja zrobiłam było pomyłką. Fakt nie odepchnęłam go od razu, ale po kilku sekundach tak. I wiesz dlaczego? Dlatego, że pomyślałam o tobie idioto - fuknęłam i podeszłam do okna. Oczarowało mnie już pierwszego dnia. Gdy tylko wyjrzałam przez nie wiedziałam, że to będzie coś ważnego w moim życiu. Głupie prawda? Od kiedy okno może być czymś ważny.
- Fajnie. Tylko, że mogłaś go od razu odepchnąć, a nie jak to powiedziałaś: po kilku sekundach - jego ton głosu robił się co raz wyższy.
- A ty? Ty to może jesteś święty?
- Ja się kurwa z nikim nie puszczałem gdy ciebie tutaj nie było! - krzyknął, a w moich oczach pojawiły się pierwsze łzy.
- Też się z nikim nie puszczałam jakbyś nie zauważył. Po prostu mnie pocałował!
- To dlaczego się nie odsunęłaś od niego?!
- Nie wiem! Może nie chciałam tego robić, może to był po prostu szok! - sąsiedzi nas znienawidzą. Wczoraj krzyki i dziś znów.
- To może powinnaś być z nim, a nie ze mną?!
- Dlaczego jedziesz tylko po mnie?! A ty?! Całowałeś się z Perrie! Na dodatek na moich oczach!
- Przerabialiśmy już to, prawda?! Wiesz, że nie miałem wyboru! Tłumaczyłem ci, że...
- Kurwa Zayn! Zawsze jest wybór! Mogłeś powiedzieć, że jesteś chory, albo wymyślić jakąkolwiek banalną wymówkę! - po wykrzyczeniu swoich słów z moich oczu wypłynęły słone kropelki zabierając ze sobą choć malutką część smutku i złości.
- Wiesz co wydaję mi się, że to nie ma sensu - powiedział Zayn po chwili ciszy. Spojrzałam na niego zszokowana.
- Co? Co nie ma sensu? - zapytałam cicho, choć gdzieś w głębi duszy znałam odpowiedź, która za chwilę padnie.
- To... To wszystko - machnął ręką w około pokazując właściwie na wszystko co nas otaczało. - Może zamieszkanie ze sobą od razu było złym pomysłem.
- Tak. Pewnie masz rację. Pewnie 'to wszystko' było złym pomysłem - zgodziłam się z nim siadając na kanapie. Nie powstrzymywałam łez. Jakaś część mnie chciała aby on je widział. Chciała aby zobaczył, że mnie skrzywdził i poczuł się z tego powodu okropnie.
Usłyszałam jeszcze ciche westchnienie Zayn'a, a potem wyszedł on z mieszkania dość głośno trzaskając drzwiami. Nie minęło dużo czasu, a do salonu zajrzał Adam.
- Idź za nim. Nie odstępuj mu na krok - poleciłam mu. Musiałam zostać teraz sama, a Zayn zdecydowanie potrzebował kogoś kto wybije mu głupie pomysły z głowy.
Czy my właśnie zerwaliśmy? Czy to już koniec naszej bajki? Czułam się beznadziejnie. To wszystko moja wina.  
Harry nie miał do końca racji mówiąc, że nie powiem Zayn'owi o tym co się stało. Powiedziałam mu, ale Styles odgadł jedną rzecz. Bałam się, że Zayn mnie zostawi. Tylko, że... Powiedzenie najgorszej prawdy wydaję się lepsze niż kłamstwo, prawda? On i tak nie wie wszystkiego.
-------------------------------------------------------------------------
Hej! Drama, drama i jeszcze raz drama. Tak, tak znów napisałam końcówkę i proszę jeżeli ktoś chciałby mnie zabić bądź skrzywdzić w jakikolwiek sposób, proszę róbcie to łagodnie. Dziękuję za wasze komentarze choć pewnie był one spowodowane szantażem, ale cóż pewnie nie wszystkie :P Jeszcze tydzień i ferie! Łuhu!
Sorry, ale nadal jest szantaż.
15 KOMENTARZY, NOWY ROZDZIAŁ.
Dacie radę wieżę w was :*
Kamila♥
Cześć Kociaki! Nowy rozdział... Zayn team wściekłe? Pamiętajcie! Na pogrzeb Kami zabieramy fiołki (muahahahhahah) . To jej ulubione kwiatki :) Lecz jest jeszcze nadzieja :)  Osobiście zaczynam nienawidzić Perrie. Wredna zołza. Wiem, że w realnym życiu pewnie jest spoko i w ogóle, ale tu to wredna małpa ;c Dziś bez Pauli :c Strasznaaa szkoda :c Do następnego kotki ♥
Irish Cat♥

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 26

- Lottie! Lottie! Lottie! - po całym mieszkaniu rozszedł się wesoły krzyk Zayn'a, a po chwili stukot jego kroków był co raz głośniejszy aż w końcu brunet stanął na przeciwko mnie w kuchni.
- Co chcesz? - zapytałam i wyminęłam go aby zetrzeć blat. Całe sprzątanie spadło na mnie ponieważ jak to Zayn stwierdził on musi odprężyć się przed wywiadem, a Adam musi mu w tym towarzyszyć. Chociaż właściwie wolę sama posprzątać niż potem wszystko po nich poprawiać.
- Kupmy sobie psa - odparł zadowolony ze swoje pomysłu. Jego twarz była rozradowana, szeroki uśmiech gościł na ustach, a entuzjazm aż od niego kipiał. Właśnie to w nim uwielbiałam. Był sobą. Nie zmieniał się. Nadal potrafił się uśmiechać. Można powiedzieć, że Zayn był takim dużym dzieckiem. Gdy wpadł na jakiś pomysł robił wszystko byleby go zrealizować.
- Co? Adam cię w głowę uderzył? - odłożyłam ścierkę na blat i oparłam się o niego plecami. Malik wywrócił oczami, ale nadal się uśmiechał.
- Słyszałaś. Pojedziemy do schroniska i zaadoptujemy psa! Wybierzesz tego, który ci się spodoba - brunet chwycił mnie za ręce i zaczął wpatrywać się w moje oczy.
- No tak słyszałam, ale... Zayn nie możemy mieć psa. Oboje pracujemy. Mnie od dziesiątej do osiemnastej nie ma w domu, ty też masz jakieś wywiady, sesję. Potem będziesz miał koncerty, a ktoś z tym psem będzie musiał wychodzić - wytłumaczyłam mu i wyswobodziłam jedną rękę z jego delikatnego uścisku aby pogładzić jego policzek.
- No tak masz rację, ale posłuchaj. Ja już nad tym myślałem. Rano któreś z nas by z nim wychodziło przed pracą, nasypalibyśmy mu karmy, nalalibyśmy wody, a potem kto pierwszy wróci to znów z nim wyjdzie. Musisz sama przyznać, że fajnie by było mieć pieseczka - westchnęłam i zamknęłam oczy. Miał rację. Fajnie by było mieć psa, ale przecież zwierzak to jednak duża odpowiedzialność. Niestety z naszymi godzinami pracy byłoby ciężko opiekować się czworonogiem.
- Zayn nie wiem czy to dobry pomysł - chłopak jęknął i puścił moją rękę po czym wyszedł z kuchni zostawiając mnie samą z poczuciem winy.
Był na mnie zły? Przecież on musi zrozumieć, że pies to nie zabawka. Co jeżeli przeciągnie mi się w pracy? Albo zmienią mi godziny? I jego wtedy też nie będzie? To co pies ma być cały dzień sam w domu? Przecież to niedorzeczne. On ma rację. 
Pamiętam, że gdy miałam sześć lat miałam psa. Dakotę. Kochałam tego zwierzaka, ale któregoś wieczora wpadła pod samochód. Po Dakocie nie chciałam już żadnego zwierzaka z obawy, że znów go stracę i będę odczuwała taką dziwną samotność.
Spuściłam na dół głowę po czym potarłam dłonią kark i zrezygnowana ruszyłam w stronę salonu, w którym spodziewałam się spotkać Zayn'a. Nie myliłam się. Brunet siedział na kanapie i wpatrywał się w wyłączony telewizor.
Usiadłam obok niego i lekko szturchnęłam go w ramię. Chłopak nawet na mnie nie spojrzał. Powtórzyłam swoją czynność, a Zayn przeniósł na mnie swój wzrok.
- Chcesz coś? Telewizor oglądam - odparł, a ja spojrzałam zdziwiona w stronę wyłączonego odbiornika. Zmarszczyłam czoło zdziwiona.
- Zayn, ale on jest wyłączony - powiedziałam i aby ukryć uśmiech zagryzłam dolną wargę. Zauważyłam, że on również stara się powstrzymać uśmiech.
- Bo ja doszukuję się głębi w tym oto wyłączonym telewizorze - Zayn wskazał ręką telewizor, a ja po prostu zaczęłam się śmiać i przytuliłam się do chłopaka.
- Oj Zayn, Zayn. Co ja z tobą mam hmm? - pocałowałam go w policzek i odgarnęłam włosy, które opadły mu na czoło.
- Jak to co? Szczęście skarbie, szczęście - Zayn spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem na ustach. Jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej i wreszcie stało się to na co czekałam.
Poczułam lekki nacisk jego miękkich ust na moje wargi i świat się zatrzymał. Nie liczyły się stojące pod blokiem fanki, siedzący u góry Adam, Harry, który mącił mi w głowie. Byliśmy tylko my i nasze wzajemne  uczucia. To chyba jest najważniejsze prawda? Aby liczyć się z własnymi uczuciami. Aby być szczerym według samego siebie.
- Możemy kupić tego psa - powiedziałam gdy odsunęliśmy się od siebie. Na twarzy mojego chłopaka pojawił się wielki uśmiech. Mogę zaadoptować jeszcze setki psów byleby na jego twarzy zawsze widniał taki uśmiech.
***
Po naszym powrocie ze schroniska i sklepu zoologicznego Zayn musiał jechać na wywiad w wyniku czego zostałam w mieszkaniu sama z przerażonym psem, który trząsł się chociażby na dźwięk zamykanej szafki. Nie wiem co oni mu robili w tym schronisku lub poprzednim domu, ale to musiało być okropne.
Zayn pozwolił mi wybrać naszego nowego współlokatora twierdząc, że wybiorę tego, który będzie dla nas najlepszy. Długo chodziłam między klatkami przypatrując się psom. Niektóre z nich były obojętne na moją obecność, inne szczekały wściekle, a jeszcze inne cieszyły się gdy tylko podchodziłam do klatki. Teraz gdy już wiem, że uratowałam małego psiaka przed tym strasznym miejscem jestem dumna z Zayn'a, że wpadł na ten pomysł.  
Ustawiłam w korytarzu miskę na karmę jak i wodę po czym nasypałam trochę karmy i nalałam wody wymieszanej z witaminami, które mieliśmy podawać naszemu pupilowi przez pierwszy miesiąc.
- Lucky! - zawołałam nie widząc nigdzie w swoim pobliżu psa. Westchnęłam uświadamiając sobie, że przecież on do mnie nie przyjdzie. Wstałam z podłogi i zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu psa.
Znalazłam go koło kanapy zwiniętego w kłębek. Podeszłam do niego po woli i wzięłam na ręce głaszcząc go po pyszczku. - Nie bój się mały. - Powiedziałam do niego i postawiłam go w korytarzu pokazując gdzie będzie jego miejsce do spania jak i miseczki.
Leżący w salonie na stoliku telefon zaczął wibrować więc szybkim krokiem skierowałam się w tamtym kierunku. Na ekranie widniał jakiś nieznany numer.
- Halo? - zapytałam tuż po odebraniu. Lucky, który musiał przyjść za mną, zaczął się rozglądać po pomieszczeniu.
- Cześć Lottie tu Liam - przedstawił się chłopak. Westchnęłam i usiadłam na kanapie. Fakt pogodziliśmy się, ale nie jestem chyba jeszcze gotowa na przyjacielskie pogawędki przez telefon. 
- Hej. Coś się stało, że dzwonisz?
- Nie, nie tylko chciałem się o coś zapytać - miałam nieodparte wrażenie, że właśnie w tej chwili pociera swój kark. - Wczoraj Harry powiedział, że chcę mieć trochę wolnego no i gdzieś pojechał. Niby wszystko by było w porządku gdyby nie fakt, że jutro wieczorem mamy iść na kolację do naszego producenta i on również musi pójść.
- A co ja mam do tego? Zadzwoń do niego i mu to powiedz.
- Gdyby to było takie łatwe. Ten gamoń nie odbiera telefonu. Nikomu też nie powiedział gdzie jedzie, a po tej jego ostatniej akcji zaczynamy się trochę denerwować.
- Liam, ja nadal nie rozumiem co ja mam z tym wszystkim wspólnego.
- Zadzwoń do niego. Albo powiedz gdzie on jest. Na pewno wiesz.
Dźwięk dzwonka rozniósł się po całym mieszkaniu przez co byłam zmuszona do wstania.
- Przepraszam Liam, ale muszę kończyć ktoś właśnie przyszedł. Zadzwonię potem do niego i dam ci znać co i jak. Cześć - nie czekając na odpowiedź z jego strony rozłączyłam się i położyłam telefon na szafce stojącej w korytarzu.
Nacisnęłam klamkę i otwarłam drzwi. Tuż za nimi ujrzałam Perrie i stojącego za nią mężczyznę ubranego całego na czarno.
- Perrie? - zapytałam nie dowierzając. Blondynka weszła do mieszkania bez żadnego pytania, a ochroniarz, który z nią przyszedł odwrócił się tyłem do drzwi co równało się z tym, że on nie będzie towarzyszył mojej kuzynce.
- Gdzie Zayn? - zapytała gdy stanęłam na przeciwko niej w salonie. Lucky podszedł do niej, a ona obrzuciła go tylko chłodnym spojrzeniem.
- Ma wywiad. Perrie co ty tutaj robisz? I w ogóle skąd wiesz gdzie mieszkamy? - nie mogłam zrozumieć dlaczego po pierwsze ona tutaj przylazła po tym wszystkim, a po drugie dlaczego zachowywała się jak jakaś pieprzona diva.
- Nie za dużo pytań jak na ciebie? - usiadła na kanapie i rozejrzała się po pomieszczeniu. - Kiedy Zayn wróci?
- Nie wiem. A po za tym co cię to obchodzi? Wątpię aby chciał z tobą rozmawiać, więc może już pójdziesz - nie chciałam być wredna, ale najwyraźniej jej postawa udzieliła się również i mnie.
- Nie podskakuj mi Lottie bo pożałujesz - blondynka wstała i zmierzyła mnie wzrokiem. - A obchodzi mnie bo muszę się dowiedzieć, na którą godzinę mam być jutro gotowa.
- Na co gotowa?
- Jak to na co? Na kolację, na którą idę wraz ze swoim chłopakiem. Zayn ci nie powiedział? - kolacja, o której wspomniał Liam... Ale chwila jak to ze swoim chłopakiem? - Och głupiutka. Chyba nie myślałaś, że Zayn cię weźmie ze sobą. A po za tym my nadal oficjalnie jesteśmy parą. Zapomniałaś?
- Wyjdziesz sama czy mam ci pomóc? - zapytałam nie patrząc na nią. Zayn mnie oszukał. Ba! On mi nawet nic nie powiedział. 
- Świat biznesu nie zna litości malutka Lottie. Do zobaczenia! - dumna ze swojego działania Perrie wyszła z salonu, a po chwili po mieszkaniu rozniósł się trzask zamykanych drzwi.
Usiadłam na kanapie czując jak wszystkie siły ode mnie odpływają. Co się z nią stało? Co się stało z moją kuzynką? Przecież Perrie taka nie jest. Czy to, że Zayn ją zostawił tak bardzo ją zmieniało? Kurde przecież prędzej czy później i tak by to zrobił. Dowiedziałby się o tym, że przespała się z Harrym i Zayn by ją zostawił. Dlaczego ona tego nie pojmuję? Dlaczego nie może dopuścić do siebie faktu, że to jej wina.
I jeszcze Zayn. Dlaczego nie powiedział mi nic o tej cholernej kolacji? Przecież zrozumiałabym, że musi na nią iść wraz z Perrie. Nie byłabym o to zła gdyby sam mi to powiedział.
***
Siedziałam na kanapie w salonie, kiedy usłyszałam otwierane drzwi. Zayn.. Po chwili słychać było zrzucanie kurtek i wchodzenie do dalszej części domu. No tak.. Był z Adamem.  Gdy weszli do salonu nie zaszczyciłam ich nawet spojrzeniem.
- Hej kochanie. - powiedział Zayn nachylając się nade mną, aby dać mi buziaka, ale odchyliłam głowę w innym kierunku.
Widziałam to smutne spojrzenie Zayna. Wiedziałam, że był zdziwiony tą sytuacją, no ale sam ją spowodował. 
- To może ja was zostawię. - usłyszałam Adama, który w tej samej chwili znikł z pomieszczenia.
- O co chodzi? - zapytał Zayn stając przede mną i podpierając się rękoma po bokach.
- O nic. - odpowiedziałam próbując wrócić do oglądania serialu, który oglądałam wcześniej, ale stojący Zayn zasłaniał mi ekran. - Zasłaniasz mi. Nic nie widzę. - dodałam sucho. 
- Lottie. - zaczął Zayn, ale przerwałam mu machnięciem ręki pokazując, że zasłania mi lepsze widoki, niż on sam. - Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi? - drążył dalej temat Zayn siadając obok mnie na kanapie.
- O nic. - powiedziałam i znowu zaczęłam wczuwać się w scenę, która działa się teraz na ekranie telewizora.
- Jak wychodziłem było normalnie, a teraz nagle nie chcesz się do mnie odzywać i nie chcesz mi powiedzieć o co ci chodzi. Z tego co pamiętam, to jesteś moja dziewczyną! - powiedział Zayn na końcu podnosząc głos, aby zaakcentować kim dla niego jestem.
- Hmm, a z tego co ja wiem, to jutro nią jest Perrie. - odpowiedziałam patrząc na niego.
Zayn wciągnął głośno powietrze przez usta i spuścił głowę.
- Miałeś zamiar mi o tym powiedzieć? - zapytałam, choć znałam odpowiedź. - Bo wydaje mi się, że nie. Nie uważasz, ze jest to jednak ważny szczegół, że idziesz na jakąś głupią kolację z Perrie, jako twoją dziewczyną ? - dodałam wstając z kanapy i przechodząc do kuchni. Podeszłam do zamrażalki i wyciągnęłam lody śmietankowe. 
Zawsze, gdy jestem zdenerwowana jem lody. Wzięłam z szafki łyżeczkę i zaczęłam jeść. Po chwili w kuchni pojawił się Zayn.
- Lottie, miałem zamiar ci o tym powiedzieć. - zaczął, ale znowu nie dane mu było zakończyć.
- No, ale jakoś nie zdążyłeś. Była tu Perrie i chciała z tobą o tym porozmawiać. Cudownie, że o tej kolacji dowiedziałam się od niej, a nie od swojego chłopaka. - powiedziałam próbując podkreślić ostatnie słowa, tak jak ostatnio Zayn.
- Lottie. - zaczął, ale znowu mu przerwałam.
- Nie Zayn, tak nie może być. Jeżeli chcesz być ze mną, to nie pokazuj się publicznie z Perrie, jako swoją dziewczyną, bo uwierz to boli, a po za tym, to powinieneś uzgadniać szczegóły kolacji... - powiedziałam. - Z Perrie. - dodałam po chwili.
- Cholera Lottie! Wiesz jak kurewsko jesteś dla mnie ważna, wiesz ile dla mnie znaczysz i wiesz, że nie kocham Perrie, ale pomimo tego i tak robisz mi jakieś wyrzuty, że idę z nią na kolację, która jest biznesowa! - zaczął podnosić głos Zayn.
- To może ja teraz kurwa pojadę do Harrego na kolację, żebyś zobaczył co czuję? Co? - powiedziałam szybko nie panując nad swoimi słowami. Po raz pierwszy od tak dawna przeklinałam. Cholercia! 
- Dlaczego miałabyś iść na kolację z Harrym skoro nie byłaby to biznesowa kolacja. Ja idę z Perrie, bo muszę. - powiedział Zayn ściszając głos.
- Nie musisz. - powiedziałam szeptem i położyłam łyżeczkę na stół. 
Zeszłam z krzesła i skierowałam się do salonu po buty, wiedząc że wcześniej je tam zostawiłam. Założyłam je i wyszłam z domu. Wyjęłam jeszcze telefon z kieszeni i wyłączyłam go. Nie chciałam mieć teraz z nikim kontaktu. Chciałam mieć spokój. Całą drogę myślałam o tym. Czemu on mi nie powiedział? Nie ufa mi? Przecież bez zaufania nie ma związku. Świetnie! Jestem z nim zaledwie parę dni, a tu nagle kłótnia. Czy ja nie mogę chociaż raz czegoś dotknąć i nie zniszczyć? Co ja pieprze... Jeszcze tego nie zepsułam. No właśnie... Jeszcze. Prychnęłam i skręciłam w lewo. Śledziłam chód moich butów. Sposób jakim poruszały się po chodniku. Jaka ja jestem pogmatwana! Moje życie to totalna bzdura i kłamstwo! Poczułam ciepłą ciecz na moich policzkach. Za dużo fałszywych osób, za dużo stresu, za dużo problemów. Ja jestem jednym wielkim problemem. Stanęłam na środku chodnika. Chcę do Zay'na.
Zrobiłam szybki zwrot i mój spacer zamienił się w bieg. Wróciłam na drogę, którą szłam. W oddali widziałam dom. Zaczęłam szybciej biec, a policzki były zalane. Szarpnęłam za klamkę i zamknęłam z hukiem drzwi. Na dole momentalnie pojawił się chłopak. Przerażony spojrzał na mnie i po chwili byłam w jego ramionach. Pociągnęłam nosem i mocniej przytuliłam się do niego. Moje łzy moczyły jego koszulkę.
- Lottie, coś Ci się stało? Jesteś cała? - zapytał cały spanikowany. Spojrzałam na niego i pocałowałam go. Chwilę trwaliśmy w pocałunku.
- Teraz już jest wszystko dobrze. Bo jestem z Tobą. Kocham Cię Zayn. Tak mocno. - załkałam.
- Ja Ciebie również kocham Lottie i przepraszam. Powinienem Ci powiedzieć. - stwierdził. Na pierwsze słowa uśmiechnęłam się szczerze i poczułam motylki w brzuchu. Tak dawno tego nie czułam. Od czasu kiedy pokłóciłam się z Harr'ym. - Nigdy nie pozwolę Ci odejść Lottie. I nigdy więcej Cię nie okłamię.
Znowu go pocałowałam. Nowa łza spłynęła po policzku. Mój chłopak otarł ją, tak samo jak Harry. Stop! Nie myśl o Harr'ym! 
- Nie płacz, proszę. - szepnął chłopak.
- To łzy szczęścia Zayn. - pociągnęłam nosem. - Jestem szczęśliwa.
Chłopak uśmiechnął się.
- I tak ma być zawsze aniołku. - rzekł.
***
(Weźcie sobie chusteczki.)
 ~Muzyka~
Wysiadłam z taksówki i zapłaciłam mężczyźnie należytą cenę. Stałam chwilę na świeżym powietrzu zastanawiając się nad swoją decyzją. Zadzwoniłam do Harry'ego tak jak obiecałam Liam'owi i oto jestem. Stoję przed domkiem, do którego raz zabrał mnie Harry.
Jakimś cudem chłopak odebrał ode mnie, ale niestety nie doszliśmy do żadnego porozumienia ze względu na ilość procentów we krwi bruneta.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i wysłałam SMS-a do Zayn'a, że dojechałam, i że do południa będę z Harrym u nas w mieszkaniu. 
Oczywiście mój chłopak nie był zadowolony z faktu, że miałam spędzić noc z jego przyjacielem, który swoją drogą mnie kochał. Jednak po kilku moich błaganiach i dość dobrych argumentach pozwolił mi jechać.
Podeszłam do drzwi od domku i nacisnęłam klamkę chcąc sprawdzić czy może jest otwarte. Było. Lekko zdenerwowana weszłam do środka, a gdy usłyszałam dźwięk toczących się butelek podskoczyłam w miejscu i chwyciłam parasolkę, która wisiała na wieszaku. Z szybko bijącym sercem i duszą na ramieniu zaczęłam się zbliżać do centrum hałasu.
Gdy weszłam do oświetlonego jedynie blaskiem ognia salonu, parasolka, którą trzymałam wypadła mi z dłoni. Dziewczyna starająca się zerwać koszulkę z Harry'ego odskoczyła od niego i spojrzała na mnie zdziwiona. Styles, który leżał na stoliku podniósł głowę, a jego oczy powiększyły się do maksymalnych rozmiarów.
- Lottie? - zapytał jakby nie wiedząc czy to na prawdę ja, czy może jakaś fata morgana. - Co ty tutaj robisz? - Harry odsunął od siebie dziewczynę i poprawił koszulkę.
- Przyjechałam cię ratować. No, ale najwyraźniej już ktoś to robił. Dość dogłębnie - spuściłam głowę i zagryzłam dolną wargę. To wcale nie boli, to wcale nie boli, to wcale nie boli. 
- Co? A tak. Rose zostaw nas samych - piękna brunetka prychnęła pod nosem i podniosła swoją koszulkę z ziemi. Przy swoim wychodzeniu z domku mocno trzasnęła drzwiami.
Chyba komuś zepsułam plany - wybąkałam pod nosem i założyłam kosmyk włosów za ucho. - Chłopaki się o ciebie martwią. Nie odbierałeś od niech telefonu. - Dodałam po chwili ciszy.
- Wiem. Chciałem być sam, dlatego nie odbierałem - odpowiedział i roztrzepał swoje włosy jakby chciał mnie tym sprowokować.
- Chciałeś być sam, ale jednak powiedziałeś mi gdzie jesteś. Wiesz, że to nie ma sensu? - Harry odwrócił się do mnie tyłem i oparł ręce na stoliku.
- W co ty pogrywasz, co? - zapytał i znów odwrócił się w moją stronę. - Jesteś kurwa z Zayn'em, a przyjeżdżasz za mną. Wiesz, że to nie ma sensu?
Miał rację. To było bez sensu.
- Jesteś moim przyjacielem. Martwię się o ciebie dlatego...
- Przestań! - krzyknął przerywając mi. - Przestań wreszcie mącić mi w głowie! Ty się nie martwisz o mnie! Ty się martwisz o siebie!
- Nie prawda! Przyjechałam tutaj bo kurwa się bałam, że coś sobie zrobisz! - wywrzeszczałam. Moje słowa najwyraźniej zdziwiły jego jak i mnie samą.
Brunet ruszył w moją stronę, a ja nadal stałam w miejscu czekając na ruch z jego strony. Podniosłam głowę do góry aby spojrzeć w jego hipnotyzujące, zielone oczy. Jego twarz była za blisko mojej. Zdecydowanie za blisko.
- Powiedz żebym przestał - wyszeptał. Czułam jego nierównomierny oddech na swojej twarzy. - Powiedz żebym kurwa przestał. - Dodał. Miałam dziwne wrażenie, że on nie mówi tego do mnie, a do siebie samego. - Jesteś z Zayn'em. Nie mogę tego zrobić. - Jego wargi muskały moje przy każdym wypowiedzianym przez niego słowie.
- Jestem z Zayn'em - potwierdziłam jego słowa. Nie powiedziałam, że ma przestać. I nie przestał.
Jego malinowe wargi naparły na moje.
Jego ciało popchnęło moje na ścianę, tuż obok.
Jego ręce znalazły się na mojej talii.
Ja natomiast wplątałam swoje palce w jego loki i bez zastanowienie pozwoliłam mu całować się tak jak jeszcze nikt tego nie robił. Z miłość i czułością. Z żalem i gniewem. Z tymi wszystkim cholernymi uczuciami, które niszczyły nas obydwoje. Po woli. Po cichu. Prawie, że bezboleśnie. Przepraszam Zayn.
- Nie Harry - wyszeptałam gdy jego usta odnalazły drogę do mojej szyi. - Zayn. Jestem z Zayn'em.
- Wiem - odszepnął mi i nadal całował. To było jak bajka. Jak bajka, która nie mogła mieć szczęśliwego zakończenia. A przynajmniej nie z nami w roli głównej.
- Proszę cię nie - mój szept był niemal płaczliwy. I może właśnie to zmusiło chłopaka do odsunięcia się ode mnie.
- Kocham cię Lottie - powiedział poważnym głosem. Moje serce zaczęło bić dwa razy szybciej, a oczy zachodzić łzami. To było piękne aczkolwiek nieosiągalne. On. On był nieosiągalny.
- Wiem Harry - odpowiedziałam i położyłam dłoń na jego policzku. - Niestety to wiem. - Dodałam i przytuliłam się do niego mocno wsłuchując się w jego bicie serca. Ja też Harry. Ja też. 


----------------------------------------------------------------------
Nareszcie piszemy wszystkie trzy! Nawet nie wiecie jak mi brakowało naszego składu. Też smutno mi jest, że Kamila musiała sama pisać rozdziały, ale mój monitor się spalił. Potem dostałam nowy monitor od siostry - coś się zepsuło obraz ekranu skakał na różne strony i musiałam używać komputera rodziców. Lecz problem zażegnany, bo kupiłam nowy. Trzymajcie kciuki bym tego nie zepsuła :D Piszcie wrażenia + jesteśmy troszkę smutne, że tak mało komentujecie :c
Irish Cat♥
A więc witam! Rozdział pisałyśmy we trzy! NARESZCIE! Udało nam się coś napisać i miejmy nadzieję, jesteście z tego zadowoleni! Na swoje usprawiedliwienie czemu mnie nie było mam to, że na początku miałam problemy z komputerem, a potem taki wieeelki natłok jakiś sprawdzianów i kartkówek, bo koniec semestru, no ale już jest ogarnięte! : )
No, no i czekamy na Wasze komentarze, których jest coraz mniej! : p
Paulina♥
Cześć. Nie piszę dużo. Rozdział mi się podoba. tak jestem wielką suką bo napisałam końcówkę i namotałam.  Przepraszamy, ale musimy podjąć radykalne środki. A więc: 
Następny od 10 komentarzy.
Kamila♥

niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 25

Budziłam się po woli ogarnięta przeczuciem, że czegoś mi brakuję. Zasypiałam wtulona w ciepłe i bezpieczne ciało Zayn'a, a teraz leżałam sama z chłodną kołdrą i dziwną pustką.
Westchnęłam i usiadłam na materacu przecierając zmęczone oczy. Spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej i jęknęłam zrezygnowana. Wyłączyłam alarm w telefonie, który miał dzwonić za trzydzieści minut i wstałam z łóżka wychodząc z pokoju. Zeszłam po cichu ze schodów słysząc wesołe śmiechy dochodzące z kuchni. Skierowałam się do tego pomieszczenia zastając tam Zayn'a oraz ochroniarza, który miał z nami mieszkać- Adama.
- Już wstałaś? Dopiero ósma - Zayn uśmiechnął się od mnie, a ja ziewnęłam wywołując tym samym wybuch śmiechu ze strony obydwóch mężczyzn.
- Nie mów do mnie nic przez piętnaście minut. Muszę się obudzić i zdecydowanie potrzebuję do tego kawy - powiedziałam i gdy miałam wyciągać sobie kubek Malik podał mi swój uśmiechając się do mnie słodko. 
- Zaraz zrobię sobie nową - objął mnie ramieniem i pocałował w głowę podczas gdy ja sączyłam szczęśliwa czarną ciecz.
- U was zawsze to tak wszystko wygląda? Ty wstajesz wcześniej, ona potem zmęczona i ty oddajesz jej kawę? - przez rozbawiony ton głosu ochroniarza zarumieniłam się lekko i oparłam o Zayn'a.
- Nie. Dziś jest pierwszy raz - odparł chłopak i mimo tego, że nie widziałam jego twarzy mogę przysiąc, że właśnie się uśmiechał.
Zamknęłam oczy i cieszyłam się tym wszystkim. Miałam można powiedzieć własne mieszkanie, które dzieliłam ze wspaniałym chłopakiem. A do tego ten cudowny chłopak mnie kochał i akceptował taką jaką jestem. Mam wszystko.
Mam wrażenie, że właśnie teraz wszystko zacznie się układać. Już nic nie powinno stanąć nam na drodze.
- Kochanie? - poczułam ciepłe usta Zayn'a na skroni przez co podniosłam głowę i spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem.
- Hmm? - mruknęłam cały czas wpatrując się w jego oczy. Były takie duże, takie brązowe. Był szczęśliwy. Mogłam to stwierdzić bez problemu.
- Odpłynęłaś na chwilę, wiesz o tym prawda? - zapytał rozbawiony. Westchnęłam i odsunęłam się od niego zauważając, że zostaliśmy sami.
- Wiem. Po prostu nad czymś myślałam - odparłam i otwarłam lodówkę stając przed nią i zastanawiając się co mogłabym zjeść na śniadanie.
- O czym?
- O wszystkim. O tym co mam. O tym, że teraz już powinno być tylko lepiej. O tym, że mam cudownego chłopaka - zamknęłam lodówkę i uśmiechnęłam się do Zayn'a.
- Powinienem się teraz zarumienić? - zapytał i odstawił kubek do zlewu. - A nie to twoja działka. - Dodał i zaśmiał się gdy żartobliwie uderzyłam go w ramie.
- Idę się ubrać - powiedziałam i wyszłam z kuchni odprowadzona jego śmiechem. Tak powinno być. Było idealnie.
***
Od dwóch i pół godziny siedziałam za ladą w kawiarni i rozwiązywałam jakieś głupie krzyżówki. Dziś nie było zbyt dużego ruchu, więc nie miałam co robić. Carmen również dziś nie było ponieważ w piątki ma wolne. Niestety byłam skazana na samotność.
Oczywiście mogłam napisać do Zayn'a i na pewno wciągu kilku minut byłby tutaj, ale wiem, że nie mogę tego zrobić. Przecież on też ma pracę i jeżeli dobrze pamiętam to miał dzisiaj jakąś sesję zdjęciową do gazety. Na pewno znalazłby powód do wymówki i przyjechałby tutaj, ale to bez sensu. Nie mogę odciągać go od jego zajęć tylko i wyłącznie dlatego, że nudzi mi się w pracy. To niedorzeczne.
Dzwonek nad drzwiami zadzwonił, a ja podniosłam znudzona głowę i otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. 
- No hej - brunet usiadł na stołku barowym i uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Również lekko się uśmiechnęłam zaczesując włosy na jeden bok.
- Hej. Podać ci coś? - wyprostowałam się i byłam gotowa przyjąć jego zamówienie.
- Jedną czarną kawę, ale na wynos. Przez przypadek wylałem Louisa i teraz jest na mnie wściekły - uśmiechnęłam się lekko i podeszłam do ekspresu uruchamiając go.
- Wypuścili cię ze sesji tylko po to abyś odkupił Louis'owi kawę? - zapytałam z niedowierzaniem i wyciągnęłam spod lady styropianowy kubek.
- Mamy pół godziny przerwy dlatego postanowiłem mu ją odkupić, a tutaj miałem najbliżej - Harry wzruszył ramionami. - Słyszałem, że wczoraj zawarliście pakt pokojowy.
- Taaa. Niby tak, ale mimo wszystko nadal nie zamierzam ufać Louis'owi... O Boże - przyłożyłam sobie dłoń do ust, a Harry zaśmiał się wesoło. - Przepraszam. Nie powinnam tak mówić. Przecież Louis to twój przyjaciel.
- Nie musisz mnie przepraszać Lottie. Louis potrafić być czasem... Chujem - uśmiechnęłam się lekko słysząc jego komentarz.
- Z własnego doświadczenia nie zaprzeczę. A Zayn może wspomniał coś jeszcze o wczorajszym wieczorze? - spuściłam głowę na dół i zagryzłam dolną wargę.

Harry.

Tak kurwa mówił, wszystkim tylko nie mi. 
- Nie. A miał coś powiedzieć? - z całych sił starałem się zgrywać obojętnego co raczej wychodziło mi dobrze. Lottie podniosła głowę nadal zagryzając wargę. Miałem ogromną ochotę przejechać po jej wargach palcem, aby przestała je wreszcie przygryzać, ale nie mogłem. Przecież byliśmy tylko przyjaciółmi.
- Nie wiem dlaczego ci to mówię, ale... Jestem z Zayn'em. Od wczoraj jesteśmy parą - na samo wspomnienie jej oczy zabłysły, a ogromny uśmiech wystąpił na jej twarzy. A ja? Ja siedziałem osłupiały i nie mogłem przetrawić tego co mi właśnie powiedziała.
- Ale... Ja... Wow - tylko tyle udało mi się wykrztusić. Nie byłem w stanie powiedzieć czegoś więcej. Serce zaczęło mnie dziwnie boleć, a cały dobry humor wyparował ze mnie zostawiając za sobą tylko zamazane wspomnienie.
- Nie powiesz nikomu prawda? Nie uzgodniliśmy z Zayn'em czy komuś powiemy, więc pewnie jesteś pierwszy, który się dowiedział - wzruszyła delikatnie ramionami, a jej włosy znów rozproszyły się po plecach na co westchnęła zrezygnowana.
Nie mogąc się powstrzymać, wstałem i pochyliłem się łapiąc jej blond włosy i lekko zakręciłem, kładąc je na jej prawym ramieniu. Jej twarz była tak blisko mojej... Zaledwie kilka centymetrów. Zaledwie jedno małe pochylenie się i będę mógł zasmakować jej ust. Tylko kawałek.
- Harry - wyszeptała, a jej wargi otarły się o moje. Niechcący, ale jednak. Ciepło wybuchło w moim ciele, a serce przyspieszyło. Tak bardzo chciałem to zrobić... -  Kawa już jest. - Lottie jakby otrząsnęła się z tej całej sytuacji i zostawiła mnie samego.
***
Po skończonej sesji od razu udałem się do naszego managera mówiąc mu, że źle się czuję i przez kilka dni będę nieosiągalny. Musiałem pobyć sam i nikt nie mógł mi tego zabronić. Potrzebowałem spokoju, ciszy i przede wszystkim samotności.
Wysiadłem z samochodu wyciągając przy tym torbę, która leżała na miejscu pasażera. Ostatni raz byłem tutaj gdy powiedziałem Lottie prawdę o zakładzie. Nadal nie mogę uwierzyć, że byłem aż tak głupi.
Teraz było tutaj inaczej. Wiał dość silny wiatr, liście spadały z drzew, ludzie chowali się do domków, aby usiąść przed kominkiem z kubkiem ciepłej herbaty. Tak jakby brak obecności Lottie uśmiercał to niesamowite miejsce.
Udałem się w stronę domku odkluczając sobie drzwi i wchodząc do środka. Rzuciłem torbę w kąt korytarza i potruchtałem w stronę małego saloniku. Przy kominku leżało przygotowane drewno, którym miałem rozpalić. Nie wiele czekając uczyniłem to ocieplając pomieszczenie. Usiadłem w wygodnym fotelu i po prostu wpatrywałem się w skaczące iskry.
Prawie cały czas miałem przed oczami rozpromienioną twarz Lottie gdy powiedziała mi, że jest z Zayn'em. Starałem się pogodzić ze świadomością, że on nie będzie moja. Definitywnie przekreśliła naszą wspólną przyszłość tego dnia, gdy przyszła z Malikiem po swoje rzeczy. Powiedziała mi, że nigdy ze mną nie będzie. Ale ja nadal mimo wszystko, jak głupi wierzyłem, trzymałem się tej cholernej nadziei, że może uda mi się ją do siebie przekonać.
Miałem nadzieję, że ta nasza 'przyjaźń' pomoże nam obydwojgu odgadnąć nasze uczucia. Miałem nadzieję, że ona zdecyduję się na mnie, a nie na niego.
Tak, tak. Byłem zazdrosny. Bardzo. Ale kurwa kto by nie był? Dziewczyna, którą kocham prawdopodobnie w tej chwili leci w ślinkę z moim przyjacielem. A najgorsze jest to, że na jego miejscu mógłbym być ja. Gdyby nie moja głupota, właśnie całowałbym jej usta.

Lottie.

Nadal nie mogę znaleźć dla siebie usprawiedliwienia za tą całą sytuację w kawiarni. Nie rozumiem dlaczego Harry znalazł się tak blisko mnie. Nie rozumiem dlaczego nie mógł się odsunąć. Nie rozumiem dlaczego chciałam go pocałować. Nie rozumiem dlaczego ja się z nim w ogóle zgodziłam przyjaźnić. Powinnam być oddana Zayn'owi. Ale przecież go nie zdradziłam, prawda? Przecież my się nawet nie pocałowaliśmy. Tylko niechcący nasze usta się musnęły. To się nie liczy.
Prawda?
Powinnam mu o tym powiedzieć? Chyba nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic. Ale czy to coś zmieni? Przecież to jest oczywiste, że będę się widywać z Harrym. 

- Lottie! Z czym chcesz pizzę?! Z kukurydzą czy papryką?! - krzyk Zayn'a rozniósł się po całym mieszkaniu. Mogę się założyć, że sąsiedzi też go usłyszeli.
- A z czym chce Adam?! - odkrzyknęłam i zamknęłam nowy pamiętnik, który zakupiłam dzisiaj podczas powrotu z pracy do domu.
- Z kukurydzą!
- To ja też chce!
- Ej! Jesteś moją dziewczyną! Trochę wsparcia! - zaśmiałam się cicho słysząc jego oburzony ton głosu.
Westchnęłam i otwarłam laptopa. Mój wzrok przykuła jedna z ikonek widniejąca na pulpicie. Zaciekawiona przyjrzałam jej się bliżej i lekki uśmiech ukazał się na mojej twarzy gdy rozpoznałam owy plik. Wyświetliło mi się okno, a po chwili rozpoczęła 'retrospekcja' wspomnień, które połączyłam w jedno. Wspomnień, tych lepszych, jak i tych gorszych.

Chciało mi się płakać. Wtedy gdy zrobiłam ten filmik z czystego braku zajęcia nie miałam jeszcze tylu problemów. Wtedy moja kuzynka nienawidziła mnie za to, że jej narzeczony się we mnie zakochał, nie wiedziałam o głupim zakładzie Harry'ego. Byłam nieświadoma tego całego zła i było mi z tym dobrze. Byłam niewinna. Czysta. A teraz? Jestem nikim. W pewnym sensie rozwaliłam piękny związek. Jak bardzo złą osobą mnie to czyni? Jak bardzo skrzywdziłam Perrie? A ona? 
- Lottie? Ty płaczesz? - odwróciłam się gwałtownie napotykając zatroskany wzrok Zayn'a. Nie będąc zdolna do wypowiedzenia jakichkolwiek słów pokiwałam głową co było bez sensu bo przecież mokre policzki mówiły same za siebie.
Wstałam z krzesła i mocno przywarłam do ciepłego ciała bruneta. Potrzebowałam czyjeś bliskości aby znów zapomnieć o tym wszystkim. Musiałam znów zacząć myśleć tak jak rano. Wszystko będzie dobrze. Wszystko się ułoży. Teraz będzie tylko lepiej.
- Skarbie nie płacz bo ja też zacznę - Zayn zaczął głaskać mnie po plechach. - Powiesz mi co takiego się stało? - pociągnęłam nosem i jęknęłam żałośnie zaciskając w dłoniach jego koszulkę.
- Lepiej by było gdybym tutaj nie przyjeżdżała - wyszeptałam i rozpłakałam się jeszcze bardziej.
- Co? Co ty mówisz? - brunet odsunął mnie od siebie i chwycił za ramiona. - Lottie gdybyś tutaj nie przyjechała nie bylibyśmy teraz razem. Nie mielibyśmy siebie.
- Tak, ale miałbyś Perrie! Nadal byś mieszkał ze swoimi przyjaciółmi i planował swój idealny ślub! Ja tylko wszystko zepsułam!
- Przestań Lottie! - wykrzyczał i znów mocno mnie przytulił. - Proszę przestań. Nie możesz tak mówić. Nigdy nie kochałem Perrie, to było tylko zauroczenie. Nie obwiniaj się za coś co nie jest twoją winą.
- Ale...
- Nie - przerwał mi gwałtownie. - Lottie jedyna osoba, która może się obwiniać w tym pomieszczeniu to ja. Przecież to ja trzymałem Pers w tym całym związku. Jak już to moja wina, nie twoja.
- Nie mów tak - teraz zrozumiałam dlaczego Zayn kazał przestać mi mówić, że to wszystko to moja wina. Łatwo wziąć wszystko na siebie, ale trudno jest słuchać jak osoba, na której ci zależy obwinia siebie samego.
- Oboje o tym nie mówmy, okej? Nie chcę abyś zaprzątała sobie głowę jakimiś głupotami - pokiwałam głową zamykając oczy. Słyszałam bicie jego serca. Spokojne. Biło ono dla mnie. Tylko i wyłącznie dla mnie. Czy to nie cudowne?
A twoje biję dla niego?
--------------------------------------------------------------------------
PRZEPRASZAM< PRZEPRASZAM< PRZEPRASZAM. Rozdział do dupy, krótki, nudny i w ogóle. Ale niestety nie mam głowy do pisania ponieważ od jutra zaczynam testy próbne i wiecie stresik. Dziewczyną komputery nawalają :( Jestem trochę na was zła. Tylko 7 komentarzy? Nie chcę wyjść na jakąś nie wiadomo jaką ale liczyłam na więcej. Cóż wydaję mi się, że zbliżamy się ku końcowi. Jeszcze kilka rozdziałów i koniec historii Lottie. 
Sorry za błędy.
Kamila♥

niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 24

 Przepraszamy wszystkie Harry Team.
----------------
Otwarłam po woli oczy przecierając je wierzchem dłoni.Czułam czyjąś rękę na moim brzuchu dlatego przekręciłam głowę w lewą stronę i ujrzałam śpiącego Zayn'a, który uśmiechał się lekko przez sen. Również lekko się uśmiechnęłam po czym delikatnie ściągnęłam jego rękę ze swojego ciała i wstałam z łóżka. Śpiący brunet mruknął coś pod nosem po czym wtulił się w poduszkę.
Nie mogąc się powstrzymać wzięłam mój telefon z szafki i zrobiłam kilka zdjęć chłopakowi. Pewnie później mi się za to oberwie ale co mi tam.
Podeszłam po cichu do szafy i otwarłam ją od razu wybierając rzeczy, które dziś na siebie ubiorę.
Wyszłam po cichu z pokoju kierując się do łazienki. Gdy zakluczyłam za sobą drzwi rozebrałam się z piżamy i weszłam do kabiny prysznicowej, odkręcając letnią wodę chcąc tym samym pobudzić moje ciało do pracy. 
Gdy odświeżona i pachnąca stałam ubrana przed lustrem zaczęłam suszyć swoje długie blond włosy ocieplając powietrze w łazience. Po wysuszeniu włosów związałam je w kucyk co było wymagane w pracy, którą wczoraj zdobyłam. Pomalowałam jeszcze rzęsy tuszem oraz nałożyłam trochę różu na policzki po czym gotowa do zmierzenia się z dzisiejszym dniem wyszłam z łazienki od razu kierując się do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu przy ekspresie do kawy stał rozebrany do połowy Zayn.
- Jak się to cholerstwo włącza? - zapytał gdy zauważył jak otworzyłam lodówkę. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego.
- Patrz - powiedziałam i nacisnęłam czerwony guzik, który był od włączania i wyłączania urządzenia. - Magia co nie? - Dodałam i zaczęłam się śmiać z jego głupiej miny.
- Jeszcze śpię, okej? - odparł lekko rozbawionym tonem i wyciągnął z szafki dwa kubki ustawiając je na blacie. - Dlaczego ty jesteś już ubrana?
- Dlatego, że mam dzisiaj swój pierwszy dzień w pracy - odpowiedziałam dumna i wyciągnęłam mleko z lodówki i płatki z szafki. - Wyciągniesz miski? - Dodałam doskonale wiedząc, że ja do tej szafki nie dosięgnę.
- Och, pewnie - Otworzył szafkę i postawił miseczki obok kubków. - Dlaczego nie powiedziałaś, że dostałaś pracę?
- Chciałam ci powiedzieć. Wczoraj nie pamiętasz? Jak wróciłam do domu to powiedziałam, że muszę ci coś powiedzieć ale potem tak wyszło, że... No, że nie powiedziałam - nasypałam po trochę płatków do obydwóch misek po czym jedną porcję zalałam zimnym mlekiem. Do garnuszka wlałam trochę mleka i postawiłam na kuchence czekając aż się podgrzeje. Zayn nie lubi zimnego mleka.
- A no tak. Trochę się wczoraj pokomplikowało - zgodził się ze mną i wyciągnął papierosa z paczki leżącej na blacie.
- Jak chcesz palić to otwórz okno - upomniałam go, a on wywrócił oczami ale posłusznie otwarł okno po czym westchnął i pokręcił głową patrząc w dół. Po zaledwie sekundzie głośne krzyki dotarły do moich uszu na co lekko się skrzywiłam.
- Szczerze myślałem, że szybciej się zorientują gdzie teraz mieszkam - mruknął pod nosem i zapalił papierosa starając się nie dmuchać dymem w moją stronę. Drażniło mnie to, że palił ale przecież nie mogłam mu tego zabronić. Zayn jest już dorosły i wie co robi.
- Chyba będziesz musiał sprowadzić sobie jakiegoś ochroniarza czy coś - powiedziałam i zalałam jego płatki ciepłym mlekiem. Postawiłam obydwie miseczki na stole, na przeciwko siebie po czym wyłączyłam ekspres i nalałam świeżej kawy do kubków ustawiając je obok miseczek.
- Taa chyba tak. Dobrze by było jakby tutaj spał. Kocham nasze fanki, ale niektóre są na prawdę nie obliczalne - uśmiechnęłam się lekko widząc jak wywraca oczami.
- Może zająć twój pokój - powiedziałam i zaczęłam jeść śniadanie. Niemal zakrztusiłam się płatkami gdy zobaczyłam jego minę.
- Wiesz nie uśmiecha mi się spać w jednym łóżku z wielkim, napakowanym facetem. Nadal wolę dziewczyny Lottie - odparł i zeskoczył z parapetu przymykając lekko okno.
- Wiem, że wolisz dziewczyny Zayn. Chodziło mi o to, że może spać u ciebie bo my i tak śpimy razem więc może zająć twój pokój.
- No, ale dlaczego mój, a nie twój? Ty masz tam tak... Jasno - powiedział i zmarszczył czoło zakładając jeszcze ręce na piersi. Jak dziecko.
- Dlatego, że ja mam więcej rzeczy do przeniesienia niż ty.
- Hmm dobry argument - wzruszył ramionami i również zaczął jeść uśmiechając się lekko pod nosem.
***
- Zayn Malik! - wrzasnęłam i położyłam obie ręce na biodrach. Usłyszałam czyjeś głośne i szybkie kroki, a po chwili w pokoju zjawił się zdezorientowany Zayn.
- Co? - zapytał i wszedł do pokoju.
- Widzisz tutaj coś? - zapytałam. Chłopak zaczął się rozglądać po pomieszczeniu, odsunął zasłony sięgające do ziemi i nawet zajrzał pod łózko.
- Nie. Nic. A co miałem zobaczyć? - stanął obok mnie i spojrzał mi w oczy. Był całkowicie zbity z tropu co dodawało mu trochę uroku i niewinności.
- Nic? Hmm to ci trochę pomogę. Możesz mi powiedzieć dlaczego całe moje łóżko jest zawalone twoimi bluzami, a szafa się nie domyka i aż boję się ją otwierać?
- Aaa o to ci chodzi - odparł i uśmiechnął się lekko. Popukał się palcem w brodę, a potem jak gdyby nigdy nic zrzucił z łóżka wszystkie rzeczy jakie na nim leżały. - A i poprawka. To NASZE łóżko, a nie twoje.
- Tu nie chodzi o to czyje to jest łóżko! Tutaj ma być porządek! I jeżeli wrócę z pracy, a tutaj dalej będzie taki syf to pożałujesz, że się wyklułeś Malik, łapiesz? - zagroziłam mu palcem i wzięłam z szafki nocnej telefon wpychając go do kieszeni spodni.
- Drażliwa coś ostatnio jesteś.
- Tak, a ty będziesz drażliwy gdy będziesz potrzebował lekarza jeżeli się mnie nie posłuchasz. Masz czas do osiemnastej - chwyciłam jeszcze torebkę i gotowa skierowałam się do korytarza. - Pamiętaj! - Krzyknęłam i wyszłam z mieszkania planując co by mu zrobić za to, że nie posprząta. No bo serio. Ktoś wierzy, że on to zrobi? Bo ja jakoś nie bardzo.
***
Uśmiechnęłam się do uroczej pary, która właśnie płaciła swój rachunek po czym odmaszerowałam za ladę wkładając zdobyte pieniądze do kasy. Tak, byłam kelnerką. Praca może nie jest świetna, ale dla mnie starczy. Oczywiście, nie będę zarabiać kokosów ale mało też nie, a przecież nie mam wcale takich wielkich wydatków. Fakt mieszkanie dzielę na pół z Zayn'em ale ten nie pozwolił mi płacić rachunków, a do zakupu mieszkania też nie pozwolił mi się dołożyć więc zostaję mi tylko kupowanie czegoś do jedzenia. Nie czuję się z tym faktem świetnie bo wiem, że potrafię sama na siebie zarobić, ale przecież nie będę się z nim kłócić. Jeszcze trochę poczekam.
Gdy otwarły się drzwi do kawiarni mały dzwoneczek zamieszczony nad drzwiami powiadomił mnie o tym iż przybili nowi klienci. Podniosłam głowę znad kontuaru i chwyciłam swój mały notesik wraz z długopisem po czym skierowałam się w stronę stolika, przy którym zasiadła nowo przybyła para.
Stanęłam nad stolikiem i już miała się przywitać gdy głowa chłopaka odwróciła się w moją stronę. Serce zaczęło bić mi dwa razy szybciej, a dłonie momentalnie spociły.
- Lottie - wyszeptał i uśmiechnął się lekko lustrując dokładnie moją twarz. Przełknęłam zdenerwowana ślinę i rzuciłam szybkie spojrzenie brunetce, która przyszła tutaj z Harrym.
- Ja... Przepraszam przypomniało mi się, że muszę coś zrobić. Zaraz przyjdzie do was moja koleżanka - uśmiechnęłam się nerwowo do dziewczyny i sprawnie manewrując między stolikami odeszłam stamtąd. Popchnęłam drzwi od pomieszczenia, które było przeznaczone dla personelu gdzie znajdowały się szafki, w których mogliśmy chować nasze prywatne rzeczy.
- Przepraszam Carmen wiem, że masz przerwę ale czy mogłabyś obsłużyć stolik, przy którym siedzi taki chłopak z lokami i brunetka? - ruda dziewczyna siedząca przy stoliku spojrzała na mnie podejrzliwie.
- No mogę ale coś się stało? - napiła się herbaty po czym  wstała z krzesła i zabrała mój notesik, zakładając fartuch w pośpiechu.
- Nie wszystko w porządku tylko... Po prostu to zrób dobrze? Będę wdzięczna.
- Dobra, dobra. Idę - poklepała mnie po ramieniu i wyszła obsłużyć Harry'ego i jego panienkę.
Dziwne jest to, że wczoraj podobno próbował się zabić, a dziś prowadza się z jakąś idealną dziewczyną. I co? Może jeszcze zacznie mi gadać o tym jak bardzo mnie kocha? W nocy miałam jeszcze wątpliwości czy aby nie pójść do niego i z nim porozmawiać, ale teraz już wiem, że to było bez sensu. On sobie znakomicie radzi.
Dopiero teraz gdy od kilku minut stoję tutaj jak kompletna idiotka doszło do mnie, że zachowałam się jak dziecko. Uciekłam gdy tylko on się pojawił. Dlaczego? Bo się boję. Tak boję się. Boję się, że znów zacznie mówić te wszystkie słodkie słówka, że będzie mnie przekonywał o swoich uczuciach i tym razem się poddam. A przecież tego nie chcę. Musze walczyć. Nie mogę znów pozwolić mu zaćmić mojego życia. Dopiero wychodzę na prostą i muszę się pozbyć Harry'ego na dobre.
Westchnęłam i wyszłam z pomieszczenia od razu stając za ladą nie patrząc w stronę stolika przy którym pewnie nadal siedział Harry.
- Hej, wszystko dobrze? - obok mnie pojawiła się Carmen i szturchnęła mnie lekko ramieniem i puściła oczko.
- Taa wszystko okej. Trafiłaś? - wzięłam szmatkę, która leżała koło kasy i zaczęłam wycierać blat byleby zająć czymś ręce i umysł.
- Wielkiego tłumu teraz tutaj nie ma więc tak. Trafiłam. A po za tym dlaczego mi do cholery nie powiedziałaś, że to Harry Styles? Uczesałabym się chociaż - spojrzałam na nią, a on pogładziła swoje długie włosy. Zaczęłam się śmiać i pokręciłam głową.
- Przepraszam mój błąd. Po prostu zapomniałam - wzruszyłam ramionami i oparłam się ręką o kontuar cały czas obserwując piegowatą dziewczynę, która wydawał się bardzo miła i pogodna.
- Zapomniałaś? Dziewczyno to o czym ty myślisz? - skarciła mnie i pogroziła palcem przed nosem.
- Oj no po prostu nie traktuję ich jak gwiazdy tylko jak normalnych ludzi. To dlatego - znów wzruszyłam ramionami.
- Ich? To ty ich znasz? - pokiwałam głową, a Carmen zaczęła się śmiać zwracając tym samym uwagę kilku osób. - I co, może jeszcze z jednym z nich mieszkasz? - Zadała następne pytanie cały czas się śmiejąc.
- Właściwie to tak. Perrie Edwards to moja kuzynka więc wiesz... Mam wtyki - uśmiechnęłam się do niej lekko, a ona przestała się śmiać i spojrzała na mnie poważnie.
- Ej, chwila, chwila. A więc to ty jesteś tą tajemniczą dziewczyną, która mieszkała z całym One Direction?
- Taaa. To ja. Jesteś ich fanką?
- Nie, ale moja dziesięcioletnia siostra tak. Ma fioła na ich punkcie i mogę się założyć, że będzie mi dziękować do swoich nędznych dni za autograf tego tam - wskazała głową w stronę Harry'ego, a ja nim zdążyłam nad tym pomyśleć spojrzałam w jego stronę.
Brunet wpatrywał się w nas, a moje serce zabiło dwa razy szybciej.  Powinnam od razu się odwrócić tyłem, ale nie mogłam tego zrobić. Po chwili widziałam jak mówił coś do swojej towarzyszki i pokierował się w naszą stronę. Moje ręce zaczęły się pocić. Musiałam się wycofać. Teraz albo nigdy Lottie. No rusz się! Patrzyłam na niego dziwnym wzrokiem. Za późno. Harry stał obok nas. Otworzył usta i chciał coś powiedzieć, ale moja koleżanka mu przerwała.
- Mogę autograf dla siostry? - zapytała z nadzieją. Zdziwiony chłopak pokiwał głową i złapał przypadkowy długopis po czym podpisał się na kartce. Carmen powiedziała ciche 'dziękuję' i się ulotniłam. No dzięki, że zostawiasz mnie samą. Spuściłam głowę i czekałam aż coś powie. Harry westchnął.
- Lottie... To nie tak jak myślisz. Musze z tobą porozmawiać. Wiem, że Niall był wczoraj u was - wydusił wreszcie chłopak.
- Masz pięć minut. - szepnęłam i czekałam. Bałam się tego co mi powie. Bałam się tego co zrobię. 
- Chciałem to zrobić... - przerwał. - Chciałem się zabić bo moje życie bez ciebie nie ma sensu.  Lottie ja naprawdę żałuje. - Powiedział łamliwym głosem. - Błagam cię... Ja naprawdę nie chciałem... Żałuję Lottie. - Ciągnął dalej. - Nie mam dla kogo żyć jak nie dla ciebie.
- A fani, zespół? - zapytałam zerkając na niego. Po moim policzku spłynęła łza, która tylko uświadomiła mi to jak bardzo boli mnie sama rozmowa z nim i słuchanie tego co ma mi do powiedzenia.
- Kocham ich, ale trudno jest żyć ze świadomością, że skrzywdziło się osobę, na której ci zależy. - zobaczyłam jak po jego policzku spływa łza. Jemu też nie było łatwo.
- Ale ja się boję - szepnęłam, po czym pociągając nosem.
- Czego Lottie?
- Tego, że znowu mnie skrzywdzisz, że znowu będę cierpiała - moje łzy spływały wolno po policzkach. Znowu się rozklejasz. 
- Proszę wybacz mi - powiedział. - Proszę...
- To nie jest takie proste Harry. Jak ty to sobie wyobrażasz? - zapytałam z wyrzutem.
- Ja wiem Lottie. Chce naprawić to co spieprzyłem, błagam daj mi drugą szansę. Zacznijmy od nowa.
- Skąd mam wiedzieć, że nie zrobisz tego drugi raz Harry? Skąd mam wiedzieć, że znów mnie nie skrzywdzisz? Ja już więcej nie dam rady znieść.
- Nie skrzywdzę Cię Lottie, a jak będziesz chciała, dam ci spokój. Na zawsze - powiedział, a jego policzki były mokre.
- Obiecujesz, że mnie nie skrzywdzisz? - zapytałam drżącym głosem.Co ty robisz?!
- Obiecuję - to jedno słowo wystarczyło bym się do niego przytuliła. Nie czułam już strachu czy obaw przed tym co robię. Tak było dobrze i wiedziałam o tym w głębi duszy. Już dawno temu.
- Przyjaciele? - zapytał z nadzieją Hary. Potaknęłam głową.
- Przyjaciele.
- Dziękuję, jesteś świetną przyjaciółką Lottie - uśmiechnęłam się na jego słowa.  Próbowałam się od niego odkleić, lecz mi to nie umożliwiał.
- Harry... Muszę wracać do pracy - zaśmiałam się cicho i znów pociągnęłam nosem.
- Musisz? - jęknął chłopak. Potaknęłam głową. Nie chętnie mnie puścił.
- To pa przyjaciółko - odrzekł śmiesznym głosem.
- Pa przyjacielu - również odpowiedziałam. Rozeszliśmy się w dwie różne strony. On do stolika ja na zaplecze. Musiałam się ogarnąć. Pewnie wyglądam teraz jak potwór. Czyli jak zawsze. 
 Nie wiem co sobie myślałam. Na prawdę. Tyle razy błagał mnie o wybaczenie i nie potrafiłam tego zrobić bo wiedziałam, że rzuca słowa na wiatr, a teraz... Wystarczyło, że odpuścił. Wystarczyło, że postarał się o mnie jak o przyjaciółkę i było wszystko dobrze. Najwyraźniej 'miłość' którą do siebie czujemy jest tylko przyjacielska. Na pewno?
***
Weszłam zmarznięta do ciepłego pomieszczenia i westchnęłam z ulgą. Nienawidzę jesieni! Wszystko jest takie smutne. Zdecydowanie wolę wiosnę. Przyroda ożywa. Drzewa robią się zielone, kwiaty puszczają pąki, ludzie są milsi. A jesienią? Liście opadają, kwiaty więdnął lub marzną, pada deszcz, ludzie są smutni lub źli.
Otrząsnęłam się ze swoich myśli po czym ściągnęłam buty i gdy miałam już chwytać moją torebkę doszły mnie głośne śmiechy z salonu. Zdziwiona zmarszczyłam brwi i niepewnym krokiem udałam się do pomieszczenia, gdzie ku mojemu zdziwieniu siedziało prawie całe One Direction.
- O! Lottie fajnie, że już jesteś - jako pierwszy dojrzał mnie Zayn, który od razu do mnie podszedł i pocałował  w policzek na przywitanie.
- Hej - odpowiedziałam nieśmiało i spuściłam wzrok poprawiając torbę na ramieniu. Niby byłam u siebie w mieszkaniu, a poczułam się strasznie obco.
- Jezu jesteś lodowata. Zrobić ci herbatę? - Zayn potarł moje ramiona, a ja spojrzałam na niego i lekko uniosłam kąciki ust do góry.
- Nie, nie trzeba dziękuję. Zaraz wezmę gorący prysznic to się rozgrzeję - odpowiedziałam cicho i gdy chciałam wyjść i skierować się do łazienki czyjś głos mi to uniemożliwił.
- Poczekaj - odwróciłam się i ujrzałam jak Liam wstaję z kanapy wraz z resztą chłopców. - Przyszliśmy tutaj bo chcieliśmy cię przeprosić za nasze wcześniejsze zachowanie. Oceniliśmy cię z góry, a nie powinniśmy tego robić i teraz jest nam strasznie głupio - czułam jak ciepło rozlewa się po mojej twarzy tworząc tym samym rumieńce.
- Nie musicie mnie przepraszać. Wasze zachowanie było całkiem zrozumiałe - odparłam i znów poprawiłam torbę. - I skoro już się przepraszamy to ja chyba powinnam przerosić Niall'a. Nie powinnam była tak wczoraj na ciebie naskoczyć. Chciałeś pomóc, a ja... Zachowałam się jak idiotka. Przepraszam.
- Och! Nie masz za co. Sam byłem sobie winien - blondyn uśmiechnął się do mnie radośnie co starałam się odwzajemnić.
- To ja ten... Pójdę do pokoju i zaraz wracam - wyminęłam zadowolonego Zayn'a i weszłam schodami na górę po czym krótkim korytarzem przeszłam do naszego wspólnego pokoju.
Spodziewałam się wielkiego bałaganu taki jaki zostałam tutaj rano, ale wszystko było posprzątane. Uśmiechnęłam się sama do siebie i rzuciłam torbę na łóżko. Gdy odwróciłam się twarzą do drzwi cichy pisk wydostał się z moich ust.
- Ja nie jestem taka głupia jak oni. Ich może sobie nabrałaś na te swoje słodkie niewinne oczka, ale mnie na pewni nie nabierzesz. I powiem ci jeszcze, że skoro Louis traktował cię jak ostatnią szmatę to sobie na to zasłużyłaś - Eleanor uśmiechnęła się do mnie wrednie po czym wycofała się z pokoju i zapewne poszła na dół. Co?
***
Siedziałam z Zayn'em na kanapie oglądając jakiś durny program, na którym wcale się nie skupiałam. Chłopcy wraz z Eleanor poszli sobie jakieś dwie godziny temu i zostawili w mojej głowie wielki burdel. Padło dziś kilka razy pytanie czy ja i Malik jesteśmy parą bo podobno tak się zachowujemy. Całujemy się w policzki, robimy sobie ciepłe herbatki. Wiem, że Zayn chciałby aby to była prawda. Chciałby abyśmy byli razem, ale czy ja tego chcę?
Teraz gdy wszystko wyjaśniłam sobie z Harrym niby nic nie stoi już nam na drodze. Nie mam wątpliwości czy chciałabym być z Harrym nie mam już nic. Kochasz go! Tak kocham, ale którego? Lokowatego imbecyla, który sprawia, że płaczę częściej niż dotychczas. Czy może słodkiego bruneta, który opiekuję się mną mimo wszystko.
- Zayn? - zapytałam cicho i odsunęłam się od chłopaka zerkając na niego niepewnie. - Pamiętasz mówiłeś, że... Mówiłeś, że mnie kochasz. Czy nadal tak jest?
- Oczywiście, że tak. Ale do czego zmierzasz? - jego wzrok skupił się na mojej twarzy. Przełknęłam zdenerwowana ślinę.
- Sama nie wiem. Po prostu mam mętlik w głowie - spuściłam głowę na dół i zaczęłam bawić się swoimi palcami.
- Kocham cię Lottie Smith - Zayn podniósł palcem wskazującym mój podbródek przez co byłam zmuszona spojrzeć mu w oczy.
Nasze twarze były co raz bliżej siebie i żadne z nas nie chciało tego przerwać. Chciałam go pocałować. Wiedziałam, że to złe, ale tego chciałam.
- Chcę spróbować - wyszeptałam z ustami tuż przy jego.
Nie!
-----------------------------------------------------------------------
Cześć. Jak tam, co tam i w ogóle? Piszę dziś do was z brakiem entuzjazmu przez ten rozdział. Wcale mi się on nie podoba, ale przecież wszystkie mi się nie muszą podobać. Nadal bez Pauliny w składzie :( Mam nadzieję, że wszystkie Harry Team mnie nie zabiją, bo pomysł z Zottie był mój. WAŻNE! Czy jest ktoś kto by chciał prowadzić n tt konto Lottie, Zayn'a, Harry'ego. Jeżeli tak to piszcie na mój tt: @until_breathing Liczę na wasze komentarze.
Kamila♥

Cześć Koteczki! Jak tam po nowym roku? Strasznie was przepraszam, że nie pisałam ostatniego rozdziału, ale jak widać Kamila sobie świetnie poradziła. Przepraszamy Harry Team. I jak wrażenia po rozdziale? O matko! Są ze sobą ! *-* Zayn Team! :D Kiedy byłam tylko "obserwatorem" to od razu byłam w Zayn Team, więc jak Kami napisała czy nie mam nic przeciwko by byli ze sobą, skakać ze szczęścia mi się chciało xD Do następnego :D c; 
Irish Cat ♥